Trzeba
być skrajnie naiwnym, żeby sadzić, iż Maria Kiszczak wydała dokumenty bezpieki
przechowywane przez swojego męża „z potrzeby serca” albo w wyniku zmian
patologicznych powstałych w mózgu na skutek starzenia się organizmu. Najbardziej
plugawy peerelowski czekista nie mógł nie mieć wpływu na zachowanie swojej żony,
także i po swojej śmierci. Kiszczakowa sama zresztą przyznała później, że
dokumenty przekazała IPN na przedśmiertne żądanie męża.
W
tym temacie jesteśmy siłą rzeczy skazani na formułowanie hipotez opartych
wyłącznie na poszlakach i domysłach. Jaki mógł być zamiar bolszewika, który
zaczynał w kontrolowanej przez sowietów informacji wojskowej, dowodził bezpieką
wojskową i cywilną, nadzorował peerelowski odcinek operacji Pieriestrojka, i
który najprawdopodobniej – o
czym już pisałem – był jednym z zakulisowych szefów bezpieczniackiej
oligarchii po sfingowanym upadku komunizmu?
Sprawa
Lecha Wałęsy nie jest tutaj wcale najważniejsza. To, że Wałęsa był TW „Bolkiem”
jest faktem znanym praktycznie od czasów podziemnej „Solidarności” i stanu
wojennego, a obszernie omówionym i zbadanym co najmniej od roku 2008, kiedy
ukazała się książka Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka na temat
współpracy Wałęsy z SB. Zresztą nawet bez wiedzy o agenturalnych uwikłaniach
Wałęsy widać było wyraźnie, że człowiek ten jest – cytując Józefa Mackiewicza –
„jawnym współpracownikiem” komunizmu i użytecznym idiotą, do tego jeszcze
skrajnie egoistycznym i łakomym na frukty władzy.
Ujawnienie
faktu posiadania „prywatnych” archiwów nie tylko przez Kiszczaka, ale też przez
wysokich rangą oficerów bezpieki jest ostatecznym obaleniem mitu „Solidarności”
i ostatecznym potwierdzeniem (i to de facto przez ludzi bezpieki!) tego, że w
tzw. III RP prawdziwą władzę stanowią
przetransformowane, zakulisowe struktury komunistyczne, oparte właśnie na
bezpiece, a politycy zajmujący oficjalne stanowiska idą na pasku „Ubekistanu”.
Wydaje
się, że kombinacja operacyjna „Szafa Kiszczaka” ma kilka strategicznych celów. Pierwszy
z nich to stworzenie wrażenia, że bezpieczniacki układ słabnie wprost
proporcjonalnie do wieku równie przysłowiowych, co realnych „starych komuchów”
i „starych ubeków”. Słowem – że „porządek pookrągłostołowy”/magdalenkowy/III RP/PRL-bis”
pewnie i istniał, ale wraz ze śmiercią Jaruzelskiego i Kiszczaka oraz
ujawnianiem ich archiwalnej spuścizny kończy swój żywot. Drugim celem wydaje
się być „oczyszczenie przedpola” dla nowej politycznej agentury wpływu, nowych „słupów”
grupy faktycznie trzymającej władzę. Elity, które umownie można określić jako
okrągłostołowe – zarówno o genezie solidarnościowej, jak i komunistycznej – po prostu
z czasem zużyły się i skompromitowały. Stopniowo zużywa się model pieriestrojkowego
demobolszewizmu. Każdy system władzy musi trwać – w szczególności komunizm/neokomunizm
– stąd niezbędna jest wymiana kadr co jakiś czas poprzez „spalenie” starej
agentury, by ją wymienić na nową. Poza tym, stare trepy z WSI czy esbecy młodsi
stopniem wcale nie są aż tacy starzy, a rolę ich słupów wcale nie muszą pełnić PO,
UW, PSL, SLD, ani też Palikot czy ugrupowania lewackie…
Nie
wolno zapominać o tym, że wszystkie tropy prowadzą do Moskwy. Faktyczną centralą
układu okrągłostołowego jest Rosja Sowiecka. Operacja sfingowanego „końca
postkomunizmu” może być inspirowana bezpośrednio z Moskwy, aczkolwiek nie musi.
Zresztą, wszystkie akcje podejmowane przez struktury bezpieczniackie są realizowaniem
interesów Rosji Sowieckiej nad Wisłą. Sowieciarze również, co jakiś czas,
wymieniają zużytą agenturę w swoich strefach wpływów na nową. W dłuższej
perspektywie, interesy Kremla i Łubianki w Polsce wcale nie muszą być realizowane
przez starą agenturę i stare elity okrągłostołowe. Równie dobrze, reprezentantem
Rosji Sowieckiej może być na przykład „prawica”,
widząca w Putinie „katechona” – sojusznika przeciwko „zgniłemu zachodowi”, „banksterom”,
Unii Europejskiej, wrażym Niemcom czy islamskiemu najazdowi. Ważnym elementem
tła, na którym rozgrywa się operacja „Szafa Kiszczaka” jest „prawicowy NEP”
Putina, który od kilku lat pozycjonuje się właśnie w tej roli. Rosja Sowiecka stopniowo
rezygnuje z „ręcznego sterowania” swoimi strefami wpływu za pomocą starych „czystych”
komunistów i starej bezpieki na rzecz swego rodzaju outsourcingu, w którym
interesy Moskwy realizowane są przez siły prawicowe, patriotyczne,
nacjonalistyczne i konserwatywne, a od niedawnego spotkania papieża Franciszka
z patriarchą cerkwi kagiebowskiej Cyrylem, także Kościół Katolicki.
Piękny tekst i błyskotliwa koncepcja! Tak właśnie może to być.
OdpowiedzUsuńPzdrwm
Drogi Panie Jaszczurze,
OdpowiedzUsuńProszę wybaczyć moją wrodzoną niedomyślność oraz nabyte (zapewne) nieuctwo, ale jaka w końcu jest Pańska robocza hipoteza?
Pisze Pan, że afera kiszczakowej szafy ma dwa cele strategiczne: stworzenie wrażenia słabości i stworzenie nowej agentury wpływu, najpewniej tzw. prlowskiej "prawicy. Przyzna Pan jednak, że tego rodzaju cele strategiczne mogą być (i są periodycznie od lat 26) osiągane w o wiele łatwiejszy sposób.
Szafa tymczasem zdaje się udowadniać w pierwsyzm rzędzie coś odwrotnego: oto nic nie możecie zrobić sami, wydawało wam się, durnie, że zrobiliście sobie wolną Polskę, a to my ją Wam zrobiliśmy. Jak pisał u nas ostatnio p. Amalryk, w Magdalence rozmawiali sami ze sobą. My to wiedzieliśmy od lat; niektórzy, np. Mackiewicz, który umarł na 5 lat przed Magdalenką, albo Golicyn, który pisał na pięć lat przed Magdalenką, oczekiwali tego z góry. Teraz jest napisane czarno na białym. Ale co to w istocie zmienia?
Ogromna większość Polaków uważa toto za Wolną Polskę od ćwierć wieku. Nieliczni przyznają, że to prl, ale nadal wolą głosować w prlowskich wyborach, bo jakże inaczej? Co może zmienić szafa? Wielu ludzi uważa Wałęsę za agenta, a jego pokraczny twór za Wolną Polskę - no i jak tu gadać z takimi?
Dlatego proszę wybaczyć staremu, niedołężnemu człowiekowi, ale jak dokładnie wygląda Pańska robocza hipoteza?
Panie Michale,
OdpowiedzUsuńNa pytanie, jaka w końcu jest moja robocza hipoteza, częściowo odpowiedział Pan sobie sam:
Szafa tymczasem zdaje się udowadniać w pierwszym rzędzie coś odwrotnego: oto nic nie możecie zrobić sami, wydawało wam się, durnie, że zrobiliście sobie wolną Polskę, a to my ją Wam zrobiliśmy.
To doskonale wpisuje się właśnie w kombinację operacyjną pt. "koniec porządku okrągłostołowego".
Dodać jeszcze należy, że jest ona zmontowana pod kątem poglądów i narracji powszechnych wśród całości peerelowskiej opozycji, które sprowadzają się do stwierdzenia, że co prawda mamy do czynienia ze zjawiskiem "postkomunizmu", dominacji sowieckich elit i zewnętrznej infiltracji sowieckiej agentury, ale jednocześnie Polska po 1989 r. jest Polską wolną i niepodległą.
Pisze Pan, że [...] tego rodzaju cele strategiczne mogą być (i są periodycznie od lat 26) osiągane w o wiele łatwiejszy sposób.
Owszem, ale co jakiś czas trzeba zrobić tzw. twardy reset. Raz dlatego, że stare tricki się po prostu zużywają i nie da się ich stosować apiat' od nowa w nieskończoność, dwa - czas trwania starych bolszewickich kadr, które realizowały pieriestrojkę i które zza kulis pełniły faktyczną władzę w peerelu nr 2, kończy się wraz z długością życia przeciętnego komunistycznego funka wysokiej rangi.
Kiedyś trzeba w końcu wstawic nowe bolszewickie kadry w miejsce starych.
Drogi Panie Jaszczurze,
OdpowiedzUsuńMuszę należeć do ludzi skrajnie naiwnych, bo mnie cała ta afera pachnie raczej przypadkowością. Kiedy już się tak dziwnie i absurdalnie rzeczy ułożyły, to "oni" na pewno wykorzystają to na swoją korzyść, ale nie widzę w tym żadnego rozumnego planu.
Jednakże szczegóły afery wydają mi się drugorzędne, skoro zgadzamy się chyba, że coś jest na rzeczy (niezależnie czy Kiszczakowa wdowa ma dobrze w głowie, czy nie).
Nie rozumiem jednak nadal, w jaki sposób ma to oznaczać "koniec republiki okrągłego stołu". Na czym ma polegać ten "twardy reset" (i co to w ogóle oznacza)? Jeśli Pan ma rację - afera oznacza koniec tego, co było dotąd - to nasuwają się dwa pytania: w jakim celu? i co Pan przewiduje na najbliższą przyszłość?
Pierwsze pytanie jest ważniejsze: dlaczego mieliby bolszewicy poddawać w wątpliwość podstawy systemu, w którym mają wszystkie dźwignie władzy w swoich rękach? Co chcą przez to osiągnąć? Czy wskazując na komunistyczną proweniencję elit i struktur prlu bis, nie usuwają sobie gruntu spod nóg? Na ich miejsce wejdą po prostu ich dzieci, dzieci prominentów prlowskich. Tak by się stało i tak, czy Kiszczakowa zajrzałaby do szafy czy nie.
Oczywiście interesują mnie także Pańskie prognozy, ale nie będę Pana nimi ścigał, jeżeli się nie spełnią.
Panie Michale,
OdpowiedzUsuńNie, nie zaliczam Pana, broń Boże, do grona naiwnych. Sam Pan zresztą pisze, że nawet, jeśli coming out Kiszczakowej to przypadek, może on być wykorzystany przez pozostałych bolszewickich trepów.
A przy okazji - sama Kiszczakowa przyznała, że zaproponowała sprzedaż dokumentów bezpieki na żądanie męża, zanim ten trafił przed oblicze Baphometa.
Pyta Pan:
[...] dlaczego mieliby bolszewicy poddawać w wątpliwość podstawy systemu, w którym mają wszystkie dźwignie władzy w swoich rękach? Co chcą przez to osiągnąć? Czy wskazując na komunistyczną proweniencję elit i struktur prlu bis, nie usuwają sobie gruntu spod nóg?
I znowuż, sam sobie daje częściową odpowiedź:
Na ich miejsce wejdą po prostu ich dzieci, dzieci prominentów prlowskich. [...]
Dodam, że nie tylko (i nawet nie tyle) rodzone resortowe dzieci, ale też ludzie, którzy przez "starych" bolszewików zostali dokooptowani do wewnętrznego kręgu władzy w neo-peerelu. Całkiem możliwe, że w zupełnie innych rolach czy przynajmniej zupełnie nowych charakteryzacjach, w porównaniu z odchodzącą do piekieł generacją bolszewików.
Owszem, zakwestionowano by podstawy neokomunistycznego państwa, przynajmniej werbalnie. Państwa powiązanego - co jest równie ważne - z neosowiecką centralą w Moskwie. Tyle, że byłby to manewr dziwnie podobny do fałszywego "upadku" komunizmu w latach 1989-91...
Co do możliwej aktualnej sytuacji, a jednocześnie prognoz, to pozwalam zacytować sam siebie:
"Rosja Sowiecka stopniowo rezygnuje z „ręcznego sterowania” swoimi strefami wpływu za pomocą starych „czystych” komunistów i starej bezpieki na rzecz swego rodzaju outsourcingu [...]"
Podobną analizę i prognozę przedstawiałem zresztą niedawno w Podziemiu, w dyskusji z Panem nt. współczesnej sowieckiej strategii i taktyki.
Proszę porównać sobie to z sytuacją chociażby na Węgrzech pod rządami Orbana Viktora, gdzie komunistycznych prominentów ciągnie się po sądach, awoszy sadza się do więzień za zbrodnie, delegalizuje się lewackie jaczejki. I gdzie konstytucyjnie zerwano ciągłość z komunistyczną pseudopaństwowością WRL, proklamując "Państwo Węgierskie" itp.
A jednocześnie, owe "Wolne Węgry" realizują politykę zagraniczną, zwłaszcza energetyczną Moskwy, m.in. poprzez zielone światło dla projektów Gazpromu, co jednocześnie oznaczało będzie zdominowanie Węgier przez sowieckie korporacje. Orban, wyrastający z antysowieckiej opozycji, pozwala Putinowi składać kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym sowieckich zbrodniarzy tłumiących węgierski bunt w 1956 r.
A dzieci i kooptanci starych bolszewików, owszem, mogliby tego rodzaju siłami rozgrywać i sterowac z tylnego siedzenia...
Ale powyższe to tylko - powtarzam - luźne, robocze hipotezy i ekstrapolacje. Bo jaka jest aktualna sytuacja? Całą sprawę bolszewickie szczekaczki (przy udziale tzw. "niezależnych mediów") sprowadziły do połajanki o TW Bolku. Której to efektem jest - póki co - wałkowana (nomen omen!) narracja sprowadzająca się do stwierdzenia, że "nie wolno niszczyć legendy transformacji ustrojowej i demokratycznych przemian". A nawet, jeśli TW Bolek był naprawdę TW Bolkiem, to "ograł bezpiekę" i "obalył komunę (tymi ręcyma)", a poza tym tylko współpraca z komunistyczną bezpieką jest gwarancją sukcesu.
Więc na czym polega koniec okrągłostołowej respubliki i ten twardy reset?
OdpowiedzUsuńPanie Michale,
UsuńNie wiem, czy aby - jak odpowiedziałem Amalrykowi - cała sprawa nie była manewrem przekombinowanym. I co za tym idzie, ów "reset" nie jest kwestią dla lubiących zajmować się scenariuszami kontrfaktycznymi.
Co powiedziawszy twierdzę, że obserwujemy właśnie wymianę starych sowieckich kadr nad Wisłą na nowe.
Czy jest sens doszukiwać się jakiegoś drugiego dna pod podłogą piwnicy po której czołgamy się wraz z sowietikusowatymi szczurami (...głos nasz jak suchej trawy przez którą wiatr dmie, jak chrobot szczurzej łapy na rozbitym szkle w suchej naszej piwnicy..)?
OdpowiedzUsuńNie doceniamy homosowietikusa pośród którego żyjemy; ba, nie chcemy go dojrzeć w nas samych. (W końcu nieoceniony Grydzewski sam ze smutkiem zauwazył ze nie myślał, że to tak prędko pójdzie tzn. sowietyzacja Polski.) Ale nie wzięło sie to z niczego:
"I zląkł ich się jak dżumy jakiej cały naród,
Bo już sam wewnątrz siebie czuł choroby zaród..."
A teraz? Przecież od strony "kondycji moralnej" tego narodu jest gorzej niż za tzw. głębokiej komuny. Nie potrzeba żadnego resetu, homosowietikusy żyją "pełnią życia" w tej podstawionej rzeczywistości, jedne koterie obalaja drugie, progresiści zawzięcie walczą z konserwatystami... sialalala zabawa trwa.
Rerusyfikacja Polski poszła tak szybko, bo ludzie byli zwyczajnie zmęczeni wojną. Zauważ, że tak samo było u szwabów, któryś z ich prominentów (nazwisko wyleciało mi z głowy) mówił, że jeśli alianci będą okupować Niemcy, to będą mieli milionowy ruch oporu jakiego świat nie widział. Jak było, wszyscy wiemy.
UsuńPrzykre jest, że ten pierdolony marazm trwa nadal, a kiedy miał momenty, to zawsze znalazł się jakiś Bolek pilnujący by para poszła w gwizdek.
@Amalryku,
UsuńAle czy nie sądzisz, że to wszystko było aby tylko przypadkiem? Swoją drogą, jeśli nie, to "Ubekistan" ostro przekombinował - od transakcji epoki minęły ledwie dwa miesiące, a sprawa w ogóle przestała w jakimkolwiek dyskursie istnieć. Wszyscy tylko o bieżączce, albo próbują polemizować z bełkotem sowieciarzy...
Tak, że do demoralizacji dołożyć by można nieumiejętność analizy systemowej i myślenia strategicznego.
[...] progresiści zawzięcie walczą z konserwatystami... sialalala zabawa trwa.
Nie zaprzeczysz jednak, że wahadło jest bardziej po stronie konserwatystów, albo, w większości przypadków "konserwatystów", na co i tak sowieciarze mają - zdaje się, że od jakiegoś czasu przygotowane - rozwiązania: dezinformację o "Putinie-katechonie" itd.
@tj,
Racja, niestety! Ale spójrz (i mówię to ja, który nader często powtarza to, co na temat optymizmu mówili Spengler i Mackiewicz!)na przykład na rosnącą popularność organizacji proobronnych czy klubów strzelectwa sportowego. Poza tym, zauważ jaki shitstorm zrobiły ostatnie wypowiedzi pastora Chojeckiego, zwłaszcza te (moim zdaniem, niestety, jak najbardziej słuszne) o JŚw. Franciszku...
Franciszek to jest kacapski klasyk, z jednej strony wyciąga rękę do lefebrystów, z drugiej jest w awangardzie lewackiego pierdololo, czego efektem jest zaostrzanie konfliktu. Tak jak Putin co robi interesy z Angelą a jednocześnie finansuje AfD.
UsuńTe wszystkie organizacje itd. to fajna i potrzebna sprawa. Mi chodzi o to, że powyżej pewnego poziomu nie ma ani przywództwa ani nawet woli politycznej zrobienia tego co jest najważniejsze w chwili obecnej, tj. rozbicia ubekistanu i uniemożliwienia mu powrotu do władzy.
Pawłowicz mówi, że trzeba czekać aż Rzeplińskiemu skończy się kadencja, GW, Newsweek i tvn działają sobie w najlepsze jakby to były normalne media, nowy komendant główny policji publicznie zapowiedział, że żadnych kadrowych zmian nie będzie. Czy to nie jest żenujące?
To musi być moja ułmoność, która coraz częściej nie pozwala mi pojąć, o czym mówi większość Polaków. Mniejsza o większość. Niestety nie rozumiem, o czym Panowie mówią.
OdpowiedzUsuńRusyfikacja? Re-rusyfikacja? Zmęczenie wojną? Czy rozkaz NIESTRZELANIA do okupanta we wrześniu 1939 roku był też podyktowany zmęczeniem wojną, czy tylko re-rusyfikacją?
Nie pojmuję, w czym rzecz z tym twardym resetem, ani po co on komu, ani co to ma znaczyć. "Scenariusz kontrfaktyczny", to brzmi trochę jak łżenie w żywe oczy. Mnie interesuje prawda, bez osłonek wygodnych mitów o rusyfikacji czy re-rusyfikacji.
A prawdą jest, co napisał p. Amalryk, że zsowietyzowanym masomm żyje się lepiej i to im wystarcza. „Czort z nimi! Ojczyzna ujarzmiona pozostaje ojczyzną. Ale ojczyzna akceptująca rabstwo, to dla mnie nie ojczyzna, a zagroda dla bydła.”
Nie muszę tu pisać, czyje to słowa.
Gdyby Kiszczak był tak szaleńczo zdeterminowany w zachowaniu mitu założycielskiego IIIRP, to cisnąłby tymi teczkami Bolka w piec! Tym bardziej, że one nie stanowiły przecież dla niego żadnej polisy ubezpieczeniowej. Więc zapewne Kiszczakowa bezbłędnie wczuła się w wolę męża. Jak wiecie panowie, znałem bardzo blisko wielu czekistów zawerbowanych jeszcze przez sowieckich smierszystów do tzw. Informacji Wojskowej (to po czystkach w '56r było raptem kilkuset kadrowych oficerów kontrrazwiedki) i jakoś tam poznałem ich mentalność. Jestem przekonany, że Kiszczak (jak i oni wszyscy) głęboko gardził Wałęsą i nie miałby nic przeciwko temu aby go przeczołgać. I to jak najbardziej wpisuje się w czekistowski mit założycielski IIIRP;"...bez nas gówno byście mieli nie demokrację, wszystkich trzymaliśmy za mordę i nikt nawet nie pisnął, ci wasi opozycjoniści, to byli u nas "na kontakcie", dziękinaszej wspaniałości macie wolność a nie drugą KRL-D..."
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe, że właśnie tak się sprawy mają. I tylko ex-opozycji solidarnościowej zależy na podtrzymywaniu i uzasadnianiu bajki o "bohaterskim obaleniu komunizmu, tymi ręcami".
UsuńSzanowny Jaszczurze!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim dziękuję za prowadzenie ciekawego bloga - regularnie nań zaglądam, choć dotychczas ledwie „lurkowałem”.
Ad rem: natrafiłem niedawno na tekst http://www.unz.com/tsaker/putins-biggest-failure/, w którym opisany jest wewnętrzy konflikt w łonie rosyjskich sfer władzy pomiędzy „atlantystami” Miedwiediewa a frakcją Putina. Pytanie: czy taki konflikt faktycznie ma miejsce, czy jest to jedynie gra pod publikę (tak zachodnią, jaki i rodzimą)?
Kolejny problem: penetracja i kontrola Rosji przez amerykańskie służby – czy faktycznie było aż tak źle, czy Amerykanie tylko myśleli, że wiedzą wszystko i dzierżą stery, a jedyne, co posiadali, to to, co (post)sowieckie służby chciały, by dostało się w ich ręce?
Przy czytaniu podobnych artykułów natychmiast uruchamia mi się alarm antysowiecki i moja wyssana z mlekiem matki rusofobia, że sparafrazuję mojego ulubionego publicystę. Chcąc na to zareagować, próbuję dokonać korekty (na „korzyść” Putina et consortes), lecz w przeciwnym kierunku także można przedobrzyć.
Jakie jest Twoje zdanie?
Luca,
UsuńJa, z mojej strony, przede wszystkim przepraszam (Ciebie, jak i pozostałych PT Komentatorów) za tak późną odpowiedź. Niestety mam ograniczony czas na prowadzenia bloga.
Ad adremu:
1. Rzekomy konflikt pomiędzy "eurazjatami" a "zapadnikami-liberałami" w sowieciarni to nic innego, jak pokazucha. W mniejszym stopniu dla rosyjskich dysydentów (tyleż autentycznych, co naiwnych i sterowalnych), w o wiele większym - dla opinii publicznej i polityków Zachodu. To nic więcej, jak gra w "dobrego i złego policjanta", którą sowieci przeprowadzali już wielokrotnie. To samo ma miejsce w przypadku rzekomych rozłamów i niesnasek na osi Moskwa-Pekin.
2. O szczegółowych działaniach służb specjalnych wiem bardzo mało chociażby z tego względu, iż są one niejawne. Ale mocno wydaje mi się, że mówienie o "spisku CIA" (albo innym NWO), który kontroluje Kreml, również jest cliche starej sowieckiej propagandy o "złych imperialistach" itp.
Czy zaś Amerykanom tylko wydaje się, że trzymają rękę na pulsie? Wydaje mi się ("wydaje mi się, że jestem pewien", że zacytuję pewnego kaprala z "Kawalerii powietrznej"), że z jednej strony zachodnie służby i kręgi władzy są w ogromnym stopniu zinfiltrowane przez sowiecką i chińską razwiedkę, a z drugiej, na szczęście, składają się nie tylko z "ex" komunistów, lewaków i agentów wpływu. Tyle w temacie...
Swoją drogą, polecam lekturę książek Nyquista. I moje ostatnie odkrycie - "Wielkie kłamstwa Ameryki" Diany West.
3. "Alarm antysowiecki" wskazany jest zawsze. Lepiej przecenić wroga, niż przedobrzyć na swoją stronę. Trzeba z góry przewidywać najgorszy możliwy rozwój sytuacji.
Jaszczurze,
Usuńbardzo dziękuję za odpowiedź! To nie Twoja praca, a hobby (a jak nie, to serdecznie pozdrawiam Resort), więc to w pełni zrozumiałe.
Ad.1.: I ja mam takie wrażenie. Pewności oczywiście nie, ale pytanie: czy kadry KGB i GRU cudownie zmieniłyby się na Nowy Rok 1992, postanowiłyby „od teraz będziemy dobrymi, patriotycznymi, ale nie szowinistycznymi, Rosjanami”? Wątpię. Choć wydaje mi się, że konflikt Moskwa-Pekin rzeczywiście miał miejsce; obecnie się najpewniej podzielili wpływami i to KPCh pełni rolę przewodnią w komunistycznym obozie.
2. Jest to często zapominany aspekt współczesnej polityki. Tym bardziej cieszy, jak zwykle ciekawy, felieton red. Gabisia ( http://nowadebata.pl/2016/04/05/guy-debord-i-gianfranco-sanguinetti-o-terroryzmie/ ).
Za książkowe rekomendacje dziękuję, w wolnej chwili zajrzę.
3. Tak, szczególnie patrząc na dotychczasowe dokonania komunistów.
Post rem:
Refleksje podobne nasuwają mi się podczas czytania „zachodnich” prawicowców, wśród których Putin jest popularną figurą. Oczywiście, są głosy rozsądku np. tu: http://www.socialmatter.net/2015/03/06/russia-saviour/ , w sferze (relatywnie) popularnej jednak przeważa wizerunek Putina - wodza, mistrza judo, ujeżdżacza niedźwiedzi, prawdziwego mężczyzny. Podobnie jest i wśród niektórych rosyjskich nacjonalistów (dla których jest on także powodem do dumy). Nie sądzę, żeby byli oni opłacani*, raczej, zwyczajnie, Sowieci „umią w memy”, albo prawica poszukuje figury wodza, a JE Erdogan jest Turkiem, więc pozostaje tylko Putin.
*serwisy informacyjne – możliwe. Zresztą, czy Ruch Narodowy nie był/ jest opłacany przez Rosję? W każdym razie nihil novi.
Luca,
UsuńKonflikty pomiędzy rosyjskimi a chińskimi bolszewikami na pewno występowały i występują. Ale raczej nie miały one charakteru konfliktów o kwestie krytyczne, a np. wojna o Bolszoj Ussuryjskij miała być wg niektórych... manewrami wojskowymi.
Jan Szejna w "We will bury you" pisał kiedyś o (chyba) grze sztabowej, podczas której d-cy sowieccy i "bratnich armii" symulowali atak Układu Warszawskiego na ChRL. Wyszło im, że wojna taka przypominałaby użycie granatu podczas walki wręcz w zamkniętym pomieszczeniu.
Moim zdaniem, zarówno elity chińskie, jak i sowieckie zdają sobie sprawę, że jakikolwiek większy konflikt po pierwsze pogrążyłby i Moskwę, i Pekin, a po drugie - jedyną możliwością realizacji strategicznych celów Rosji Sowieckiej i ChRL jest sojusz. W którym, owszem, ChRL będzie grała pierwsze skrzypce, i w którym nie tylko jest podział wpływów, ale i podział pracy - ChRL gra "dobrego", a FR "złego" czekistę.
Jeszcze jedna rekomendacja: http://www.jrnyquist.com/Sino-Soviet_Split.html
Ad post rem.
Czytałem artykuł na socialmatter, ale brakuje mi w nim dwóch rzeczy. Po pierwsze faktu, iż "Czwarta Teoria Światowa" Aleksandra Heliowicza to po prostu kolejna mutacja sowietyzmu, a po drugie stwierdzenia, że tak czy siak, Zachód jest - poprzez geopolitykę i różnice cywilizacyjne - skazany i niejako predestynowany do kursu kolizyjnego z Rosją Sowiecką. I nawet, jeśli będzie chciał "pokoju", "detente", "resetu" itp., to Moskwa i tak zawsze dążyła będzie do ekspansji kosztem zachodu, takimi czy innymi sposobami.
A w jaki sposób czekiści manipulują prawicą w Europie tak, by zrobić z nich pożytecznych idiotów? Dezinformacja i psychomanipulacja, jak piszesz, ma ogromne znaczenie. Ale gdzieś, w odpowiednich punktach, musi być ulokowana agentura. Vide - sprawa Piskorskiego (o czym, inshaallah, będzie tutaj niebawem).