2010-09-26

Anatolij Golicyn - dostępne w necie książki i opracowania

Książki:

Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji: http://www.abcnet.com.pl/node/6509 (wszystkie 26 rozdziałów),

The Perestroika Deception (tylko po angielsku): http://www.abcnet.com.pl/files/Anatoliy_Golitsyn___The_Perestroika_Deception.pdf

Opracowania:

Józef Darski, "O dezinformacji komunistycznej": http://archiwum.sw.org.pl/pdf/JozefDarski-1989_O_dezinformacji_komunistycznej.pdf

M. Bąkowski, "Droktulft XX wieku": http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt7754.html

D. Rohnka: "Kassandra długofalowej strategii": http://wydawnictwopodziemne.com/2010/01/03/kasandra-dlugofalowej-strategii/

 Leopold: "A. Golicyn. "Nowe kłamstwa w miejsce starych" - skrót z uwzględnieniem wątków polskich": http://niepoprawni.pl/blog/1055/golicyn-nowe-klamstwa-w-miejsce-starych-...

Omówienie tez Golicyna przez Christophera Story, brytyjskiego sowietologa i autora przypisów do "The perestroika deception": http://jaszczur09.salon24.pl/130115,christopher-story-the-perestroika-deception

2010-09-24

Smoleńsk - tło długofalowej strategii (cz. 2)

Na przestrzeni ostatnich dwóch lat mamy do czynienia z operacją aktywną reintegracji geopolitycznej i „porządkowania” wewnętrznego w przestrzeni sowieckiej. Operacja ta ma niejako dialektyczny charakter: władza neokomunistycznej oligarchii umacniana jest pod hasłami demokracji, liberalizmu i odzyskiwania podmiotowości przez rzekomo „pokomunistyczne” społeczeństwa. Proces ten jest ściśle sprzężony z finalizacją operacji podłączania się Rosji Sowieckiej do struktur politycznych, gospodarczych i militarnych Zachodu. Przypomnijmy: celem (i jednocześnie środkiem do prowadzenia dalszej ekspansji) finlandyzacja Europy Zachodniej przez Rosję Sowiecką, rozbicie struktur euroatlantyckich (zwłaszcza politycznych i obronnych) i wypieranie USA (i Wielkiej Brytanii) z Europy, a także znaczące osłabienie USA. Operacje te wpisane są w długofalową strategię ekspansji przez podstęp i dezinformację, prowadzoną i wdrażaną przez ukryte struktury komunistycznych (sowieckich i filialnych) specsłużb i nomenklatur.

„PIERIESTROJKA 2”. ROSJA SOWIECKA I „BLISKA ZAGRANICA”

Na terenie centrali, czyli w Rosji Sowieckiej obserwujemy operację dezinformacyjną, mającą wywrzeć przekonanie, że państwo to (a w zasadzie – baza dla międzynarodowej, neokomunistycznej czekistowskiej mafii) i jego kierownictwo rzekomo zrywa z komunizmem i wyzbywa się swojej sowieckiej istoty. W tę operację dezinformacyjną wpisuje się kontrolowany konflikt Putin-Miedwiediew, często interpretowany jako konflikt twardogłowych czekistów z rzekomo liberalnymi, demokratycznymi, antykomunistycznymi „reformatorami”; wykorzystuje się tu cliche„jastrzębie vs. gołębie”, skutecznie stosowaną i rozgrywaną jeszcze za czasów pierwszego sowieta. Jakkolwiek tarcia pomiędzy poszczególnymi frakcjami w sowietach i neosowietach faktycznie istnieją, tak nie należy przyjmować, jakoby stanowiły poważniejsze zagrożenie dla systemu władzy; w kwestiach „imponderabiliów” (utrzymanie władzy i jej ekspansja) wszystkie „frakcje” działają jednofrontowo, ponadto faktyczne konflikty zawsze były rozgrywane w celach strategicznej i taktycznej dezinformacji.

Mechanizmy i cele tej operacji wyjaśnia rosyjski antykomunista, Władimir Bukowski w wywiadzie udzielonym około rok temu „Rzeczpospolitej”: Miedwiediew nie jest niezależnym człowiekiem, nie jest prawdziwym prezydentem. On został mianowany na prezydenta. W reżymie panującym obecnie w Rosji ma specyficzną funkcję. Ma reprezentować rzekomą liberalną twarz reżymu. Zwodzić ludzi. To, co mówi, nie ma więc żadnego znaczenia. To tylko słowa. Miedwiediew lubi opowiadać, że w kraju powinno być więcej demokracji, że sądy powinny być niezależne i tym podobne. Miedwiediew i Putin – to stara gra w złego i dobrego policjanta. Nie nabierajcie się na to. Z kolei na pytanie o kierunki operacji dezinformacyjnej o dialektycznym charakterze Bukowski odpowiada: Oczywiście, aby zmylić Zachód oraz rosyjskich intelektualistów, którzy są sfrustrowani brakiem demokracji i wolności w ich państwie. Słyszą takie rzeczy, ekscytują się nimi, i dzięki temu siedzą cicho i spokojnie. Nie występują przeciw reżymowi, bo uważają, że jest w nim liberalny nurt, który może kiedyś dojść do głosu. Mogą sobie powiedzieć: skoro nasz prezydent mówi takie rzeczy, to nie jest wcale tak źle. Sytuacja się poprawi. Choć to oczywiście mrzonki. (…) Jeżeli uważnie przeanalizować to, co powiedział, to rzeczywiście widać, że on mówi Chruszczowem. Że jego wypowiedź była w duchu słynnego referatu z XX Zjazdu. Czyli że w roku 1937 doszło do godnych ubolewania „błędów i wypaczeń”, ale nie powinny one przysłaniać wielkich zdobyczy i sukcesów Związku Sowieckiego. Tak czy inaczej reżym Putina nawiązuje do tradycji sowieckiej. Czasami do stalinowskiej, czasami do chruszczowowskiej.

Federacja Rosyjska pod względem substancjalnym stanowi kontynuację ZSRS. Władzę sprawują struktury sowieckich specsłużb i oligarchia nomenklaturowa. Różnice pomiędzy towarzyszami Putinem czy Miedwiediewem, a tow. Leninem, Stalinem czy Andropowem polegają „jedynie” na doborze technik, w tym dezinformacji: Sowiecka nomenklatura – po kilku latach zamieszania na początku lat 90. – przegrupowała się (…), przystąpiła do kontrofensywy i przejęła najważniejsze stanowiska w państwie. Zarówno w świecie polityki, jak i biznesu. Działając za kulisami, a motorem były tu sowieckie służby specjalne, komuniści wrócili do władzy. Można powiedzieć, że jesteśmy obecnie w fazie restauracji reżymu sowieckiego (…). Ale przecież godłem tego kraju jest dwugłowy orzeł, jego flagą jest trójkolorowy sztandar ...a hymnem stary sowiecki hymn napisany przez Siergieja Michałkowa dla Stalina. W armii nadal używa się czerwonego sztandaru, a na ogonach samolotów bojowych maluje czerwoną gwiazdę. O tym, z jaką historyczną schizofrenią mamy do czynienia w Rosji, najlepiej świadczy sprawa Petersburga. Miasta, któremu przywrócono jego prawowitą nazwę, ale które nadal jest stolicą... Okręgu Leningradzkiego. Gdy Putin odsłaniał pomnik niesławnego szefa KGB Jurija Andropowa, powiedział, że sowieckie organy bezpieczeństwa „zawsze broniły interesów ludu”. Czyli także w 1937, gdy wymordowali kilka milionów jego przedstawicieli. Stałym elementem sprawowania totalitarnej kontroli i ekspansji wpływów struktur rządzących – zarówno pierwszymi, jak i drugimi Sowietami – jest zbrodnia i manipulacja na skalę globalną

Implementacja pozorowanej liberalizacji i pozorowanej demokratyzacji w Rosji Sowieckiej jest wprost proporcjonalna do postępującej totalitaryzacji, która to wdrażana jest na drodze przyznawania bezpiece i razwiedce coraz pełniejszej kontroli nad każdym praktycznie aspektem życia, pod przykrywką walki z „terroryzmem i ekstremizmem”. Skądinąd, wiadomo, że islamiści, neonaziści czy „nazbole” w Rosji Sowieckiej są wytworem bezpieki, służącym z jednej strony terroryzowaniu społeczeństwa, z drugiej zaś – uzasadnieniu totalitarnych praktyk neobolszewickiej bezpieki. Z trzeciej strony – jest to szczególny instrument sowietyzacji i mobilizacji w nowej, dostosowanej do wymogów czasu, formie.

Proces umacniania władzy środowisk komunistycznej nomenklatury i bezpiek ma też miejsce w „byłych” republikach ZSRS oraz w krajach należących przed 1991 rokiem do sowieckiego imperium zewnętrznego; w przeciągu ostatnich dwóch lat praktycznie wszędzie na tym obszarze władzę przejęły struktury komunistyczne – czy to bezpośrednio, czy rękami „partii zewnętrznych”, realizujących interesy ukrytych struktur komunistycznych oligarchii. Na dobrą – a w zasadzie złą sprawę, w żadnym z tych krajów komunizm nie został tak naprawdę obalony i złożyły się na ten stan różne czynniki, które dokładniej należałoby omówić przy okazji innego wpisu. Najważniejsze znaczenie w globalnej geostrategii mają dla „odnowionych” Sowietów (jak i Bloku Neosowieckiego, opisanego w poprzedniej części) trzy regiony: Międzymorze (Polska, Ukraina, Białoruś, kraje bałtyckie), Kaukaz i Azja Środkowa, jako punkty styku Rosji Sowieckiej (w przypadku ostatniego – także Chin) z Zachodem i światem islamu.

Resowietyzacja, „porządkowanie” i reintegracja krajów obszaru sowieckiego wszędzie przybrały postać „odwróconych kolorowych rewolucji”, jakie miały miejsce w latach 2003 – 2006. Procesy, jakie miały miejsce w Polsce w latach 2005 – 07 również można do tychże „kolorowych rewolucji” zaliczyć – zarówno ze względu na ten sam przedział czasowy, w jakim się odbywały, jak również ze względu na ich dokładny charakter i przebieg. Powstaje kwestia sporna: czy były to faktycznie kontrrewolucje, autentyczne zrywy o charakterze antykomunistycznym i niepodległościowym, czy też sowieciarska operacja aktywna, której głównym mechanizmem było zastosowanie zakrojonej na szeroką skalę, prowokacji politycznej. Wiadomo skądinąd, że Saakaszwili i Burdżanadze zajmowali ważne role w reżymie Szewardnadzego, a Juszczenko i Tymoszenko – Kuczmy. Z kolei Bracia Kaczyńscy uczestniczyli w procesach okrągłostołowych i okołookrągłostołowych, później przejawiając – skądinąd jak najbardziej szlachetne, a jakże – przekonanie, że komunę i jej sojuszników da się ucywilizować. Jednakże zachowanie danego polityka w przeszłości niekoniecznie musi determinować jego dalsze zachowania; ponadto – zwłaszcza w przypadku rzeczonych polityków gruzińskich i ukraińskich – istnieje możliwość werbunku przez specsłużby amerykańskie czy brytyjskie. Wiadomo skądinąd, że „kolorowe rewolucje” otrzymywały wsparcie m.in. ze strony amerykańskich środowisk neokonserwatywnych. Inna sprawa – system neokomunistyczny istnieje „w-celu”, stąd wyposażony jest w rozmaite instytucje i mechanizmy chroniące go przed obaleniem, które Józef Darski określa mianem bezpieczników układu. Ostatnie pięć lat pokazało, że neokomunistycznej mafii, głęboko wrośniętej w systemy polityczne, gospodarcze i społeczne nie da się obalić poprzez kontrolowanie oficjalnych instytucji politycznych ani przez demokratyczne i liberalne reformy. Z drugiej strony, sięgnięcie po autorytarne metody walki z komuną mogło zostać krwawo stłumione.

Po dwóch latach od „pomarańczowej rewolucji”, na Ukrainie zwyciężyła partia sowiecka, wykorzystując m.in. rozłamy w obozie „pomarańczowych” i idąc za ciosem w postaci sowieckiego szantażu gazowego. Na prezydenta został wybrany jej lider – Wiktor Janukowycz. Wpływy komunistycznej oligarchii zostały utrzymane: między innymi uzależniono Naftohaz od Gazpromu, jednak najważniejsze jest porozumienie (nomen omen !) charkowskie: w zamian za tańszy gaz dla Ukrainy przedłużono „dzierżawę” portu wojennego w Sewastopolu, w którym stacjonuje sowiecka Flota Czarnomorska do 2047 roku.

Gruzja została zaszachowana przez agresję Rosji Sowieckiej w sierpniu 2008 roku, która w ostatecznym rozrachunku wzmocniła Abchazję i Osetię Południową – czekistowskie pseudopaństewka, pełniące rolę „spinaczy” z Rosją Sowiecką i jako takie wspierane przez nią.

W Polsce od 2007 roku struktury komunistyczne umacniają swoją władzę rękami Platformy Obywatelskiej i koalicjantów: formalnego PSL i nieformalnego – SLD; szczegółowo okres ten opiszę w kolejnych częściach.
W Kirgistanie, kraju kluczowym dla prowadzenia zachodnich operacji wojskowych na Bliskim i Środkowym Wschodzie, gdzie znajdują się dwie bazy wojskowe – Rosji Sowieckiej w Kant i USA w Manas – władzę przejął prosowiecki i wspierany z Moskwy klan, bardziej lojalny wobec „Wielkiego Brata” niż Bakijew, który władzę przejął w wyniku „tulipanowej rewolucji”. Operacja ta miała za cel wprowadzenie tego niesuwerennego kraju o strategicznym położeniu geopolitycznym w stan chaosu, by zaszantażować USA i wzmocnić obecność Rosji Sowieckiej i ChRL. Być może kiedyś baza w Manas zostanie zaatakowana przez rozgrywanych przez czekistów „Talibów” bądź terrorystów z IDU czy Hizb-ut-Tahrir.

ETAP KOŃCOWY FINLANDYZACJI EUROPY, PENETRACJA USA

W ciągu ostatnich dwóch lat udało się zrealizować większość punktów strategii podboju Zachodu. Główną ekspozyturą Rosji Sowieckiej w Europie jest trójkąt Berlin-Paryż-Rzym, z których najsilniejszym ogniwem są Niemcy, pełniące – ze względu choćby na swoją pozycję w UE – rolę wielkorządcy Europy z ramienia Moskwy. To Niemcy, a w zasadzie Niemiecka Rzesza Demobolszewicka – rządzone przez agentów: Schroedera i Merkel – w pierwszej kolejności doprowadziły do faktycznego uzależnienia Europy od dostaw sowieckiego gazu; ekspansja ekonomiczna Rosji Sowieckiej za pomocą „Imperium Gazpromu” równoznaczna jest ze zdobywaniem hegemonii politycznej. Udało się wprząc NATO w realizację punktów „długofalowej strategii” rozgrywając kartą terroryzmu islamskiego, przestępczości zorganizowanej (groźba przejęcia sowieckiego arsenału nuklearnego przez „mafię”), piractwa oceanicznego – zagrożeń w znaczącej mierze sprokurowanych przez sowiecką politykę „operacji aktywnych”. Po objęciu stanowiska Sekretarza Generalnego NATO, Anders Fogh Rassmussen wielokrotnie deklarował, iż NATO i Rosja Sowiecka to strategiczni sojusznicy, głównie w wyżej wymienionych dziedzinach. Rozważano nawet dopuszczenie do Kwatery Głównej NATO oficerów FSB w celu nadzorowania obiegu tajnych informacji.

Równolegle, jako wariant zapasowy wasalizacji Europy wdrażany jest projekt europejskiego superpaństwa na bazie struktur Unii Europejskiej, które mogłoby zostać podłączone pod Rosję Sowiecką, przy czym byłaby to zależność pasożyt-żywiciel, gdzie rolę pierwszego pełniłaby Rosja Sowiecka, a drugiego – UE pod przewodnictwem NRD (Niemieckiej Rzeszy Demobolszewickiej), kremlowskiego wielkorządcy. Jak pisze Łażący Łazarz: (…)opracowano projekt konsolidacji władzy w Unii Europejskiej na zasadach megapaństwa, z własnym rządem, polityką zagraniczną, armią i prawem nadrzędnym. Tak powstała najpierw Konstytucja Europejska, a po jej odrzuceniu Traktat Lizboński. Proszę zwrócić uwagę, że wyparcie z tego aktu prawnego odwołania się do chrześcijańskich wartości i korzeni Europy, jest właśnie realizacją „przygotowania mentalnego”. Wartości mają pozostać puste, być swoistym wakatem, które wypełni Imperator. W ta pustkę wchodzą na razie lewackie zapateryzmy (to taktyczny ukłon w kierunku kosmopolitycznej socjaldemokracji, prężnie działających we wszystkich krajach i wspierających plany „rozwoju” Europy), ale tak będzie tylko do czasu. Gdy powstanie Związek Europejski nowy gabinet władzy dzielonej głównie między Rosję a Niemcy, ustali fundamenty, na jakich należy budować nową, posłuszną, pracowitą i konsumpcyjną społeczność imperium.

W Stanach Zjednoczonych do władzy doszły środowiska, które wywodzą się ze struktur amerykańskiego lewactwa, popłuczyn po KP USA i Partii Czarnych Panter – o ile orkiestrowanych z Moskwy (i Pekinu), o tyle autonomicznie działających w interesie sowieckim. Administracja komunizującego prezydenta Baracka Obamy zdecydowała o „zwinięciu” amerykańskiego imperium zewnętrznego, przy wtórze użytecznych idiotów, wiernych uczniów Fukuyamy, potępiających amerykański, neonazistowski imperializm i cieszących się z nadejścia „wolnego od amerykańskiego żandarma świata wielobiegunowego” pod kierownictwem miłujących pokój i wolność Władimira Putina, Hu Jintao, Hugo Chaveza, Inacio Luli da Silvy i Fidela Castro. Zrezygnowano z obecności wojskowej w Europie Środkowo-Wschodniej, jaką zapewniałby pewny projekt tarczy antyrakietowej, dokonuje się stopniowej, acz systematycznej i z radością ogłaszanej destrukcji amerykańskiego arsenału nuklearnego, wojska USA wycofywane są stopniowo z Bliskiego Wschodu. Rosja Sowiecka dostaje także wolną rękę na terenie swojej „bliskiej zagranicy”; czerwono-czarny prezydent USA de facto uznaje prawo Rosji Sowieckiej do hegemonii na terenie „bliskiej zagranicy”.

Pierwszorzędną przyczyną uruchomienia i wdrażania opisanych tutaj operacji jest sowiecka strategia ekspansji; zarówno komunizm, jak i jego wariant rozwojowy: neokomunizm mają naturę ekspansjonistyczną. Ekspansja wpływów jest tu jednocześnie celem i środkiem, jak również jedyną metodą przetrwania i utrzymania przy życiu. Drugą przyczyną – choć czynników ekonomicznych nie należy w przypadku totalitaryzmu fetyszyzować – jest kryzys gospodarczy, który niemodyfikowany, może na przestrzeni najbliższych kilkunastu lat doprowadzić nawet do samozapaści zglobalizowanego kapitalizmu i władzy pieniądza.

GŁÓWNE CELE OPERACJI

Nawet nie wgłębiając się w kwestie techniczne, mamy pewne bardzo ważne poszlaki wskazujące na to, że mamy do czynienia z zamachem upozorowanym na katastrofę lotniczą, będącego elementem większej i wielokierunkowej „operacji aktywnej”, ba – punktem, w którym splata się kilka takich operacji.

Po pierwsze, proces dezinformacji i manipulacji uruchomiono praktycznie w pierwszych minutach po potwierdzeniu informacji o rozbiciu się samolotu. Na czele sowieckiej speckomisji mającej wyjaśnić przyczyny i przebieg „katastrofy” stanął tow. Putin, natomiast tow. Miedwiediew wygłosił pełne empatii orędzie do Polaków.

Na miejsce upadku Tupolewa nie dopuszczano dziennikarzy, rekwirowano dokonane przez nich nagrania; sowieckie specsłużby od razu „zabezpieczyły” teren. W mediach mainstreamowych hipotezę o zamachu odrzucono a priori; słowo „zamach” stało się wręcz słowem tabu. Od początku cenzuruje się jakiekolwiek podejrzenia o zamach; jedynymi w zasadzie dopuszczalnymi w obrębie tzw. opinii publicznej wersjami są: a) błąd pilotów i niesubordynacja wobec dyspozycji kontroli lotów, b) naciski ze strony „osób trzecich” (w domyśle: prezydenta Kaczyńskiego), c) tradycyjny, sowiecki bardakw powietrzu i na lotnisku (teza koniec końców uwiarygodniająca sowieciarzy, którzy wielkodusznie potrafią wziąć na siebie część winy, przyznając się do burdelu u siebie), wreszcie d) – synteza a, b i c.

Po drugie, co znamienne, nastąpił bardzo szybki szturm UBekistanu – via PO i Komorowskiego – na instytucje: Kancelarię Prezydenta, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, Instytut Pamięci Narodowej. Jeszcze 10 kwietnia – pod pretekstem pobrania próbek DNA – ABW dokonała przeszukań w domach ś.p. Aleksandra Szczygły i Zbigniewa Wassermana.

Szybkość i sprawność, z jaką uruchomiono i prowadzono (zwłaszcza przez pierwszy tydzień) zarówno informacyjny „Blitzkrieg”, jak i szturm na instytucje jest poszlaką wskazującą na to, iż operacja ta była przygotowywana od dawna. Ponadto, musiała być do niej przygotowana bardzo duża grupa ludzi; nie tylko bezpośredni jej zleceniodawcy, nadzorcy i wykonawcy. Nie chodzi oczywiście o wtajemniczenie w detale techniczne, ale o przygotowanie psychologiczne; oswojenie z możliwością zamachu na prezydenta Kaczyńskiego kadr Platformy Obywatelskiej i innych segmentów partii sowieckiej, pracowników neokomunistycznych mediów i szerokich mas „polskich” Homo sovieticus.Służyłyby temu wypowiedzi Komorowskiego: ta sprzed roku w wywiadzie dla RMF FM o tym, że: może prezydent gdzieś poleci i coś się stanie;oraz jaka wizyta, taki zamach,po próbie zamachu (albo pogróżce wobec Kaczyńskiego i Saakaszwilego, jednocześnie triggeraaktywizującego partię sowiecką w Polsce) podczas wizyty w Gruzji. Całkiem możliwe, że to jedne z licznych „wpadek” i „wymsknięć” jawnego współpracownika WSI, jednak takie wyjaśnienie nie wyklucza specyficznej funkcji „propagandowej” tych wypowiedzi.

Last but not least –Federacja Rosyjska jest substancjalnie tym samym, co Związek Sowiecki, różnice występują jedynie formie i dekoracjach, jak opisał cytowany wyżej Bukowski. Treść, czyli charakter struktur rządzących i ich celów, jest dokładnie taka sama. Dlatego – jak słusznie stwierdził prof. Marek Jan Chodakiewicz – czekistów należy wręcz z góry oskarżyć o zamach, dopóki nie udowodnią – choćby pod nożem – że było inaczej.

Kolejną ważną poszlaką jest koincydencja – obchodów rocznicy mordu katyńskiego z katastrofą. Bolszewicy mają szczególne zamiłowanie do przeprowadzania operacji (w tym mordów) w rocznice ważne dla siebie, bądź dla strony atakowanej, co jest elementem wojny psychologicznej, a także inżynierii społecznej i trzymania w ryzach własnych kadr.

Warto też rozważyć inną teorię, głoszoną przez blogera Karlina. Tragedia smoleńska nie była zamachem, a przyczynami było obniżenie rangi wizyty, sowiecki bardak na lotnisku i w przestrzeni powietrznej i nawarstwiona oraz podsycana przez media na przestrzeni ostatnich dwóch lat nienawiść wobec PiS i Kaczyńskich. Skądinąd – fakt tradycyjnego w tamtych stronach burdelu nie wyklucza zamachu. Strona sowiecka starałaby się wówczas wywrzeć u strony atakowanej przekonanie, że tragedia ta jednak była zamachem, przede wszystkim przez wyżej opisaną akcję dezinformacyjną. Jeżeli faktycznie tak było – sowieciarnia osiągnęła Mount Everest dezinformacyjnej symulakry, patrząc z perspektywy upływu 5 miesięcy od tego wydarzenia.

Punkt zwrotny

Jakie mamy przesłanki do tego, by sądzić, że zamach smoleński należy rozpatrywać w kontekście sowieciarskiej długofalowej strategii i międzynarodowym? Przede wszystkim jest to charakter, skala i rozmach z jakimi operacja została przeprowadzona i nagłośniona, także przy użyciu manipulacji i dezinformacji.

Gdyby neokomunistycznym środowiskom (obojętnie, czy neopeerelowskim, czy neosowieckim) zależało tylko i wyłącznie na zabójstwie prezydenta Kaczyńskiego, kierownictwa PiS czy Dowództwa Sił Zbrojnych, zrobiłyby to innymi metodami.

Przyjrzyjmy się też sekwencji wydarzeń, jakie miały miejsce w bezpośrednim sąsiedztwie czasowym katastrofy smoleńskiej: 2 marca w Chorwacji, w obecności Władimira Putina została podpisana umowa przygotowująca rozpoczęcie budowy gazociągu „South Stream”, 6 kwietnia doszło do przewrotu w Kirgistanie, gdzie jedna sowieciarska mafia obaliła inną sowieciarską mafię. 9 kwietnia miało miejsce oficjalne rozpoczęcie budowy gazociągu „Nord Stream”. 21 kwietnia zresowietyzowana Ukraina i Rosja Sowiecka podpisały porozumienie charkowskie.

Aby wzmocnić i przypieczętować efekty, a także dalej prowadzić operacje pacyfikacji przestrzeni sowieckiej, w tym Polski i subwersji Zachodu – w stadium zaawansowanym, a w USA możliwej do zablokowania przez tzw. kompleks wojskowo-służbowo-przemysłowy – będących składową długofalowej, komunistycznej (neokomunistycznej) strategii ekspansji, potrzebne jest spektakularne wydarzenie – zamach, który za pomocą środków technicznych i dezinformacji medialnej zostaje upozorowany na katastrofę lotniczą.

Katyń 2 to operacja wpisująca się w koncepcję od dawna eksploatowana przez bolszewików i neobolszewików - „zarządzania systemem przez kryzys”, zakładającą wywołanie sprokurowanego kryzysu w celu utrzymania kontroli nad dalszym przebiegiem wydarzeń tak, by te odbywały się zgodnie z założeniami sowieciarskiej strategii ekspansji, otwierając drogę pewnym przewidywalnym wariantom. Znając nastroje po stronie atakowanej (którymi są i Polska, i Zachód !) sowieciarze dokonali operacji, która w ich optyce jest do wygrania na pewną dłuższą metę obojętnie, jaka możliwa kontrakcja nie zostałaby podjęta, której to operacji głównymi motorami są strach i kłamstwo.

Nawiasem – Rosja Sowiecka może wziąć na siebie część winy za „Katyń 2”, a nawet, w ostateczności, mniej lub bardziej pośrednio, przyznać się do organizacji i przeprowadzenia zamachu. Wbrew pozorom, taki ruch uwiarygodniłby kierownictwo Rosji Sowieckiej, którzy wówczas wskazałoby „winnego” a następnie bardziej lub mniej pokazowo ukarałoby „pijanego Wanię z wieży kontrolnej”, czy też „rozbiłoby” jakąś „frakcję twardogłowych czekistów”. Putin, Miedwiediew czy ktokolwiek na świeczniku zagrałby kwestię „dobrego cara” (pardon –czekisty), czy „obrońcy demokracji”.

Dokończenie operacji dezinformacyjnej „Rosja zrywa z komunizmem”

Zaraz po tragedii, Putin i Miedwiediew wystosowali kondolencje do Polaków i masę innych wystąpień, w których wyrażano żal i współczucie z powodu śmierci pary prezydenckiej i pozostałych osób znajdujących się na pokładzie Tupolewa, a także łączono katastrofę z mordem katyńskim, za który również sowieciarze przeprosili. Tak właśnie zostało to odebrane i przekazane dalej przez mainstreamowe media, a co za tym idzie przyjmowane przez bardzo dużą część tzw. opinii publicznej. Podczas, gdy faktycznie padły w przemówieniach Putina i Miedwiediewa bardzo ogólnikowe stwierdzenia o „ofiarach totalitaryzmu” i „stalinizmu”. Zwłaszcza to ostatnie wpisuje się w starą, bolszewicką narrację o „dobrych komunistach”, „złych komunistach”, „błędach i wypaczeniach” itp. W ramach tejże narracji komunizm (wraz ze swym kłamliwą, zbrodniczą i szatańską wręcz naturą) przedstawiany jest jako zjawisko historyczne, które należy opłakać, krótko wspomnieć, odłożyć ad acta,przejść do porządku dziennego i najlepiej zapomnieć. Ewentualnie – relatywizować na różne sposoby, czego konsekwencją jest dalsze układanie się przy okrągłych stołach i robienie interesów z czekistami i aparatczykami.

W ten cel operacji wpisuje się to, że w Tupolewie zginęli politycy stronnictwa sowieckiego w Polsce, oprócz polityków patriotycznych, niepodległościowych i antykomunistycznych. Chodzi o PO, SLD i PSL, a przykładem niech będą ś.p. Janusz Kurtyka – prezes IPN, zwolennik konsekwentnej dekomunizacji, co za tym idzie konsekwentnego i swobodnego dociekania prawdy i ś.p. Arkadiusz Rybicki – jeden z autorów ustawy de facto likwidującej tą instytucję, przeciwnik lustracji i dekomunizacji, zwolennik relatywizacji zarówno peerelu, jak i neopeerelu. Nie mówiąc już o politykach SLD – partii będącej w prostej linii kontynuacją PZPR.

Wpisała się w to także kilkukrotna emisja „Katynia” Wajdy w Rosji Sowieckiej (przede wszystkim), USA i w Polsce. Film ten wbrew rozmaitym egzegezom medialnym nie ma wymowy antykomunistycznej – wręcz przeciwnie. Podprogowo, poprzez charakteryzację postaci z obu stron barykady, przedstawia on komunizm jako zjawisko nieuchronne; fact of life,który zdrowy na umyśle człowiek ma obowiązek przyjąć, a nie zostawać z trupami (czy jakkolwiek to leciało…). Zresztą, czego się można spodziewać po Jaruzelu peerelowskiego kina, który zawsze trafnie umiał rozpoznać komunistyczną (i neokomunistyczną !) „mądrość etapu”.

„Dobro” i „zło” są równoważne i równoznaczne, pojęcia te zostały unieważnione i zatarte. Grubą kreskąoddzielać należy od tej pory zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość – charakter czekistowsko-nomenklaturowych struktur rządzących i w Rosji Sowieckiej, i na terenie Polski.

Opisana tu operacja dezinformacyjna ma zasięg globalny. Chodzi o zamaskowanie wciąż sowieckiego i bolszewickiego (w odmianie czekistowskiej oligarchii) charakteru Federacji Rosyjskiej wobec Polaków, Zachodu, jak i rosyjskich dysydentów, nieraz będących autentycznymi antykomunistami; jeśli osnową „operacji Smoleńsk” był zamach (a bardzo mało prawdopodobne, że nie był !), to celem jednoczesnym z relatywizacją zła było przekonanie, że czekiści się ostatecznie ucywilizowali, że komunizm (neokomunizm) dokonał przeistoczenia; szczególną uwagę zwróciło formułowanie podprogowych sugestii, jakoby Putin i Miedwiediew et consortes przeżyli tragedię niemalże jako osobistą.

Powyższemu służyć ma też dezinformacyjna narracja „pojednania polsko-rosyjskiego”, która służy jako kamuflaż rekomunizacji, resowietyzacji i cementowania paktu moskiewskich z peerelowskimi towarzyszami z bezpieczeństwa, choć nie można zaprzeczyć, że żal i współczucie wielu zwykłych Rosjan, jakkolwiek wprzęgnięty w akcję manipulacyjną, był autentyczny.

Rozpoznanie bojem i oczyszczanie przedpola

Dokonując zamachu i osnuwając wokół niego narrację „wypadku”, światowego „pojednania” i zerwania ze „stalinizmem” i bezimiennym, bezpostaciowym „totalitaryzmem”, czekiści rządzący Rosją Sowiecką dokonują rozpoznania bojem zachodu, a także mobilizacji własnych kadr: zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego kręgu neokomunistycznych struktur, ekspozytur, agentur wpływu i użytecznych idiotów.Wobec własnych kadr i ekspozytur, „operacja Smoleńsk” pełni rolę „wyzwalacza”, który wywołać ma pewne autonomiczne, lecz wytresowane, przewidywalne i możliwe do kontroli reakcje.

Nieprzypadkowe jest to, że zamach odbył się w środku kadencji czerwono-czarnego prezydenta USA. Rosja Sowiecka sprawdza na ile może sobie pozwolić po rezygnacji przez komunizującą administrację USA z wojskowej obecności w Europie: elementów tarczy antyrakietowej, a zwłaszcza ratyfikacji układu START – 2. Atak na kraj przynajmniej formalnie należący do NATO i uchodzący za najwierniejszego sojusznika USA to także sprawdzenie reakcji Paktu na faktyczną agresję zbrojną na kraj członkowski. Jednocześnie Rosja Sowiecka daje Zachodowi komunikat o treści: Polska i pozostałe kraje obszaru sowieckiego to nasza strefa wpływów, w której suwerenem jesteśmy my i nasze struktury filialne. Możecie robić tu interesy, o ile zaakceptujecie naszą suwerenność nad tymi terenami.

W tym kontekście, kolejnym ważnym czynnikiem jest odkrycie na terenie Polski złóż gazu łupkowego. Rozpoczęcie wydobycia przez koncerny zachodnie odebrałoby Rosji Sowieckiej (i Niemcom) monopolu na wydobycie, dystrybucję i tranzyt gazu ziemnego na Europę. Wreszcie też walka z komuną mogłaby rozgorzeć na dobre i zyskać geostrategiczne wsparcie, ponieważ rozpoczęcie wydobycia gazu łupkowego przez Amerykanów potencjalnie zmieniłoby nasz status z „kraju tranzytowego” na obszar aktywny geopolitycznie. Gospodarczy pion Rosji Sowieckiej – Gazprom, zostałby przez dodatkowo osłabiony, mając i tak problemy w postaci przestarzałej infrastruktury wydobywczej i przesyłowej oraz kurczących się złóż. Całkowita pacyfikacja Polski, oczyszczenie przedpola spowoduje przejęcie złóż przez sowieciarzy, między innymi poprzez możliwość wejścia „firm-krzaków”, będących ekspozyturą Gazpromu, a przede wszystkim przez umowę gazową pomiędzy PRL-bis a Rosją Sowiecką, która daje Gazpromowi monopol na tranzyt gazu przez teren Polski. Przejęcie złóż gazu przez Gazprom pod fałszywą marką spowoduje wzbogacenie tej instytucji o nowe metody wydobycia i przesyłu gazu ziemnego. Sowieciarze mogą także dogadać się z koncernami zachodnimi, których najbardziej żywotnym interesem jest robienie interesów. W „najlepszym” wypadku, na drodze częściowego choćby zablokowania czy opóźniania inwestycji amerykańskich, Gazprom zachowuje pozycję jednego z głównych graczy, a tym samym Rosja Sowiecka dalej będzie mogła neutralizować i „pożerać” Europę Zachodnią na drodze monopolizacji dystrybucji i przesyłu gazu.

W kontekście międzynarodowym (długofalowej strategii i jej konsekwencji) należy też rozpatrywać sprawę Aneksu do Raportu WSI. Z tego choćby powodu, że peerelowska oligarchia komunistyczna, w tym Wojskowe Służby Informacyjne były/są (jako struktura, która po likwidacji dokonała przegrupowania i reorganizacji) częścią neokomunistycznej megastruktury z centralą w Rosji Sowieckiej. Z punktu widzenia interesów sowieciarzy, nie można było dopuścić do tego, by tego rodzaju dokument, nb.o wiele bardziej obszerny od pierwszej części, przechowywany był przez ludzi dla czekistów „niepewnych”, a co dopiero ujawniony. Z tejże perspektywy – wyeliminowani zostali ludzie, którzy odważyli się podnieść rękę przeciwko komunistycznej oligarchii. Po rządach PiS i prezydencie Kaczyńskim, którzy próbowali wydostać Polskę z czerwonej pajęczyny i zależności od Rosji Sowieckiej, po tragedii smoleńskiej władzę zyskały struktury komunistyczne z Platformą i Komorowskim jako „słupami”: na poziomie międzynarodowym i „długofalowej strategii”, Komorowski pełni rolę żyranta ekspansji Rosji Sowieckiej na Europę. Polska – a właściwie neo-peerel – przed i po drugim Katyniu to zagadnienie na tyle szerokie, że wymagające osobnego opracowania.

Jeżeli Rosja Sowiecka faktycznie przewiduje zbrojną agresję przeciwko USA (UK, czy któremukolwiek z państw zachodnich), w której nadrzędnym celem byłaby likwidacja kierownictwa państwa, zamach upozorowany na katastrofę byłby rodzajem ćwiczeń, przetestowaniem możliwości przeprowadzenia właśnie takiej operacji i jednoczesnym komunikatem, że możemy zrobić z wami wszystko.W tym kontekście był to także jeden z elementów oczyszczania przedpolaz polityków antykomunistycznych (umiarkowanie, ale jednak), niepodległościowych i będących autentycznymi sojusznikami USA, zwłaszcza dla Republikanów.

Wróćmy teraz do recepcji „operacji Smoleńsk” na Zachodzie, która w zasadzie nie jest wcale lepsza od tego, co dzieje się u nas. „Polskie” media są kontrolowane strukturalnie, odcinkowo przez środowiska komunistycznych specsłużb i agentury, natomiast Zachód dokonuje autodezinformacji, i to nie tylko za sprawą głęboko już zagnieżdżonych gramszystów, bezpośrednio z Moskwy czy Pekinu zadaniowanych agentów wpływu, ale przede wszystkim za sprawą panującej na zachodzie ideologii demoliberalnej, materialistycznej i konsumpcjonistycznej, której mechanizmy w pełni predestynują ją do tego, by – zwłaszcza w obliczu istnienia „bipolarnego” bloku neosowieckiego i indukcji z tej strony – przybrać bardziej totalitarne, demobolszewickie oblicze, co właśnie się dzieje; szerzej opisałem to w poprzedniej części cyklu.

Koniec końców, tzw. opinia publiczna na Zachodzie przeszła do porządku dziennego nad tym, co mogło stać się w Smoleńsku (ewentualnością zamachu), jak również nad istnieniem „długofalowej strategii” sowieciarzy; sprawa została po paru tygodniach strachliwie zamieciona pod dywan. Zwłaszcza w Europie Zachodniej słowo „zamach”, same już dywagacje nad taką ewentualnością są zwalczane przez terror politycznie poprawnej autodezinformacji i autocenzury. Nawet, jeżeli szeroko pojęte elity polityczne Zachodu podświadomie podejrzewają taką ewentualność, wydaje się, że ze wyżej i w pierwszej części wymienionych przyczyn nie decydują się na jakąkolwiek ostrą reakcję. Bo przecież Rosja to nasz sojusznik w walce z różnymi –izmami, globalnym ociepleniem i homofobią,a Putin i czekiści to ludzie, z którymi możemy robić interesy,a poza tym przecież jak zareagowaliby pacyfiści?

W takim układzie sformułowanie, artykulacja i wdrożenie jakiejkolwiek wygrywającej kontrstrategii Zachodu jest bardzo utrudnione, przynajmniej do czasu przejęcia władzy w USA przez Republikanów i próby naprawienia szkód w każdym wymiarze polityki, jakie uczyniła administracja Obamy.

Przyjrzyjmy się omawianemu niedawno przez Łażącego Łazarza artykułowi Siergieja Karaganowa, pełniącego rolę jednego z wiodących technologów strategii i taktyki politycznej zarówno w Sowietach, jak i we współczesnej Rosji Sowieckiej. Po pierwsze, ze względu na stan zaawansowania neosowieckich (a sięgających genezą jeszcze ZSRS) projektów geostrategicznych obejmujących Europę, propozycja Rosji Sowieckiej wyartykułowana przez Karaganowa byłaby jedynie zalegalizowaniem i zinstytucjonalizowaniem stanu faktycznego. Inną, bardzo ważną funkcją Związku Eurosowieckiego z perspektywy Moskwy (ale i Pekinu, na poziomie globalnym) jest dzielenie szeroko pojętej formacji geopolitycznej Zachodu (w skład której wchodzą też Izrael, Japonia, Turcja, Arabia Saudyjska) za pomocą strategii i taktyki „nożyc”. Po trzecie, propozycja stworzenia formacji geopolitycznej składającej się z Rosji Sowieckiej, krajów przestrzeni sowieckiej i UE pod przywództwem „trójkąta” niemiecko-francusko-włoskiego to symboliczne nagrodzenie przez Rosję Sowiecką elit Zachodu za prawidłową interpretację „operacji Smoleńsk”, a przynajmniej – za siedzenie cicho. Formułując taką propozycję, w której wprost wyrażone jest dążenie Rosji Sowieckiej do hegemonii w neobolszewickim (skojarzenia z „Rokiem 1984” Orwella jak najbardziej uprawnione !) Związku Europejskim,Moskwa stara się rozgrywać i szantażować kartą sprokurowanego w dużej mierze przez siebie zagrożenia terroryzmem islamskim, zbrojeniami Iranu i żółtym zagrożeniem;w tym ostatnim przypadku wykorzystując sformułowany jeszcze w „starych” Sowietach i ChRL, a dostosowany do współczesnej konstelacji geopolitycznej model dezinformacji pt. Konflikt i rozłam sino-sowiecki.Wreszcie – kłaniają się geopolityka i geostrategia: finalizując budowę Związku Europejskiego(cytowany wyżej Bukowski wielokrotnie pisał o koncepcji Europejskiego Wspólnego Domu),Rosja Sowiecka staje się pośrednio, ale faktycznie, mocarstwem morskim poprzez uzyskanie dostępu do Atlantyku, tym samym uzyskując większe możliwości działań subwersywnych na terenie Kanady i USA oraz kanał komunikacyjny z południowoamerykańskimi towarzyszami.

DOKĄD TERAZ ?

Z perspektywy czasu, na tle zakrojonych na szeroką skalę operacji w ramach sowieciarskiej „długofalowej strategii”, drugi Katyńjawi się jako „zamach założycielski” i kamień milowy „fazy finałowej” tejże. Jako operacja mająca za zadanie scementować i przywracać kontrolę nad operacjami opisanymi wyżej i w poprzedniej części, a także przygotowująca grunt pod kolejne przedsięwzięcia.

Jaka jest aktualna, globalna sytuacja geopolityczna sytuacja teraz? Jaki jest stopień zaawansowania realizacji „długofalowej strategii”?

Na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat de facto udało się zreaktywować i zrekonstruować Blok Komunistyczny. Jest to – przypomnijmy – dość luźna struktura sieciowa składająca się z trzech poziomów: pierwszy poziom to eurazjatycka oś Rosja Sowiecka-ChRL stanowiąca rdzeń bloku, drugi poziom to sojusznicze i wasalne wobec Moskwy i Pekinu kraje Eurazji, natomiast trzeci – sojusznicy z Ameryki Łacińskiej i Afryki. W obrębie neokomunistycznego bloku występuje podział na strefy wpływów Rosji Sowieckiej (Europa, Ameryka Łacińska) i ChRL (Azja i Strefa Pacyfiku oraz Afryka). Proces rekonstrukcji bloku komunistycznego nabrał szczególnej dynamiki w trakcie ostatnich dwóch lat, podczas których udało się ten blok skonsolidować i rozszerzyć o wiodące kraje europejskie (Niemcy, Włochy i Francja) i „scastryzowane” kraje Ameryki Łacińskiej. Związek Europejski,a w zasadzie Związek Eurosowieckijest z tej perspektywy po prostu zachodnią częścią omawianej formacji geopolitycznej pod przywództwem Rosji Sowieckiej.

W kontekście „operacji Smoleńsk”, warto zwrócić uwagę na święto sowieckiej pobiedy, 9 maja 2010 r., podczas którego na pierwszy plan wysunięci byli przywódcy Rosji Sowieckiej, ChRL i Niemiec: Putin, Miedwiediew, Hu i Merkel; była to oficjalna proklamacja odnowionego Imperium Zła,ubrana oczywiście w propagandową komunistyczną celebrę.

Z drugiej strony mamy systematycznie rozbijany Sojusz Zachodu (pojęcie to wprowadził Golicyn w „Nowych kłamstwach w miejsce starych…”). Bardzo ważną część – Europę z Niemcami i Francją – udało się de factowłączyć do bloku neokomunistycznego poprzez specyficznego rodzaju finlandyzację i osiągając okrążenie ze strony neokomunistycznych krajów Ameryki Łacińskiej oraz nowego wroga w postaci części świata islamu. Na obszarze dwóch metropolii dokonywana jest niszcząca subwersja tamtejszego systemu politycznego i społecznego za pomocą dialektycznej strategii „nożyc” o dwóch ostrzach: liberalizmie realnym i neokomunizmie skrojonym na miarę świata zachodu.

Światowa sytuacja geopolityczna i geostrategiczna, której częścią jest Polska (niestety nadal będąca Peerelem i częścią reaktywowanego bloku sowieckiego, który to stan Drugi Katyń wzmocnił) w ciągu najbliższych 5-10 lat będzie się kształtować wedle potrójnego scenariusza: (a) dalsza ekspansja neobolszewii metodami wojny informacyjnej i operacji aktywnych, z lokalnym użyciem działań wojennych i terroru, z kolei w przypadku choćby częściowego odrodzenia kulturalnego, cywilizacyjnego i politycznego Zachodu, co oznaczałoby powstrzymanie „obamizacji”; (b) nowa „zimna wojna”; być może w jakiejś formie skorygowanej o spojrzenie na Moskwę i Pekin „doktryny Bush’a”, gdzie stronami ją prowadzącymi będą: skonsolidowany „Sojusz Zachodu” ze rdzeniem w postaci osi angloamerykańskiej i sojusznikami: Izraelem, Turcją, powoli remilitaryzującą się Japonią, Arabią Saudyjską i skonsolidowany blok neokomunistyczny, z osią Moskwa-Pekin jako centrum. Być może od razu po drugim Katyniu amerykańskie specsłużby rozpoczęły „tajną wojnę” przeciwko Rosji Sowieckiej, wobec niemożności choćby próby otwartej konfrontacji, próbują jednocześnie osiągnąć kontrofensywę na froncie wewnętrznym, w walce z czerwonym „koniem trojańskim”. Wydaje się niestety, że taki stan może się utrzymywać nawet w wypadku całkowitego przejęcia władzy przez Republikanów; prędkość, z jaką USA będą mogły doprowadzić swoje imperium zewnętrzne do stanu choćby z kadencji Busha będzie po prostu zależeć od ogólnego bilansu zniszczeń w polityce zagranicznej i obronnej USA, jakich dokonał „reset” administracji Obamy.
Niestety, bardzo możliwy, jeśli nie nieuchronny jest też wariant bardziej pesymistyczny: (c) trzecia wojna światowa, która – jak zwrócił uwagę Komentator mojego bloga, tj111 – nie musi mieć charakteru tak samo totalnego jak dwie poprzednie wojny światowe. W tym kontekście przytoczę fragment komentarza unukalhai, Komentatora znanego w blogosferze ze zdolności do snucia głębokich, rzeczowych i wielopłaszczyznowych analiz:

(…) jak mogą przeciwdziałać USA ociosywaniu ich z pozycji hegemona. Czy w ogóle dowolny rodzaj podjętego przeciwdziałania może być w obecnych uwarunkowaniach jak i tych i symulowanych na najbliższe lata, skuteczny.

Bo moim zdaniem, wojna jest tez rozwiązaniem korzystnym dla USA. Byle w miarę szybko wywołana, póki USA dysponuja jeszcze przewaga strategiczno-logistyczną nad dowolnym potencjalnym rywalem.

(…) Z jakiejś części obecnych wpływów USA , tak czy siak, muszą ustąpić .
Lepiej to uzyskać w ramach bodaj rozejmu walczących stron i określeniu linii demarkacyjnych pomiędzy ich strefami wpływów, niż w procesie wymuszonego oddawania domen, nad którymi traci się stopniowo (…), ale coraz szybciej kontrolę.

Tak czy siak, III wojna to kwestia już bliskiego czasu.
A Smoleńsk 2010 to początek porządkowania i przygotowywania przedpola przez Moskwę na głównym szlaku tranzytowym.

Przypomina mi to wydarzenia zwane "Praska Wiosna", gdy agent KGB, A. Dubczek, sprowokował przemieszczenie olbrzymiej masy wojsk Układu warszawskiego pod granice Niemiec i Austrii, czyli w serce Europy. Do czego pretekstem było antysocjalistyczne prowadzenie sie Czechosłowacji. A to była podgotowka do inwazji Sowietów na Europę. Żeby nie Kukliński i jeszcze jeden "kret" w Sztabie Układu Warszawskiego, Breżniew wydałby rozkaz do ataku.
Ale to całkiem juz inna historia.
C.D.N.


Źródła:
1. Rosja nie wygrałaby wojny z Polską, wywiad z Władimirem Bukowskim, „Rzeczpospolita”, 16.11.2010: http://www.rp.pl/artykul/392884_Bukowski__Rosja_nie_wygralaby_wojny_z_Polska_.html
2. Józef Darski, A jeśli: http://niezalezna.pl/article/show/id/33069 , „Gazeta Polska”, 15.04.2010
6. Marek Jan Chodakiewicz, Meaconing: http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp29058.html#29058
7. Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile,wywiad z Anną Pietraszek: http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/5541/ (wywiad pierwotnie został opublikowany w tygodniku „Nasza Polska”)
8. Cykl Aleksandra Ściosa poświęcony „drugiemu Katyniowi”: http://cogito.salon24.pl/tag/51229,10-kwietnia,1
9. Filip Stankiewicz, To mógł być zamach. Największe wątpliwości : http://www.wolnapolska.pl/index.php/Artyku%C5%82y/to-mog-by-zamach-najwiksze-wtpliwoci.html
10. Wywiad z Jurijem Felsztyńskim dla portalu fronda.pl: http://fronda.pl/news/czytaj/felsztinski
11. Waleria Nowodworska, Murder International Inc will operate, until there are no more Soviets and the KGB: http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp28599.html#28599
13. J. Łatynina, Kod dostępu(tłum. Esse Quam Videri): http://swkatowice.mojeforum.net/post- vp28943.html#28943
15. J. Darski, Przed wielką zmianą,[w:] „Nowe Państwo” nr 6/2010
16. A. Rybczyński, Restauracja Imperium,tamże.
17. Andrzej Nowak, Niebezpieczne związki Europy z Rosją:http://www.rp.pl/artykul/533077-Niebezpieczne-zwiazki-Europy-z-Rosja.html
18. Marek Magierowski, Nowe mocarstwo – Eurosja: http://www.rp.pl/artykul/2,304990.html
19. Łażący Łazarz, Zamach założycielski Związku Europejskiego: http://antydziad.salon24.pl/226114,zamach-zalozycielski-zwiazku-europejskiego

2010-09-05

Smoleńsk - tło długofalowej strategii (cz. 1)

Komunistyczne zbrodnie, dokonane często za przyzwoleniem „wolnego świata", pozostały nieukarane i nierozliczone. W samej Rosji i wielu państwach świata, upiór „czerwonej rewolucji” żyje nadal, przepoczwarza się i zbiera siły, oczekując swojego czasu. Wciąż zatem realna jest obawa, że gdy pozornie dziś skłóceni - wyznawcy Lenina, Trockiego, Che Guevary i Stalina - skupieni w rozlicznych organizacjach, grupach interesu i rządach państw, zjednoczą kiedyś swoje szeregi, symbolem ich wspólnoty stanie się ludzki czerep, przedziurawiony z tyłu, a patronem tego przymierza major bezpieczeństwa państwowego Wasilij Błochin.
Aleksander Ścios – „Polityka jak strzał w potylicę”.

ANATOLIJ GOLICYN I KATASTROFA SMOLEŃSKA

Anatolij Golicyn, chyba najważniejszy dla Zachodu uciekinier z Sowietów, wyjaśnia w pierwszej części „Nowych kłamstw w miejsce starych…” na czym polega wdrażana od drugiej połowy lat ’50 XX w. sowiecka koncepcja „działań aktywnych”, dezinformacji strategicznej. Ten rodzaj operacji ma za cel, oprócz osiągnięcia pewnych realnych, niejako „fizycznych” celów politycznych, także zmianę percepcji postrzegania rzeczywistości, mające sprowokować u strony atakowanej zachowanie autonomiczne, często zachowania jak najbardziej normalne i adekwatne do sytuacji, ale jednocześnie możliwie jak najbardziej wkalkulowane w osiągnięcie celów operacji. Operację aktywną można łatwo zaplanować i zainicjować, jednak trudno jest kontrolować jej przebieg i końcowy efekt. Przebieg z powodów oczywistych kształtowany jest przez dynamikę wydarzeń oraz kontrakcje, a wykonywanie operacji jest na bieżąco modyfikowane przez decydenta i bezpośredniego wykonawcę, przewidujących wiele wariantów rozwoju sytuacji. Operacjami aktywnymi opisywanymi w rzeczonej książce Golicyna były m.in. „destalinizacja” w roku 1956, koncesjonowane organizacje dysydenckie w krajach komunistycznych, „konflikty” sowiecko-chińskie oraz pieriestrojka w latach 1985 – 1991. Główne wzorce dezinformacji, wedle których je przeprowadzano to: fasada i siła stosowany, gdy system komunistyczny znajdował się w stanie kryzysu, grożącego dekompozycją; słabość i ewolucja – by wywrzeć wrażenie słabości Sowietów w celu ukrycia faktycznie dobrej ich kondycji oraz przemiany – stosowany w celu przekonania Zachodu, że komunizm/bolszewizm to normalny,wręcz identyczny z zachodnim system polityczny. Analizom i prognozom poczynionym przez Golicyna można zarzucić schematyzm, wręcz algorytmizm i wiarę we wszechmoc sowieckiego aparatu władzy (wszelako powodowaną chęcią ostrzeżenia Zachodu) wyniesione z KPZS i KGB, których był przecież funkcjonariuszem. Jednak obserwując to, co stało się na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat i konfrontując to z pisanymi do 1989 roku prognozami (w tym także odtajnionymi memorandami dla CIA), należy niestety stwierdzić, że najważniejsze cele sowieckiej długofalowej strategii przetrwania oraz kontynuacji władzy i ekspansji zostały osiągnięte. Wynika to też z natury władzy jako takiej, a totalitarnej w szczególności.

Operacją aktywną zdaje się być także „drugi Katyń”. W polskiej prawicowej publicystyce i blogosferze dominuje skłonność do traktowania naszego kraju jako osobnego, autonomicznego w stosunku do „reszty świata” układu odniesienia oraz do analizowania poszczególnych wydarzeń w oderwaniu od tego, co zdarzyło się wcześniej. Tymczasem należy pułapkę smoleńską (nie tylko samą tragedię, niezależnie od tego, czy był to zamach, czy też nie) postrzegać w o wiele szerszym kontekście, jako część większej układanki, na którą składają się: 1) geopolityka „przestrzeni sowieckiej”: Rosji Sowieckiej jako „centrum” plus krajów „byłych” ZSRS i bloku komunistycznego jako „peryferii”, 2) stosunki Rosja Sowiecka – USA, 3) geopolityka „Eurazjatyckiego Bloku Kontynentalnego” (termin wprowadza neobolszewicki rosyjski geopolityk, Aleksander Dugin), którego rdzeń stanowi „oś” Pekin-Moskwa-Berlin (w wariancie zapasowym – Bruksela/Paryż), i wreszcie 4) długofalowa sowiecka strategia „transformacji ustrojowej”. I tym będziemy się w niniejszym opracowaniu zajmować. Punkty 1 – 3 są pochodną punktu 4.


NEOKOMUNIZM – ZARYS PROBLEMU. ZWYCIĘSTWO PROWOKACJI I MANIPULACJI
By przejść do dalszych rozważań, nie można pominąć pewnych – zdawałoby się górnolotnych i przegadanych – kwestii teorii polityki i faktograficznych; ś.p. Anna Walentynowicz powiedziała kiedyś z właściwą sobie umiejętnością nazywania rzeczy po imieniu i opisywania ich takimi, jakie one są: komunizm się nie skończył, komunizm się schował!Lata 1989 – 1991 nie przyniosły ani „upadku”, ani dobrowolnego „samorozwiązania” komunizmu, który w tym czasie przeszedł po prostu metamorfozę w neokomunizm.

W tym miejscu należy odpowiedzieć na pytanie „co to jest komunizm”. Nie jest to utopijna ideologia czy ideokracja jak powszechnie się uważa, przy czym dla statystycznego konserwatysty jest to kontrapunkt konserwatyzmu (lewactwo), dla liberała – wolnego rynku, a dla socjalisty – wypaczenie socjalizmu. Komunizm/bolszewizm to antycywilizacja; zabójczo spójna teoria i praktyka totalitarnej władzy, gdzie wszystko podporządkowane jest celom i interesom struktur rządzących. Bardziej precyzyjnie rzecz opisał o. Józef Maria Bocheński (filozof, logik, a także sowietolog): Komunizm to doktryna, organizacja, system działania i postawa, które cechuje skrajny monizm i totalitaryzm. Przez "monizm" rozumiemy to, że skupia się na jednym celu, jednej nauce, jednym autorytecie i jednej metodzie (…); przez "totalitaryzm" - że podporządkowuje wszystko jednemu celowi (…). Celem komunizmu – rozumianego i jako ruch („organizacja”) i jako metoda sprawowania władzy – jest absolutne rządzenie wszystkim. Obejmuje to zarówno wymiar geostrategiczny, jak i wewnętrzny. W wymiarze geostrategicznym i geopolitycznym celem jest światowa dominacja, w wewnętrznym – władza nad każdym aspektem życia społeczeństw, narodów i w końcu jednostek; docelowo stworzenie „nowego typu człowieka”, który funkcjonować ma zgodnie z interesem struktur władzy. Ideologia i doktryna komunistyczna – a w zasadzie parodia religii, na co dominikanin również zwraca w swojej definicji uwagę – pełnią po prostu rolę instrumentów służących osiągnięciu tych celów. Funkcją ich jest mobilizacja kadr, legitymizacja władzy oraz manipulowanie podległych społeczności. Podporządkowanie wszystkiego interesom struktur władzy implikuje totalny relatywizm w doborze metod i technik służących zdobyciu, sprawowaniu i utrzymaniu władzy: dobre i właściwe jest to, co służy interesom struktur rządzących, złe i niewłaściwe – to, co im nie służy. Toteż ideologia, doktryna i – co oczywiste – praktyka komunizmu zmieniają się w zależności od interesów grupy trzymającej władzę i bodźców zewnętrznych.

Celem strategicznym operacji „pieriestrojka” było zachowanie władzy politycznej, ekonomicznej i kulturowo-cywilizacyjnej (marksowskie: „baza” i „nadbudowa”) przez struktury komunistyczne w nowych warunkach; zapewnienie sobie możliwości dalszej reprodukcji poprzez mianowanie, dziedziczenie i kooptację, a także ekspansji geograficznej. Pomimo, że ostateczny efekt „pieriestrojki” – a co za tym idzie neokomunizmu – jest wypadkową działań sowieciarzy, podejmowanych kontrakcji i dynamiki wydarzeń, najważniejsze strategiczne jej cele zostały osiągnięte, a zmianom uległy kwestie kosmetyczne, co koniec końców okazało się być korzystne z punktu widzenia interesów nomenklatury partyjnej i bezpieczniackiej, gdyż wzmocniło działanie dezinformacji. Przykładem niech będą kwestie prawnomiędzynarodowe: Związek Sowiecki, Układ Warszawski i RWPG formalnie przestały istnieć. Mamy Federację Rosyjską, 15 byłych republik związkowych i kraje sowieckiego imperium zewnętrznego. Wszystkie są traktowane jako suwerenne i niepodległe państwa narodowe, co jest jednym z największych sukcesów polityki dezinformacji, ponieważ w większości tych krajów (na czele z Rosją) dalej rządzi komunistyczna oligarchia, powiązana z moskiewską centralą.

Nomenklatura i bezpieka komunistyczna dokonały instytucjonalnego metamorfozy i przegrupowania. Hierarchiczna, scentralizowana i na dłuższą metę dysfunkcjonalna organizacja kompartii i bezpieki została zastąpiona przez zdecentralizowaną strukturę sieciową. Obejmuje ona „byłe” kompartie, specsłużby, media, mafie, a także sieci powiązań całkowicie nieformalnych. Rolę kierowniczą pełnią – siłą rzeczy – środowiska nomenklatury i specsłużb sowieckich, wraz z lokalnymi filiami. Pomiędzy „frakcjami” struktur komunistycznych występują konflikty partykularnych interesów, jednak w kwestiach podstawowych dla całego układu obowiązuje jedność; priorytetem jest realizacja strategicznych celów politycznych i wszystko odbywa się w ramach pewnych rudymentarnych, konstytuujących system władzy „zasad”. Konflikty mogą być użyte w celach dezinformacyjnych, jednocześnie często pełniąc bardzo ważną w komunizmie i neokomunizmie funkcję regulacji. Kontrolę totalną, będącą instrumentem komunizmu w latach 1917 – 1991 (w PRL w latach 1944 – 89) zamieniono – a w zasadzie stopniowo zamieniano – na kontrolę strukturalną. Pierwsza, jako opresyjna i obejmująca szczegółowo każdy aspekt życia społecznego, osobowego i politycznego wymagała bardzo dużego nakładu sił i środków i jako taka groziła całkowitą zapaścią systemu władzy. Kontrola strukturalna jest o wiele skuteczniejsza, gdyż jest kontrolą odcinkową, polegającą na wpływaniu jedynie na pewne kluczowe odcinki systemu politycznego i społecznego w kluczowych momentach, co pochłania relatywnie niskie koszty. Nie bez znaczenia jest też kondycja kulturowa i cywilizacyjna danej społeczności; gdy zakres sowietyzacji metodami przemocowymi osiąga poziom uznany za pożądany – ergo: wytępienie albo marginalizacja elity danego narodu i zastąpienie jej dyktaturą proletariatu czyli lumpenelitą z nomenklatury i bezpieki – fizyczny terror na masową skalę staje się zbędny (co wcale nie znaczy, że nie będzie stosowany). Posługując się kontrolą strukturalną, komunizm doskonale zaakomodował się do zachodniego demoliberalizmu i zachodniej formuły państwa narodowego: totalitarna, bezpieczniacko-partyjna nomenklatura urządziła się w nowych warunkach i skutecznie wykorzystuje do swoich celów mechanizmy tzw. „wolnego rynku” oraz – w celu legitymizacji władzy – aksjologię liberalnej, postoświeceniowej demokracji i „prawoczłowieczyzmu”.

Należy w tym kontekście zwrócić uwagę na jeszcze jedną cechę komunizmu, na którą uwagę zwraca prof. Marek Piekarczyk: od rewolucji bolszewickiej (w zasadzie od ukazania się „Manifestu komunistycznego”) ewolucja komunizmu ma charakter cykliczny; następują po sobie fazy „komunizmu zjadliwego” i „komunizmu przyczajonego”. Neokomunizm/neobolszewizm wydaje się być niemal pełnym takim cyklem. Lata 1989 – 1999 były okresem „strategicznego chaosu”, który w pewien sposób porównać można z NEP. Struktury komunistyczne funkcjonowały wówczas stanie faktycznego rozbicia i atrofii. Szerszy – w porównaniu zarówno z okresem sowieckim (ale i obecnym !) – był margines wolności, traktowany jako wentyl bezpieczeństwa, w miarę konieczności odkręcany lub dokręcany. Natomiast od roku 1999 („intronizacja” Władimira Putina) przystępuje się do rekomunizacji, resowietyzacji i reintegracji geopolitycznej obszaru sowieckiego (z pieriedyszką w latach 2003 – 08), reaktywacji Bloku Komunistycznego i rozpoczęcia ekspansji na kraje zachodnie, realizowanej głównie środkami dyplomatycznymi, ekonomicznymi i agenturalnymi; Anatolij Golicyn właśnie na rok 1999 przewidział rozpoczęcie „Fazy finałowej”, w przedostatnim rozdziale „Nowych kłamstw w miejsce starych”. Era „późnego putinizmu”, rozpoczęta mianowaniem na „prezydenta” Dmitrija Miedwiediewa – gdzie siłowiki i cywilikigrają zamiennie dobrego i złego kagebistę – jest prawdopodobnie operacją zmierzającą do załagodzenia wizerunku Rosji Sowieckiej jako reżimu rządzonego przez czekistów rozjeżdżających tankami Kaukaz, uzależniających Europę od swoich dostaw gazu, a nawet rzucających jobami w stronę zachodnich polityków i dziennikarzy. Pewna regularność tego, co dzieje się od 21 lat w Rosji Sowieckiej (i w całej przestrzeni sowieckiej) przemawia za tym, że faktycznym centrum władzy jest kolektywne kierownictwo, jak partyjne Politbiuro za pierwszego Sowieta, na co wskazują m.in. Jurij Felsztyński i Władimir Bukowski. Przy czym może to być organ całkowicie nieformalny i nieoficjalny, składający się zapewne z wysokich rangą oficerów specsłużb i wojska.


WYMIAR GEOSTRATEGICZNY: TRÓJPOZIOMOWY „BLOK NEOSOWIECKI”

Na poziomie międzynarodowym obserwujemy pełną kontynuację polityki ekspansji wpływów Rosji Sowieckiej i ChRL, która przybrała jedynie kamuflaż na bardziej odpowiedni dla wymogów otoczenia. Nie zmienił się cel, jakim jest dominacja nad światem i jego podział na swoje strefy wpływów, przez uprzednie rzucenie na kolana świata Zachodu, co nieraz jest oficjalnie i wprost artykułowane przez kierownictwo moskiewskie i pekińskie. Jednoczesne gadanie o „świecie wielobiegunowym” czy „podniebnym ładzie” to nic innego, jak propagandowo-dezinformacyjny bełkot.

Blok komunistyczny jako formacja geostrategiczna istnieje nadal – w nowej, dostosowanej do wymogów współczesnej polityki międzynarodowej, formie trójpoziomowej struktury. Rdzeniem i pierwszym poziomem tego bloku jest oś Moskwa – Pekin. Rosja Sowiecka i ChRL bardzo intensywnie współpracują ze sobą w dziedzinie politycznej, militarnej i ekonomicznej. Drugim poziomem jest „Eurazjatycki Blok Kontynentalny” (Dugin), obejmujący Rosję Sowiecką, ChRL oraz ich europejskich i azjatyckich sojuszników i wasali: Berlin, Paryż, Rzym, Brukselę, Teheran, Phenian, New Delhi i Rangun. Poziom trzeci to „Czerwona Orkiestra” w globalnej grze: „Eurazja” plus neokomunistyczne kraje Afryki i Ameryki Łacińskiej. Na drugim i trzecim poziomie widoczny jest wyraźny podział stref wpływów pomiędzy centrale: Rosję Sowiecką a ChRL. Strefą wpływów Rosji Sowieckiej stają się Europa i Ameryka Łacińska. Strefą wpływów ChRL – kraje Azji Południowej, Wschodniej, basenu Pacyfiku i Afryka. Bliski Wschód oraz byłe środkowoazjatyckie republiki sowieckie są swego rodzaju kondominium obu central. Mimo podziału stref wpływów, Moskwa i Pekin współpracują ze sobą na ich terenie, co jest widoczne zwłaszcza na poziomie trzecim.

Formami instytucjonalnymi odnowionego bloku komunistycznego są: Szanghajska Organizacja Współpracy, „trójkąt” RIC (od: Russia, India, China), Eurazjatycka Wspólnota Ekonomiczna, Wspólnota Niepodległych Państw (sic !), Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego i BRIC (= Brasil, Russia, India, China). Taka sieciowa i policentryczna formuła bloku, realizowana od 1989 r., ze szczególnym przyspieszeniem w latach 1999-2001 i od 2007 do teraz, jest ucieleśnieniem koncepcji kierownictwa ruchu komunistycznego na przełomie lat 50. i 60. XX w., a którą opisał m.in. Anatolij Golicyn: oficjalne organizacje międzynarodowe (wówczas: Pakt Warszawski i RWPG) mają zostać uzupełnione, przez pozaorganizacyjne formy współpracy i zależności. W miarę potrzeby, stare organizacje mają zostać całkowicie wyeliminowane i/lub zastąpione nowymi. Prócz tego do moskiewskiego i pekińskiego programu ekspansji wciągane są kraje, które nie są ani nigdy nie były rządzone przez komunistów czy też agentury.

Charakter i kierunki ekspansji stref wpływów ZSRS, a teraz Rosji Sowieckiej i komunistycznych Chin są po prostu dostosowaniem się do geopolityki, której praw ani złamać, ani przeskoczyć, ani ominąć się nie da. Tak samo, jak praw fizyki czy biologii. Rozumiał to już sam Włodzimierz Ilicz, na co zwraca uwagę brazylijski sowietolog, prof. Olavo de Carvalho: Lenin przygotował dla ruchu komunistycznego plan ekspansji, który momentami musiał wydawać się nieosiągalny. Wyobrażał sobie, że począwszy od Moskwy, komunistyczna ekspansja powinna najpierw objąć Europę Wschodnią, następnie zawrócić w stronę Azji, podbić Afrykę i (…) stamtąd ruszyć na podbój Ameryki Łacińskiej, w ten sposób osiągając okrążenie Stanów Zjednoczonych i ich sprzymierzeńców w Zachodniej Europie. Należy też w tym kontekście przypomnieć dwie – na pozór przeciwstawne – koncepcje geopolityczne: Heartlandi Rimland. Pierwsza zawiera się w zdaniu: kto panuje nad Heartlandem, panuje nad Wielką Wyspą. Kto panuje nad Wielką Wyspą, ten panuje nad całym światem,gdzie „heartland” to obszary północnych Chin, Mongolii, Syberii i rosyjskiego Dalekiego Wschodu, a „Wielka Wyspa” to Eurazja. Druga z kolei uzależnia światową hegemonię danego mocarstwa od panowania nad wybrzeżami Eurazji. Obie teorie są prawdziwe: racją bytu, gwarantem przetrwania i ekspansji zarówno dla Rosji Sowieckiej, jak i ChRL jest i pełna kontrola wewnętrzna, i jak najszerszy dostęp do oceanów, odpowiednio do: Atlantyku i Pacyfiku; jest to więc jeden z celów strategicznych zarówno „osi Moskwa-Pekin”, jak i „Bloku Kontynentalnego”. Z tej perspektywy Polska i pozostałe kraje leżące pomiędzy Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym stanowią naturalny obszar przejściowy, pomostowy pomiędzy Europą a Azją.

Teraz przyjrzyjmy się bliżej wewnętrznej dynamice osi Moskwa-Pekin. Do konfliktu pomiędzy Rosją Sowiecką a ChRL nie dojdzie, przynajmniej w perspektywie następnego pokolenia. Wiele przemawia za tym, że stan ten może być kontynuowany nawet w przypadku spełnienia pesymistycznej prognozy drugiego Weltoktober: eliminacji Stanów Zjednoczonych, co oznaczałoby światową hegemonię ChRL i Rosji Sowieckiej. Stan ten ma swoje następujące determinanty geostrategiczne. Po pierwsze: ZSRS/Rosja Sowiecka potrzebuje silnego, stabilnego i przewidywalnego przedmurza na wschodzie, natomiast ChRL – tego samego na Zachodzie, w celu równoważenia wpływów: świata muzułmańskiego i turańskiego (oba z silnymi tendencjami zjednoczeniowymi), USA, ewentualnie Japonii, ale także w celu stabilizacji systemu władzy u siebie. Co za tym idzie, załamanie się systemu władzy w Rosji Sowieckiej uruchomi sekwencję wydarzeń, na skutek których upadnie reżym w ChRL i vice versa: jednym z gwarantów trwania moskiewskich czekistów przy stołkach jest chrlowska kompartia. Po drugie: sporne tereny Syberii, rosyjskiego Dalekiego Wschodu i Azji Środkowej stanowią naturalną strefę buforową pomiędzy Rosją Sowiecką a Chinami, jakkolwiek istnieje podskórna rywalizacja na tych terenach z korzyścią dla ChRL. Jednakże: Chiny nie zdołają ich zasiedlić w stopniu zadowalającym ich potrzeby ze względu na niezdatność tych terenów do masowej kolonizacji. Naturalnym głównym kierunkiem ekspansji geostrategicznej Rosji Sowieckiej (tak jak i starej Rosji oraz ZSRS) jest Europa, natomiast ChRL – Azja Wschodnia i basen Pacyfiku, poza tym Chiny miałyby do zasiedlenia swoje imperium wewnętrzne: Turkiestan Wschodni, Tybet, Mongolię Zewnętrzną czy wreszcie Tajwan. Po trzecie – Pekinowi nijak nie kalkuluje się inwazja na atomowe mocarstwo, które o wiele skuteczniej może opanować kiedyś metodami pokojowymi; konflikt zbrojny pomiędzy dwoma państwami, które wraz ze strefami wpływów zajmują blisko po pół kontynentu eurazjatyckiego i posiadają broń masowego rażenia byłby porównywalny z użyciem granatu ręcznego podczas walki wręcz w zamkniętym pomieszczeniu; spowodowałby bałkanizację całego kontynentu eurazjatyckiego. Na podstawie obserwacji stosunków sino-rosyjskich i sino-sowieckich należy przyjąć, że i moskiewscy czekiści i pekińscy aparatczycy zdają sobie z tego sprawę. Rosja Sowiecka ma i będzie mieć wobec ChRL pozycję niższą; pełni i będzie pełnić niejako rolę mistrza, który został przerośnięty przez ucznia. Bardzo możliwe, że wnuk Putina będzie Chińczykiem o rosyjskim nazwisku jako drugim i będzie zajmował jakąś kluczową pozycję w Imperium Sino-Sowieckim. Bardzo możliwe, że za pół wieku w Łubiance rezydować będą – pewnie w charakterze doradców – oficerowie Guoanbu w mundurach z dwugłowym orłem. Jednak doprowadzi do tego stopniowa wasalizacja Rosji Sowieckiej (z sinizacją części terytorium), nie wojna.

Obecne stosunki Moskwa-Pekin są kontynuacją tego, co działo się przed rokiem 1991, konkretniej – sowieckiej polityki wobec Chin. Od początku swego istnienia Sowiety starały się włączyć Chiny w swoją orbitę wpływów i niejako oprzeć się o Chiny w sensie geostrategicznym, grając na dwa fortepiany i wspierając zarówno KPCh, jak i Kuomintang. Gdy narodowcy chińscy pod przywództwem Głównodowodzącego Chiang Kai Sheka obrali niepodległościowy i antykomunistyczny kurs, jedynym sojusznikiem Sowietów w tym kraju zostali komuniści. Po 1949 r. komunistyczne już Chiny stały się sojusznikiem ZSRS i tak jest do dziś, z tą małą różnicą, że miejsce Związku Sowieckiego zajęła neobolszewicka, kagiebowska Federacja Rosyjska. Konflikty sino-sowieckie mają charakter „sporów w rodzinie” dotyczących głównie metod prowadzenia polityki. Te o charakterze terytorialnym (Tannu-Tuwa, Daleki Wschód) mają zasięg na dłuższa metę lokalny i nieszkodzący „Osi”. Rozdmuchiwano i rozdmuchuje się je, by wywołać wrażenie trwałego rozłamu sino-sowieckiego, jednak faktycznie na poziomie wspólnych, strategicznych interesów Moskwa i Pekin działają „jednofrontowo”.

Drang nach WestenRosji Sowieckiej – „Europejski Wspólny Dom” i informacyjna wojna z USA

Z oczywistych względów, najwięcej miejsca w cyklu zajmie analiza zachodniego kierunku ekspansji Rosji Sowieckiej. „Byłe” republiki zachodniosowieckie i europejskie kraje należące przed 1991 do „imperium zewnętrznego” starych Sowietów (w tym Polska) są bezpośrednią strefą wpływów Moskwy – „bliską zagranicą”: tak w optyce neosowieckiego kierownictwa, jak i faktycznie. Uwarunkowania geopolityki Międzymorza sprawiają, że w optyce moskiewskich czekistów obszar ten jest strefą pomostowo-buforową: wielką trasą W-Z rozciągającą się od Odry po Dniepr i od Bałtyku po Karpaty i Morze Czarne, gdzie poszczególne kraje są i mają być zwasalizowane na drodze zachowania władzy przez struktury komunistycznych nomenklatur i bezpiek. Przy czym: (a) zachowane są pozory suwerenności wewnętrznej i zewnętrznej oraz demokracji, czasem dopuszcza się do władzy stronnictwa faktycznie niepodległościowe i antykomunistyczne, obalane albo matowane jednak w wypadku przekroczenia „grubej, czerwonej krechy”; (b) faktyczny ośrodek dyspozycji politycznej znajduje się poza oficjalnymi organami państwowymi: zakulisową „partię wewnętrzną” stanowią środowiska komunistyczne, „partię zewnętrzną” – oficjalnie funkcjonujące partie polityczne, media, najważniejsze organy państwowe, najczęściej kontrolowane przez środowiska komunistyczne: agentury bezpiek czy zgoła ich oficerów prowadzących i aparatczyków partyjnych. Ponadto, na odcinku polityki dezinformacji strategicznej, kraje Europy Środkowej i Wschodniej stanowiły i stanowią obszar sztandarowy „pieriestrojki”. Faktem jest to, że służą Rosji Sowieckiej jako „koń trojański” w strukturach euroatlantyckich, właśnie poprzez środowiska komunistyczne i agentury ulokowane w organach władzy, a przynajmniej w takim charakterze służyły przed rozpoczęciem procesu włączenia „starej Europy” w orbitę wpływów Moskwy; znak zapytania jest jedynie o skalę, pozycję w czekistowskiej hierarchii, i szczegółowe zadania, na przykład WSI czy „przeorientowanych” na Zachód oficerów I Departamentu SB.

Europa Zachodnia ma zostać w szczególny sposób sfinlandyzowana: na drodze monopolizacji transferu surowców energetycznych, bilateralnych układów pomiędzy Moskwą a poszczególnymi krajami Europy Zachodniej, rozgrywania kartą ekstremizmu islamskiego i pełzającej islamizacji, a docelowo podłączeniem się Rosji Sowieckiej do oficjalnych struktur Unii Europejskiej, NATO i do europejskiego systemu gospodarczego; głównym wielkorządcą Europy z ramienia Moskwy mają być (i są) Niemcy z przystawkami: Francją i Włochami oraz struktury Unii Europejskiej. Kolejnym niezwykle ważnym celem Rosji Sowieckiej w ramach „kierunku zachodniego” jest wypieranie wpływów USA w Europie. Całkowite wyparcie USA z Europy oznaczałoby ostateczną wasalizację Europy Zachodniej wobec Rosji Sowieckiej oraz ostateczną petryfikację Bloku Kontynentalnego i Bloku Neosowieckiego. Zachodnia polityka Rosji Sowieckiej, jaką obserwujemy obecnie nie jest podyktowana sumą doraźnych interesów; jest ona zmodyfikowanym wariantem sowieckiej strategii ekspansji na Zachód, którą zaczęto realizować jeszcze przed pieriestrojką, w latach 70. XX w; celem jej było podporządkowanie Europy Związkowi Sowieckiemu poprzez neutralizację.

Wasalizacja poszczególnych krajów Zachodu, a docelowo Zachodu jako całości na drodze szukania partnerów do wspólnych interesów zastąpiła starą sowiecką politykę wspierania jedynie ruchów stricte komunistycznych i wywrotowych. Po roku 1991 „polityczną agenturą wpływu” Rosji Sowieckiej na Zachodzie są nie tylko komuniści przeobrażeni w eurokomunistów i gramszystów, ale i skonwergowani z komunistami na przestrzeni lat 70., 80. i 90. socjaldemokraci, liberałowie i tzw. chrześcijańscy demokraci (a nawet bardziej skrajna prawica – vide:nacjonaliści francuscy i część niemieckich czy tzw. Nowa Prawica), najczęściej będący wytworem liberalnego społeczeństwa – o mentalności handlarzy, gawnojedów i lokai. Dotychczasowy sukces stworzenia na odcinku zachodnim pół-osi Moskwa-Berlin, tym samym włączenia Europy Zachodniej do „Bloku Kontynentalnego” warunkowany jest też sukcesem dezinformacyjnej funkcji pieriestrojki: jak pisze cytowany wcześniej Olavo de Carvalho, stworzono złudzenie, że rządzona przez struktury czekistowskie Rosja Sowiecka (a także ChRL) jest zwyczajnym państwem narodowym, z którym można i trzeba prowadzić interesy oraz rozwijać jak najszerszą współpracę na wszystkich innych możliwych płaszczyznach. Rosja Sowiecka i ChRL przestały być wrogiem w percepcji zachodnich elit politycznych; przynajmniej na poziomie oficjalnych deklaracji. Co najwyżej postrzegane są jako konkurent na pewnych odcinkach.

Wymienione wcześniej typowe agentury oraz struktury zachodnich kompartii i lewactwa nie są jednak całkowicie bez znaczenia: były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, zdrajca swojego kraju i Europy, który zasiada w radzie nadzorczej Nord Stream wywodzi się z partii już od lat 70. infiltrowanej przez STASI i dobrowolnie konwergującej się z komunizmem. Obecna kanclerz, Angela Merkel wywodzi się natomiast z CDU – opozycji koncesjonowanej przez komunistyczne władze NRD, którym zresztą służyła jako kaowiecw FDJ. Ponadto, od lat 60. w krajach zachodnich, w szczególności: USA, Wielkiej Brytanii, Francji i RFN komuniści i lewacy – już jako faktyczna i uznawana część establishmentu – dokonują marszu przez instytucje o znaczeniu strategicznym dla danego organizmu politycznego: uczelnie i ośrodki naukowe, szkolnictwo niższego poziomu, media, instytucje kulturalne, przemysł rozrywkowy, kościoły i związki wyznaniowe, parlamentarne partie polityczne i organizacje pozarządowe. Mniej więcej od lat 90. zachodnie struktury komunistyczne, tzw. „pokolenie ‘68” ma już realny i bardzo poważny wpływ na politykę zarówno wewnętrzną – uderzając w wartości i struktury konstytutywne dla Cywilizacji Zachodu, jak i zagraniczną – prowadząc z różnym natężeniem politykę uległości to wobec Rosji Sowieckiej, to ChRL czy satrapów będących ich sojusznikami i wasalami, a także rozkładając zachodni potencjał militarny i specsłużby. W Stanach Zjednoczonych – pełniących wobec Zachodu (ale i Japonii czy nawet części krajów muzułmańskich) rolę metropolii – ze struktur komunistycznych wywodzą się m.in. były prezydent Bill Clinton, Hillary Clinton i obecny, Barrack Obama. Clinton (wraz z administracją) kontynuował politykę zbawiennego dla świata amerykańskiego imperializmu, jednakże wciągnął USA w wojny bałkańskie, których jednym z głównych rozgrywających i długofalowych beneficjentów były Niemcy (pomysł likwidacji Jugosławii jako formacji geopolitycznej), nie mówiąc o wsparciu Rosji Sowieckiej i ChRL udzielanym Miloszewiciowi czy wsparciu ekstremistów islamskich udzielonym Bośniakom i Albańczykom. Obama – wywodzący się ze środowisk Komunistycznej Partii USA, Czarnych Panter i murzyńskich organizacji rasistowskich – prowadzi politykę „zwijania” amerykańskiego potencjału obronnego oraz imperium zewnętrznego, co oznacza koncesje na rzecz Rosji Sowieckiej.

9/11 i Czerezwyczajka

Kolejnym instrumentem geopolitycznej ekspansji neosowietów jest rozgrywanie kartą ekstremizmu islamskiego, a także (po 1989 r. w dużo mniejszym stopniu) trzecioświatowego i neonazistowskiego. Fanatyzm islamski wspierany jest przez sowieckie specsłużby praktycznie od początku swojego istnienia. Już przywódcy Bractwa Muzułmańskiego powiązani byli z Internacjonałem, zaś egipską organizację wywrotową Nasrat Al-Haqq zakładali agenci GPU. Rewolucja islamska w Iranie wspierana była przez Związek Sowiecki: w kluczowych resortach nowych władz znaleźli się agenci KGB i przefarbowani na zielono działacze irańskiej kompartii. Wsparcie to ma miejsce i na poziomie logistycznym, i ideologicznym; ideologia współczesnego ekstremizmu islamskiego to w zasadzie komunizm w przebraniu islamu. Trwa to do dzisiaj – sojusznikiem Sowietów, a po 1991 r. Rosji czekistowskiej na Bliskim Wschodzie był Saddam Husajn, a są – assadowska Syria, palestyński Hamas i libański Hezbollah. Towarzyszem Putina, Miedwiediewa i Hu jest prezydent Iranu, Mahmoud Ahmadineżad.

Istnieją dowody na to, iż także Al-Kaida jest kontrolowana przez moskiewskich czekistów. Zdaniem analityków powiązanych z amerykańskimi i brytyjskimi specsłużbami takich, jak Jeff Nyquist czy Christopher Story, Rosja Sowiecka – a także ChRL – wyraźnie skorzystały z zamachów 11 września 2001 r.: po pierwsze, ucięto dyskusje na temat Rosji Sowieckiej jako państwa rządzonego przez czekistów i zagrożeń z tegoż wypływających. Po drugie, wrogiem numer jeden Zachodu stał się terroryzm islamski i groźba islamizacji Europy (skądinąd realna), natomiast Rosja Sowiecka i ChRL stały się kłopotliwym, ale jednak sojusznikiem w „wojnie z terroryzmem”; czeczeńskich i ujgurskich niepodległościowców zaszufladkowano jako terrorystów islamskich. Ponadto, USA, Wielka Brytania i pozostałe kraje NATO zostały wciągnięte w wojny, których z różnych powodów nie są w stanie ani wygrać, ani wycofać się z nich z twarzą. Uaktywniły się środowiska pacyfistyczne i lewackie, podsycając antyamerykańskie (tym samym autodestrukcyjne) tendencje i resentymenty w Europie, co zapewne musiało być orkiestrowane przez moskiewskie agentury wpływu. Po trzecie: wojna w Afganistanie i Iraku spowodowała skok cen surowców energetycznych – ropy naftowej i gazu ziemnego, co utorowało Rosji Sowieckiej drogę do odbudowy Gazpromu – instrumentu wasalizacji Europy. Moskwa w efekcie może swobodnie szantażować kraje Europy Zachodniej podminowane przez wojowniczą mniejszość islamską, oferując stabilne i rzekomo „bez zobowiązań” dostawy gazu; w percepcji władz Niemiec, Francji czy Włoch to Rosja Sowiecka jest bezpieczniejsza niż kraje islamskie, bo nie wymoże – używając np. Turków, Arabów czy białych konwertytów – wpisania Szahadyw górny pas flagi niemieckiej, ani wprowadzenia prawa koranicznego we Francji.

W przededniu III wojny światowej ?

Zdaniem analityków takich, jak wspomniany wyżej Jeff Nyquist (oficer amerykańskiego DIA), a także m.in. Caspar Weinberger (Sekretarz Obrony USA za Reagana), Dariusz Rohnka (publicysta zajmujący się problematyką sowieckiej dezinformacji, pieriestrojki i neokomunizmu) czy Stanisław Łuniew (uciekinier z GRU), jednym z wariantów rozwojowych neokomunizmu i jednym z celów sowieckiej długofalowej strategii jest ekspansja zbrojna, łącznie z wywołaniem kolejnej wojny światowej celem eliminacji USA i w konsekwencji – zdobycia przez Rosję Sowiecką i ChRL globalnej hegemonii. Kierownictwa obydwu krajów nie wyzbyły się dążenia do dominacji nad światem i oficjalnie to deklarują. Wystarczy tu wymienić: oficjalną doktrynę obronną Rosji Sowieckiej, oficjalne wypowiedzi członków kierownictw, np. przemówienie ChRLowskiego ministra obrony Chi Haotiana, skądinąd całkowicie pominięte w mainstreamowym, politycznie poprawnym dyskursie.

Głównym celem zbrojnej agresji Rosji Sowieckiej i/lub ChRL byłyby Stany Zjednoczone, jako mocarstwo będące de facto centralą świata zachodniego: amerykański aparat państwowy, dowództwo sił zbrojnych i zgrupowania sił zbrojnych o znaczeniu strategicznym. Byłaby ona uzupełnieniem działań dezinformacji strategicznej, agentur wpływu i szpiegów oraz aksjologicznego rozmiękczania społeczeństw Zachodu. Gdyby do niej doszło, zostałaby w niej użyta broń niekonwencjonalna. Taka wojna jest – zdaniem wyżej wymienionych – jak najbardziej możliwa do przeprowadzenia i co najważniejsze – do wygrania, przy czym największą szansę na zwycięstwo ma agresor, zwłaszcza jeśli dysponuje elementem zaskoczenia i uprzedniej, wielopoziomowej dezinformacji. Jako, że celem wojny z użyciem np. broni nuklearnej byłaby dekapitacja danego państwa, raczej nie zostałyby w niej użyte miliony megaton, jak głoszą politycznie poprawni intelektualiści i filmy w rodzaju „The Day After”, wprost będące wytworem albo popłuczynami lewackiej, pacyfistycznej i komuszej dezinformacji.

Trzecia wojna światowa może zacząć się w kilku miejscach. Na przykład na Bliskim Wschodzie, gdzie wojna Izraela bądź USA z którymś z państw islamskich może wywołać reakcję łańcuchową w całym świecie islamskim i w podminowanej muzułmańską mniejszością Europie, na czym skorzystać mogą Rosja Sowiecka i ChRL. Pomiędzy Indiami a Pakistanem może nastąpić eskalacja potyczki o Kaszmir, tym razem z użyciem broni nuklearnej, której posiadaczami są oba kraje. Wojna nuklearna na Subkontynencie Indyjskim dawałaby szanse potężniejszym mocarstwom na jej rozgrywanie, a co najważniejsze – na przekonanie się, jaki przebieg mógłby mieć konflikt z użyciem broni niekonwencjonalnej na skalę światową. Kolejnym potencjalnie zapalnym obszarem jest Daleki Wschód: Korea Północna może zaatakować Południe bądź Japonię, ChRL może zaatakować Tajwan. Wreszcie, Caspar Weinberger rozważa Europę Środkową i Wschodnią jako obszar zapalny: III wojna światowa rozpoczyna się od… likwidacji przez Rosję Sowiecką polskiego kierownictwa politycznego i dowództwa sił zbrojnych; książka (znana mi niestety jedynie z opracowań) w której ten scenariusz jest opisany, wydana została w roku… 2006.

Jeff Nyquist uważa, że główna ofensywa Rosji Sowieckiej/Chin będzie miała charakter „szarego ataku”; USA zostaną uderzone atakiem terrorystów islamskich, wspieranych i zbrojonych przez sowieciarzy. We wstępie do „Konia trojańskiego”, wydanego w 2007 roku polskojęzycznego zbioru publicystyki czytamy: Wielu będzie zwracać uwagę na fakt, że Rosja jest słaba i niezdolna w obecnej chwili do wszczęcia wojny. Ale wojny można prowadzić na wiele sposobów, przy użyciu różnorodnych środków. Bomba atomowa przywieziona do Nowego Jorku przez terrorystę może doprowadzić do rozpadu amerykańskiej gospodarki, głównie poprzez panikę, jaką spowoduje. To, w konsekwencji, może prowadzić do politycznej rewolucji (…). Zważywszy degradację amerykańskiego systemu odstraszania nuklearnego, jest możliwe, że rosyjski atak jądrowy może całkowicie rozbroić Amerykę (zależnie od sukcesów sił rewolucyjnych). W takim wypadku, Ameryka przestanie istnieć jako mocarstwo światowe. Po upadku Ameryki, Europa stanie się własnością Rosji, podczas gdy Bliski Wschód zostanie podzielony między rosyjską i chińską strefy wpływów.

Pozostałe warianty operacyjne ataku na USA rozważa czeski prawicowy polityk, Petr Cibulka w wywiadzie, w którym jest też mowa o kulisach pieriestrojki, sytuacji w krajach Międzymorza oraz sowieckich (komunistycznych i agenturalnych) powiązaniach zachodnich elit:Jestem pewien, że strategia zaatakowania Stanów Zjednoczonych została wypracowana dawno temu, choć istnieje zapewne kilka wariantów takiego ataku. Pierwsze rozwiązanie wydaje się dla Kremla idealne: doprowadzić do wojny domowej w Stanach Zjednoczonych. Drugi wariant opiera się na ataku nuklearnym pod przykrywką islamskiego terroryzmu. W obu przypadkach zasadnicze cele strategiczne Moskwy zostaną osiągnięte. Istnieje także możliwość ataku atomowego na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych ze strony Korei Północnej. Przyszłość pokaże, która z tych opcji zostanie wykorzystana. Przewidując taki rozwój wypadków, należy także oczekiwać, że Moskwa postara się o zneutralizowanie Europy. W ten sposób Europa zostanie wykluczona z konfliktu z Ameryką.
Spójrzmy teraz na mapę świata, zaznaczając Blok Neosowieckii wyróżniając: Rosję Sowiecką, ChRL, ich strefy wpływów oraz starych i nowych sojuszników. Rakiety Topol-M nie są zdolne do przenoszenia wojsk powietrzno-desantowych, a tym bardziej broni pancernej. Okręty podwodne nie są w stanie przeprowadzić operacji desantowej na wybrzeża USA czy Wielkiej Brytanii. Okręty wojenne jakiejkolwiek klasy ani jakiegokolwiek typu nie są w stanie przebyć w pół godziny dystansu z Murmańska pod Nowy Jork, ani z wyspy Hainan pod Los Angeles czy Seattle. W jedną noc nie przerzuci się miliona sił lądowych, zwłaszcza przez arktyczną czapę lodową. Co więc muszą zrobić Moskwa i Pekin, by zapewnić sobie szanse na zwycięstwo w ewentualnej trzeciej wojnie światowej? Pozyskać jak najwięcej sojuszników, wasali, państw neutralnych (w tym „państw upadłych”), nie tylko w obrębie własnych „imperiów zewnętrznych” czy „bliskich zagranic”, ale jak najbliżej granic USA, tak by osiągnąć geostrategiczne oblężenie; by dysponować jak największym terytorium z którego możliwe byłoby prowadzenie operacji wojskowej przeciwko światowemu mocarstwu. Od lat 1999 – 2001 trwa: neutralizacja Europy oraz pozyskiwanie sojuszników nie tylko w obrębie „bliskich zagranic” i imperiów zewnętrznych Rosji Sowieckiej i ChRL, ale zwłaszcza pośród krajów Ameryki Łacińskiej, w których władze przejęli lewicujący i neokomunistyczni politycy. W okresie zimnej wojny ZSRS miały na półkuli zachodniej jeden niezatapialny lotniskowiec w postaci Kuby; zdołano jeszcze pozyskać Grenadę i wzmocnić wpływy na Jamajce i Haiti. Obecnie Rosja Sowiecka wraz z ChRL dysponuje sojusznikami w postaci neokomunistycznych, „boliwariańskich” państw Iberoameryki: Wenezueli, Brazylii, Nikaragui (gdzie władze ponownie sprawują sandiniści).

Wszyscy analitycy rozważający możliwość wybuchu nowej wojny światowej zwracają uwagę na słabe punkty Zachodu (czyli USA par excellance): wykluczenie przez większą część elit politycznych możliwości wybuchu konfliktu światowego, zwłaszcza przez Rosję Sowiecką czy ChRL, czego konsekwencją jest np. brak zdolności operacyjnych na rozległych obszarach oraz paradoksalnie – nieprzygotowanie sił zbrojnych do walki z wrogiem o proporcjonalnych siłach konwencjonalnych i niekonwencjonalnych. Nyquist dużo miejsca w swej publicystyce poświęca tendencjom rozkładowym cywilizacji zachodniej, indukowanym przez agentury wpływu i „operacje aktywne”.

ZMIERZCH ZACHODU

Postępy bolszewii są wprost proporcjonalne do stopnia rozkładu kulturowego Zachodu. Jakkolwiek agentury sowieckie przed i po 1991 pełnią funkcję katalizatora upadku Zachodu, tak należy stwierdzić, że są to procesy autodestrukcyjne niejako wbudowane w naszą cywilizację. Komunizm i zachodni oświeceniowy demoliberalizm (oba we wszelkich możliwych wariacjach) mają to samo źródło, którym jest postoświeceniowy nihilizm i jako takie mają pewien punkt styczny – apoteozę człowieka, którego pycha i chciejstwo są miarą wszechrzeczy. Jedno i drugie cechuje relatywizm i indyferentyzm aksjologiczny; w pierwszym – podstawową kategorią „dobra” i „zła” jest to, co przegłosowała większość i to, co najlepiej się sprzedaje; wszystkie sfery życia stają się przedmiotem to głosowania, to procedur rynkowych. Co za tym idzie, nie ma takiego pojęcia jak „wróg”; nie ma dystynkcji „swój-obcy”. W drugim dobre bądź złe to, co za takowe uznają struktury władzy. Poza tym oba istnieją dzięki ukształtowanemu na przełomie XIX i XX wieku „człowiekowi masowemu” o kolektywistycznym i zuniformizowanym sposobie myślenia i działania, którego cechuje roszczeniowe i konsumpcjonistyczne nastawienie wiodące do totalitaryzmu. Na inny, niezwykle ważny aspekt problemu zwrócił uwagę w „Pojęciu polityczności” Carl Schmitt: pojawienie się liberalizmu jako „antypolityki” spowodowało, wręcz wymusiło powstanie komunizmu (Schmitt pisał konkretnie o marksizmie) jako teorii polityki, w której celem samym w sobie jest absolutna i totalitarna władza; po wegetarianach przychodzą kanibale.Komunizm zresztą jest owocem wyjałowionej oświeceniem ziemi europejskiej; przecież Marks nie był Kałmukiem, Engels nie był Rosjaninem, a partie komunistyczne II połowy XIX i pierwszej dekady XX w. raczej nie składały się z Samojedów.

Na skutek modernizmu, „uwspółcześnienia” i Soboru Watykańskiego II upada fundament Zachodu, jakim jest Kościół Rzymski, o którym Julius Evola powiedział, że jest (cytuję z pamięci) Imperium Rzymskim, w którym znak Orła został zastąpiony przez Krzyż. To, co kiedyś umieszczano w Syllabusiejako herezję jest obecnie dyskutowane jako „równouprawniony” pogląd. Kościół katolicki de facto przeprasza za własne istnienie. Zamiast anathem, ekskomunik, w ostateczności konkwist, rekonkwist i krucjat w obronie nowożytnego Rzymu – mamy wpuszczanie barbarzyńców w obręb Miasta; Kościół de facto nie ma też znaczenia w realnej polityce. Fryderyk Nietzsche miał rację, mówiąc że Bóg umarł; słowa te w dokładnym kontekście – jakkolwiek nierozumianym i przez wierzących, i przez ateistów – oznaczają to, że sprawy metafizyczne i duchowe nie odgrywają w życiu narodów i jednostek większej roli; instytucjonalny Kościół traci realny wpływ polityczny, religia staje się faktycznie ludowym folklorem.

Wreszcie mamy jedno z kluczowych wierzeń demoliberalnej parareligii Zachodu – wiarę w „koniec historii”, co ciekawe bardzo zbieżną z bolszewickim przekonaniem o swoim ostatecznym triumfie. Wersja sprymitywizowana i zwulgaryzowana, obecnie już raczej nie pierwszej świeżości, jednak dalej pełniąca rolę legendy dla gawiedzi głosi, że cały świat przyjmie w końcu demoliberalizm na modłę euroatlantycką, a tym samym zniknie jakiekolwiek zagrożenie totalitaryzmem oraz, że skończy się era konfliktów zbrojnych i jakichkolwiek różnic pomiędzy graczami w polityce światowej. Mit ten ma jednak pewien głębszy wymiar; wersję zmodyfikowaną, a przez to bardziej podstępną. Mianowicie: różnice pozostaną, konflikty będą występować nadal, jednakże będą miały charakter lokalnych konfliktów asymetrycznych: „misji pokojowych”, „misji stabilizacyjnych” oraz „antyterrorystycznych” i antypartyzanckich, jednak ani wojna, ani totalitaryzm światu już nie zagraża. Na poziomie relacji tzw. wolnego świata z sowietami przejawia się to w przekonaniu elit politycznych i intelektualnych, że ZSRS i ChRL ewoluują w kierunku bądź to demokracji, bądź to autorytarnego państwa narodowego o swoim własnym, lokalnym kolorycie. Prostą konsekwencją jest uznanie, że komunizm/bolszewizm – powszechnie rozumiany jako ideokracja – skończył się wraz z rozpadem Sowietów, a ChRL są XX-wieczną kontynuacją starych Chin, sprzed 1949 r., gdzie komunistyczna ideologia i symbolika jakoby służy za fasadę. Co za tym idzie – ani Rosja Sowiecka, ani Chiny komunistyczne nie stanowią dla zachodu realnego zagrożenia militarnego czy cywilizacyjnego, a komunizm i lewactwo w różnych mutacjach to jedna z wielu równoważnych propozycji politycznych na wolnym rynku (a jakże !) idei. Oznacza to triumf dezinformacyjnego wymiaru „pieriestrojki”. Co za tym idzie, antykomunizm czy antybolszewizm rozumiany jako orientacja polityczna stracił rację bytu w dyskursie politycznym. Powszechne przekonanie, wręcz dogmat „końca historii” czy „postpolityki”, ze swoim nieodłącznym wierzeniem w „upadek komunizmu” wyznacza – jak pisze Dariusz Rohnka w książce „Wielkie Arrangement” – Rubikon poczytalności. Kto wspomina chociażby o wpływie struktur komunistycznych na politykę po 1989 r., na przykład uwłaszczeniu czekistów i nomenklatury, ten szeregowany jest razem z głosicielami teorii o Roswell, egzegetami Protokołów Mędrców Syjonuczy o planecie Nibiru, która w 2012 ma przeciąć się z orbitą Ziemi. Swoją drogą – zastanawia popularność teorii spiskowych o NWO, Illuminati, żydokomunie itp. w porównaniu z powszechną nieznajomością teorii o oszustwie. Skądinąd wiadomo, że najbardziej znany popularyzator teorii NWO, Alex Jones, występuje w Russia Today…

Wszystko to sprawia, że zachodni system demoliberalny prędzej czy później samoistnie przekształci się w jakąś formę totalitaryzmu/bolszewizmu i odbędzie się to trzema równoległymi torami: (a) poprzez pewne „naturalne” tendencje autodestrukcyjne (liberalizm i społeczeństwo masowe, laicyzacja itp.), (b) zostanie zinfiltrowany przez agentury wpływu totalitarnego państwa, bądź też (c) struktury komunistyczne same, w swoim interesie wprowadzą formalną demokrację i wolny rynek, jak stało się w przypadku Rosji Sowieckiej, „byłych” republik związkowych i „demoludów. Od dwudziestu z górą lat na zachodzie ma miejsce właśnie „samoistna” konwergencja z komunizmem, podsycana przez sowieckie agentury wpływu, liberalizm z całym dobrodziejstwem inwentarza i pożytecznych idiotów. Obecnie, tak na terenie świata komunistycznego, jak i Zachodu, podminowanego przez agentury wpływu i wyjałowionego oświeceniem – mamy do czynienia z kształtowaniem się demobolszewizmu – mariażu komunizmu z demoliberalizmem, i składają się na to wszystkie wymienione wyżej czynniki. Dariusz Rohnka w książce „Wielkie Arrangement” tak definiuje „demobolszewizm”: [w] tak szerokim kontekście, a w oderwaniu od znanych ideologii demobolszewizm oznacza jednolitą koncepcję świata, której głównym wyznacznikiem będzie podporządkowanie woli jednostki nakazowi wąskiej grupy występującej w imieniu zbiorowości, uprzedmiotowienie człowieka i obywatela, eliminacja idei indywidualnej wolności. Demobolszewizm to niezwykle konsekwentna metoda: organizacji życia zbiorowości ludzkiej i pojedynczego obywatela; wyznaczania norm i przepisów zakreślających ramy egzystencji; konsekwentnej kreacji świadomości indywidualnej; to także metoda dominacji nad społeczeństwem, hierarchizacji życia społecznego, metoda sprawowania i utrzymania władzy.Jak widać, powyższa definicja doskonale nadaje się do przekrojowego opisu komunizmu/bolszewizmu; demobolszewizm (komliberalizm czy też neokomunizm) różni się od „klasycznego”, sowieckiego czy chińskiego komunizmu jedynie brakiem gułagów, planowego mordowania całych grup społecznych, etnicznych czy religijnych; lewaccy profesorowie z Sorbony czy Berkeley nie strzelają swoim studentom w tył głowy (może oprócz Foucault’a, który świadomie zarażał swoich homoseksualnych partnerów HIV-em). Ale być może przez to neobolszewizm, legitymujący się liberalną frazeologią, dobrem jednostki i ogółu, jest bardziej niebezpieczny – i dla niedoświadczonych totalizmem od ponad półwiecza społeczeństw Zachodu, i dla zsowietyzowanych (mniejsza teraz o zakres) społeczeństw „post”-sowieckich. Elity polityczne i społeczeństwa, a także jednostki z osobna dokonują internalizacji „zasad” politycznej poprawności, która jest, od pewnego czasu w wersji agresywnej, dominującym nurtem metapolityki i polityki, jednocześnie od dźwigania brzemienia własnej podmiotowości i suwerenności wolą konsumowanie zawartości hipermarketów i Fast foodów, oglądanie teleturniejów i „reality show”, ewentualnie słuchanie Biełych Roz, hymnu Gazpromu czy Takogo kak Putin...

Najlepszym chyba studium przypadku i polem obserwacji demobolszewizmu byłaby Polska: środowiska komunistycznych: bezpiek i nomenklatury wraz ze swoimi fellow travellers niestety doskonale wykorzystują do realizacji swoich celów liberalną, libertyńską aksjologię, demokratyczne procedury oraz globalistyczny i kolektywistyczny, kompradorski kapitalizm nomenklaturowy. Naszym bardakiem zajmiemy się jednak w kolejnych częściach cyklu.
C.D.N.
Źródła:
1. Anatolij Golicyn, Nowe kłamstwa w miejsce starych. Komunistyczna strategia podstępu i dezinformacji,Wydawnictwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego, 2007 (Części I, III): http://www.abcnet.com.pl/node/6511; The Perestroika Deception: The World’s slide towards the Second October Revolution (Weltoktober), http://www.abcnet.com.pl/node/6232
2. Dariusz Rohnka, Wielkie Arrangement,Wydawnictwo Podziemne, Poznań 2007; Fatalna fikcja. Nowe oblicze bolszewizmu, stary wzór, Rozdział 3, http://www.fatalnafikcja.pl/fatalna.php
3. Józef Darski, O dezinformacji komunistycznej,Wyd. Niepodległości, Warszawa 1989: http://archiwum.sw.org.pl/pdf/JozefDarski-1989_O_dezinformacji_komunistycznej.pdf
4. Wielka manipulacja. Rozmowa Jacka Laskowskiego z Józefem Darskim, Orientacja na Prawo nr 80, (X/1991), http://www.abcnet.com.pl/node/5590
5. J. Nyquist: Odpowiedź na ankietę Wydawnictwa Podziemnego, http://wydawnictwopodziemne.com/2007/09/30/odpowiedz-na-ankiete-2/
6. Olavo de Carvalho: Odpowiedź na ankietę, http://wydawnictwopodziemne.com/2007/10/09/odpowiedz-na-ankiete-4/
7. O. Józef Maria Bocheński, Lewica, religia, sowietologia(fragment): http://www.omp.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=204
9. Jeffrey Nyquist, Koń trojański,Wydawnictwo Podziemne, Poznań 2007;
10. J. Nyquist: Trójkątna konstelacja.Wywiad przeprowadzony przez D. Rohnkę: część pierwsza: http://wydawnictwopodziemne.com/2009/11/08/trojkatna-konstelacja/, część druga: http://wydawnictwopodziemne.com/2009/11/15/trojkatna-konstelacja-2/
11. J. Nyquist: Geneza IV wojny światowej. Uzupełnienie i errata, http://www.fatalnafikcja.pl/geneza.htm
12. J. Nyquist: Przemyśleć „problem rosyjski”, http://fatalnafikcja.pl/problem.htm
13. Francoise Thom, Rosyjskie ambicje w Europie, http://generacja.s4w.pl/darski.info/?darski=rosja&go=rosja_thom1
15. Następna wojna światowa(streszczenie książki Caspara Weinbergera) , http://www.abcnet.com.pl/node/6548; Dyskusja na Forum Solidarności Walczącej: http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt9200.html
16. Wielki podstęp. Wywiad z Petrem Cibulką,http://fatalnafikcja.pl/wielkipodstep.htm
17. Jeff Nyquist, China Defense Minister speech on US extermination,http://www.scribd.com/doc/16627298/China-Defense-minister-speech-