2010-12-24

Bóg się rodzi...

Wszystkim moim Czytelnikom i Dyskutantom życzę zdrowych, radosnych, spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia.

Polish Carlos ''Jezus malusieńki'' from anaklage on Vimeo.



P.S. Proszę wybaczyć literówkę w tytule kolędy, nie moja zasługa ;)

2010-11-27

Wokół teorii komunizmu - ciąg dalszy dyskusji

Motto:
(…)
Chcę sobie zbudować tron na wysokościach.
Jego szczyt będzie lodowaty i gigantyczny.
Jego wałem ochronnym będzie obłąkańczy strach,
jako szczyt najczarniejszej agonii.
A kto podniesie na ów tron swój zdrowy wzrok,
odwróci się od niego blady i milczący jak śmierć.
Wpadnie w pazury ślepej, dreszczem przejmującej
śmiertelności, aby jego szczęście znalazło grób.
Karol Marks, „Rozpaczliwa modlitwa” (fragment)
Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem popełnienia wpisu na ten temat; katalizatorem stała się dyskusja z Panami: Amalrykiem, Michałem Bąkowskim i tj1111 o charakterze peerel-bis, która weszła na poziom bardziej ogólny i teoretyczny.
Praktycznie od „zmaterializowania się” widma komunizmu dziewięćdziesiąt trzy lata (z rzędem) temu, ba – od powstania Związku Komunistów i wydania „Manifestu”, powszechne jest w wolnym (jeszcze) świecie błędne określanie tej choroby cywilizacyjnej, toksycznego memu. W skrócie – błędy te sprowadzają się do postrzegania komunizmu jako ruchu/ideologii/systemu politycznego postulujących i próbujących realizować pewne pozytywne, aczkolwiek utopijne, niemożliwe do spełnienia (przynajmniej na tym padole) postulaty polityczne i społeczne. I tak, liberał za przejaw komunizmu utożsamia interwencjonizm państwowy, socjalista – za wypaczenie idei „równości”, „sprawiedliwości społecznej” itp.
Równoległy niejako sposób postrzegania komunizmu widoczny jest u bardzo wielu antykomunistów, proweniencji prawicowej i konserwatywnej. Według nich, komunizm jest konsekwencją błędów antropologicznych i teologicznych; w środowiskach tych uważa się komunizm za świeckie odzwierciedlenie gnozy, idei wyznawanych przez loże wolnomularskie, nihilizmu czy zgoła satanizmu. Te ostatnie nie są nieprawidłowe merytorycznie, zważywszy choćby na to, że Marks, Engels, a później sowieciarze wsiech stran inspirowali się i kontaktowali z masonami, okultystami czy satanistami.
Czego jednak powyższym ujęciom brakuje – a może jest przesuwane na dalszy plan? Co zdaje się być sednem powyższego błędu? Powszechne przekonanie, że każdy system polityczny, każde struktury rządzące dążą do pewnych wyższych, choć niesłusznych z takiego czy innego punktu widzenia, celów: metafizycznych, społecznych, narodowych, ogólnoludzkich etc. Zaznaczyć należy, że pogląd ten podszyty jest przekonaniem o wrodzonej dobroci człowieka. Mówi się nie bez słuszności, że idee mają konsekwencje, ale czy aby pierwszeństwa nie ma tutaj pycha i chciwość, dążenie do całkowitej kontroli i władzy nad wszystkim, gdzie owe „idee” pełnią rolę „opakowania”? I – idąc tym tropem – „błędy” teologiczne czy antropologiczne nie są aby zamierzone?
Całkowicie niemalże pomijany, a wręcz uznawany za herezję jest przeciwny pogląd: że totalitarna władza może być celem samym w sobie i jednocześnie środkiem do tego celu, z czym właśnie (najprawdopodobniej) mamy do czynienia w przypadku komunizmu/bolszewizmu. Nicolas Gomez Davila twierdził, że psycholog zamieszkuje przedmieścia duszy, tak samo jak socjolog peryferie społeczeństwa.Ciekawe, co – zwłaszcza w poruszanym tu kontekście – miałby do powiedzenia Kolumbijczyk na temat historyków, politologów, sowietologów, sinologów czy obecnie „rosjoznawców”…
MARKSIZM JAKO METODA
Najważniejsze elementy komunizmu znajdziemy – jeśli umiemy czytać między wierszami, a przede wszystkim jeśli mamy cierpliwość czytać coś takiego – w „Manifeście komunistycznym” Fryderyka Engelsa i Karola Marksa, będącym podręcznikiem traktującym właśnie o tym, jak zdobyć, utrzymać i sprawować totalitarną władzę.Henryk Glass, jeden z ojców polskiego przedwojennego harcerstwa i wywiadu, w „Metodach ekspansji komunizmu” tak charakteryzował jej mechanizmy (podkreślenia tu i dalej w cytowanym tekście - od autora wpisu): Marksizm jest systemem społecznym, poszczególnymi składnikami łączącymi się w logiczną całość. Przy tym nie jest to system naukowy oderwany od życia, lecz jest on praktyczną nauką społeczną, swego rodzaju nową religią materialistyczną, przesiąkniętą własnym patosem i działającą na masy, rozpalając w nich nowy entuzjazm, po wypaleniu w nich prawdziwych religijnych – zwłaszcza chrześcijańskich – uczuć.Określenie „praktyczna nauka społeczna” należy tu rozumieć właśnie jako teorię totalnej władzy i inżynierii społecznej.
W tym miejscu należy wskazać na jeszcze jeden błąd, nieraz popełniany nawet przez antykomunistów, mianowicie: traktowanie komunizmu jako teorii, która w praktyce się nie sprawdza, gdyż rzekomo niezgodna jest z „naturą ludzką”, „prawami ekonomii” itp. Ideologia komunistyczna to niestety zabójczo skuteczne instrumentarium inżynierii społecznej i wojny informacyjnej.
Po pierwsze: najważniejszym postulatem marksizmu jest władza komunistów.
Celem komunizmu, celem struktur komunistycznych jest totalna władza nad wszystkim: zarówno w wymiarze wewnątrz-, jak i zewnątrzpolitycznym: wszystkie sfery życia społecznego, politycznego, gospodarczego, religijnego, kulturalnego i osobistego mają być podporządkowane woli i interesom komunistycznych władz. Jednocześnie, komunizm dąży do zapanowania nad całym światem. Komunizm, począwszy od Marksa i Engelsa jest skrajnie relatywistyczny i nihilistyczny, przy czym należy pamiętać, że relatywista rzadko relatywizuje sam siebie, jak słusznie twierdził Davila; wedle „aksjologii” komunistycznej dobre jest to, co służy interesom komunistycznych struktur (sprowadzających się do zdobycia, sprawowania, utrzymania i kontynuacji władzy), złe – to, co im nie służy. Komunistyczny establishment – faktycznie będący połączeniem mafii i sekty religijnej – jest w swojej teorii i praktyce czymś w rodzaju kolektywnego demiurga, kolektywnego Szatana, dążącego do absolutnej władzy nad wszystkim.
Ideologia, „filozofia” i doktryna komunizmu (które określać się przyjęło jako pewne cele społeczne czy ustrojowo-polityczne), pełnią w rzeczywistości funkcje instrumentów władzy: socjotechniki – sprawowania kontroli nad społeczeństwem i legitymizacji władzy oraz zarządzania komunistycznymi kadrami. Frazesy takie jak: „walka klas”, „wyzwolenie warstw uciskanych”, „społeczeństwo bezklasowe”, „zanik państwa”, „zniesienie wyzysku” są konstruktami pełniącymi funkcję wytrychów propagandowych i socjotechnicznych, bez żadnego powiązania z bytami realnymi.
W komunizmie bez mała każde słowo ma zupełnie inne znaczenie, aniżeli uznane przez tradycyjną kulturę czy cywilizację; tyczy się to także pojęć takich jak „proletariat”, „burżuazja”, „wyzysk” itp. Glass jako przykład przytaczał rzekome dążenie do „wyzwolenia klasy robotniczej”, w rzeczywistości będące wytrychem dezinformacyjnym: (…) proletariat to „kolektywny mesjasz” marksizmu. Kto nie jest marksistą, nie jest proletariuszem. (…) Na odwrót, bogaty kapitalista, jeśli jest „ideowym marksistą” lub wprost komunistą i do rewolucyjnej organizacji należy, jest uważany za „swojego człowieka”, za członka wybranej grupy marksistowskiej. (…) W ustroju sowieckim, czyli marksistowskim, wolność[sic!] istnieć może tylko dla marksistów, a nie dla ludu.
Po drugie: ideologia marksistowska określa instrumenty inżynierii społecznej jako kluczowego środka, za pomocą którego organizacja komunistyczna sprawuje władzę.
Na tym poziomie naczelnymi postulatami marksizmu są: likwidacja podmiotowości jednostki, tradycyjnych struktur społecznych, religii, patriotyzmu, itp. jako przesądów, irracjonalnych zabobonów i przeżytku dawnych czasów. Marksizm pisał Glass –pragnie przekształcić społeczeństwo ludzkie w stado, które miałoby tylko dążenia zwierzęce: napełniania żołądka, ochrony przed chłodem, posiadania wygodnego legowiska, zaspokojenia popędu płciowego.Społeczeństwami, narodami z przetrąconym kręgosłupem moralnym, z których komuniści robią gówno i szmaty, jak z kolei pisał Mackiewicz, łatwiej jest manipulować i w sposób totalitarny nimi rządzić; takie „stado” ludzkie podporządkowane ma być komunistycznej grupie trzymającej władzę, która – w zależności od bieżącego interesu, mądrości etapu– prowadzi je albo do swego rodzaju „golenia”, albo na selektywną rzeź.
Warunkiem sine qua nonzdobycia, sprawowania i utrzymania władzy przez struktury komunistyczne jest panowanie nad systemem ekonomicznym, toteż elementem sterowania społecznego są postulaty ekonomiczne właśnie: negacji własności, kolektywizacja i wywłaszczania; sprowadzają się one faktycznie do rabunkowej eksploatacji zasobów gospodarczych danego, podbitego przez komunizm terytorium.
Marksizm daje pewien zbrodniczy i totalitarny u źródeł, fałszywy, ale w miarę wewnętrznie spójny i całościowy system światopoglądowy mający za zadanie rekrutację kadr oraz manipulację i dezinformację (także co do istoty komunizmu), zarówno na użytek wewnętrzny, jak i zewnętrzny. Charakterystyczne jest to, że marksizm/komunizm w sposób niezwykle sugestywny i dosadny eksploatuje realne problemy społeczne, polityczne i życiowe ludzi, dając proste i zrozumiałe dla większości odpowiedzi. Jest szczególnie niebezpieczny dla ludzi słabych moralnie, będąc dla nich wygodną ideologią racjonalizującą ich postępowanie.
Środkiem ciężkości, na który nakierowana jest komunistyczna agresja informacyjna i aksjologiczna, jest psychika człowieka. Mamy tu do czynienia z zamkniętym kręgiem, ze sprzężeniem zwrotnym: ideologia oddziałuje na psychikę – zarówno jednostki, jak i zbiorowości ludzkiej – i vice versa,tworząc „nowego człowieka”, pełniącego rolę zarówno zasobów kadrowych, jak i zasobów niewolniczych. Mechanizm ekspansji komunizmu na drodze indywidualnej psychomanipulacji i demoralizacji opisał ks. Józef Pastuszka w artykule pt. „Psychologia komunizmu”, napisanym w 1938 r.: (…) komunizm apeluje do popędów i namiętności ludzkich, usiłując je zjednać dla siebie, a przez nie oddziałać na ideologię. Poruszając sferę uczuciową człowieka, rozbudzając wrodzone popędy i wykorzystując je dla swych celów, komunizm wytrąca jednostkę z jej bierności, wprowadza w stan podniecenia i zmusza do zajęcia się podsuniętymi hasłami. Stosuje przy tym środki proste, pospolite, a przecież nie chybiające celu: porusza prymitywne, witalne popędy, wskazując na możliwości ich zaspokojenia. Łatwo jest podniecić popęd egoistyczny do wygody i spoczynku, rozsnuwając wizję ustroju, gdzie praca będzie sprowadzona do minimum. Nie trudno rozbudzić gniew, nienawiść i pragnienie zemsty, gdy się wykaże, że inni są sprawcami naszej niedoli. Można rozkołysać najniższe instynkty ludzkie i popchnąć do zbrodni, jeżeli występek zostanie niekaralny, a może przynieść osobiste zadowolenie i korzyść materialną.”
(…) Człowiek komunistyczny skupia swe siły na odcinku woli i czynu. Jego myślenie, zamknięte w szablonowych hasłach partii, nie rozprasza się i nie podlega wątpliwościom. Całą energię życiową mobilizuje wola. Z uporem, z żelazną konsekwencją, z całą namiętnością uczucia pracuje nad zdobyciem władzy. Rozpala uczucia mas i rozbudza namiętności, by masy za sobą pociągnąć. Postępuje planowo, przewidując wszelkie możliwości i przygotowany na niespodzianki, jakie mogą się zdarzyć.Dla komunizmu człowiek nie jest istotą rozumną, która szuka prawdy i którą trzeba przekonywać, ale zwierzęciem, żądnym korzyści i rozkoszy. Rozum jest raczej czynnikiem tłumiącym istotne dążenie natury ludzkiej. Zamiast apelować do rozumu, należy rozpalić najniższe namiętności, by wydobyło się na wierzch ludzkie zwierzę, nie krępowane prawem ducha.
(…) [K]omunizm - rozluźnia zwartość życiową jednostki, tworzy psychozę i uczy postępować po linii najmniejszego wysiłku. Taka propaganda prowadzona jest nader zręcznie. Występowała pod sztandarem liberalizmu, a dzisiaj demokracji, (…) wolnomyślicielstwa, socjalizmu itp. Spowita w szumne, pięknie brzmiące hasła wolności, wsącza w duszę jad anarchii duchowej, niszczy jej odporność życiową i czyni podatną do przyjęcia bolszewizmu. Rozpiętość środków tej propagandy antymoralnej i zasięg jej wpływów jest szeroki. Prasa codzienna i periodyczna, literatura i sztuka, oddziaływanie organizacyjne, wychowanie i cały szereg innych środków stoi na usługi tej akcji.
Ku wnioskom…
Jako że celem komunizmu jest totalna, nieograniczona niczym władza, dopuszczalny jest każdy sposób jej zdobycia, utrzymania i transferu. Rzutuje to na ideologię, gdzie dopuszczalna jest każda korekta i każde odstępstwo od „ortodoksji”, zgodne oczywiście z mądrością etapu,czyli bieżącym interesem władzy komunistycznej. Przykładowo – zamiast prowadzić otwartą wojnę z religią czy partykularyzmami narodowymi, można je wprzęgnąć w swoje interesy. W komunizmie forma może się zmieniać, natomiast treść – której centralnym punktem jest władza poprzez sowietyzację – nigdy.
Tak oto docieramy do kolejnego błędu w badaniach największej zarazy XX wieku (a i nic nie wskazuje na to, by przynajmniej w pierwszej połowie obecnego coś miałoby się zmienić na korzyść) – mitu o „końcu komunizmu”, a tym samym – „końcu historii”. Jak świetnie skwitował, przy innej, choć na ten sam temat dyskusji Amalryk, spowodowany upadkiem komunizmu, ale na łeb szacownego profesora i jego wytrawnych analityków. Także – zgodnie z zasadami dialektyki – na swoje cztery łapy. Komunizm w Sowietach i krajach przezeń opanowanych, komunizm w ChRL i satelitach nie był nieudaną próbą realizacji niemożliwego, a prostą realizacją celów Związku Komunistów i „Manifestu”. Tak samo jako tzw. postkomunizm. Różnią się jedynie tym, czym AK-47 różni się od AK-74 czy AK-103…

Henryk Glass (Stanisław Jankowski), „Metody ekspansji komunizmu. Dzieje ukształtowania systemu w l. 1919 – 1939”, Polski Uniwersytet Na Obczyźnie, Londyn 1980, wydanie drugie.
Zenon Chocimski, „Ezoteryczne źródła komunizmu”, Fronda 9/10 (bd.), http://niniwa2.cba.pl/FRONDA.HTM

2010-10-31

Smoleńsk - tło długofalowej strategii (cz. 3)


Wszystkie sprawy dziwnie się wiążą, łączą, zapętlają. Network – sieć, która nas otacza, ma wiele węzłów.
Krzysztof Kąkolewski


Można powiedzieć, że komunizm zwyciężył zza grobu i w pełni rozkwitł w     postkomunizmie.

Józef Darski


Ił i piasek ludzki na trwale pokryły polską glebę. Zabito wiele słów. Wyższe sfery – to teraz hołota ubrana w czarne garnitury. VIP – to LUMP. Elita – plebs. Prostak lub prostaczek to teraz współczesny arystokrata.
                     
                    Krzysztof Kąkolewski

Patrząc na sprawę Smoleńska i to, co działo się w Polsce na przestrzeni minionych prawie już siedmiu miesięcy od katastrofy (obojętnie, czy była ona zamachem, czy też nie) widzimy jak w soczewce, że tzw. III RP jest niczym innym, jak kontynuacją peerelu, która bezczelnie nosi nazwę zarezerwowaną dla suwerennego Państwa. Sprawę Smoleńska poruszamy w szerszym kontekście: długofalowej strategii ekspansji sowieckich struktur oraz postępującego upadku cywilizacji zachodniej, których to procesów częścią jest Polska. I właśnie polskim „wycinkiem” tych procesów zajmiemy się poniżej.

SYSTEM. PRL-BIS W ZARYSIE

Początkiem współczesnego systemu politycznego Polski (a właściwie neopeerelu) jest nadwiślański odcinek pieriestrojki, która polegała na metamorfozie instytucjonalnej struktur komunistycznych (zarówno w struktury typowe dla państwa demoliberalnego, jak i w struktury nieformalne), poszerzeniu ich bazy społeczno-politycznej oraz przyjęciu demoliberalnej fasady. Istotą PRL-bis jest oligarchiczna struktura władzy, gdzie „Partią wewnętrzną” są przetransformowane struktury komunistyczne, zaś „Partią zewnętrzną” – środowiska wywodzące się głównie z dokooptowanej koncesjonowanej opozycji. Społeczeństwo, naród – jest odpodmiotowione i uprzedmiotowione. Polska nie jest suwerenna ani wewnętrznie, ani zewnętrznie. Komunizm przekształcił się w neokomunizm; słowo „postkomunizm” jest trafne i oddające istotę rzeczy jedynie, jeśli jest używane jako skrót myślowy.

Popularny (także na prawicy) pogląd (np. w formie stwierdzenia: starzy komuniści kiedyś wymrą itp.), jakoby proces tzw. transformacji ustrojowej komunizmu został zniesiony przez upływ czasu i dynamikę wydarzeń wynikają z różnych czynników, głównie jednak z fałszywej, z gruntu utopijnej i życzeniowej, liberalnej krytyki polityki(C. Schmitt). Naturą każdej władzy – w szczególności totalitarnej – jest ekspansja i zapewnienie ciągłości.

Carl Schmitt, wybitny niemiecki teoretyk polityki, rozpoczął „Teologię polityczną” słowami: Suwerenem jest ten, który wprowadza stan wyjątkowy.Oznacza to tyle, że sprawującym realną władzę jest ten, który ustala reguły funkcjonowania systemu politycznego i jest w stanie je egzekwować. A także to, że faktyczne centrum decyzji i dyspozycji politycznych wcale nie musi się znajdować w obrębie prawno-konstytucyjnych struktur władzy. Kto zatem w Polsce jest faktycznym suwerenem, a tym samym, jakie są podstawowe reguły organizacji systemu politycznego PRL-bis?

Po pierwsze – realną władzę posiadają struktury komunistyczne, przy zachowaniu demoliberalnej (realliberalnej) formy i pozorów podmiotowości narodu i państwa. Strategiczne obszary polityki wewnętrznej, gospodarki, sfery kulturowo-cywilizacyjnej, strategiczne procesy społeczne i polityczne kontrolowane są (pośrednio) przez UBekistan. Może zmieniać się dekoracja i fasada, jednak istota ma zostać taka sama; jak powiedział „klasyk”: są granice, których przekroczyć nie wolno.Z kolei pojęcie grubej kreski należy rozumieć w szerszym sensie: jest to właśnie granica przestrzeni życiowej struktur komunistycznych, granica ich interesów.

Po drugie – Polska stanowi kondominium Rosji Sowieckiej i Niemiec (w ramach tworzonego tzw. Bloku Kontynentalnego: Rosja Sowiecka-ChRL-Niemcy/UE, o którym mowa była w poprzednich częściach), a także w pewnym stopniu USA oraz podmiotów pozapaństwowych, takich jak korporacje międzynarodowe. Rosja Sowiecka – poprzez struktury komunistyczne (i ich kooptantów), będące ekspozyturą jej wpływów politycznych – jest na pozycji głównego rozgrywającego i to ona ustala reguły, na jakich funkcjonować mają pozostałe podmioty, mające w Polsce swoje wpływy. Jakkolwiek o wymiarze zewnątrzpolitycznym i geostrategicznym neopeerelu zajmowaliśmy się w poprzednich częściach cyklu, warto przytoczyć fragment znakomitej książki Krzysztofa Kąkolewskiego „Generałowie giną w czasie pokoju”. Autor już w 2002 roku pisał to samo, co niedawno stwierdził Jarosław Kaczyński: Sytuacja Polski rysuje się wyraźnie: będzie to kondominium rosyjsko – (władza ustawodawcza i wykonawcza) amerykańsko – (wybrane oddziały podporządkowane NATO) EWG-owskie (własność ekonomiczna dzielona między Niemców a Rosjan). Dopływy gazu i ropy będą w rękach rosyjskich, a dystrybucja energii w rękach niemieckich.

Na przestrzeni ostatnich 21 lat były dwie próby odzyskania suwerenności wewnętrznej i zewnętrznej: pierwsza to rząd Jana Olszewskiego, druga to rządy PiS, a w zasadzie rządy Jarosława Kaczyńskiego, kiedy ten próbował podjąć bardziej konkretne działania wymierzone w struktury komunistyczne i jako takie zmierzające do odzyskania podmiotowości. Oba rządy zostały obalone, będąc zmuszone do gry na warunkach Ubekistanu: pierwszy po zaledwie połowie roku, drugi po roku; oba zostały obalone po przekroczeniu „grubej, czerwonej kreski” (czyli granicy interesów Ubekistanu), nie mając potem środków pozwalających na odzyskanie władzy.

Ubekistan – czerwona pajęczyna – oligarchia – układ

Rządząca PRL-em nr 2 oligarchia ma charakter policentrycznej struktury sieci, przypominającej glon bądź inny organizm kolonijny. Zauważalne są jednak: pewna hierarchia, do której opisu można zastosować orwellowski podział na partię wewnętrzną i partię zewnętrzną,a także podział horyzontalny na swego rodzaju segmenty funkcyjne. Partię wewnętrzną, będącą rdzeniem oligarchii, a tym samym całego systemu politycznego II PRL stanowi Ubekistan, przy czym pojęcie to jest opisem, a nie publicystyczną metaforą. Są to struktury komunistyczne; wywodzą się one bezpośrednio z bezpieki (wojskowej i cywilnej) oraz kompartii. Sprawują one władzę poprzez: (a) kontrolę rdzeniowych oficjalnych instytucji systemu politycznego (władza wykonawcza, ustawodawcza, służby specjalne, sądownictwo, media itd.), (b) kontrolę nad najbardziej strategicznymi węzłami systemu ekonomicznego (proces prywatyzacji, a raczej przechwytyzacji majątku narodowego), (c) kontrolę nad najważniejszymi grupami o charakterze przestępczym, a co za tym idzie (d) – władzę. Ponadto, struktury komunistyczne dokonują reprodukcji w sposób podobny do reprodukcji wirusów, poprzez: dziedziczenie, mianowanie (przyklepanie), kooptację (zblatowanie) i przez infekcję otoczenia swoimi metodami funkcjonowania.

Do sprawowania władzy przez struktury komunistyczne niezbędne są środowiska, pełniące z ich ramienia rolę zarządców, wykonawców i podwykonawców; „słupów” i buforów, które poświęcane są przez mocodawców w sytuacjach kryzysowych. „Partię Zewnętrzną” wobec Ubekistanu tworzą środowiska w znacznej mierze wywodzące się z koncesjonowanej „opozycji” (dokooptowywane w latach 1981-89), agentury, użytecznych idiotów. I tutaj mamy do czynienia z podziałem na segmenty funkcyjne: zarządców i instytucjonalnych bezpieczników systemu.

Do najważniejszych segmentów „Partii Zewnętrznej” i bezpieczników systemu należą: oficjalne partie polityczne, które tak jak SdRP, SLD, a potem SDPL wywodzą się albo bezpośrednio z PZPR czy tak jak PSL z ZSL, albo z opozycji, która (w swej ogromnej większości) za pierwszej komuny nie negowała fundamentów systemu komunistycznego; chodzi tu głównie o środowiska UW (której rdzeniem byli eurokomuniści tacy jak Michnik) i KLD, z których przy pomocy I Departamentu i WSI złożono Platformę Obywatelską. I tylko tym ugrupowaniom daje się legitymację do partycypacji w polityce; świetnie sprawę przedstawia Barbara Fedyszak-Radziejowska w artykule pod wiele mówiącym tytułem „Ile PRL w III RP?”, skądinąd pomijając zakulisowe działania ukrytych struktur komunistycznych:Dominacja jednej partii była ułożona wertykalnie. Najważniejszym mechanizmem PRL było to, że tylko jedna partia zasługiwała na rządzenie. Reszta to były drobiazgi. Spójrzcie, państwo, na naszą dzisiejszą rzeczywistość. Zawsze, w każdych wyborach jest tylko jedna partia, która zasługuje na rządzenie. Ona może się nazywać Unia Wolności, Unia Demokratyczna, SLD, Platforma Obywatelska, ale układ wraca nie do horyzontalnego zrównania różnych partii politycznych, które są równowartościowe. Ten układ odtwarza tę PRL-owską wizję jednej, światłej, znakomitej partii, która jest najbardziej postępowa, najbardziej nowoczesna. Taka narracja i taki kontekst istniały w PRL i takie są dzisiaj. Tylko jedna partia ma legitymację z racji najbardziej nowoczesnej, najbardziej światłej, popieranej przez najlepszych ludzi, stworzonej przez najdoskonalsze umysły. Ponieważ demokracja potrzebuje istnienia innych partii, one się pojawiają, ale w układzie wertykalnym, a nie horyzontalnym.

Kolejnym bezpiecznikiem są instytucje, w których Ubekistan jest zagnieżdżony i przez które sprawuje kontrolę nad nadbudową, czyli sferą kulturowo-cywilizacyjną oraz metapolityczną, przez które Ubekistan prowadzą informacyjną wojnę z narodem, czyli proces sowietyzacji we współczesnych formach. Należy tu wymienić przede wszystkim koncerny medialne kierowane albo przez tajnych współpracowników bezpieki, albo wręcz przez oficerów i jawnych bolszewików; chodzi przede wszystkim o ITI i Agorę, ale także media publiczne kontrolowane albo przez poputczików, albo bezpośrednio przez czerwonych (pomijając krótkie okresy obecności prawicy). Następnie mamy kontrolowaną sferę nauk, zwłaszcza humanistycznych (politologia, socjologia, pedagogika, psychologia i historia), gdzie dominującą grupą są albo komuniści i tw bezpiek, i (albo) osoby akceptujące i wspierające ich hegemonię. Last but not least – beneficjentem procesów pieriestrojkowych i dalej neokomunizmu jest hierarchia Kościoła Rzymskokatolickiego, poważnie spustoszonego przez modernizm i Vaticanum Secundum, które – swoją drogą – mają niemałe wsparcie ze strony sowieciarzy, z całym dobrodziejstwem inwentarza. U nas efektem była i jest faktyczna akceptacja peerelu i penetracja przez bezpiekę.
Neokomunizm ma też ramię zbrojne, tarczę i miecz. Są to przede wszystkim służby specjalne: Służba Bezpieczeństwa (Departamenty: I, II, III, IV) zagnieździła się po 1989 r. w Urzędzie Ochrony Państwa (dalej: ABW i AW), bezpieka wojskowa (bezpośrednia ekspozytura Sowietów) zmieniła w zasadzie tylko nazwę, dokonując jednocześnie kooptacji kadr niezwiązanych wcześniej z reżimem komunistycznym. Fenomenem nadwiślańskiej odmiany neokomunizmu są prywatne policje – firmy ochroniarskie, które w dużej mierze kontrolowane są przez środowiska bezpieczniackie bądź ludzi pod nie „podwieszonych”.

W obrębie Ubekistanu i całości oligarchii neokomunistycznej można zauważyć pewną wewnętrzną hierarchię i podział stref wpływów: najwyżej stoją środowiska bezpieki wojskowej – bezpośredniej ekspozytury Sowietów na terenie sowieckiego imperium zewnętrznego, następnie: wywiad i kontrwywiad oraz policja polityczna. Wynikają z tego sprzeczności i konflikty pomiędzy poszczególnymi segmentami Ubekistanu, zwłaszcza pomiędzy bezpieką wojskową a cywilną oraz między wywiadem i kontrwywiadem a „trójką” (ewentualnie „czwórką”, z zabiedzonymi „weteranami” czytającymi „Fakty i Mity” powyciągane z dworcowych śmietników i klopów); walki wewnętrzne są cechą charakterystyczną struktur komunistycznych, które są par excellance mafią u władzy (w zasadzie skrzyżowaniem mafii i sekty, ale mniejsza z tym). Konflikty te mają jednak znaczenie drugorzędne dla funkcjonowania systemu neokomunistycznego. Zarówno w komunizmie starego, jak i nowego typu liczy się realizacja strategii politycznej w ogólnych ramach funkcjonowania systemu, które sprowadzają się do zachowania władzy przez struktury komunistyczne. Ponadto, w strategicznych sprawach wszystkie środowiska Ubekistanu działają „jednofrontowo”, nawet pomimo jednoczesnych konfliktów wewnętrznych. Jest to bardzo dobrze widoczne zwłaszcza wtedy, gdy neokomunistyczna oligarchia staje w obliczu realnego czy wyimaginowanego wroga, na przykład w roku 1992, czy też 2005-obecnie.

Problemy polityczne, takie jak szeroko pojęta korupcja (układy lokalne, nepotyzm), społeczne takie jak powszechne ubóstwo, rozwarstwienie społeczne i dysproporcje pomiędzy poszczególnymi regionami Polski oczywiście są bardzo ważne, jednak są one w bardzo dużej mierze prostą konsekwencją neokomunizmu i stanowią jedno z jego kół zamachowych.

Kontrola strukturalna – idealny instrument władzy i sowietyzacji

Podstawowym mechanizmem funkcjonowania PRL-bis jest kontrola strukturalna – pośrednie, odcinkowe i ramowe oddziaływanie na sfery o znaczeniu strategicznym dla funkcjonowania systemu politycznego. W ten właśnie sposób Ubekistan sprawuje władzę. Neokomunizm/demobolszewizm, realizowany na drodze kontroli strukturalnej w połączeniu z formalną demokracją i realnym liberalizmem jest o wiele skuteczniejszą, a przez to groźniejszą, formą komunizmu niż „komunizm zjadliwy” sprzed pieriestrojki. Wymaga użycia mniejszej ilości zasobów kadrowych i mniej kosztownych – pod każdym względem – działań; wolny rynek i kapitalizm jest z reguły skuteczniejszy niż gospodarka etatystyczna, dlatego przeobrażone struktury komunistyczne podłączyły się na przełomie lat 80. i 90. XX w. do globalnego podziału pracy i nadal posługują się wolnym rynkiem (kapitalizmem nomenklaturowym).

By lepiej zilustrować sprawę, przytoczę obszerne fragmenty wpisu Potwora z Radia (Józefa Darskiego) pod tym właśnie tytułem: Kontrola strukturalna sprowadza się do nadzorowania punktów, osób i momentów kluczowych. Co się rozgrywa poza nimi bezpieki nie interesuje, ponieważ nie ma wpływu na procesy społeczne takie jak tworzenie partii politycznych, selekcję kandydatów w wyborach parlamentarnych i prezydenckich, wynik wyborów, nastawienie mediów, dobór osób awansujących na kluczowe stanowiska, sposób rozwiązywania kryzysów przez manipulację, akumulacja kapitału, tworzenie fortun biznesowych itp. Powstają więc ramy, w których niekontrolowana działalność jest możliwa, ale każda próba wykroczenia poza nie, np. lustracja, dekomunizacja, likwidacja przywilejów ekonomicznych bezpieki, ograniczenie choćby liberum corruptio nomenklatury, wybór prezydenta, który nie jest byłym oficerem lub TW SB/WSW/II Zarządu, powstanie rządu nie powiązanego z bezpieką, uzdrowienie systemu podatkowego, wymiaru sprawiedliwości, masowy awans ludzi nie związanych z bezpieką choćby rodzinnie, powstawanie dużych przedsiębiorstw poza środowiskiem bezpieki i agentury (np. casus Kluski), wymknięcie się mediów lub nawet poszczególnych dziennikarzy, o ile nie piszą w tytułach niszowych, spod kontroli środowiska bezpieczniackiego, itp. to wszystko musi spowodować natychmiastową ripostę i zniszczenie elementu obcego.

(…) [R]uch gayowski czy feministyczny mogą się rozwijać bez przeszkód, związki zawodowe mogą działać, gazety formalnie korzystają z wolności zakreślonej różnicą między “Wybiórczą” i “Polityką”, gospodarka się rozwija, wybory się odbywają, a nawet udaje się osiągnąć sytuację, w której znaczna część kandydatów wszystkich partii ma związki z bezpieką lub jest już dokooptowana do systemu bądź przezeń zneutralizowana czy też dla kariery udaje głuchych i ślepych. Każdy wybór jest więc dobry. Taki stan idealny mieliśmy na początku III RP, później było gorzej ale ostatecznie nigdy nie nastąpiła katastrofa. Wszyscy pamiętamy wybór między Tymińskim a TW “Bolkiem”, a później między TW “Alkiem” i TW “Bolkiem”, którym entuzjazmowało się bezmyślne społeczeństwo a bezpieka skręcała się ze śmiechu, bo wiedziała, że w każdym wypadku wygra, choć drugorzędne aspekty oczywiście tych kandydatów różniły, jak Ungier (oficer) różnił się od Wachowskiego (według “Drogi cienia” agenciaka i sutenera). Nie były to jednak cechy zmieniające system a tylko jego koloryt. I o to właśnie chodzi.

(…) A kto ma władzę w Ubekistanie? Środowisko dawnych służb, które dokonało transformacji ustrojowej i właśnie przekazuje swoją pozycję w społeczeństwie dzieciom i wnukom. Jakie ustaliło ono zasady funkcjonowania państwa i społeczeństwa. Najważniejszy jak zawsze jest czynnik ludzki. Badając obecne elity, ludzi zajmujących wysoką pozycję w społeczeństwie i państwie miałem wrażenie, że warunkiem awansu była współpraca z komunistycznymi służbami. Oczywiście żaden centralny ośrodek z katalogiem nie istnieje, ale środowisko to potrafi w jakiś sposób się rozpoznawać. Generalnie nikt uczciwy i z charakterem nie mógł zająć żadnego ważnego stanowiska czy uzyskać istotnej pozycji w III RP, lecz był marginalizowany. Jeśli jakimś cudem ktoś przez nieuwagę się przebił natychmiast był rozpoznawany i albo kooptowany albo eliminowany. Tu nie trzeba żadnej kontroli jakiegoś ośrodka, po prostu agentura awansuje tylko agenturę, jej rodziny i ludzi gotowych stać na straży jej interesów. To właśnie taki dobór ludzi w Trybunale Konstytucyjnym, wymiarze sprawiedliwości, parlamencie, biznesie, a zwłaszcza w mediach gwarantuje, iż bez żadnej instrukcji będą podejmowane decyzje właściwe z punktu widzenia trwałości systemu. (…) Jeśli znaczna część Trybunału Konstytucyjnego jest związana bezpośrednio lub rodzinnie z bezpieką, to wiadomo, że utrupi lustrację. Podobnie postąpi parlament czy sąd lustracyjny (…).

Podobnie w mediach; jeśli czołowi decydenci i dziennikarze powiązani są sami lub rodzinnie z bezpieką jako część dawnej agentury lub aktualną wspólnotą interesów finansowych, będą właściwie interpretowali wydarzenia polityczne, zapraszali odpowiednich gości, atakowali i zwalczali przeciwników sytemu, bronili interesów Rosji – ich matki, niszczyli Polskie tradycje narodowe, wyśmiewali wszystko co składa się na tożsamość narodową Polaków itp. Co więcej, do zawodu zostaną dopuszczeni i awansowani będą tylko ludzie, którzy po dłuższym treningu i sprawdzianie posłuszeństwa będą się zachowywać w identyczny sposób. Do niedawna taką szkołą łamania charakterów była “Wybiórcza”; kto zdał egzamin i odpowiednio się zeszmacił, wprawdzie do Towarzystwa był dopuszczany rzadko z powodu braku dziadków w Kominternie, ale dostawał pracę w innych mediach, kto egzaminu z pełzania nie zdał, był eliminowany. W nauce, na uniwersytetach, zwolennicy lustracji nie obronią doktoratów (…), nie znajdą promotorów (…), nie zostaną na uczelni.

W polityce ludzie niebezpieczni dla systemu zostaną szybko wyeliminowani (…). To samo w rządzie; pozostaną tylko sprawdzeni jak słynni ministrowie spraw zagranicznych (TW “Kosk”, KO/ID “Must”, KO/ID “Carex", KO/ID “Buyer”, syn oficera Informacji Wojskowej i TW “Ralf”/“Serb”). W biznesie, zwłaszcza tym większym, ludzie nie mający prawa do działalności (Kluska), ale także w średnim (przypominam casus Olewnika – jak sprawnie przy pomocy wymiaru sprawiedliwości wyrok wykonano), będą wyeliminowani. Mafia – biznes – banki (…) – policja – prokuratura – sądy – władze samorządowe i polityczne razem przeprowadzą akcję, którą media przemilczą a politycy (…) będą udawali głuchych i ślepych. I nie trzeba tu żadnych centralnych decyzji. Po prostu mamy zamknięte środowisko broniące swego interesu i przywilejów, a politycy stoją na straży by nikt spoza niego do środka nie przeniknął. (…) Za pewne można jednak przyjąć, że istnieje swego rodzaju nieformalne „kolektywne kierownictwo” Ubekistanu – pewien poziom komunikacyjny i koordynacyjny, z którego orkiestruje się najważniejsze jego działania polityczne.

W wyżej wymienione działania wpisane są zasadniczo dwa cele: oczywiście władza, ale także inżynieria społeczna. Celem i jednocześnie środkiem komunizmu – w każdej mutacji, także post-pieriestrojkowego neobolszewizmu – jest stworzenie człowieka nowego typu. Człowieka, który byłby śrubką w maszynie,który pełnić ma dwie role: rezerwuaru niewolników i rezerwuaru kadr dla struktur władzy. Sowietyzacja (czyli tworzenie nowego człowieka) i totalitarna (choć w naszym przypadku nie o totalnym zasięgu) władza stanowią istotę komunizmu; sowietyzacja stanowi główny mechanizm władzy – w komunizmie każdej mutacji. W Polsce sowietyzacja jest procesem prowadzonym nieprzerwanie od 1944 roku do teraz. Przełom lat 80. i 90. był jedynie zmianą metod i technik, będącą prostą pochodną transformacji instytucjonalnej komunistycznych struktur władzy. Jakie są czynniki hodowli nowego człowieka w neopeerelu?

Pierwszym jest zwycięstwo pieriestrojkowej (okrągłostołowej) i popieriestrojkowej manipulacji i dezinformacji – głównego oręża w długofalowej, komunistycznej strategii kontynuacji władzy. Udało się skutecznie – na drodze manipulacji prowadzonej przez kompleks media-środowiska naukowe-część hierarchii kościelnej – wpoić powszechne przekonanie, że „Polska w roku 1989 odzyskała niepodległość”, że jest państwem niepodległym, wolnym i demokratycznym, aczkolwiek dalekim od pewnego ideału, do którego cały czas dąży. Poza małymi wyjątkami wszyscy, którzy byli i są obiektem tej narracji dezinformacyjnej, przyjęli ją jako fakt. Niestety, także znaczna część patriotów, antykomunistów i niepodległościowców.

Jednocześnie, na przestrzeni ostatnich 21 lat dokonano relatywizacji komunizmu: pierwszy Peerel przedstawiony był jako pewna (niedoskonała) forma państwowości polskiej, nie forma okupacji przez międzynarodowe struktury z centralą w ZSRS, o charakterze przestępczym. Władców peerelu, struktury komunistyczne przedstawiono – co za tym idzie – jako normalnych polityków, nieraz patriotów i bohaterów narodowych. Którzy mogli popełniać błędy i wypaczenia, ale nie wolno ich za to sądzić, nie mówiąc o stosowaniu jakichkolwiek represji prawnokarnych. Trzeba „po chrześcijańsku” wybaczyć i „pojednać się”, tak jak Bolek i Michnik z Jaruzelem i Kiszczakiem. Z drugiej strony, struktury neokomunistyczne pośrednio przyznają się do własnego istnienia przede wszystkim, a w dalszej perspektywie do prowadzenia polityki wewnętrznej okupacji i zewnętrznej wasalizacji Polski, prowadząc narrację, której głównym komunikatem jest tak trzeba było, inaczej być nie mogło, tak musi być, norma itp. Trzeba też tutaj wskazać na bardzo ważną cechę komunizmu (w każdej mutacji) i jednocześnie element jego strategii politycznej, o której pisał Józef Mackiewicz w „Zwycięstwie prowokacji”: (…) odebranie ludzkim słowom ich pierwotnego znaczenia. Fenomen ten występuje pod rozmaitą postacią. Czasem chodzi tylko o zamącenie znaczenia słowa, czasem o nadanie mu wręcz odwrotnego sensu. To zdegradowanie mowy ludzkiej, a tym samym głównego instrumentu kultury ludzkiej, do rzeczy bez wartości (…).W neokomunistyczno-postmodernistycznej kontr-rzeczywistości sens straciły w zasadzie wszystkie pojęcia konstytutywne zarówno dla wspólnoty społecznej czy narodowej, jak i dla pojedynczych ludzi z osobna; stały się one w zasadzie pustymi formami.

Kolejnym czynnikiem jest przenikający praktycznie wszystkie sfery życia – zarówno jednostki jak i społeczeństwa – oświeceniowy realny liberalizm, obecnie w mutacji zwanej neoliberalizmem. Kluczowa jest tu antropologia liberalizmu: to człowiek ze swoimi zachciankami i popędami, często tymi najbardziej prymitywnymi, jest w centrum wszechświata. Głosi odrzucenie tradycyjnych zasad, wartości i struktur społecznych, charakterystycznych dla danej kultury, na czele z religią. Głosi się kult samorealizacji, kariery, sukcesu za wszelką cenę– nawet po (nie tylko) przysłowiowych trupach i za cenę pozbawienia się podmiotowości oraz za cenę podporządkowania się strukturom totalitarnym. Kto się nie dostosuje, ten jest niedostosowanym społecznie frajerem, predestynowanym do bytowania gdzieś na marginesie społeczeństwa. Bolszewizm/komunizm i liberalizm wyrastają z tych samych korzeni: oświecenia z ukoronowaniem w postaci rewolucji francuskiej i jako takie działają jak dwa ostrza jednych nożyc, o czym pisałem zresztą w pierwszej części cyklu. Nożyce działają tym sprawniej, im większe jest strukturalne ubóstwo i rozwarstwienie społeczne: z jednej strony głodowe pensje, ledwie starczające na przetrwanie, faktyczna proletaryzacja (celowa i instytucjonalna) i wywłaszczanie znacznej części społeczeństwa, z drugiej strony pokusy podsuwane przez symulakryczny pseudo-świat z reklam, którego rdzeniem są korporacje, banki itp. Nb.w wielu przypadkach opanowane przez Ubekistan. Dodać należy, że kapitalizm zachodni od mniej więcej 30 lat upodabnia się do komunizmu. Ale to już temat na zupełnie inne rozważania.

Sprzężenie pomiędzy hegemonią neokomunistycznej oligarchii (politycznej, kulturowej, ekonomicznej) a sterowaniem społecznym, posługującym się metodami demoliberalnymi, tworzące PRL-bis nie pozostaje bez wpływu na społeczeństwo. Tym bardziej, iż człowiek przeważnie, niejako z natury przejawia zachowania stadne i konformistyczne. Człowiek stara się raczej naśladować środowiska, uznawane za elitę – i w przypadku PRL-bis będące zabójczo skutecznymi w prowadzeniu wojny informacyjnej – aniżeli walczyć o wolność, suwerenność, podmiotowość, demokrację. Skoro „rodzima” czerwona mafia i Rosja Sowiecka są silniejsze – trzeba się im podporządkować (co jednocześnie nie przeszkadza np. w chodzeniu do kościoła, a nawet odprawianiu Mszy Św.). Fenomenem neokomunizmu jest to, że człowiek w nim żyjący dokonuje internalizacji totalitarnej niewoli, myśląc, że postępuje suwerennie.


Konkretne efekty sowietyzacji prowadzonej przez ponad 40 lat komunizmu oficjalnego i 21 lat komunizmu ukrytego to: masy ludzi, głosujące na SLD, Platformę, Kwaśniewskiego i Komorowskiego, za bohaterów uznające Jaruzela, Michnika i Kiszczaka (swego rodzaju trójcę nie-świętą PRL-bis), za cnotę uznające zdradę i pełzanie, za „realizację interesu narodowego” – podporządkowywanie Polski Rosji Sowieckiej. Efektem sowietyzacji jest Palikot, Senyszyn, Kutz. Czy wreszcie nadwiślańska wersja neobolszewickiej swołoczy – godna czerwonych Khmerów i hunwejbinów hołota profanująca krzyż i fizycznie atakująca modlących się pod nim. Ale tym już – między innymi – zajmiemy się w kolejnych częściach.

C.d.n.

Smoleńsk – tło długofalowej strategii

Źródła:
  1. Anatolij Golicyn, Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji. Wyd. SKW, 2007, http://www.abcnet.com.pl/node/6511
  2. Krzysztof Kąkolewski, Generałowie giną w czasie pokoju,wyd. von Borowietzky, t. 1 – 3.
  3. Dariusz Rohnka, Wielkie Arrangement,Wydawnictwo Podziemne, Poznań 2007
  4. Esse Quam Videri, cykl postów pod artykułem Sławomira Cenckiewicza Służba bezpieczeństwa okrągłego stołu na Forum Solidarności Walczącej, http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt3991.html
  5. Raport o bezpieczeństwie RP dla Premiera Jana Olszewskiego, http://www.abcnet.com.pl/node/3144
  6. Anna Pawełczyńska, Moja spiskowa teoria dziejów,http://www.abcnet.com.pl/node/3049 (fragment książki „Głowy hydry”)
  7. Olgierd Żmudzki, Kulisy III RP,http://www.abcnet.com.pl/node/449
  8. A. Zybertowicz, AntyRozwojowe grupy interesów: zarys analizy,[w:] Arcana 1 (73) 2007
  9. Klaudiusz Wesołek, Zrozumieć postkomunizm, http://www.abcnet.com.pl/node/967
  10. Gabriel Grzesik, Czym naprawdę jest postkomunizm początku XXI wieku?http://www.abcnet.com.pl/node/968
  11. Michał Bąkowski, Co to jest komunizm, czyli dalszy ciąg przybijania kisielu do ściany, http://wydawnictwopodziemne.com/2009/10/26/201/ (fragm. książki „Votum separatum”)
  12. Józef Darski, Czy istnieje państwo polskie?http://www.abcnet.com.pl/node/899
  13. J. Darski, Antykomunizm dziś, http://generacja.s4w.pl/darski.info/?darski=ogolne&go=antyk
  14. J. Darski, Szesnaście lat Ubekistanu,[w:] Arcana 66 (6) 2005
  15. J. Darski, Koalicja,http://www.abcnet.com.pl/node/992
  16. Potwór z Radia (Józef Darski), Kontrola strukturalna,http://niezalezna.pl/blog/show/id/433
  17. Aleksander Ścios, Antykomunizm – broń utracona.Cz. 1, http://cogito.salon24.pl/123826,antykomunizm-bron-utracona-1 ; Cz. 2, http://cogito.salon24.pl/124779,antykomunizm-bron-utracona-2 ; Cz. 3, http://cogito.salon24.pl/125591,antykomunizm-bron-utracona-3
  18. Rolex, Antykomunizm dzisiaj,http://polis2008.nazwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=398:antykomunizm-dzisiaj&catid=143:dzielnica-publicystow&Itemid=198
  19. Unukalhai, Niełatwa sztuka obalania komunizmu,http://polis2008.nazwa.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=367:nieatwa-sztuka-obalania-komunizmu&catid=123:dzielnica-publicystow&Itemid=182
  20. Barbara Fedyszak-Radziejowska, Ile PRL w III RP?,http://niezalezna.pl/article/show/id/23093/
  21. Wojciech Blasiak, Sieć polskiej oligarchii polityczno-finansowej, http://niepoprawni.pl/blog/132/mane-tekel-fares-2

2010-09-26

Anatolij Golicyn - dostępne w necie książki i opracowania

Książki:

Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji: http://www.abcnet.com.pl/node/6509 (wszystkie 26 rozdziałów),

The Perestroika Deception (tylko po angielsku): http://www.abcnet.com.pl/files/Anatoliy_Golitsyn___The_Perestroika_Deception.pdf

Opracowania:

Józef Darski, "O dezinformacji komunistycznej": http://archiwum.sw.org.pl/pdf/JozefDarski-1989_O_dezinformacji_komunistycznej.pdf

M. Bąkowski, "Droktulft XX wieku": http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7754.html

D. Rohnka: "Kassandra długofalowej strategii": http://wydawnictwopodziemne.com/2010/01/03/kasandra-dlugofalowej-strategii/

 Leopold: "A. Golicyn. "Nowe kłamstwa w miejsce starych" - skrót z uwzględnieniem wątków polskich": http://niepoprawni.pl/blog/1055/golicyn-nowe-klamstwa-w-miejsce-starych-...

Omówienie tez Golicyna przez Christophera Story, brytyjskiego sowietologa i autora przypisów do "The perestroika deception": http://jaszczur09.salon24.pl/130115,christopher-story-the-perestroika-deception

2010-09-24

Smoleńsk - tło długofalowej strategii (cz. 2)

Na przestrzeni ostatnich dwóch lat mamy do czynienia z operacją aktywną reintegracji geopolitycznej i „porządkowania” wewnętrznego w przestrzeni sowieckiej. Operacja ta ma niejako dialektyczny charakter: władza neokomunistycznej oligarchii umacniana jest pod hasłami demokracji, liberalizmu i odzyskiwania podmiotowości przez rzekomo „pokomunistyczne” społeczeństwa. Proces ten jest ściśle sprzężony z finalizacją operacji podłączania się Rosji Sowieckiej do struktur politycznych, gospodarczych i militarnych Zachodu. Przypomnijmy: celem (i jednocześnie środkiem do prowadzenia dalszej ekspansji) finlandyzacja Europy Zachodniej przez Rosję Sowiecką, rozbicie struktur euroatlantyckich (zwłaszcza politycznych i obronnych) i wypieranie USA (i Wielkiej Brytanii) z Europy, a także znaczące osłabienie USA. Operacje te wpisane są w długofalową strategię ekspansji przez podstęp i dezinformację, prowadzoną i wdrażaną przez ukryte struktury komunistycznych (sowieckich i filialnych) specsłużb i nomenklatur.

„PIERIESTROJKA 2”. ROSJA SOWIECKA I „BLISKA ZAGRANICA”

Na terenie centrali, czyli w Rosji Sowieckiej obserwujemy operację dezinformacyjną, mającą wywrzeć przekonanie, że państwo to (a w zasadzie – baza dla międzynarodowej, neokomunistycznej czekistowskiej mafii) i jego kierownictwo rzekomo zrywa z komunizmem i wyzbywa się swojej sowieckiej istoty. W tę operację dezinformacyjną wpisuje się kontrolowany konflikt Putin-Miedwiediew, często interpretowany jako konflikt twardogłowych czekistów z rzekomo liberalnymi, demokratycznymi, antykomunistycznymi „reformatorami”; wykorzystuje się tu cliche„jastrzębie vs. gołębie”, skutecznie stosowaną i rozgrywaną jeszcze za czasów pierwszego sowieta. Jakkolwiek tarcia pomiędzy poszczególnymi frakcjami w sowietach i neosowietach faktycznie istnieją, tak nie należy przyjmować, jakoby stanowiły poważniejsze zagrożenie dla systemu władzy; w kwestiach „imponderabiliów” (utrzymanie władzy i jej ekspansja) wszystkie „frakcje” działają jednofrontowo, ponadto faktyczne konflikty zawsze były rozgrywane w celach strategicznej i taktycznej dezinformacji.

Mechanizmy i cele tej operacji wyjaśnia rosyjski antykomunista, Władimir Bukowski w wywiadzie udzielonym około rok temu „Rzeczpospolitej”: Miedwiediew nie jest niezależnym człowiekiem, nie jest prawdziwym prezydentem. On został mianowany na prezydenta. W reżymie panującym obecnie w Rosji ma specyficzną funkcję. Ma reprezentować rzekomą liberalną twarz reżymu. Zwodzić ludzi. To, co mówi, nie ma więc żadnego znaczenia. To tylko słowa. Miedwiediew lubi opowiadać, że w kraju powinno być więcej demokracji, że sądy powinny być niezależne i tym podobne. Miedwiediew i Putin – to stara gra w złego i dobrego policjanta. Nie nabierajcie się na to. Z kolei na pytanie o kierunki operacji dezinformacyjnej o dialektycznym charakterze Bukowski odpowiada: Oczywiście, aby zmylić Zachód oraz rosyjskich intelektualistów, którzy są sfrustrowani brakiem demokracji i wolności w ich państwie. Słyszą takie rzeczy, ekscytują się nimi, i dzięki temu siedzą cicho i spokojnie. Nie występują przeciw reżymowi, bo uważają, że jest w nim liberalny nurt, który może kiedyś dojść do głosu. Mogą sobie powiedzieć: skoro nasz prezydent mówi takie rzeczy, to nie jest wcale tak źle. Sytuacja się poprawi. Choć to oczywiście mrzonki. (…) Jeżeli uważnie przeanalizować to, co powiedział, to rzeczywiście widać, że on mówi Chruszczowem. Że jego wypowiedź była w duchu słynnego referatu z XX Zjazdu. Czyli że w roku 1937 doszło do godnych ubolewania „błędów i wypaczeń”, ale nie powinny one przysłaniać wielkich zdobyczy i sukcesów Związku Sowieckiego. Tak czy inaczej reżym Putina nawiązuje do tradycji sowieckiej. Czasami do stalinowskiej, czasami do chruszczowowskiej.

Federacja Rosyjska pod względem substancjalnym stanowi kontynuację ZSRS. Władzę sprawują struktury sowieckich specsłużb i oligarchia nomenklaturowa. Różnice pomiędzy towarzyszami Putinem czy Miedwiediewem, a tow. Leninem, Stalinem czy Andropowem polegają „jedynie” na doborze technik, w tym dezinformacji: Sowiecka nomenklatura – po kilku latach zamieszania na początku lat 90. – przegrupowała się (…), przystąpiła do kontrofensywy i przejęła najważniejsze stanowiska w państwie. Zarówno w świecie polityki, jak i biznesu. Działając za kulisami, a motorem były tu sowieckie służby specjalne, komuniści wrócili do władzy. Można powiedzieć, że jesteśmy obecnie w fazie restauracji reżymu sowieckiego (…). Ale przecież godłem tego kraju jest dwugłowy orzeł, jego flagą jest trójkolorowy sztandar ...a hymnem stary sowiecki hymn napisany przez Siergieja Michałkowa dla Stalina. W armii nadal używa się czerwonego sztandaru, a na ogonach samolotów bojowych maluje czerwoną gwiazdę. O tym, z jaką historyczną schizofrenią mamy do czynienia w Rosji, najlepiej świadczy sprawa Petersburga. Miasta, któremu przywrócono jego prawowitą nazwę, ale które nadal jest stolicą... Okręgu Leningradzkiego. Gdy Putin odsłaniał pomnik niesławnego szefa KGB Jurija Andropowa, powiedział, że sowieckie organy bezpieczeństwa „zawsze broniły interesów ludu”. Czyli także w 1937, gdy wymordowali kilka milionów jego przedstawicieli. Stałym elementem sprawowania totalitarnej kontroli i ekspansji wpływów struktur rządzących – zarówno pierwszymi, jak i drugimi Sowietami – jest zbrodnia i manipulacja na skalę globalną

Implementacja pozorowanej liberalizacji i pozorowanej demokratyzacji w Rosji Sowieckiej jest wprost proporcjonalna do postępującej totalitaryzacji, która to wdrażana jest na drodze przyznawania bezpiece i razwiedce coraz pełniejszej kontroli nad każdym praktycznie aspektem życia, pod przykrywką walki z „terroryzmem i ekstremizmem”. Skądinąd, wiadomo, że islamiści, neonaziści czy „nazbole” w Rosji Sowieckiej są wytworem bezpieki, służącym z jednej strony terroryzowaniu społeczeństwa, z drugiej zaś – uzasadnieniu totalitarnych praktyk neobolszewickiej bezpieki. Z trzeciej strony – jest to szczególny instrument sowietyzacji i mobilizacji w nowej, dostosowanej do wymogów czasu, formie.

Proces umacniania władzy środowisk komunistycznej nomenklatury i bezpiek ma też miejsce w „byłych” republikach ZSRS oraz w krajach należących przed 1991 rokiem do sowieckiego imperium zewnętrznego; w przeciągu ostatnich dwóch lat praktycznie wszędzie na tym obszarze władzę przejęły struktury komunistyczne – czy to bezpośrednio, czy rękami „partii zewnętrznych”, realizujących interesy ukrytych struktur komunistycznych oligarchii. Na dobrą – a w zasadzie złą sprawę, w żadnym z tych krajów komunizm nie został tak naprawdę obalony i złożyły się na ten stan różne czynniki, które dokładniej należałoby omówić przy okazji innego wpisu. Najważniejsze znaczenie w globalnej geostrategii mają dla „odnowionych” Sowietów (jak i Bloku Neosowieckiego, opisanego w poprzedniej części) trzy regiony: Międzymorze (Polska, Ukraina, Białoruś, kraje bałtyckie), Kaukaz i Azja Środkowa, jako punkty styku Rosji Sowieckiej (w przypadku ostatniego – także Chin) z Zachodem i światem islamu.

Resowietyzacja, „porządkowanie” i reintegracja krajów obszaru sowieckiego wszędzie przybrały postać „odwróconych kolorowych rewolucji”, jakie miały miejsce w latach 2003 – 2006. Procesy, jakie miały miejsce w Polsce w latach 2005 – 07 również można do tychże „kolorowych rewolucji” zaliczyć – zarówno ze względu na ten sam przedział czasowy, w jakim się odbywały, jak również ze względu na ich dokładny charakter i przebieg. Powstaje kwestia sporna: czy były to faktycznie kontrrewolucje, autentyczne zrywy o charakterze antykomunistycznym i niepodległościowym, czy też sowieciarska operacja aktywna, której głównym mechanizmem było zastosowanie zakrojonej na szeroką skalę, prowokacji politycznej. Wiadomo skądinąd, że Saakaszwili i Burdżanadze zajmowali ważne role w reżymie Szewardnadzego, a Juszczenko i Tymoszenko – Kuczmy. Z kolei Bracia Kaczyńscy uczestniczyli w procesach okrągłostołowych i okołookrągłostołowych, później przejawiając – skądinąd jak najbardziej szlachetne, a jakże – przekonanie, że komunę i jej sojuszników da się ucywilizować. Jednakże zachowanie danego polityka w przeszłości niekoniecznie musi determinować jego dalsze zachowania; ponadto – zwłaszcza w przypadku rzeczonych polityków gruzińskich i ukraińskich – istnieje możliwość werbunku przez specsłużby amerykańskie czy brytyjskie. Wiadomo skądinąd, że „kolorowe rewolucje” otrzymywały wsparcie m.in. ze strony amerykańskich środowisk neokonserwatywnych. Inna sprawa – system neokomunistyczny istnieje „w-celu”, stąd wyposażony jest w rozmaite instytucje i mechanizmy chroniące go przed obaleniem, które Józef Darski określa mianem bezpieczników układu. Ostatnie pięć lat pokazało, że neokomunistycznej mafii, głęboko wrośniętej w systemy polityczne, gospodarcze i społeczne nie da się obalić poprzez kontrolowanie oficjalnych instytucji politycznych ani przez demokratyczne i liberalne reformy. Z drugiej strony, sięgnięcie po autorytarne metody walki z komuną mogło zostać krwawo stłumione.

Po dwóch latach od „pomarańczowej rewolucji”, na Ukrainie zwyciężyła partia sowiecka, wykorzystując m.in. rozłamy w obozie „pomarańczowych” i idąc za ciosem w postaci sowieckiego szantażu gazowego. Na prezydenta został wybrany jej lider – Wiktor Janukowycz. Wpływy komunistycznej oligarchii zostały utrzymane: między innymi uzależniono Naftohaz od Gazpromu, jednak najważniejsze jest porozumienie (nomen omen !) charkowskie: w zamian za tańszy gaz dla Ukrainy przedłużono „dzierżawę” portu wojennego w Sewastopolu, w którym stacjonuje sowiecka Flota Czarnomorska do 2047 roku.

Gruzja została zaszachowana przez agresję Rosji Sowieckiej w sierpniu 2008 roku, która w ostatecznym rozrachunku wzmocniła Abchazję i Osetię Południową – czekistowskie pseudopaństewka, pełniące rolę „spinaczy” z Rosją Sowiecką i jako takie wspierane przez nią.

W Polsce od 2007 roku struktury komunistyczne umacniają swoją władzę rękami Platformy Obywatelskiej i koalicjantów: formalnego PSL i nieformalnego – SLD; szczegółowo okres ten opiszę w kolejnych częściach.
W Kirgistanie, kraju kluczowym dla prowadzenia zachodnich operacji wojskowych na Bliskim i Środkowym Wschodzie, gdzie znajdują się dwie bazy wojskowe – Rosji Sowieckiej w Kant i USA w Manas – władzę przejął prosowiecki i wspierany z Moskwy klan, bardziej lojalny wobec „Wielkiego Brata” niż Bakijew, który władzę przejął w wyniku „tulipanowej rewolucji”. Operacja ta miała za cel wprowadzenie tego niesuwerennego kraju o strategicznym położeniu geopolitycznym w stan chaosu, by zaszantażować USA i wzmocnić obecność Rosji Sowieckiej i ChRL. Być może kiedyś baza w Manas zostanie zaatakowana przez rozgrywanych przez czekistów „Talibów” bądź terrorystów z IDU czy Hizb-ut-Tahrir.

ETAP KOŃCOWY FINLANDYZACJI EUROPY, PENETRACJA USA

W ciągu ostatnich dwóch lat udało się zrealizować większość punktów strategii podboju Zachodu. Główną ekspozyturą Rosji Sowieckiej w Europie jest trójkąt Berlin-Paryż-Rzym, z których najsilniejszym ogniwem są Niemcy, pełniące – ze względu choćby na swoją pozycję w UE – rolę wielkorządcy Europy z ramienia Moskwy. To Niemcy, a w zasadzie Niemiecka Rzesza Demobolszewicka – rządzone przez agentów: Schroedera i Merkel – w pierwszej kolejności doprowadziły do faktycznego uzależnienia Europy od dostaw sowieckiego gazu; ekspansja ekonomiczna Rosji Sowieckiej za pomocą „Imperium Gazpromu” równoznaczna jest ze zdobywaniem hegemonii politycznej. Udało się wprząc NATO w realizację punktów „długofalowej strategii” rozgrywając kartą terroryzmu islamskiego, przestępczości zorganizowanej (groźba przejęcia sowieckiego arsenału nuklearnego przez „mafię”), piractwa oceanicznego – zagrożeń w znaczącej mierze sprokurowanych przez sowiecką politykę „operacji aktywnych”. Po objęciu stanowiska Sekretarza Generalnego NATO, Anders Fogh Rassmussen wielokrotnie deklarował, iż NATO i Rosja Sowiecka to strategiczni sojusznicy, głównie w wyżej wymienionych dziedzinach. Rozważano nawet dopuszczenie do Kwatery Głównej NATO oficerów FSB w celu nadzorowania obiegu tajnych informacji.

Równolegle, jako wariant zapasowy wasalizacji Europy wdrażany jest projekt europejskiego superpaństwa na bazie struktur Unii Europejskiej, które mogłoby zostać podłączone pod Rosję Sowiecką, przy czym byłaby to zależność pasożyt-żywiciel, gdzie rolę pierwszego pełniłaby Rosja Sowiecka, a drugiego – UE pod przewodnictwem NRD (Niemieckiej Rzeszy Demobolszewickiej), kremlowskiego wielkorządcy. Jak pisze Łażący Łazarz: (…)opracowano projekt konsolidacji władzy w Unii Europejskiej na zasadach megapaństwa, z własnym rządem, polityką zagraniczną, armią i prawem nadrzędnym. Tak powstała najpierw Konstytucja Europejska, a po jej odrzuceniu Traktat Lizboński. Proszę zwrócić uwagę, że wyparcie z tego aktu prawnego odwołania się do chrześcijańskich wartości i korzeni Europy, jest właśnie realizacją „przygotowania mentalnego”. Wartości mają pozostać puste, być swoistym wakatem, które wypełni Imperator. W ta pustkę wchodzą na razie lewackie zapateryzmy (to taktyczny ukłon w kierunku kosmopolitycznej socjaldemokracji, prężnie działających we wszystkich krajach i wspierających plany „rozwoju” Europy), ale tak będzie tylko do czasu. Gdy powstanie Związek Europejski nowy gabinet władzy dzielonej głównie między Rosję a Niemcy, ustali fundamenty, na jakich należy budować nową, posłuszną, pracowitą i konsumpcyjną społeczność imperium.

W Stanach Zjednoczonych do władzy doszły środowiska, które wywodzą się ze struktur amerykańskiego lewactwa, popłuczyn po KP USA i Partii Czarnych Panter – o ile orkiestrowanych z Moskwy (i Pekinu), o tyle autonomicznie działających w interesie sowieckim. Administracja komunizującego prezydenta Baracka Obamy zdecydowała o „zwinięciu” amerykańskiego imperium zewnętrznego, przy wtórze użytecznych idiotów, wiernych uczniów Fukuyamy, potępiających amerykański, neonazistowski imperializm i cieszących się z nadejścia „wolnego od amerykańskiego żandarma świata wielobiegunowego” pod kierownictwem miłujących pokój i wolność Władimira Putina, Hu Jintao, Hugo Chaveza, Inacio Luli da Silvy i Fidela Castro. Zrezygnowano z obecności wojskowej w Europie Środkowo-Wschodniej, jaką zapewniałby pewny projekt tarczy antyrakietowej, dokonuje się stopniowej, acz systematycznej i z radością ogłaszanej destrukcji amerykańskiego arsenału nuklearnego, wojska USA wycofywane są stopniowo z Bliskiego Wschodu. Rosja Sowiecka dostaje także wolną rękę na terenie swojej „bliskiej zagranicy”; czerwono-czarny prezydent USA de facto uznaje prawo Rosji Sowieckiej do hegemonii na terenie „bliskiej zagranicy”.

Pierwszorzędną przyczyną uruchomienia i wdrażania opisanych tutaj operacji jest sowiecka strategia ekspansji; zarówno komunizm, jak i jego wariant rozwojowy: neokomunizm mają naturę ekspansjonistyczną. Ekspansja wpływów jest tu jednocześnie celem i środkiem, jak również jedyną metodą przetrwania i utrzymania przy życiu. Drugą przyczyną – choć czynników ekonomicznych nie należy w przypadku totalitaryzmu fetyszyzować – jest kryzys gospodarczy, który niemodyfikowany, może na przestrzeni najbliższych kilkunastu lat doprowadzić nawet do samozapaści zglobalizowanego kapitalizmu i władzy pieniądza.

GŁÓWNE CELE OPERACJI

Nawet nie wgłębiając się w kwestie techniczne, mamy pewne bardzo ważne poszlaki wskazujące na to, że mamy do czynienia z zamachem upozorowanym na katastrofę lotniczą, będącego elementem większej i wielokierunkowej „operacji aktywnej”, ba – punktem, w którym splata się kilka takich operacji.

Po pierwsze, proces dezinformacji i manipulacji uruchomiono praktycznie w pierwszych minutach po potwierdzeniu informacji o rozbiciu się samolotu. Na czele sowieckiej speckomisji mającej wyjaśnić przyczyny i przebieg „katastrofy” stanął tow. Putin, natomiast tow. Miedwiediew wygłosił pełne empatii orędzie do Polaków.

Na miejsce upadku Tupolewa nie dopuszczano dziennikarzy, rekwirowano dokonane przez nich nagrania; sowieckie specsłużby od razu „zabezpieczyły” teren. W mediach mainstreamowych hipotezę o zamachu odrzucono a priori; słowo „zamach” stało się wręcz słowem tabu. Od początku cenzuruje się jakiekolwiek podejrzenia o zamach; jedynymi w zasadzie dopuszczalnymi w obrębie tzw. opinii publicznej wersjami są: a) błąd pilotów i niesubordynacja wobec dyspozycji kontroli lotów, b) naciski ze strony „osób trzecich” (w domyśle: prezydenta Kaczyńskiego), c) tradycyjny, sowiecki bardakw powietrzu i na lotnisku (teza koniec końców uwiarygodniająca sowieciarzy, którzy wielkodusznie potrafią wziąć na siebie część winy, przyznając się do burdelu u siebie), wreszcie d) – synteza a, b i c.

Po drugie, co znamienne, nastąpił bardzo szybki szturm UBekistanu – via PO i Komorowskiego – na instytucje: Kancelarię Prezydenta, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Instytut Pamięci Narodowej. Jeszcze 10 kwietnia – pod pretekstem pobrania próbek DNA – ABW dokonała przeszukań w domach ś.p. Aleksandra Szczygły i Zbigniewa Wassermana.

Szybkość i sprawność, z jaką uruchomiono i prowadzono (zwłaszcza przez pierwszy tydzień) zarówno informacyjny „Blitzkrieg”, jak i szturm na instytucje jest poszlaką wskazującą na to, iż operacja ta była przygotowywana od dawna. Ponadto, musiała być do niej przygotowana bardzo duża grupa ludzi; nie tylko bezpośredni jej zleceniodawcy, nadzorcy i wykonawcy. Nie chodzi oczywiście o wtajemniczenie w detale techniczne, ale o przygotowanie psychologiczne; oswojenie z możliwością zamachu na prezydenta Kaczyńskiego kadr Platformy Obywatelskiej i innych segmentów partii sowieckiej, pracowników neokomunistycznych mediów i szerokich mas „polskich” Homo sovieticus.Służyłyby temu wypowiedzi Komorowskiego: ta sprzed roku w wywiadzie dla RMF FM o tym, że: może prezydent gdzieś poleci i coś się stanie;oraz jaka wizyta, taki zamach,po próbie zamachu (albo pogróżce wobec Kaczyńskiego i Saakaszwilego, jednocześnie triggeraaktywizującego partię sowiecką w Polsce) podczas wizyty w Gruzji. Całkiem możliwe, że to jedne z licznych „wpadek” i „wymsknięć” jawnego współpracownika WSI, jednak takie wyjaśnienie nie wyklucza specyficznej funkcji „propagandowej” tych wypowiedzi.

Last but not least –Federacja Rosyjska jest substancjalnie tym samym, co Związek Sowiecki, różnice występują jedynie formie i dekoracjach, jak opisał cytowany wyżej Bukowski. Treść, czyli charakter struktur rządzących i ich celów, jest dokładnie taka sama. Dlatego – jak słusznie stwierdził prof. Marek Jan Chodakiewicz – czekistów należy wręcz z góry oskarżyć o zamach, dopóki nie udowodnią – choćby pod nożem – że było inaczej.

Kolejną ważną poszlaką jest koincydencja – obchodów rocznicy mordu katyńskiego z katastrofą. Bolszewicy mają szczególne zamiłowanie do przeprowadzania operacji (w tym mordów) w rocznice ważne dla siebie, bądź dla strony atakowanej, co jest elementem wojny psychologicznej, a także inżynierii społecznej i trzymania w ryzach własnych kadr.

Warto też rozważyć inną teorię, głoszoną przez blogera Karlina. Tragedia smoleńska nie była zamachem, a przyczynami było obniżenie rangi wizyty, sowiecki bardak na lotnisku i w przestrzeni powietrznej i nawarstwiona oraz podsycana przez media na przestrzeni ostatnich dwóch lat nienawiść wobec PiS i Kaczyńskich. Skądinąd – fakt tradycyjnego w tamtych stronach burdelu nie wyklucza zamachu. Strona sowiecka starałaby się wówczas wywrzeć u strony atakowanej przekonanie, że tragedia ta jednak była zamachem, przede wszystkim przez wyżej opisaną akcję dezinformacyjną. Jeżeli faktycznie tak było – sowieciarnia osiągnęła Mount Everest dezinformacyjnej symulakry, patrząc z perspektywy upływu 5 miesięcy od tego wydarzenia.

Punkt zwrotny

Jakie mamy przesłanki do tego, by sądzić, że zamach smoleński należy rozpatrywać w kontekście sowieciarskiej długofalowej strategii i międzynarodowym? Przede wszystkim jest to charakter, skala i rozmach z jakimi operacja została przeprowadzona i nagłośniona, także przy użyciu manipulacji i dezinformacji.

Gdyby neokomunistycznym środowiskom (obojętnie, czy neopeerelowskim, czy neosowieckim) zależało tylko i wyłącznie na zabójstwie prezydenta Kaczyńskiego, kierownictwa PiS czy Dowództwa Sił Zbrojnych, zrobiłyby to innymi metodami.

Przyjrzyjmy się też sekwencji wydarzeń, jakie miały miejsce w bezpośrednim sąsiedztwie czasowym katastrofy smoleńskiej: 2 marca w Chorwacji, w obecności Władimira Putina została podpisana umowa przygotowująca rozpoczęcie budowy gazociągu „South Stream”, 6 kwietnia doszło do przewrotu w Kirgistanie, gdzie jedna sowieciarska mafia obaliła inną sowieciarską mafię. 9 kwietnia miało miejsce oficjalne rozpoczęcie budowy gazociągu „Nord Stream”. 21 kwietnia zresowietyzowana Ukraina i Rosja Sowiecka podpisały porozumienie charkowskie.

Aby wzmocnić i przypieczętować efekty, a także dalej prowadzić operacje pacyfikacji przestrzeni sowieckiej, w tym Polski i subwersji Zachodu – w stadium zaawansowanym, a w USA możliwej do zablokowania przez tzw. kompleks wojskowo-służbowo-przemysłowy – będących składową długofalowej, komunistycznej (neokomunistycznej) strategii ekspansji, potrzebne jest spektakularne wydarzenie – zamach, który za pomocą środków technicznych i dezinformacji medialnej zostaje upozorowany na katastrofę lotniczą.

Katyń 2 to operacja wpisująca się w koncepcję od dawna eksploatowana przez bolszewików i neobolszewików - „zarządzania systemem przez kryzys”, zakładającą wywołanie sprokurowanego kryzysu w celu utrzymania kontroli nad dalszym przebiegiem wydarzeń tak, by te odbywały się zgodnie z założeniami sowieciarskiej strategii ekspansji, otwierając drogę pewnym przewidywalnym wariantom. Znając nastroje po stronie atakowanej (którymi są i Polska, i Zachód !) sowieciarze dokonali operacji, która w ich optyce jest do wygrania na pewną dłuższą metę obojętnie, jaka możliwa kontrakcja nie zostałaby podjęta, której to operacji głównymi motorami są strach i kłamstwo.

Nawiasem – Rosja Sowiecka może wziąć na siebie część winy za „Katyń 2”, a nawet, w ostateczności, mniej lub bardziej pośrednio, przyznać się do organizacji i przeprowadzenia zamachu. Wbrew pozorom, taki ruch uwiarygodniłby kierownictwo Rosji Sowieckiej, którzy wówczas wskazałoby „winnego” a następnie bardziej lub mniej pokazowo ukarałoby „pijanego Wanię z wieży kontrolnej”, czy też „rozbiłoby” jakąś „frakcję twardogłowych czekistów”. Putin, Miedwiediew czy ktokolwiek na świeczniku zagrałby kwestię „dobrego cara” (pardon –czekisty), czy „obrońcy demokracji”.

Dokończenie operacji dezinformacyjnej „Rosja zrywa z komunizmem”

Zaraz po tragedii, Putin i Miedwiediew wystosowali kondolencje do Polaków i masę innych wystąpień, w których wyrażano żal i współczucie z powodu śmierci pary prezydenckiej i pozostałych osób znajdujących się na pokładzie Tupolewa, a także łączono katastrofę z mordem katyńskim, za który również sowieciarze przeprosili. Tak właśnie zostało to odebrane i przekazane dalej przez mainstreamowe media, a co za tym idzie przyjmowane przez bardzo dużą część tzw. opinii publicznej. Podczas, gdy faktycznie padły w przemówieniach Putina i Miedwiediewa bardzo ogólnikowe stwierdzenia o „ofiarach totalitaryzmu” i „stalinizmu”. Zwłaszcza to ostatnie wpisuje się w starą, bolszewicką narrację o „dobrych komunistach”, „złych komunistach”, „błędach i wypaczeniach” itp. W ramach tejże narracji komunizm (wraz ze swym kłamliwą, zbrodniczą i szatańską wręcz naturą) przedstawiany jest jako zjawisko historyczne, które należy opłakać, krótko wspomnieć, odłożyć ad acta,przejść do porządku dziennego i najlepiej zapomnieć. Ewentualnie – relatywizować na różne sposoby, czego konsekwencją jest dalsze układanie się przy okrągłych stołach i robienie interesów z czekistami i aparatczykami.

W ten cel operacji wpisuje się to, że w Tupolewie zginęli politycy stronnictwa sowieckiego w Polsce, oprócz polityków patriotycznych, niepodległościowych i antykomunistycznych. Chodzi o PO, SLD i PSL, a przykładem niech będą ś.p. Janusz Kurtyka – prezes IPN, zwolennik konsekwentnej dekomunizacji, co za tym idzie konsekwentnego i swobodnego dociekania prawdy i ś.p. Arkadiusz Rybicki – jeden z autorów ustawy de facto likwidującej tą instytucję, przeciwnik lustracji i dekomunizacji, zwolennik relatywizacji zarówno peerelu, jak i neopeerelu. Nie mówiąc już o politykach SLD – partii będącej w prostej linii kontynuacją PZPR.

Wpisała się w to także kilkukrotna emisja „Katynia” Wajdy w Rosji Sowieckiej (przede wszystkim), USA i w Polsce. Film ten wbrew rozmaitym egzegezom medialnym nie ma wymowy antykomunistycznej – wręcz przeciwnie. Podprogowo, poprzez charakteryzację postaci z obu stron barykady, przedstawia on komunizm jako zjawisko nieuchronne; fact of life,który zdrowy na umyśle człowiek ma obowiązek przyjąć, a nie zostawać z trupami (czy jakkolwiek to leciało…). Zresztą, czego się można spodziewać po Jaruzelu peerelowskiego kina, który zawsze trafnie umiał rozpoznać komunistyczną (i neokomunistyczną !) „mądrość etapu”.

„Dobro” i „zło” są równoważne i równoznaczne, pojęcia te zostały unieważnione i zatarte. Grubą kreskąoddzielać należy od tej pory zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość – charakter czekistowsko-nomenklaturowych struktur rządzących i w Rosji Sowieckiej, i na terenie Polski.

Opisana tu operacja dezinformacyjna ma zasięg globalny. Chodzi o zamaskowanie wciąż sowieckiego i bolszewickiego (w odmianie czekistowskiej oligarchii) charakteru Federacji Rosyjskiej wobec Polaków, Zachodu, jak i rosyjskich dysydentów, nieraz będących autentycznymi antykomunistami; jeśli osnową „operacji Smoleńsk” był zamach (a bardzo mało prawdopodobne, że nie był !), to celem jednoczesnym z relatywizacją zła było przekonanie, że czekiści się ostatecznie ucywilizowali, że komunizm (neokomunizm) dokonał przeistoczenia; szczególną uwagę zwróciło formułowanie podprogowych sugestii, jakoby Putin i Miedwiediew et consortes przeżyli tragedię niemalże jako osobistą.

Powyższemu służyć ma też dezinformacyjna narracja „pojednania polsko-rosyjskiego”, która służy jako kamuflaż rekomunizacji, resowietyzacji i cementowania paktu moskiewskich z peerelowskimi towarzyszami z bezpieczeństwa, choć nie można zaprzeczyć, że żal i współczucie wielu zwykłych Rosjan, jakkolwiek wprzęgnięty w akcję manipulacyjną, był autentyczny.

Rozpoznanie bojem i oczyszczanie przedpola

Dokonując zamachu i osnuwając wokół niego narrację „wypadku”, światowego „pojednania” i zerwania ze „stalinizmem” i bezimiennym, bezpostaciowym „totalitaryzmem”, czekiści rządzący Rosją Sowiecką dokonują rozpoznania bojem zachodu, a także mobilizacji własnych kadr: zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego kręgu neokomunistycznych struktur, ekspozytur, agentur wpływu i użytecznych idiotów.Wobec własnych kadr i ekspozytur, „operacja Smoleńsk” pełni rolę „wyzwalacza”, który wywołać ma pewne autonomiczne, lecz wytresowane, przewidywalne i możliwe do kontroli reakcje.

Nieprzypadkowe jest to, że zamach odbył się w środku kadencji czerwono-czarnego prezydenta USA. Rosja Sowiecka sprawdza na ile może sobie pozwolić po rezygnacji przez komunizującą administrację USA z wojskowej obecności w Europie: elementów tarczy antyrakietowej, a zwłaszcza ratyfikacji układu START – 2. Atak na kraj przynajmniej formalnie należący do NATO i uchodzący za najwierniejszego sojusznika USA to także sprawdzenie reakcji Paktu na faktyczną agresję zbrojną na kraj członkowski. Jednocześnie Rosja Sowiecka daje Zachodowi komunikat o treści: Polska i pozostałe kraje obszaru sowieckiego to nasza strefa wpływów, w której suwerenem jesteśmy my i nasze struktury filialne. Możecie robić tu interesy, o ile zaakceptujecie naszą suwerenność nad tymi terenami.

W tym kontekście, kolejnym ważnym czynnikiem jest odkrycie na terenie Polski złóż gazu łupkowego. Rozpoczęcie wydobycia przez koncerny zachodnie odebrałoby Rosji Sowieckiej (i Niemcom) monopolu na wydobycie, dystrybucję i tranzyt gazu ziemnego na Europę. Wreszcie też walka z komuną mogłaby rozgorzeć na dobre i zyskać geostrategiczne wsparcie, ponieważ rozpoczęcie wydobycia gazu łupkowego przez Amerykanów potencjalnie zmieniłoby nasz status z „kraju tranzytowego” na obszar aktywny geopolitycznie. Gospodarczy pion Rosji Sowieckiej – Gazprom, zostałby przez dodatkowo osłabiony, mając i tak problemy w postaci przestarzałej infrastruktury wydobywczej i przesyłowej oraz kurczących się złóż. Całkowita pacyfikacja Polski, oczyszczenie przedpola spowoduje przejęcie złóż przez sowieciarzy, między innymi poprzez możliwość wejścia „firm-krzaków”, będących ekspozyturą Gazpromu, a przede wszystkim przez umowę gazową pomiędzy PRL-bis a Rosją Sowiecką, która daje Gazpromowi monopol na tranzyt gazu przez teren Polski. Przejęcie złóż gazu przez Gazprom pod fałszywą marką spowoduje wzbogacenie tej instytucji o nowe metody wydobycia i przesyłu gazu ziemnego. Sowieciarze mogą także dogadać się z koncernami zachodnimi, których najbardziej żywotnym interesem jest robienie interesów. W „najlepszym” wypadku, na drodze częściowego choćby zablokowania czy opóźniania inwestycji amerykańskich, Gazprom zachowuje pozycję jednego z głównych graczy, a tym samym Rosja Sowiecka dalej będzie mogła neutralizować i „pożerać” Europę Zachodnią na drodze monopolizacji dystrybucji i przesyłu gazu.

W kontekście międzynarodowym (długofalowej strategii i jej konsekwencji) należy też rozpatrywać sprawę Aneksu do Raportu WSI. Z tego choćby powodu, że peerelowska oligarchia komunistyczna, w tym Wojskowe Służby Informacyjne były/są (jako struktura, która po likwidacji dokonała przegrupowania i reorganizacji) częścią neokomunistycznej megastruktury z centralą w Rosji Sowieckiej. Z punktu widzenia interesów sowieciarzy, nie można było dopuścić do tego, by tego rodzaju dokument, nb.o wiele bardziej obszerny od pierwszej części, przechowywany był przez ludzi dla czekistów „niepewnych”, a co dopiero ujawniony. Z tejże perspektywy – wyeliminowani zostali ludzie, którzy odważyli się podnieść rękę przeciwko komunistycznej oligarchii. Po rządach PiS i prezydencie Kaczyńskim, którzy próbowali wydostać Polskę z czerwonej pajęczyny i zależności od Rosji Sowieckiej, po tragedii smoleńskiej władzę zyskały struktury komunistyczne z Platformą i Komorowskim jako „słupami”: na poziomie międzynarodowym i „długofalowej strategii”, Komorowski pełni rolę żyranta ekspansji Rosji Sowieckiej na Europę. Polska – a właściwie neo-peerel – przed i po drugim Katyniu to zagadnienie na tyle szerokie, że wymagające osobnego opracowania.

Jeżeli Rosja Sowiecka faktycznie przewiduje zbrojną agresję przeciwko USA (UK, czy któremukolwiek z państw zachodnich), w której nadrzędnym celem byłaby likwidacja kierownictwa państwa, zamach upozorowany na katastrofę byłby rodzajem ćwiczeń, przetestowaniem możliwości przeprowadzenia właśnie takiej operacji i jednoczesnym komunikatem, że możemy zrobić z wami wszystko.W tym kontekście był to także jeden z elementów oczyszczania przedpolaz polityków antykomunistycznych (umiarkowanie, ale jednak), niepodległościowych i będących autentycznymi sojusznikami USA, zwłaszcza dla Republikanów.

Wróćmy teraz do recepcji „operacji Smoleńsk” na Zachodzie, która w zasadzie nie jest wcale lepsza od tego, co dzieje się u nas. „Polskie” media są kontrolowane strukturalnie, odcinkowo przez środowiska komunistycznych specsłużb i agentury, natomiast Zachód dokonuje autodezinformacji, i to nie tylko za sprawą głęboko już zagnieżdżonych gramszystów, bezpośrednio z Moskwy czy Pekinu zadaniowanych agentów wpływu, ale przede wszystkim za sprawą panującej na zachodzie ideologii demoliberalnej, materialistycznej i konsumpcjonistycznej, której mechanizmy w pełni predestynują ją do tego, by – zwłaszcza w obliczu istnienia „bipolarnego” bloku neosowieckiego i indukcji z tej strony – przybrać bardziej totalitarne, demobolszewickie oblicze, co właśnie się dzieje; szerzej opisałem to w poprzedniej części cyklu.

Koniec końców, tzw. opinia publiczna na Zachodzie przeszła do porządku dziennego nad tym, co mogło stać się w Smoleńsku (ewentualnością zamachu), jak również nad istnieniem „długofalowej strategii” sowieciarzy; sprawa została po paru tygodniach strachliwie zamieciona pod dywan. Zwłaszcza w Europie Zachodniej słowo „zamach”, same już dywagacje nad taką ewentualnością są zwalczane przez terror politycznie poprawnej autodezinformacji i autocenzury. Nawet, jeżeli szeroko pojęte elity polityczne Zachodu podświadomie podejrzewają taką ewentualność, wydaje się, że ze wyżej i w pierwszej części wymienionych przyczyn nie decydują się na jakąkolwiek ostrą reakcję. Bo przecież Rosja to nasz sojusznik w walce z różnymi –izmami, globalnym ociepleniem i homofobią,a Putin i czekiści to ludzie, z którymi możemy robić interesy,a poza tym przecież jak zareagowaliby pacyfiści?

W takim układzie sformułowanie, artykulacja i wdrożenie jakiejkolwiek wygrywającej kontrstrategii Zachodu jest bardzo utrudnione, przynajmniej do czasu przejęcia władzy w USA przez Republikanów i próby naprawienia szkód w każdym wymiarze polityki, jakie uczyniła administracja Obamy.

Przyjrzyjmy się omawianemu niedawno przez Łażącego Łazarza artykułowi Siergieja Karaganowa, pełniącego rolę jednego z wiodących technologów strategii i taktyki politycznej zarówno w Sowietach, jak i we współczesnej Rosji Sowieckiej. Po pierwsze, ze względu na stan zaawansowania neosowieckich (a sięgających genezą jeszcze ZSRS) projektów geostrategicznych obejmujących Europę, propozycja Rosji Sowieckiej wyartykułowana przez Karaganowa byłaby jedynie zalegalizowaniem i zinstytucjonalizowaniem stanu faktycznego. Inną, bardzo ważną funkcją Związku Eurosowieckiego z perspektywy Moskwy (ale i Pekinu, na poziomie globalnym) jest dzielenie szeroko pojętej formacji geopolitycznej Zachodu (w skład której wchodzą też Izrael, Japonia, Turcja, Arabia Saudyjska) za pomocą strategii i taktyki „nożyc”. Po trzecie, propozycja stworzenia formacji geopolitycznej składającej się z Rosji Sowieckiej, krajów przestrzeni sowieckiej i UE pod przywództwem „trójkąta” niemiecko-francusko-włoskiego to symboliczne nagrodzenie przez Rosję Sowiecką elit Zachodu za prawidłową interpretację „operacji Smoleńsk”, a przynajmniej – za siedzenie cicho. Formułując taką propozycję, w której wprost wyrażone jest dążenie Rosji Sowieckiej do hegemonii w neobolszewickim (skojarzenia z „Rokiem 1984” Orwella jak najbardziej uprawnione !) Związku Europejskim,Moskwa stara się rozgrywać i szantażować kartą sprokurowanego w dużej mierze przez siebie zagrożenia terroryzmem islamskim, zbrojeniami Iranu i żółtym zagrożeniem;w tym ostatnim przypadku wykorzystując sformułowany jeszcze w „starych” Sowietach i ChRL, a dostosowany do współczesnej konstelacji geopolitycznej model dezinformacji pt. Konflikt i rozłam sino-sowiecki.Wreszcie – kłaniają się geopolityka i geostrategia: finalizując budowę Związku Europejskiego(cytowany wyżej Bukowski wielokrotnie pisał o koncepcji Europejskiego Wspólnego Domu),Rosja Sowiecka staje się pośrednio, ale faktycznie, mocarstwem morskim poprzez uzyskanie dostępu do Atlantyku, tym samym uzyskując większe możliwości działań subwersywnych na terenie Kanady i USA oraz kanał komunikacyjny z południowoamerykańskimi towarzyszami.

DOKĄD TERAZ ?

Z perspektywy czasu, na tle zakrojonych na szeroką skalę operacji w ramach sowieciarskiej „długofalowej strategii”, drugi Katyńjawi się jako „zamach założycielski” i kamień milowy „fazy finałowej” tejże. Jako operacja mająca za zadanie scementować i przywracać kontrolę nad operacjami opisanymi wyżej i w poprzedniej części, a także przygotowująca grunt pod kolejne przedsięwzięcia.

Jaka jest aktualna, globalna sytuacja geopolityczna sytuacja teraz? Jaki jest stopień zaawansowania realizacji „długofalowej strategii”?

Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat de facto udało się zreaktywować i zrekonstruować Blok Komunistyczny. Jest to – przypomnijmy – dość luźna struktura sieciowa składająca się z trzech poziomów: pierwszy poziom to eurazjatycka oś Rosja Sowiecka-ChRL stanowiąca rdzeń bloku, drugi poziom to sojusznicze i wasalne wobec Moskwy i Pekinu kraje Eurazji, natomiast trzeci – sojusznicy z Ameryki Łacińskiej i Afryki. W obrębie neokomunistycznego bloku występuje podział na strefy wpływów Rosji Sowieckiej (Europa, Ameryka Łacińska) i ChRL (Azja i Strefa Pacyfiku oraz Afryka). Proces rekonstrukcji bloku komunistycznego nabrał szczególnej dynamiki w trakcie ostatnich dwóch lat, podczas których udało się ten blok skonsolidować i rozszerzyć o wiodące kraje europejskie (Niemcy, Włochy i Francja) i „scastryzowane” kraje Ameryki Łacińskiej. Związek Europejski,a w zasadzie Związek Eurosowieckijest z tej perspektywy po prostu zachodnią częścią omawianej formacji geopolitycznej pod przywództwem Rosji Sowieckiej.

W kontekście „operacji Smoleńsk”, warto zwrócić uwagę na święto sowieckiej pobiedy, 9 maja 2010 r., podczas którego na pierwszy plan wysunięci byli przywódcy Rosji Sowieckiej, ChRL i Niemiec: Putin, Miedwiediew, Hu i Merkel; była to oficjalna proklamacja odnowionego Imperium Zła,ubrana oczywiście w propagandową komunistyczną celebrę.

Z drugiej strony mamy systematycznie rozbijany Sojusz Zachodu (pojęcie to wprowadził Golicyn w „Nowych kłamstwach w miejsce starych…”). Bardzo ważną część – Europę z Niemcami i Francją – udało się de factowłączyć do bloku neokomunistycznego poprzez specyficznego rodzaju finlandyzację i osiągając okrążenie ze strony neokomunistycznych krajów Ameryki Łacińskiej oraz nowego wroga w postaci części świata islamu. Na obszarze dwóch metropolii dokonywana jest niszcząca subwersja tamtejszego systemu politycznego i społecznego za pomocą dialektycznej strategii „nożyc” o dwóch ostrzach: liberalizmie realnym i neokomunizmie skrojonym na miarę świata zachodu.

Światowa sytuacja geopolityczna i geostrategiczna, której częścią jest Polska (niestety nadal będąca Peerelem i częścią reaktywowanego bloku sowieckiego, który to stan Drugi Katyń wzmocnił) w ciągu najbliższych 5-10 lat będzie się kształtować wedle potrójnego scenariusza: (a) dalsza ekspansja neobolszewii metodami wojny informacyjnej i operacji aktywnych, z lokalnym użyciem działań wojennych i terroru, z kolei w przypadku choćby częściowego odrodzenia kulturalnego, cywilizacyjnego i politycznego Zachodu, co oznaczałoby powstrzymanie „obamizacji”; (b) nowa „zimna wojna”; być może w jakiejś formie skorygowanej o spojrzenie na Moskwę i Pekin „doktryny Bush’a”, gdzie stronami ją prowadzącymi będą: skonsolidowany „Sojusz Zachodu” ze rdzeniem w postaci osi angloamerykańskiej i sojusznikami: Izraelem, Turcją, powoli remilitaryzującą się Japonią, Arabią Saudyjską i skonsolidowany blok neokomunistyczny, z osią Moskwa-Pekin jako centrum. Być może od razu po drugim Katyniu amerykańskie specsłużby rozpoczęły „tajną wojnę” przeciwko Rosji Sowieckiej, wobec niemożności choćby próby otwartej konfrontacji, próbują jednocześnie osiągnąć kontrofensywę na froncie wewnętrznym, w walce z czerwonym „koniem trojańskim”. Wydaje się niestety, że taki stan może się utrzymywać nawet w wypadku całkowitego przejęcia władzy przez Republikanów; prędkość, z jaką USA będą mogły doprowadzić swoje imperium zewnętrzne do stanu choćby z kadencji Busha będzie po prostu zależeć od ogólnego bilansu zniszczeń w polityce zagranicznej i obronnej USA, jakich dokonał „reset” administracji Obamy.
Niestety, bardzo możliwy, jeśli nie nieuchronny jest też wariant bardziej pesymistyczny: (c) trzecia wojna światowa, która – jak zwrócił uwagę Komentator mojego bloga, tj111 – nie musi mieć charakteru tak samo totalnego jak dwie poprzednie wojny światowe. W tym kontekście przytoczę fragment komentarza unukalhai, Komentatora znanego w blogosferze ze zdolności do snucia głębokich, rzeczowych i wielopłaszczyznowych analiz:

(…) jak mogą przeciwdziałać USA ociosywaniu ich z pozycji hegemona. Czy w ogóle dowolny rodzaj podjętego przeciwdziałania może być w obecnych uwarunkowaniach jak i tych i symulowanych na najbliższe lata, skuteczny.

Bo moim zdaniem, wojna jest tez rozwiązaniem korzystnym dla USA. Byle w miarę szybko wywołana, póki USA dysponuja jeszcze przewaga strategiczno-logistyczną nad dowolnym potencjalnym rywalem.

(…) Z jakiejś części obecnych wpływów USA , tak czy siak, muszą ustąpić .
Lepiej to uzyskać w ramach bodaj rozejmu walczących stron i określeniu linii demarkacyjnych pomiędzy ich strefami wpływów, niż w procesie wymuszonego oddawania domen, nad którymi traci się stopniowo (…), ale coraz szybciej kontrolę.

Tak czy siak, III wojna to kwestia już bliskiego czasu.
A Smoleńsk 2010 to początek porządkowania i przygotowywania przedpola przez Moskwę na głównym szlaku tranzytowym.

Przypomina mi to wydarzenia zwane "Praska Wiosna", gdy agent KGB, A. Dubczek, sprowokował przemieszczenie olbrzymiej masy wojsk Układu warszawskiego pod granice Niemiec i Austrii, czyli w serce Europy. Do czego pretekstem było antysocjalistyczne prowadzenie sie Czechosłowacji. A to była podgotowka do inwazji Sowietów na Europę. Żeby nie Kukliński i jeszcze jeden "kret" w Sztabie Układu Warszawskiego, Breżniew wydałby rozkaz do ataku.
Ale to całkiem juz inna historia.
C.D.N.


Źródła:
1. Rosja nie wygrałaby wojny z Polską, wywiad z Władimirem Bukowskim, „Rzeczpospolita”, 16.11.2010: http://www.rp.pl/artykul/392884_Bukowski__Rosja_nie_wygralaby_wojny_z_Polska_.html
2. Józef Darski, A jeśli: http://niezalezna.pl/article/show/id/33069 , „Gazeta Polska”, 15.04.2010
6. Marek Jan Chodakiewicz, Meaconing: http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp29058.html#29058
7. Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile,wywiad z Anną Pietraszek: http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/5541/ (wywiad pierwotnie został opublikowany w tygodniku „Nasza Polska”)
8. Cykl Aleksandra Ściosa poświęcony „drugiemu Katyniowi”: http://cogito.salon24.pl/tag/51229,10-kwietnia,1
9. Filip Stankiewicz, To mógł być zamach. Największe wątpliwości : http://www.wolnapolska.pl/index.php/Artyku%C5%82y/to-mog-by-zamach-najwiksze-wtpliwoci.html
10. Wywiad z Jurijem Felsztyńskim dla portalu fronda.pl: http://fronda.pl/news/czytaj/felsztinski
11. Waleria Nowodworska, Murder International Inc will operate, until there are no more Soviets and the KGB: http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp28599.html#28599
13. J. Łatynina, Kod dostępu(tłum. Esse Quam Videri): http://swkatowice.mojeforum.net/post- vp28943.html#28943
15. J. Darski, Przed wielką zmianą,[w:] „Nowe Państwo” nr 6/2010
16. A. Rybczyński, Restauracja Imperium,tamże.
17. Andrzej Nowak, Niebezpieczne związki Europy z Rosją:http://www.rp.pl/artykul/533077-Niebezpieczne-zwiazki-Europy-z-Rosja.html
18. Marek Magierowski, Nowe mocarstwo – Eurosja: http://www.rp.pl/artykul/2,304990.html
19. Łażący Łazarz, Zamach założycielski Związku Europejskiego: http://antydziad.salon24.pl/226114,zamach-zalozycielski-zwiazku-europejskiego