2014-03-24

Geopolityczne przebiegunowanie (2)



Na eurazjatyckiej osi

19 października 2013 roku Moskwa była gospodarzem szczytu BRICS, w którym wzięli udział przywódcy ChRL, Rosji Sowieckiej, Indii, Brazylii i Republiki Południowej Afryki. Wcześniej, na szczycie państw grupy G-20, miały miejsce rozmowy pomiędzy przywódcami państw tego nieformalnego bloku, a główni rozgrywający, czyli Moskwa i Pekin przyjęły wspólne stanowiska w kwestiach polityki międzynarodowej (w szczególności – w sprawie Syrii). Poza tym przywódcy państw BRICS porozumieli się w sprawie utworzenia wspólnego funduszu stabilizacyjnego z kapitałem o wysokości 100 mld USD. Nie tylko członkowie BRICS, ale także kraje uznawane powszechnie za część tzw. „wolnego świata” – w szczególności Niemcy – przyjęły stanowisko zgodne z interesami Moskwy i Pekinu. W ramach BRICS planuje się również stworzenie czegoś w rodzaju wewnętrznego internetu, oficjalnie celem ochrony przed szpiegostwem ze strony amerykańskiej NSA. Wiadomo skądinąd, że dwa główne kraje, czyli komunistyczne Chiny i Rosja Sowiecka już od dawna wdrażają program kontroli (w tym cenzury) nad tym medium, przy czym czekiści kremlowscy czerpią wzorce od bardziej zaawansowanych pod tym względem towarzyszy z Pekinu.

W dniach 21 – 23 października 2013 roku miała miejsce wizyta premiera Dmitrija Miedwiediewa w Chinach, podczas której Miedwiediew spotkał się ze swoim chińskim odpowiednikiem, Li Keqiangiem. W trakcie wizyty podpisano dwadzieścia dokumentów, które zacieśniają i cementują sojusz Moskwa-Pekin. Jedne z najważniejszych to porozumienie Rosniefti z SinoPec i CNPC. Rosnieft’ i SinoPec porozumiały się w sprawie dostawy 10 mln ton ropy naftowej przez okres 10 lat, natomiast Rosnieft’ i CNPC porozumiały się w sprawie planu uruchomienia rafinerii w Tianjin i przyszłych dostaw ropy naftowej do tego obiektu. Memorandum pomiędzy sowieckimi i chrlowskimi spółkami przewiduje zwiększenie współpracy przy poszukiwaniu oraz wydobyciu surowców na Syberii, Dalekim Wschodzie i w Arktyce. Oznacza to wpuszczenie na te tereny korporacji chińskich, nie jest to jednak oznaka chińskiej kolonizacji Syberii. Oba państwa prowadzą gospodarkę surowcową, która jest też instrumentem ich podbojów. Sowieciarze mają przestarzałą infrastrukturę wydobywczą, którą mogą zmodernizować Chińczycy w ramach spółek joint-venture. ChRL natomiast pilnie potrzebuje zaplecza stabilnego dostawcy, źródła i trasy transferowej surowców. Z perspektywy sowieckiej, w dłuższej perspektywie chińska obecność na Syberii wzmocni zdolność Moskwy do prowadzenia ekspansji ekonomicznej. Stosunki gospodarcze pomiędzy Moskwą i Pekinem są niejako odbiciem szerszych relacji politycznych. Jeśli Rosja Sowiecka i ChRL chcą prowadzić politykę neoimperialną, skazane są na współpracę na wszystkich poziomach, również w zakresie polityki gospodarczej.

Podczas wizyty Miedwiediewa zadecydowano także o wzajemnym zwiększeniu poziomu inwestycji oraz współpracy gospodarczej, zarówno na poziomie wielkich, jak i mniejszych przedsiębiorstw i biznesu prywatnego. Przyjęto również memorandum o współpracy pomiędzy resortami oświaty, pomiędzy uczelniami wyższymi, organizacji wspólnej wystawy Expo, wzajemnym uznaniu kontroli granicznej towarów oraz współpracy pomiędzy służbami granicznymi obu krajów (nawiasem, w obu krajach służby graniczne po prostu wchodzą w skład bezpieki) i inne porozumienia. Zapewniono również (nie tylko na poziomie szefów rządów, ale też na niższych szczeblach) o wzajemnej współpracy w zakresie rozwoju i transferu nowych technologii. W tym, w dziedzinie nowoczesnych technologii informatycznych, które w Rosji Sowieckiej i czerwonych Chinach wprzęgnięte są w aparat bezpieki oraz szpiegostwo i cyberwojnę. Miedwiediew – akurat nie bez racji – kwituje, że poziom współpracy pomiędzy Moskwą a Pekinem jest najwyższy w historii. Przypomnieć należy, że współpraca wojskowo-technologiczna pomiędzy ChRL a Federacją Rosyjską trwa już od ponad dwudziestu lat. Niedawne ustalenia pomiędzy głowami państw i innymi oficjelami obu państw to jedynie kontynuacja tej polityki.

Aktualnie oba państwa współpracują m. in. nad tworzeniem samolotu wielozadaniowego J-20 na wyposażeniu armii chińskiej oraz nad sowieckim bombowcem strategicznym Tupolew PAK-DA, trwa też transfer technologii wojskowych starszych generacji, niż wymienione tutaj konstrukcje prototypowe samolotów. Podobnie sprawy mają się w przypadku produkcji okrętów podwodnych: sowiecki przemysł zbrojeniowy opracowuje m.in okręt klasy. „Kalina”, mający zastępować okręty klasy „Kilo”, które z kolei są modernizowane. Cały czas trwa również współpraca Moskwy i Pekinu także w tej dziedzinie - Rosja Sowiecka od lat przekazuje ChRL zarówno okręty podwodne, jak i technologie niezbędne do ich konstrukcji, a w najbliższym czasie Moskwa przewiduje zwiększenie współpracy wojskowej i technologicznej z Pekinem, także w zakresie technologii produkcji okrętów podwodnych.

W dniach 25 – 28 listopada miała miejsce wizyta premiera ChRL Li Keqianga w Bukareszcie, gdzie spotkał się on z premierami państw Europy Środkowej i Wschodniej. - wzmocnienie współpracy ChRL z krajami regionu na poziomie gospodarki, inwestycji (między innymi w dziedzinie inwestycji w infrastrukturę transportową), relacji handlowych oraz współpracy kulturalnej.

Wcześniej, 21 listopada spotkał się z przywódcami Unii Europejskiej – przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem van Rompuy’em oraz przewodniczącym Komisji Europejskiej, Jose Manuelem Barroso. Przywódcy ChRL i UE dyskutowali o zwiększeniu współpracy pomiędzy Unią Europejską a komunistycznymi Chinami, uzgadniając m.in. oficjalny start negocjacji inwestycyjnych, a także rozważając możliwość utworzenia strefy wolnego handlu pomiędzy UE a ChRL. Jeśli już mowa o relacjach w trójkącie Bruksela-Moskwa-Pekin, nie wolno pominąć kierunków polityki zagranicznej Niemiec. Kraj ten stanął w jednym froncie z Rosją Sowiecką i ChRL nie tylko w sprawie ewentualnej interwencji w Syrii, ale także w sprawie budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

29 listopada 2013 w stolicy Uzbekistanu Taszkiencie, odbyła się XII Konferencja Szefów Rządów Państw Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Była ona właściwie powtórzeniem tego, co poruszano na dotychczasowych, a zwłaszcza niedawnych spotkaniach w ramach Układu Szanghajskiego na innych szczeblach i przez inne organy SCO. Podczas XII Konferencji Premierów SCO zobowiązano się między innymi do zacieśnienia współpracy ekonomicznej (zwłaszcza w obliczu kryzysu światowego) także do poziomu relacji biznesowych pomiędzy podmiotami i sektorami pozapaństwowymi. W tym kontekście podkreślano konieczność oraz dążenia do utworzenia instrumentów, które stworzyłyby wspólną przestrzeń ekonomiczną oraz finansową w ramach SCO. Zobowiązano się też do zacieśniania współpracy w zakresie transportu, współpracy służb celnych, współpracy w dziedzinie rolnictwa, polityki zdrowotnej, społecznej i kulturalnej oraz reagowania kryzysowego. Podczas tej konferencji doszło też do spotkania premierów Miedwiediewa i Li, którzy potwierdzili i zdecydowali się na kontynuację tego, co było ustalone na wcześniejszych dwustronnych rozmowach i spotkaniach na innych szczeblach, głównie jeżeli chodzi o współpracę w dziedzinie energetyki oraz transportu. Miedwiediew i Li zapewnili również o znaczeniu i ważności SCO dla sino-sowieckiego sojuszu.

Przyjęto też sześciopunktowy plan autorstwa Li Keqianga, którego celem jest wzmocnienie Szanghajskiej Organizacji Współpracy, oficjalnie określany przez chrlowskie władze jako „budowa wzmocnionej wersji SCO”. Propozycja premiera ChRL mówi o zacieśnianiu współpracy w ramach SCO głównie w obszarach bezpieczeństwa, współpracy gospodarczej, ochrony środowiska oraz dalszej integracji politycznej w ramach organizacji, w tym o kwestiach zatwierdzonych później przez pozostałych premierów SCO.

Do maja 2014 roku ma również zostać zawarty kontrakt Gazpromu z Chinami, póki co trwają targi co do wysokości dostaw gazu do ChRL i wartość tego kontraktu.

Strategia i taktyka Moskwy i Pekinu

Federacja Rosyjska i ChRL konsekwentnie wzmacniają strategiczny sojusz, a jednocześnie prowadzą - niestety ze skutkiem pozytywnym - budowę „nowego” bloku komunistycznego i faktycznej „osi zła”, realizując (omawiane tutaj nieraz) koncepcje geopolityczne i geostrategiczne autorstwa Aleksandra Dugina czy Siergieja Karaganowa, określane mianem „Bloku Eurazji” czy też „Świata wielobiegunowego”. „Blok Eurazjatycki” jest de facto globalną siecią sojuszy i powiązań, której centrum jest oś Moskwa-Pekin, a formami organizacyjnymi m.in. z SCO (organizacja polityczno-wojskowa), BRICS (segment gospodarczy omawianej formacji strategicznej), różne nieformalne platformy współpracy (wspieranie tzw. „państw bandyckich”, nawiązywanie współpracy z członkami antagonistycznych bloków), współpraca bilateralna w ramach G-20 i ONZ (Rada Bezpieczeństwa, Zgromadzenie Ogólne, a od niedawna Rada Praw Człowieka). Celem istnienia tego układu jest wspólna realizacja mocarstwowych interesów Pekinu i Moskwy na poziomie regionalnym (dominacja w Eurazji) oraz na poziomie światowym. W tym kontekście, sowieckie i chińskie koncepcje oraz doktryny geopolityczne, straszenie użyciem siły czy też lokalna, ale coraz bardziej śmiała realizacja tych gróźb (obecnie - wojna domowa w Syrii oraz pacyfikacja Ukrainy i aneksja Krymu)  zdaje się być formułowaniem propozycji „nie do odrzucenia”, kierowaną wobec państw zachodnich.

W ramy eurazjatyckiego projektu geopolitycznego wpisuje się też oczywiście moskiewska polityka reintegracji przestrzeni sowieckiej. Po tak zwanym „rozpadzie” ZSRS i sfingowanym upadku komunizmu, praktycznie w każdym z krajów „byłego” imperium sowieckiego zachowane zostały wpływy przetransformowanych elit komunistycznych oraz więzi łączące je z centralą w Moskwie. Od roku 2008 (inwazja sowiecka na Gruzję) obserwujemy właśnie proces tworzenia neo-sowieckiej strefy wpływów. Polega on na wzmacnianiu roli organizacji polityczno-wojskowych, takich jak ODKB oraz próbach utworzenia Unii Eurazjatyckiej oraz na instalowaniu w poszczególnych krajach otwarcie promoskiewskich rządów, które z kolei na poziomie wewnętrznym zaostrzają czekistowski reżym.

Wymienione wyżej rozmowy przywódców chrlowskich z unijnymi oraz wsparcie Niemiec dla Moskwy w sprawie Syrii, Ukrainy czy też amerykańskiej tarczy antyrakietowej świadczą o tym, że polityka sojuszu z Moskwą (ale i z jej sojusznikiem - Pekinem), a tym samym dalsze podkopywanie jedności euroatlantyckiej należy traktować jako tendencje trwałe. Ponadto, wszystkie strony robią przymiarki do stworzenia zunifikowanej, euroazjatyckiej przestrzeni strategicznej, składającej się z Federacji Rosyjskiej (plus zwasalizowana „bliska zagranica”), ChRL (wraz z sojusznikami, takimi jak Myanmar czy Pakistan), oraz Unii Europejskiej, a obejmującej współpracę na poziomie politycznym, gospodarczym (pan-eurazjatycki wspólny rynek?) i wojskowym.

Jak z kolei wygląda taktyka konfrontacji „Bloku Kontynentu” z Zachodem? Czy Zachód - i bardziej ogólnie, otocznie międzynarodowe - ma wobec tego jakąś kontrstrategię? Znamienne w omawianym kontekście jest to, iż w zeszłorocznym rankingu najbardziej wpływowych ludzi świata magazynu „Forbes”, pierwsze miejsce zajął Władimir Putin. Drugie zajął Barack Obama, natomiast trzecie – przewodniczący ChRL, Xi Jinping. Można powiedzieć, że ranking ten oddaje aktualny stan, o ile też weźmie się poprawkę na fakt sino-sowieckiej współpracy. I podczas gdy Rosja Sowiecka i Chiny wspólnie, niejako z rozpisanymi rolami i konsekwentnie realizują swoją mocarstwową i ekspansywną politykę, skrywaną pod hasłami „świata wielobiegunowego”, USA równie skutecznie wycofują się z roli pogardliwie określanej przez użytecznych idiotów ponad podziałami, jako „światowy żandarm”. Działania Moskwy i Pekinu, są zatem niejako skrojone do kondycji politycznej i cywilizacyjnej państw zachodnich, której efektem jest predominacja mentalności kunktatorskiej i sklepikarskiej, owocująca dążeniem do porozumienia z bolszewikami nawet w sytuacji potencjalnego i realnego, fizycznego zagrożenia.

Sytuacja w takich rejonach jak Bliski Wschód, Daleki Wschód i Basen Pacyfiku Zachodniego czy wreszcie Europie Środkowo-Wschodniej jest odbiciem relacji pomiędzy Waszyngtonem a osią Moskwa-Pekin. We wszystkich tych regionach i przypadkach, w mniejszym bądź większym natężeniu, Moskwa i Pekin zastosowały kilka rodzajów chwytów. Pierwszym z nich jest tworzenie problemów celem ich późniejszego, rzekomo wspólnego i w dobrej wierze, rozwiązania razem z wrażym Zapadem, licytując się na propozycje bardziej atrakcyjne od amerykańskiego imperializmu (przykład Syrii), albo doprowadzając do obłaskawiania zagrożenia (porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Pekin i Moskwa wszędzie stosują typową taktykę „walki i porozumienia”. Na przykład, na dalekim Wschodzie, komunistyczne Chiny i Rosja Sowiecka urządzają wspólne manewry „Morskie Współdziałanie”, oficjalnie i ostentacyjnie skierowane przeciwko Japonii, Tajwanowi czy też Filipinom, być może i Indonezji. Następnie proponują państwom tego regionu stworzenie systemu bezpieczeństwa, rzekomo bardziej atrakcyjny niż propozycje amerykańskie, w którym inicjatorami i głównymi rozgrywającymi mają być… Pekin i Moskwa.

Zachód nie interweniował w Syrii w dużej mierze dlatego, że po pierwsze nie wierzy już we własną misję cywilizacyjną (jakakolwiek by ona nie była), a po drugie część decydentów w Waszyngtonie najpewniej uznała, że USA zostałyby poważnie nadszarpnięte pod względem ekonomicznym w wypadku interwencji zbrojnej. I koniec końców, „pokojowe propozycje” Putina i Xi zostały przyjęte. W sprawie zbrojeń nuklearnych Iranu, „kompromis” i ogłaszane przeciągnięcie Iranu na stronę USA, osiągnięto w ramach porozumienia USA, Rosji Sowieckiej, ChRL, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Oczywiście, w awangardzie „walki o pokój” w Syrii znajdują się Moskwa i Pekin, które nie tylko broniły „katechona” Assada przez agresją amerykańskich i tureckich imperialistów, nie tylko chronią syryjskich chrześcijan przed muzułmańską przemocą, ale i wspólnie nadzorują pozbywanie się przez Syrię zapasów broni chemicznej.

Po informacjach niemieckiego brukowca „Bild” o umieszczeniu rakiet Iskander-M, które mogą być uzbrojone zarówno w ładunki konwencjonalne, jak i niekonwencjonalne i razić cały praktycznie teren Europy Środkowej (wraz z krajami nadbałtyckimi i wschodnią częścią Niemiec z Berlinem), NATO zareagowało jedynie „zaniepokojeniem”; inna sprawa, że najprawdopodobniej Iskandery zostały elaborowane na teren Eksklawy Królewieckiej jakieś 3 lata temu. Tym samym Moskwa utrzymuje na terenie „swojej” „bliskiej zagranicy” status quo, jednocześnie dając wyraźny sygnał krajom zachodnim, że to sowieciarze sprawują suwerenność na tych terenach pomimo ich formalnej przynależności czy aspiracji do zachodnich struktur geopolitycznych, które z kolei zmieniają się (o ile już dawno tego nie uczyniły) w klub dyskusyjny stetryczałych biurokratów, dyskutujących o tym, jak ubić deal z rosyjskimi czekistami i chińskimi aparatczykami.

Międzynarodowy kontekst operacji ukraińskiej

Rozgrywający się aktualnie na Ukrainie jest nie tylko próbą realizacji interesów Rosji Sowieckiej, ale też kolejny teatr działań osi Moskwa-Pekin: również w tej kwestii oba państwa ściśle współpracują ze sobą i koordynują swoje działania (tak, jak w chociażby w przypadku Syrii), pozorując rozbieżność interesów. ChRL wysyła wewnętrznie sprzeczne stanowisko w tej sprawie: z jednej strony, oficjalne oświadczenie MSZ ChRL mówi o „poszanowaniu integralności terytorialnej” Ukrainy oraz wierności zasadzie nieingerencji. Z drugiej, państwowa agencja informacyjna Xinhua udziela werbalnego wsparcia Moskwie pod przykrywką pokojowych haseł i poucza Zachód o „konieczności współpracy z Moskwą” i porzucenia „zimnowojennej mentalności”. „Global Times” otwarcie i ostro opowiada się po stronie sowieciarzy. Przywódcy i ministrowie spraw zagranicznych obu krajów uznali, że ChRL i FR „ściśle współpracują w kwestii Ukrainy”, ponadto ChRL sprzeciwia się sankcjom międzynarodowym wobec Rosji Sowieckiej i uznaje jej „prawa do ochrony ludności rosyjskojęzycznej” oraz „ochrony swoich interesów”. Wobec samego procesu aneksji Krymu komunistyczne Chiny zajęły stanowisko oficjalnie będące neutralnością.

Działania te wpisują się w stosowaną od dawna „strategię nożyc”: komunistyczne Chiny są w sojuszu z Rosją Sowiecką i udzielają jej „cichego” wsparcia, sprawiając jednocześnie pozory chaosu i  przychylnej neutralności. Jest to gra w „dobrego i złego glinę”, gdzie rolę „złego” gra putinowska Rosja Sowiecka, zaś rolę „dobrego” gra ChRL. Strategia i taktyka „nożyczek” stanowi doskonałą przykrywkę dezinformacyjną nie tylko w sprawie konfliktu na Ukrainie, ale przede wszystkim dla całości sojuszniczych relacji na osi Moskwa-Pekin: współpracy politycznej, współpracy w sferze militarnej, technologicznej, gospodarczej czy też surowcowej. W konflikcie ukraińskim to Rosja Sowiecka bierze na siebie ciężar konfrontacji z USA i Zachodem (która może trwać bardzo długo), co jest korzystne dla komunistycznych Chin pod wieloma względami: polityka Moskwy wobec Ukrainy pozwoli ChRL między innymi na wzmocnienie pozycji międzynarodowej oraz realizację programu zbrojeń. Natomiast „milczące” wsparcie Pekinu oferowane Moskwie zwiększa zwiększa z kolei szanse Rosji Sowieckiej na zdezinformowanie Zachodu oraz na  „ogranie” go na poziomie dyplomatycznym i dezinformacyjnym. Konflikt na Ukrainie i jego światowe reperkusje jeszcze bardziej wzmocnią i skonsolidują sojusz Pekin-Moskwa na wszystkich poziomach: wzrośnie rola Rosji Sowieckiej jako zaplecza surowcowego ChRL, zacieśni się również współpraca wojskowo-technologiczna, zwłaszcza w przypadku sankcji wobec Moskwy ze strony Zachodu czy też innego, niekorzystnego dla Moskwy obrotu wydarzeń.

W tym kontekście znamienny jest międzynarodowy aspekt przemówienia Putina, legalizującego przyłączenie Krymu do Rosji Sowieckiej i całość sowieckich działań wojennych na Ukrainie. Putin wezwał USA i Europę do „zrozumienia swoich działań”, a Niemcy w szczególności do wsparcia „rosyjskiego świata”, podziękował za wsparcie komunistycznym Chinom (mimo ich oficjalnie deklarowanej neutralności) i pochwalił postawę Indii, co parlament FR przyjął owacjami na stojąco. Oznacza to, że ChRL jest najważniejszym sojusznikiem Moskwy w kwestii prowadzenia ekspansywnej polityki międzynarodowej. Krajami niejako zapraszanymi do budowy Russkogo Mira (a tym samym, potencjalnymi sojusznikami) są Niemcy, pozostałe kraje Unii Europejskiej oraz Indie. Putin w swoim przemówieniu równie jasno wskazał wroga, którym są USA, NATO i Zachód, które mają siedzieć cicho wobec sowieckich podbojów i rekonkwist. Jeżeli przyjrzeć się bliżej przemówieniu Putina to widoczne jest, że skupiają się w nim jak w soczewce wszystkie priorytetowe kierunki polityki zagranicznej Rosji Sowieckiej: reaktywacja imperium sowieckiego w dawnych granicach, sojusz z ChRL oraz agresywna postawa wobec Zachodu (USA i Europy), jednocześnie pozostawiająca otwartą furtkę dla porozumienia, oczywiście na warunkach czekistów.

Sytuacja na Ukrainie wzmocni nie tylko centrum Bloku Eurazjatyckiego (oś Moskwa-Pekin), ale również Blok jako całość, łącznie z peryferiami. Dr Majid Rafizadeh na stronach Frontpage Magazine pisze, że sytuacja na Ukrainie wzmocni strategiczną współpracę w ramach trójkąta Moskwa-Pekin-Teheran. Pogłębi się zwłaszcza - zdaniem Rafizadeha - współpraca Rosji Sowieckiej i Chin komunistycznych w zakresie rozwoju irańskiego programu produkcji broni nuklearnej. Poza tym, Moskwa od jakiegoś czasu zwiększa obecność wojskową u sojuszników w Ameryce Łacińskiej - na Kubie, na którą przebazowano sowiecki okręt szpiegowski i w Nikaragui (rządzonej przez Sandinistów), gdzie bazują bombowce strategiczne.

Cała inwazja Rosji Sowieckiej na Ukrainę jest więc zagraniem sprawdzającym wobec aktualnych i potencjalnych sojuszników oraz aktualnych i potencjalnych wrogów.

Z perspektywy kremlowskiej korporacji czekistów (gdzie Putin jest po prostu „prezesem” nieformalnego „zarządu”) jest wzmocnieniem dominacji nad tym krajem i częścią polityki rekonstrukcji imperium sowieckiego. Aktualnie realizowany jest jeden z wariantów zapasowych operacji mającej zwiększenie kontroli nad Ukrainą (jako częścią „sowieckogo mira”). Wariant pierwotny, czyli ostateczne, krwawe stłumienie Majdanu przez Janukowycza, Berkut i sowieckie oddziały operujące pod „fałszywą” flagą nie powiodła się (prawdopodobnie z powodu labilności charakteru Janukowycza), więc dokonano taktycznej defensywy. Polega ona na tym, iż Moskwa gra biernymi politykami nowego rządu ukraińskiego (wyniesionych do władzy na plecach zrewoltowanego narodu ukraińskiego), którzy prowadząc „strusią politykę”, nie reagują na sowiecką inwazję (i nie ścigają ani sowieciarzy od Janukowycza, ani napływowej agentury). Moskwa wykorzystuje również stare powiązania (jeszcze z czasów pierwszych Sowietów) w służbach specjalnych i wojsku ukraińskim, co jest kolejnym powodem takiej, a nie innej reakcji Ukrainy na aneksję Krymu. Przykładem niech będzie zachowanie pułkownika Mamczura oraz innych oficerów i żołnierzy, którzy przeszli na stronę Rosji Sowieckiej, a aktualnie - przejmowanie ukraińskiej floty czarnomorskiej praktycznie bez jakiejkolwiek wymiany ognia.

Moskwa ma jeszcze jeden cel w perspektywie średnioterminowej i długoterminowej, a mianowicie wzmocnienie obecności wojskowej na zachodzie. Już samo zajęcie Krymu przyczyni się do wzmocnienia sowieckiej Floty Czarnomorskiej. Powstanie z czasem sowiecka eksklawa - coś w rodzaju i na wzór Kaliningradu. Rolą sow-ruskiego Krymu będzie zapewnienie dostępu do Morza Czarnego, co daje Moskwie pozycję do konfrontacji ze stającą się mocarstwem regionalnym Turcją oraz „bazę wypadową” w rejon Morza Śródziemnego oraz Bliskiego Wschodu.

Zachód ogranicza się w zasadzie do reakcji, które na dłuższą metę są działaniami defensywnymi, poza symbolicznymi manewrami NATO, obecnością US Navy na Morzu Czarnym czy działaniami specsłużb (tu dużo zależy jeszcze od tego, ilu jest i na jakich stanowiskach ulokowani są szpiedzy typu Hansen czy Snowden). Mimo tego, iż sankcjami zostali objęci ludzie z czekistowskiego „politbiura” (Szojgu, Iwanow czy Surkow, plus tzw. księgowi Putina), mimo, że ostatnio Niemcy postanowiły zakończyć budowę ośrodka szkoleniowego dla sowieckiej armii pod Mulinem, a sankcje ekonomiczne uderzyły m.in. w Gunvor, Novatek i Gazprom, należy się spodziewać, że część zachodnich środowisk biznesowych będzie kontynuować politykę wspierania moskiewskich czekistów choćby zakulisowo. Ponadto należy się spodziewać też tego, że nawet w przypadku dotkliwych sankcji, neosowiecki, kagiebowski rząd „sam się wyżywi”, cytując klasyka, a w dodatku zmobilizuje zsowietyzowane społeczeństwo przeciwko „imperialistom/faszystom/Żydom” itp. Reakcje Zachodu na „pełzającą inwazję” Rosji Sowieckiej na Ukrainę słusznie określił dr Jerzy Targalski jako chwiejne, labilne i połowiczne, tym samym cechują się zresztą porewolucyjne władze Ukrainy. Tymczasem, neosowiecka dyktatura czekistów cechuje się twardością i zdecydowaniem swoich działań.

Wracając do przywoływanego wyżej Darskiego - „(…) kto nie strzela, będzie zabity - taka jest zasada polityki z Rosją”. I nie tylko z neosowieckim reżymem czekistów to jest uniwersalny i ponadczasowy mechanizm polityki w ogóle (a nawet wszelkich ludzkich zachowań, wynikających po prostu z milionów lat ewolucji naszego gatunku). Świat nie rządzi się oświeceniowymi zabobonami, ani bajaniami posoborowych klechów. Realne znaczenie ma albo siła, albo groźba jej użycia. Póki co, sowieciarzom wystarcza właśnie groźba i szantaż użycia siły, a konkretniej, lokalne użycie siły i szantaż eskalacji konfliktu na większą skalę.

15 komentarzy:

  1. "We wszystkich tych regionach i przypadkach, w mniejszym bądź mniejszym natężeniu" - błąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiłem, dziękuję za wskazanie błędu i jednocześnie przepraszam za tak późną odpowiedź - na co dzień zajmowałem się innymi rzeczami niż blog i nie byłem niestety w stanie nawet tu zaglądać.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpisuję komentarz Pana Michała Bąkowskiego, którego Autor - z niewiadomych mi przyczyn technicznych - nie mógł opublikować:

    Drogi i Szanowny Panie Jaszczurze,

    Po raz któryś umieszczam u Pana komentarz, który się nie pojawia... Może dlatego jest tylko jeden komentarz pod Pańskim ciekawym tekstem?

    Jak zwykle, komentarz, który przepadł, był nadzwyczaj inteligentny i do rzeczy. Obawiam się, że nie zdołam go odtworzyć, ale spróbuję.

    Otóż nie rozumiem Pańskiej zasadniczej tezy o "przebiegunowaniu". Jakie dokładnie bieguny się zmieniają? Jaką "strefę wpływów" muszą sowieciarze odbudowywać? Pisze Pan słusznie:

    "Po tak zwanym „rozpadzie” ZSRS i sfingowanym upadku komunizmu, praktycznie w każdym z krajów „byłego” imperium sowieckiego zachowane zostały wpływy przetransformowanych elit komunistycznych oraz więzi łączące je z centralą w Moskwie."

    Tak jest. A skoro rozpad był sfingowany, to Ukraina nie jest niezawisła, ani Krym. Ani Kazachstan, ani wiele "państw" członków NATO. Nie można stracić czegoś, czego się nie posiadało. Nie można odzyskiwać tego, czego się nie utraciło.

    Moskwa nie utraciła Krymu, nie mogła więc go nagle "odebrać". Flota czarnomorska stacjonowała na Krymie od ponad 20 lat, więc o co niby nagle chodzi? Chodzi oczywiście o odwrócenie uwagi, jak Pan słusznie wskazuje, ale w takim razie po co samemu odwracać uwagę od kluczowych kwestii?

    Sowiecka strefa wpływów poszerza się każdego dnia, ale nie na Krymie, tylko na Zachodzie. Nie dajmy się nabrać na spektakl! To jest commedia dell'arte odgrywana dla zachodnich telewidzów. Skoro nie nabraliśmy się na upadek komunizmu, to nie nabierajmy się na wojnę z Ukrainą.

    PS. Słyszę anonimowo, że napisał Pan "w mniejszym bądź mniejszym". Powinien się Pan wstydzić, wdziać wór pokutny i pójść na kolanach do Canossy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Panie Michale!

      Pisze Pan: Jakie dokładnie bieguny się zmieniają? Jaką "strefę wpływów" muszą sowieciarze odbudowywać? (...) skoro rozpad był sfingowany, to Ukraina nie jest niezawisła, ani Krym. Ani Kazachstan, ani wiele "państw" członków NATO. Nie można stracić czegoś, czego się nie posiadało. Nie można odzyskiwać tego, czego się nie utraciło.

      1. Chodzi po prostu o to, że do tej pory - co prawdopodobnie było jednym z celów pieriestrojki - Sowiety istniały w postaci niejako ukrytej, która dopuszczała i zakładała fasadową suwerenność swoich respublik. A także dopuszczenie do gry na tym terenie podmiotów zachodnich.

      2. Obecnie ma miejsce to, co umownie, na potrzeby tej dyskusji, pozwolę sobie określić terminem z ostatniej ankiety Pańskiego portalu, czyli "czwarta faza". Polega ona na stopniowej finalizacji "pieriestrojkizmu" i wprowadzaniu ostrzejszego reżymu na podległym sobie terytorium. Stąd między innymi wynika obecna sytuacja na Ukrainie oraz to, na co Pan słusznie wskazuje - sowietyzacja, ale Zachodu.

      3. Trwa od pewnego czasu otwarta współpraca sino-sowiecka. O ile w latach 1949 - 89 miały miejsce sfingowane chłodne relacje i sfingowane konflikty pomiędzy Moskwą a Pekinem, o ile w latach '90 i '10 podpisywano szereg traktatów i porozumień, o tyle obecnie sojusz ten znacząco się zacieśnił i stał się rdzeniem układów, które obejmują już praktycznie cały świat i oblegają coraz bardziej zsowietyzowany Zachód.

      Usuń
  4. Drogi Panie Jaszczurze,

    Sowiety istniały w postaci ukrytej, mówi Pan, czyli zgadzamy się, że istniały. Z mojego punktu widzenia, Jaszczur ukryty w krzakach to nadal Jaszczur. Czy nazwałby Pan Jaszczura wyłażącego z krzaków "przebiegunowanym Jaszczurem"?

    Dopuszczenie do gry podmiotów zachodnich? Czy nie wydaje się Panu, że "wielka spólka trwa"? Zachodnie podmioty były zawsze dopuszczone do gry, bo ZAWSZE zakładały suwerenność respublik. O tym między innymi jest mój cykl o Operation Unthinkable.

    W jakim sensie można nazwać zaostrzenie kursu "przebiegunowaniem"? Czy zmiana biegunów nie nasuwa obrazu odwrócenia? Zmiany radykalnej, przekręcenia o 180 stopni?

    Najważniejsze jest jednak to: jeżeli Pan ma rację, że sojusz sino-sowiecki się zacieśnił, to znajomość ich metod podsuwa mi podejrzenie, że naprawdę się rozluźnił. Że naprawdę chcą ukryć coś innego pod pozorami ścisłej współpracy. W końcu, kiedy są słabi udają siłę, kiedy są silni udają słabość - to jest żelazna zasada ich strategii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Michale,

      Dlaczego nazwałem omawianą sytuację "przebiegunowaniem"? Dlatego, że może to doprowadzić do zastąpienia ładu dwubiegunowego czy "wielkiej spółki" - ładem jednobiegunowym. Ale takim, w którym hegemonem będzie sojusz Rosja Sowiecka-ChRL, w miejsce dotychczasowego, czyli USA. Tak, jak pisał Pan w poprzednich komentarzach, dzieje się to przy "zjeździe zachodu" po równi pochyłej.

      (...) jeżeli Pan ma rację, że sojusz sino-sowiecki się zacieśnił, to znajomość ich metod podsuwa mi podejrzenie, że naprawdę się rozluźnił. Że naprawdę chcą ukryć coś innego pod pozorami ścisłej współpracy. W końcu, kiedy są słabi udają siłę, kiedy są silni udają słabość - to jest żelazna zasada ich strategii.

      Czy sądzi Pan, że istnieje jakiś rozłam między Moskwą a Pekinem? Jeśli już jakiś rozłam istnieje, to jest to moim zdaniem rozłam pozorowany. Zresztą cokolwiek więcej będzie można mówić po zakończeniu wizyty tow. Ławrowa w Pekinie. Poza tym myślę, że i sowieciarze z Moskwy, i z Pekinu łączą te dwa działania, o których Pan pisze, najpewniej po to, żeby zachód skłonić do wyciągania faktycznych wniosków. Christopher Story określił tą taktykę jako "słabości i groźby".

      Usuń
  5. No, widzi Pan! To wcale nie było dla mnie jasne. Dobrze. Ale "dwa bieguny" sugerują przeciwieństwa, przeciwstawne końce, czy nie? Generalnie rzecz biorąc, cały świat uważa, że istnieją takie dwa bieguny: "demokracja" po wodzą USA i "totalitaryzm", do którego worka wrzuca się wszystkich tych, których się nie lubi: Saddama, Milosevića, Kadafiego, Assada... Z mojego punktu widzenia, nie ma dwóch biegunów, bo jest spółka.

    Chińsko-sowiecki rozłam był prowokacją, dezinformacją - zgadzamy się. Pan wydaje się mówić teraz: ale dziś zacieśnia się współpraca. Tylko że jeśli dawny rozłam był tylko pozorny, to jak można mówić o "zacieśnieniu" dziś? Czy może Pan sobie wyobrazić bardziej ścisłą przyjaźń, niż tę, która pozwala na pozorny rozłam? Nie śledzę tych spraw, czytam o nich tylko u Pana. Mam jednak wrażenie, że przejście od pozornego rozłamu do ściskania rączek nie jest znaczącą zmianą. Nie mam pojęcia, co ma oznaczać, ale nasuwa mi się jedno przypuszczenie: chodzi o uprawdopodobnienie kolejnego rozłamu. Za jakiś czas "sowietolodzy" będą nam objawiać, jak to po wieloletnim ociepleniu i ścisłej współpracy, nastąpił rozłam i zimna wojna. A tzw. wolny świat będzie wybierał czy poprzeć Pekin czy Moskwę?

    Ale co to ma wspólnego z nami? Z wolnymi ludźmi, którzy nie uznają objawionej prawdy "upadku komunizmu"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Michale,

      Zacznę może od kwestii sino-sowieckiej. W czasach przed rokiem 1989 oba państwa prowadziły politykę sfingowanych rozłamów i konfliktów, by mniej więcej od okresu pieriestrojki w Sowietach, stopniowo te rozłamy wyciszać i regulować kwestie, które choć były marginalne na tle pozostałych stosunków, były faktycznie sporne.

      A przez kolejne ćwierćwiecze popieriestrojkowe, stopniowo otwierano nowe pola współpracy pomiędzy ChRL a Sow-rosją, których nie było poprzednio, bądź też nie były odpowiednio rozwinięte. Przed pieriestrojką współpraca sino-sowiecka była w dość dużym stopniu zakulisowa, nie istniały również takie organizacje jak SCO czy BRICS. Z kolei Organizację Szanghajską, kluczową jeśli chodzi o omawiany temat, założono dopiero u początków XXI stulecia. Wcześniej nie było tak intensywnej wymiany technologii wojskowej, obecnie jest. To samo w przypadku importu i eksportu gazu ziemnego czy ropy naftowej itd. To są jedynie niektóre przykłady, ale moim zdaniem pokazują one, że jednak można mówić o zacieśnianiu współpracy miedzy Moskwą i Pekinem.

      I czy jest to zapowiedź kolejnego pozorowanego okresu rozłamu? Moim zdaniem nie, choć oczywiście mogę się mylić. Jeżeli na relacje sowiecko-chińskie spojrzymy właśnie z perspektywy ostatniego ćwierćwiecza i skonfrontujemy to z prognozami chociażby Anatolija Golicyna, to można dojść do wniosku, że Moskwa i Pekin już dawno wdrożyły i systematycznie prowadzą politykę "zaciśniętej pięści" (którą oczywiście miały umożliwić pozorowane, wcześniejsze rozłamy) i tworzenia bolszewickiej światowej federacji.

      Usuń
    2. cd.

      Za jakiś czas "sowietolodzy" będą nam objawiać, jak to po wieloletnim ociepleniu i ścisłej współpracy, nastąpił rozłam i zimna wojna. A tzw. wolny świat będzie wybierał czy poprzeć Pekin czy Moskwę?

      Panie Michale, "sowietolodzy" ogłaszają "nieunikniony konflikt chińsko-rosyjski" i wieszczą "granicę chińską na Uralu" i to bez żadnych wrzutek z FSB i Guoanbu! Wystarczy lektura choćby nagłówków wszystkich tzw. "wiodących" mediów, zajmujących się polityką międzynarodową. A ze strony chrlowskiej i sowieckiej, wrzutki o rozłamie nie są już dystrybuowane kanałami "oficjalnymi". Można przeczytać wypowiedzi "rosyjskiego generała" o "chińskim zagrożeniu" na przykład w amerykańskich i polskich mediach, ale jeśli rzuci się okiem na rosyjskojęzyczną czy anglojęzyczną wersję "Głosu Rosji" albo anglojęzyczną wersję Xinhua - nie znajdzie się tego rodzaju "informacji".

      Co do "wielkiej spółki" pomiędzy sowieciarzami z Moskwy i Pekinu a tzw. wolnym światem, to z pewnością ona istnieje, ale na danych, konkretnych poziomach. Przede wszystkim stoją za tym sfery finansowe, którzy sprzedają do sowdepii (rosyjskiej i chińskiej) sznur, na którym zostaną powieszeni. Do tego masa użytecznych idiotów, ludzi omamionych pieriestrojkową dezinformacją i zastępy agentury.

      Ale dlaczego należałoby mówić o konflikcie pomiędzy bolszewizmem a zachodem? Bo przecież nie ulega wątpliwości, że ten pierwszy ma wolę ekspansji i podbojów. Mniejsza teraz z tym, jaką drogą.

      Usuń
  6. Drogi Panie Jaszczurze,

    Skąd wziął się pomysł, że nie było współpracy wojskowej między chrlem i sowietami w czasach "rozłamu"? Import materiałów do Chin bierze się nie z zacieśnienia związków z sowietami, ale z głodu materiałów w gospodarce chrlowskiej. Zapomina się zbyt często, że chrl jest piątym producentem ropy na świecie i siódmym gazu. Pomimo to muszą nadal importować, ze względu na przerażający rozmiar tej gospodarki. To nie ma nic wspólnego z zacieśnianiem.

    chrl i sowiety prowadzą politykę zaciśniętej pięści. Kropka. Było tak za Mao i Stalina, podczas pozornego rozłamu, za Denga, i po Dengu. O żadnym zacieśnianiu nie ma mowy, bo jak zacieśnić zaciśniętą pięść??

    O granicy polsko-chińskiej na Uralu, to owszem śpiewaliśmy piosenki w mojej szkole w latach siedemdziesiątych, ale to była niezwykła szkoła. Słyszałem o nieuniknionym rzekomo konflikcie o Syberię - komedia. Konflikt może się rozegrać, jeśli taka komedia będzie im potrzebna. Tak jak teraz jest im potrzebny spektakl na Ukrainie, żeby odwrócić uwagę od czegoś innego. Od czego? Nie wiem. Może od Syrii, ale to zakładałoby, że konflikt w Syrii jest autentyczny. Od Iranu? Od Korei?

    Mówiliśmy już kiedyś o tym, że to nie "sfery finansowe" są w spółce z sowietami, ale rządy. Od Roosevelta, Trumana, Eisenhowera i Kennedy'ego - tych zimnowojennych herosów amerykańskich, w których Nyquist np. pragnie widzieć antykomunistów. To oni stworzyli Wielką Spółkę, a nie Rotszyldowie i Rockefellerowie.

    Nie dajmy się zwarriować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Michale,

      Zapewne w wielu punktach nasza dyskusja dojdzie do punktu wyjścia, ale cóż, tak czasem bywa...

      Import materiałów do Chin bierze się nie z zacieśnienia związków z sowietami, ale z głodu materiałów w gospodarce chrlowskiej. Zapomina się zbyt często, że chrl jest piątym producentem ropy na świecie i siódmym gazu. Pomimo to muszą nadal importować, ze względu na przerażający rozmiar tej gospodarki. To nie ma nic wspólnego z zacieśnianiem.

      Zgadzam się co do Pańskiej oceny potencjału gospodarki chińskiej. ChRL musi importować ropę i gaz z powodu stale rosnących potrzeb, ale nieprzypadkowo jednymi z głównych szlaków i źródeł importu są Rosja Sowiecka i środkowoazjatyckie "stany". Jest to po prostu bliski geograficznie (bliższy niż Afryka - "terytorium zamorskie" ChRL) i bezpieczny importer, pozwalający na pominięcie niepewnych i kontrolowanych przez USA i ich sojuszników (póki co) cieśnin malajskich i indonezyjskich. Poza tym, zarówno Federacja Rosyjska, jak i "-stany" to kraje będące kontynuacją ZSRS pod każdym względem. Stąd też współpraca nie tylko w dziedzinie surowcowej i ekonomicznej, ale i na każdym innym poziomie, w ramach której stale otwierane są nowe formy współpracy itp.

      Sowiecko-chińska współpraca wojskowa, ale przede wszystkim polityczna, w czasach fałszywych rozłamów co prawda istniała, ale nie miała takiej skali, jak obecnie. Nie było chociażby takich jej platform jak Szanghajska Organizacja Współpracy...

      Konkluduje Pan: O żadnym zacieśnianiu nie ma mowy, bo jak zacieśnić zaciśniętą pięść?? Niby racja, ale... można zaciskać do "oporu", a poza tym, można ową "zaciśniętą pięść" uzbroić w lepszą, wzmacnianą rękawicę...

      Pozostając przy swoim zdaniu z poprzedniego komentarza, nie twierdzę, że nie może dojść do kolejnego fałszywego rozłamu pomiędzy Moskwą a Pekinem. Tylko czy aby (a) nie ma on miejsca właśnie teraz, gdy w sprawie Ukrainy ChRL przyjmują postawę pozorowanej neutralności. I (b) czy jest on potrzebny w sytuacji, gdy rozmaici "eksperci" sami z siebie piszą albo o rozbieżności interesów, albo o "nadciągającej wojnie o Syberię"?

      [...] jest im potrzebny spektakl na Ukrainie, żeby odwrócić uwagę od czegoś innego. Od czego? Nie wiem. Może od Syrii, ale to zakładałoby, że konflikt w Syrii jest autentyczny. Od Iranu? Od Korei?

      Możliwe. Zresztą ciekaw jestem Pańskiego zdania w tej kwestii. A może ma to służyć odciągnięciu uwagi od Tajwanu czy chrlowskich dążeń w całym obszarze Pacyfiku?

      Usuń
    2. Co do "wielkiej spółki" - nie dokonuję w tej sprawie "reductio ad Rotschildum", bo nie tylko stoją za nią Rotschildowie czy Rockefellerowie, ale i pozostałe sfery ekonomiczne. To raz.

      Dwa, nie tylko sfery biznesowe, ale również politycy. Podczas gdy różnego rodzaju "operacje nie do pomyślenia" zakładające aktywną konfrontację z sowieciarzami są i były marginalizowane.

      I wreszcie to, że faktycznie istnieje "wielka spółka" nie oznacza, że Moskwa i Pekin nie mają wobec zachodnich partnerów wrogich planów. I mniejsza teraz o perspektywę czasową.

      Usuń
  7. Drogi Panie Jaszczurze,

    Proszę mi wybaczyć, jeśli wyraziłem się niejasno. "Rotszyldowie i Rockefellerowie" byli dla mnie przejrzystą metaforą na "sfery ekonomiczne". W wielkiej rozgrywce między kontrahentami spółki te sfery są bez wielkiego znaczenia. Owszem, wydają bankiety, owszem na ich jachtach odbywają się poufne rozmowy (bo nigdzieindziej nie ma szans na spokój), owszem finansują projekty, ale jak już kiedyś pisałem, kiedy nie będą potrzebni to pójdą pod stienku: Rotszyld zrobił swoje, Rotszyld może odejść.

    Czy sowieciarze mają wrogie plany? Mają. Mają je nawet zapewne wobec chrlu - i co z tego? Czy dwaj piłkarze grający w jednej drużynie muszą się lubić? Czasami się nie znoszą. Wedle wszelkich danych, Stalin autentycznie nie lubił Mao, i wzajemnie, a podziwiał Hitlera bez wzajemności. I co z tego?

    Oczywiście nie mam pojęcia, co pragną ukryć sowieciarze czastuszkami na Ukrainie, ale to tylko dlatego, że ... pragną to ukryć. Wyjawią, kiedy będzie trzeba. Przypuszczam, że Majdan był tzw. "autentycznym rozwojem wypadków", nie było tu manipulacji, ani prowokacji. Ale kiedy już zaistniał, to został wykorzystany. Nie dla zwiększenia kontroli, bo Putin kontrolował Ukrainę i tak.

    Wedle Timothy Snydera na przykład, Chiny nie tyle zachowują neutralność w kwestii Ukrainy, ale wprost nakłaniają swych ukraińskich kontrahentów do "przystąpienia do niuni". Gra wydaje się jasna. Ukraina jest w tej chwili morzem chaosu, to są klasyczne Dzikie Pola, a niunia da im jakąś rudymentarną praworządność, na czym zależy rzekomo Chińczykom. Między nami mówiąc, hipoteza ta wskazywałaby na naiwność Chińczyków...

    Wydaje mi się, że Pańskie przekonanie o zacieśnianiu współpracy pozostaje nieudowdnione. Fakt, ze czegoś jest więcej teraz niż 50 lat temu, nie oznacza zacieśnienia. To są tylko wymogi współczesnego życia. Mam na myśli ropę, gaz, inne surowce, a także uzbrojenie. Czy wie Pan, że Chiny produkują więcej węgla niż USA, cała niunia europejska, Rosja (chłe, chłe, "Rosja"...) i Indie - razem wzięte? To jest marnotrawcza, typowo bolszewicka gospodarka, gdzie rzuca się w błoto miliony, bez obejrzenia się na koszty ludzkie. Gospodarka, która upadnie wkrótce z wielkim hukiem i politycy zachodni na wyścigi z Rotszyldami rzucą się ją ratować.

    Ale dość, dość już o tym! Nadchodzi Wielka Święta Noc, więc życzę Panu wszystkiego dobrego i godnego przeżycia największego Misterium.

    OdpowiedzUsuń
  8. Panie Michale!

    Dziękuję i wzajemnie, ja również życzę Panu Błogosławionych Świąt!

    A do tematów, o których dyskutujemy, wrócę później...

    OdpowiedzUsuń