2012-12-10

Jeszcze o sytuacji w neo-ZSRS



Operacja „Burza w Moskwie II”?

Ostatnie pogłoski o chorobie Putina (wersje są różne – od kontuzji w wyniku słynnego lotu z młodymi żurawiami, poprzez kontuzje typowe dla judoki, po raka kręgosłupa i to w fazie terminalnej), jego coraz słabszej pozycji w czekistowskim aparacie władzy czy wręcz niezdolności do pełnienia funkcji prezydenta oraz wewnątrzkremlowskim puczu pałacowym (nb. źródłem większości tych informacji są media sowieckie i runet kontrolowany przez KGB) można interpretować jako bardzo złożoną mistyfikację, albo jako operację wymiany „genseka”.

Jeśli mamy do czynienia z dezinformacyjnym spektaklem, to celem byłoby  wywarcie wrażenia chaosu, słabości i niezborności polityki Moskwy. Możliwe, że Putin, pozorując słabość, zamierza przetestować lojalność własnego otoczenia i podległego mu aparatu, by w odpowiednim momencie wkroczyć i twardą ręką rozprawić się z faktycznymi i domniemanymi puczystami. Poza tym – patrząc systemowo – tego typu ustawka doskonale wpisuje się w dotychczasową kampanię oswajania, ocieplania i łagodzenia wizerunku Rosji Sowieckiej, Putina i jego środowiska. Być może korporacja czekistów zdecydowała się na rezygnację z wizerunku Putina jako „samca Alfa”, który sprowadza do parteru każdego przeciwnika (zarówno w realu, jak i na macie), jeździ konno na gołej klacie i inseminuje tygrysicę we władywostockim ZOO. Elementem tego przedstawienia byłby wizerunek „ludzkiego pana”, który tak jak każdy judoka doznaje kontuzji; ewentualna choroba miałaby skłonić do ludzkiego odruchu współczucia wobec schorowanego i sędziwego genseka…

Wracając zaś do początku tekstu, całkiem możliwe jest, że obserwujemy operację wymiany „prezesa korporacji czekistów”, co zresztą wcale nie wyklucza scenariusza dezinformacji. Widocznie neosowieckie „politbiuro” uznało, że Putin „zużył się” w roli prezydenta/genseka i w interesie systemu władzy konieczne jest  jego usunięcie. Czy dokona się ono poprzez pokojowe odejście Putina (i zagwarantowanie jemu oraz jego klanowi nietykalności – tak jak Jelcynowi i „Rodzinie”), czy może Putin zejdzie na raka, porazi go lokówka, która wpadnie pod prysznic, a może rozszarpie tłum, tak jak Ceausescu – jest drugorzędne, im bardziej spektakularne, tym bardziej uwiarygodni operację. Media, zarówno sowieckie, jak i zagraniczne, systemowe i opozycyjne już typują ewentualnych sukcesorów Putina. W pierwszej kolejności jest to Siergiej Szojgu – nowo mianowany minister obrony, mówi się też o Siergieju Iwanowie – szefie administracji prezydenckiej i generale KGB. Już rozpoczęła się akcja promowania Szojgu jako wzorcowego demokraty i reformatora, wzorcowego ministra sytuacji nadzwyczajnych, wzorcowego partyjno-bezpieczniackiego aparatczyka i zbawcy rosyjskiej armii. Tylko czekać, aż Dugin ogłosi go wcieleniem Buddy, Chrystusa, Baphometa i Lenina jednocześnie. Oczywiście, nie można wykluczyć faktycznej choroby Putina, zwłaszcza po takiej informacji od Premiera Japonii i dementi Pieskowa czy też po wizycie w Turcji.

Resort obrony – reorganizacja

Zostawmy jednak z definicji mętne spekulacje i prognozy, a zajmijmy się faktami dokonanymi – na największą uwagę zasługują ostatnie roszady w resorcie obrony i siłach zbrojnych.

6 listopada usunięto ze stanowiska ministra obrony Anatolija Sierdiukowa i mianowano na to stanowisko generała Siergieja Szojgu. Oficjalnym powodem usunięcia Sierdiukowa jest afera korupcyjna w firmach podległych resortowi i kwestie obyczajowe (tak, jakby i jedno i drugie nie leżało w naturze sowieckich elit), wśród przyczyn wymienia się też założenia reformy Sierdiukowa (przyklepane swego czasu przez Putina): uszczuplenie korpusu oficerskiego, zmniejszenie liczby okręgów wojskowych oraz rezygnacja z masowej mobilizacji w razie wojny. Druga przyczyna wydaje się bardziej znacząca – aparat władzy, w tym wypadku oficerowie sił zbrojnych jako niezwykle ważny segment po prostu nie może tolerować naruszania własnych interesów przez cywila, który zaczynał karierę jako właściciel firmy meblarskiej, a później szefował skarbówce, a nie FSB, GRU czy np. Komitetowi Śledczemu.

Szojgu jest kontrapunktem Sierdiukowa – modelowym wręcz, partyjno-bezpieczniackim aparatczykiem, sprawnym dowódcą i organizatorem; można powiedzieć wręcz, że jest bardziej putinowski od Putina. Pochodzi z rodziny komunistycznej z okupowanej przez Sowiety Tannu-Tuwy, karierę funka KPZS rozpoczął w l. 80 w Abakanie. W roku 1990 pracował w Państwowym Instytucie Architektury Stolicy w Moskwie, w 1991 zaczął organizować system ratownictwa i obrony cywilnej, w 1994 przekształconym w Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (MCzS), którym dowodził do maja 2012. MCzS nie jest jednak typową obroną cywilną – jest to de facto zorganizowany na wzór wojskowy segment bezpieki, posiadający m.in. własny „specnaz”. Poza tym, w 1992 pacyfikował konflikt osetyńsko-inguski, będąc we władzach Osetii Północnej. Od 1999 zaczął tworzyć struktury Partii Jedności, której sukcesorem jest „Jedinaja Rossija”; w l. 90 związany z Jelcynem, a potem (po dziś dzień) z Putinem. Według analityków STRATFOR, Szojgu jest powiązany także z GRU. Dowodził także „akcją ratunkową” w Smoleńsku 10.4.2010, a później – wraz z Putinem – rządową komisją ds. „ustalenia” przyczyn „katastrofy” smoleńskiej.

Zmieniło się też dowództwo armii czerwonej. Szefem gensztabu został gen. Walerij Gierasimow, będący specjalistą od obrony antyrakietowej, a wcześniej – oficerem wojsk pancernych i zmechanizowanych. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Dowódczej Wojsk Pancernych w Kazaniu,  Akademii Wojsk Pancernych i Akademii Sztabu Generalnego. Służbę zaczął w Północnej Grupie Wojsk w Polsce, gdzie doszedł do stanowiska d-cy batalionu czołgów. Później służył w Nadbałtyckim Okręgu Wojskowym. Od 1993 dowodził 144. dywizją zmechanizowaną w Tallinie, (rok później przeniesioną do obwodu smoleńskiego). Od 1997 był pierwszym zastępca d-cy Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. W latach 1998-2006 (pierwsza i druga wojna w Czeczenii) dowodził m.in. 58 Armią w Północnokaukaskim OW.  W latach 2007-09 – Leningradzkim OW, a od kwietnia 2012 – Centralnym OW. Jest to oficer o antyzachodnim nastawieniu. Uważa on m.in., że… amerykańska tarcza antyrakietowa może powstrzymać sowiecki atak rakietowo-jądrowy na Zachód i USA, stąd ABM jest instalacją Zachodowi zupełnie niepotrzebną.

Wiceministrami obrony zostali gen. Władimir Szamanow – zwany „rzeźnikiem” ze względu na zbrodnie popełnione podczas drugiej wojny czeczeńskiej; wg działacza rosyjskiego „Memoriału” miał on osobiście dowodzić ludobójczymi operacjami, gen. Arkadij Bachin – dowódca Zachodniego Okręgu Wojskowego oraz gen. Oleg Ostapienko – dowódca Wojsk Powietrzno-Kosmicznych.

Warto także zwrócić uwagę na to, że pierwszą podróż zagraniczną Szojgu odbył do ChRL, gdzie został przyjęty przez kierownictwo chińskiej kompartii oraz ministra obrony i przewodniczącego Centralnego Komitetu Wojskowego KPCh (20 – 21.11). Szojgu wziął także udział w posiedzeniu Rosyjsko-Chińskiej Komisji Międzyrządowej ds. Współpracy Wojskowo-Technicznej.

Długofalowa i konsekwentna polityka czekistów

Mamy zatem powyżej elementy układanki, które połączone ukazują nam pewne stałe cechy, reguły, mechanizmy i kierunki polityki Rosji Sowieckiej: zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej, które mają charakter długofalowy i są niezależne od zmian personalnych czy kadrowych na szczytach władzy.

Rosja Sowiecka prowadzi politykę, której zadaniem jest wywieranie wrażenia chaosu, przy jednoczesnej pełnej kontroli nad sytuacją. „Putinowską” wersję neokomunizmu można określić jako „demobolszewizm” – totalitarny system,  w którym za fasadą pseudodemokracji kryje się władza sowieckiego aparatu bezpieczeństwa, której centrum jest nieformalne politbiuro składające się z wysokich szarżą czekistów, wojskowych i plutokratów komsomolskiej proweniencji, dość nieopatrznie zwanych „oligarchami”. Od rozpoczęcia etapu określanego jako „Putin 2.0” mamy do czynienia z nasileniem tej tendencji, a co za tym idzie zwiększeniem totalitarnej kontroli. Najważniejsze stanowiska w państwie – w rządzie, ale także w administracji prezydenckiej i w parlamencie – zostały obsadzone przez wysokich rangą oficerów KGB/FSB i ludzi z poruczenia bezpieki. Tym samym utworzono czekistowską „juntę”, będącą ważnym ośrodkiem dyspozycji politycznej. Wzrasta też pozycja wojska, będącego segmentem bezpieczniackiej kasty, a jednocześnie kontrolowanego przez rządzącą korporację czekistów.

Ponadto, właśnie na przestrzeni ostatniego roku zaostrzono represje wobec poddanych sowieckiej władzy: wprowadzono totalną cenzurę Internetu, totalną inwigilację ludności, poszerzono granicę „zdrady stanu” i odcięto organizacje pozarządowe od finansowania zagranicznego oraz kontaktów z zagranicą. Władza przystępuje także do tworzenia nowej ideologii dla systemu, będącej amalgamatem tak różnych elementów, jak pokazowa walka z korupcją czy obrona „Świętej Rusi” przed lewactwem i promowanie sowiecko-rosyjskiego państwowego nacjonalizmu; nieprzypadkowo Putin wprost wyrażał niedawno zamiar restytucji „narodu sowieckiego”. Z drugiej strony, przykręcaniu śruby towarzyszy proces poszerzenia bazy społecznej czekistowskiego establishmentu: kooptacji „opozycji pozasystemowej”, oczywiście jedynie do zewnętrznych kręgów władzy. Nominacja na stanowisko ministra obrony Siergieja Szojgu (generała jednej ze służb bezpieczeństwa, a od 6 listopada generała armii, betonowego aparatczyka pozytywnie zweryfikowanego przez FSB) i roszady w gensztabie wpisują się w tendencję przekształcania systemu władzy z „miękkiego” neobolszewizmu w „twardy” neobolszewizm.

Jeśli zaś chodzi o politykę zagraniczną, to nie jest przypadkiem, że celem pierwszej zagranicznej podróży nowego sowieckiego ministra obrony był Pekin. Chociaż nie są znane konkretne ustalenia spotkania Siergieja Szojgu z kierownictwem KPCh, przewodniczącym CKW KPCh i posiedzenia Międzyrządowej Komisji ds. Współpracy Wojskowo-Technicznej, to wiadomo, że padały deklaracje o kontynuacji i zacieśnianiu współpracy politycznej, militarnej i technologicznej pomiędzy Moskwą a Pekinem: ustępujący gensek KPCh Hu Jintao stwierdził m.in., że niezależnie od zmian na świecie, czy też w Rosji lub Chinach kurs na rozwój stosunków chińsko-rosyjskich pozostanie bez zmian”, a XVIII zjazd KPCh, podczas którego mianowano nową jej wierchuszkę, „otworzył nowe możliwości dla dalszego rozwoju stosunków partnerstwa strategicznego i współdziałania między Chinami a Rosją”. Xu Qiliang, wiceprzewodniczący Centralnego Komitetu Wojskowego mówił z kolei o “podniesieniu relacji wojskowych na wyższy poziom”. Sojusz polityczno-wojskowy z komunistycznymi Chinami jest stałym i strategicznym kierunkiem polityki zagranicznej Moskwy. Obecność Siergieja Szojgu w wierchuszce kremlowskiej (oraz nowe kierownictwo KPCh) jest zatem gwarantem zachowania ciągłości (a w dalszej perspektywie – wzmocnienia) osi Moskwa-Pekin.

Równie ważnym, stałym elementem polityki zagranicznej Rosji Sowieckiej jest dążenie do ekspansji na Zachód: zwasalizowanie albo neutralizacja Europy Zachodniej i otwarcie wroga polityka wobec USA (i kogokolwiek, kto zostanie uznany za wroga – zgodnie ze stanem faktycznym, czy nie). Realizacja zachodniej polityki Moskwy zakłada m.in. rozbijanie i tak już w dużej mierze iluzorycznej jedności euroatlantyckiej, a sowiecki generał o facjacie rodem z typologii Lombroso, który twierdzi, że „tarcza antyrakietowa jest Europie niepotrzebna”, bo może powstrzymać ewentualny atak rakietowo-jądrowy na Zachód i z tego powodu zagraża Rosji Sowieckiej, doskonale nadaje się do szantażowania Zachodu, pardon – formułowania wobec krajów zachodnich różnych „propozycji nie do odrzucenia” i sugerowania „większej elastyczności” w polityce zagranicznej, na przykład tworzenie międzynarodowego porządku, w którym NATO (i USA) byłoby neutralne i nie uderzałoby w interesy Moskwy, która byłaby głównym rozgrywającym – oczywiście w celu utrzymania porządku, pokoju i przestrzegania łamanych przez zgniły Zachód praw człowieka. Nie można też zapominać o tym, że sam Szojgu postulował wprowadzenie odpowiedzialności za podważanie mitu zwycięskiej roli ZSRS (wykorzystywanego po dziś dzień jako karta legitymizująca bolszewizm) w II wojnie światowej – także wobec przywódców innych państw.

Nie unikniemy jednak prób prognozy. Są bowiem dwa następujące konteksty międzynarodowe, w których należy widzieć ostatnie roszady w ministerstwie obrony, gensztabie oraz wzmocnienie czekistowsko-militarnego syndykatu. Pierwszy – to możliwa interwencja państw zachodnich w Syrii, a potem w Iranie, gdzie przedpolem i zapleczem frontowym dla sowieciarzy będzie Kaukaz. Drugi natomiast – to tzw. „rewolucja gazowa”, która może osłabić jeden z instrumentów współczesnej ekspansji sowieckiej, mianowicie wasalizację i finlandyzację Zachodu poprzez korporacje surowcowe. Nie mają jednak racji wolnorynkowe i chrześcijańskie pięknoduchy twierdzące, że wówczas „zła” (co oczywiście jest prawdą) Rosja Sowiecka padnie, pokonana przez „niewidzialną rękę wolnego rynku”, postrzeganą jako byt nadprzyrodzony. Polityka w ostatecznym rozrachunku zawsze bierze górę nad ekonomią. W przypadku osłabienia „miękkich” instrumentów ekspansji na Zachód i ewentualnego załamania osi Moskwa-Berlin-Paryż, Rosja Sowiecka zwróci się na Wschód. Wzmocnieniu ulegnie „blok eurazjatycki”: oś Moskwa-Pekin oraz projekty formalnej reintegracji przestrzeni sowieckiej, a polityka Moskwy wobec zachodu może przybrać formę agresywną.

Nie wolno wykluczać agresji militarnej: zdaniem m.in. George’a Friedmana czy Jeffa Nyquista, wojna wywołana przez Rosję Sowiecką jest wręcz w perspektywie najbliższych kilku lat nieunikniona.

Centrum a peryferie

Fakt, że współczesna „III RP” jest de facto kontynuacją peerelu (tak jak FR kontynuacją ZSRS) – jest, a w każdym razie powinno być truizmem. Ta świadomość skłania do tego, by na ostatnie wydarzenia polityczne na peryferiach patrzeć w kontekście wyżej przedstawionej sytuacji politycznej w centrum: chodzi o „przełom” wokół sprawy smoleńskiej, pojawienie się na scenie politycznej ruchu narodowego i rzekome, podsycane przez (szeroko pojęty) establishment czerwono-bezpieczniackiej proweniencji zagrożenie „terroryzmem”, „nacjonalizmem”, „faszyzmem”, „ksenofobią”, „mową nienawiści” itp.

Ujawnienie faktu profanacji ciał ofiar smoleńskich, ich drastycznych zdjęć przez „niezależnych rosyjskich blogerów”, odkrycie trotylu na szczątkach samolotu – wszystko można odczytywać jako wymknięcie się sytuacji spod tusko-sowieckiej kontroli, „spontaniczny bieg wydarzeń”, „budzenie się narodu” a nawet i przejście części aparatu władzy na „jasną stronę mocy”. Nie wolno jednak odrzucać możliwości, że w tej sprawie mamy do czynienia z kontrolowanymi przeciekami i kontrolowanym chaosem. Jaki interes mieliby tu sowieci i ich nadwiślańscy sojusznicy? Po pierwsze – ujawnienie informacji z pozoru pogrążających i sowietów, i PO to nic innego, tylko „podpis czekisty”. Sowieci dają tym samym sygnał: „to my dokonaliśmy zamachu, a wy możecie nam naskoczyć”. Komunikat ten skierowany jest i do czynników decyzyjnych na Zachodzie (w USA i Europie), i do elit PRL-bis (zwłaszcza do Tuska i PO – „partii zewnętrznej”, która jest „słupem” czerwono-bezpieczniackiej faktycznej władzy) oraz do społeczeństwa zamieszkującego tereny pomiędzy Odrą a Bugiem. Mówienie, że na skutek ostatnich informacji „wreszcie upowszechnia się wiedza, a co najmniej podejrzenie o zamach” jest naiwnością: większość zsowietyzowanego społeczeństwa ma tę świadomość od 10.4.2010, ale traktuje to jako wezwanie do podporządkowania się sowieciarzom.

Z kolei elity zachodnie (podminowane agenturą wpływu) chcą robić interesy z czekistami, być może jednocześnie obawiają się, że adekwatna reakcja sprowokowałyby nie tylko kontrę Rosji Sowieckiej, ale i SCO (Moskwa otrzymałaby wsparcie Pekinu).

Powyższemu, a także renesansowi neoendecji, neo-ONR wraz z próbami ich przejęcia i „kontry” w postaci przymiarek do stworzenia establishmentowej „prawicy narodowej”, coraz ostrzejszym represjom wobec nieprawomyślnych (zatrzymywani są nawet uczniowie szkół średnich za promowanie wiedzy o NSZ) towarzyszy rekonstrukcja instytucjonalna struktur władzy w PRL-bis. Coraz większe znaczenie ma tzw. „ośrodek prezydencki”, przy czym jest to określenie dość powierzchowne, bo najprawdopodobniej Komorowski występuje tu w roli „słupa” i wykonawcy politycznej woli środowisk WSI. Stopniowo wdrażane są koncepcje zawarte w tzw. Strategicznym Przeglądzie Bezpieczeństwa Narodowego, które przewidują utworzenie na bazie wywiadu cywilnego i kontrwywiadu wojskowego „superorganu” bezpieczeństwa, który zdominowany ma być przez struktury komunistyczne: WSI, oficerów liniowych chowu sowieckiego, aparatczyków wywodzących się z PZPR i komunistyczną agenturę wpływu. Na poziomie wewnętrznym oznacza to pełną rekomunizację, a na poziomie polityki zagranicznej – dalszą realizację celów polityki sowieckiej przez „Polskę” w ramach Unii Europejskiej i NATO; PRL-bis ma być – wespół z Niemcami – koniem trojańskim Rosji Sowieckiej na Zachodzie.

Jest to zresztą kontynuacja (i być może finalizacja) polityki prowadzonej przez tzw. Ubekistan (wespół z „polityczną agenturą wpływu”, z Rosją Sowiecką za plecami) praktycznie od 2007 roku, gdzie momentem przełomowym i przyspieszeniem był 10 kwietnia 2010. Po okresie PiS-owskiej odwilży, krótkotrwałej destabilizacji, nadwiślański neokomunizm powraca do stanu równowagi.



Źródła:

1.     Amelka222: „Gdzie jest Putin?”: http://lamelka222.salon24.pl/459980,gdzie-jest-putin
2.     /-/ „Rosyjskie przypadki”: http://lamelka222.salon24.pl/461279,rosyjskie-przypadki
3.     /-/ „Nowy segment kremlowskiej mafii S. Szojgu”: http://lamelka222.salon24.pl/465092,nowy-segment-kremlowskiej-mafii-s-szojgu
4.     Anton Kliuczkin: „Gienierał Szajtan”: http://www.lenta.ru/articles/2012/11/14/shoigu/   
5.     Piotr Kościński, Tatiana Serwetnyk: „Najbliższy współpracownik Putina pokieruje armią”: http://www.rp.pl/artykul/29,950585-Najblizszy-wspolpracownik-Putina-pokieruje-armia.html
6.     Piotr Maciążek: „Czy choroba Putina może zdestabilizować Rosję?”: http://politykawschodnia.pl/index.php/2012/11/06/maciazek-czy-choroba-putina-moze-zdestabilizowac-rosje/
7.     /-/ „Tuwaniec, buddysta, w dodatku nie petersburczyk ministrem obrony Rosji”: http://politykawschodnia.pl/index.php/2012/11/06/maciazek-tuwiniec-buddysta-w-dodatku-nie-petersburczyk-nowym-ministrem-obrony-rosji/
8.     /-/:”Chiny celem pierwszej wizyty nowego rosyjskiego ministra obrony”: http://politykawschodnia.pl/index.php/2012/11/13/chiny-celem-pierwszej-wizyty-nowego-rosyjskiego-ministra-obrony/    
9.     Antoni Rybczyński: „W putinlandzie idzie ku przesileniu”: http://www.gazetapolska.pl/25065-w-putinlandzie-idzie-ku-przesileniu
10.  Ahmad Sardali: „Szojgu – buduszczij kremlowskij pachan?”: http://www.kcblog.info/2012/11/blog-post_4484.html
11.  /-/ „Putin skora umriot”: http://www.kcblog.info/2012/11/blog-post_2502.html
12.  Tatiana Serwetnyk: „Miedwiediew chce wrócić na Kreml”: http://www.rp.pl/artykul/29,955693-Miedwiediew-chce-wrocic-na-Kreml.html
13.  Niezalezna.pl: „Dowodził w Smoleńsku, został nagrodzony”:  http://niezalezna.pl/34522-dowodzil-w-smolensku-zostal-nagrodzony
14.  Głos Rosji: „Kurs Chin na rozwój stosunków z Rosją jest niezmienny”: http://polish.ruvr.ru/2012_11_22/Chiny-Rosja-rozwoj-stosunkow/
15.  Xinhua, „China, Russia to strenghten military ties”: http://news.xinhuanet.com/english/china/2012-11/21/c_131990453.htm



19 komentarzy:

  1. Z faktu, iż oszołamiająca kariera ppłk KGB zdaje się dobiegać końca ja nie wysuwałbym jakiś zbyt daleko idących projekcji. - Cóż! Widocznie nawet taki macho, co to sam inseminuje tygrysicę, musi kiedyś doczekać swego kresu na tym lichym świecie!

    Te opowieści o "rewolucji gazowej" to chyba jakiś żart? Pieniądze niezbędne do korumpowania zawsze się znajdą, a skąd? A jakież to ma znaczenie. W ostatecznym rachunku i tak "pieniądz zawsze będzie pokonany przez krew".

    Wywoływanie wojny przez komunistów, teraz gdy sprawy im idą tak gładko, to byłby jakiś koszmarny idiotyzm! Kto jak kto, ale oni doskonale wiedza, iż USA militarnie to mogą ciągle jeszcze zdmuchnąć ten ich cały bolszewicki burdel jak świeczkę (razem z pogrobowcami tow. Mao)!

    O peerelu, w tym kontekście, to nawet szkoda mówić! - Jest jak było. Ja już od lat nie daję się łapać na picowanie politycznego anturażu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Amalryku,

    Jedyna projekcja wynikająca z tego, że kariera płk (o ile dobrze pamiętam Felsztyńskiego, to dostał awans z ppłk na płk na samym finiszu służby w enerdówku) jest taka, że w Rosji Sowieckiej nic się nie zmieni nawet, jeśli zmieni się wszystko! To samo naturalnie tyczy się kolonii, takich jak peerel.

    Co do "rewolucji gazowej", to przecież już sowieci podjęli działania wyprzedzające, w tym kontekście można by umieścić Smoleńsk, zamach w Norwegii (polecam lekturę "Europejskiej Deklaracji Niepodległości niejakiego Breivika), a trzeba - "wielkie spółki" TNK-BP, Rosnieft'-Exxon/Gazprom-Exxon. Nie mówiąc już o współpracy z towarzyszami zza Heilong Jiang.

    Co się tyczy ewentualności wojny, z jednej strony masz rację, ale z drugiej strony zważ, że mamy do czynienia z bolszewikami, czyli zupełnie inną (anty)kulturą/(anty)cywilizacją. Na chwilę wrócę do Smoleńska - po co dokonali zamachu, po którym zachowywali się i zachowują się tak, że niespecjalnie zacierają ślady swojego udziału/współudziału? Diabli wiedzą, co im strzeli do głowy, zwłaszcza w sytuacji, gdy zachodni demoliberalizm (czy realliberalizm, jak zwał Tygrys) chyli się ku końcowi. Albo "pieriestrojce", której wynik jest nieznany - może to być albo jawny totalizm, albo dyktatura z wiodącą rolą generałów czy oficerów specsłużb. Poza tym, Moskwa (zapewne zusammen do kupy z Pekinem) może użyć siły w celu pogłębienia psychologicznego efektu wojny prowadzonej (z grubsza) miękkimi środkami.

    OdpowiedzUsuń
  3. O jedną zwiezdoczku kopii tu kruszyć chyba nie będziemy?

    Chę? "Kapitaliści sami sprzedadzą nam sznur..." aktualne, aktualne!

    Bolszewicy z Pekinu "na żywca" jadą z "wielkim skokiem", tym razem jednak w stylu wielkiego Koby (tzn. na zachodnich technologiach), aż nie dowiary, że w kółko można tych idiotów nabierać na ten sam "myk"! A do kompletu jeszcze sprokurują wszystkim taki piękny kryzys...

    OdpowiedzUsuń
  4. Panie Jaszczurze,

    Pan Amalryk powiedział wszystko, co ja byłbym powiedział, a w takiej sytuacji zawsze lepiej zmilczeć, bo po co dodawać do ogólnego zamieszania. Muszę jednak przyznać, że Pański komentarz niepokoi mnie bardziej nawet niż tekst.

    Putin nie jest żadnym dyktatorem, a co najwyżej wysuniętym na czoło przedstawicielem rządzącego kolektywu (jak powiedzieć "frontman"?). Jako taki jest osobiście bez znaczenia. A czy następny będzie Miedwiediew czy też ktoś z najnowszej koncesjonawanej opozycji, to i co? Czy Panu robiłoby różnicę, gduyby Michnik zastąpił Mazowieckiego?

    Jeśli ta "gazowa rewolucja", to nie był jednak żart, to ja przestaję Pana rozumieć. "Jakież to ma znaczenie?" pyta słusznie pan Amalryk, a Pan na to, że Smoleńsk!?! Że jak? Czyli zamordowali wierchuszkę prlu, bo im gazu zabraknie? Ja wymiękam.

    O wojnie rzekomo nieuniknionej mówiliśmy wielokrotnie w wielu kontekstach i znowu wydało mi się, że p. Amalryk trafił w sedno, ale Pańska riposta mnie dziwi. Po pierwsze, Nyquist (jak Pan sam doskonale wie) przepowiada rychłą wojnę od lat prawie dwudziestu... a przecież wiadomo nie od dziś, że zegar, który nie chodzi wskazuje dobrą godzinę dwa razy dziennie. Przepowiednie Nyquista to już nie między bajki włożyć, bo bajki muszą być ciut poważniejsze, ale jego emfaza na nieuchronność tej wojny w najbliższym czasie, powtarzana bez wstydu od lat, jest doprawdy żenująca.

    Ale ważniejszy jest punkt podniesiony przez p. Amalryka: w jakim celu mieliby sowieciarze (włączając w to chrlowską bolszewię) wywołać wojnę, kiedy wszystko jest cacy i zachód lezie im, już nie w łapy, ale wpycha się nachalnie w samo dupsko?? Czy Pan ich naprawdę posądza o kompletne zidiocenie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz drogi Jaszczurze, ale także mnie nie przekonują tezy o możliwych rychłych rozwiązaniach militarnych. Bo niby po co to bolszewikom, skoro mają tyle sukcesów bez tego i nikt na świecie nie jest przeciwko nim. Wszak m.in. po to właśnie była "pierestrojka". Praktycznie wszystkie orkiestry b. wolnego świata grają zgodnie ten sam hymn pochwalny. USA? wolne żarty. Są już praktycznie w izolacji pomimo postępującej bolszewizacji. Gdyby nawet, jakimś cudem, zmieniły swoją postawę (naprawdę trudno jest mi to sobie wyobrazić ale przypuśćmy że tak), miałyby przeciw sobie nie tylko cały świat ale też bardzo możliwą potężną awanturę wewnętrzną, bynajmniej nie na skalę tej z przełomu lat 60-tych i 70-tych i zapewne też wzmocnionej terrorem.
    Zresztą, nie o to w końcu chodzi. Ostatecznie, dla sowietów liczy się cel a sposoby dotarcia do niego są dowolne. Każda faza ma jak najlepiej służyć tej realizacji i do niej dobierane są odpowiednie kadry. Nie tyle ma znaczenie bolszewickie "who is who" i co z tego może wynikać, co analiza i kojarzenie faktów. Roszady i spekulacje personalne u sowietów obliczone są wyłacznie na dezinformację przeciwnika.

    OdpowiedzUsuń
  6. Panowie,

    Przepraszam, że odpowiadam "hurtowo", ale wszystkie komentarze obracają się wokół trzech zasadniczych punktów.

    1. Pozycja Putina w "politbiurze". Nigdy ani nigdzie nie napisałem, że Putin jest dyktatorem i zdaję sobie sprawę, że jest to - jak Pan określił - frontman kolektywnego sowieckiego kierownictwa (nie ma chyba polskiego odpowiednika tego słowa). Współczesny odpowiednik genseka z czasów pierwszych sowietów. Poza tym piszę przecież, że nie ma zasadniczego znaczenia to, czy następcą Putina będzie Szojgu, czy Iwanow, czy ktokolwiek inny. Istota Sowrosji pozostanie bez zmian, tak samo jak i kierunki jej polityki.

    I faktycznie, jak pisał wyżej Andrzej - Roszady i spekulacje personalne u sowietów obliczone są wyłacznie na dezinformację przeciwnika. Każdy zresztą ruch polityczny sowieciarzy ma swoją funkcję dezinformacyjną. Kwestia, jaka jest narracja dezinformacyjna obecnie, i jaki stan faktyczny ma ona przykryć?

    2. [...] w jakim celu mieliby sowieciarze (włączając w to chrlowską bolszewię) wywołać wojnę, kiedy wszystko jest cacy i zachód lezie im, już nie w łapy, ale wpycha się nachalnie w samo dupsko?? Czy Pan ich naprawdę posądza o kompletne zidiocenie?

    Nie wiem, naprawdę nie wiem, ale weźmy pod uwagę jedno. Bolszewicy, jakkolwiek nie są idiotami, tak należy ich traktować jako osobników chorych psychicznie... Dlaczego Pol Pot wymordował ponad 2/3 swoich współrodaków, chociaż dla realizacji swoich celów politycznych zapewne wcale nie musiał tego robić? Dlaczego reżim Kimowiczów nie wprowadził pieriestrojki w KRLD, choć w demokratycznych wyborach wygrałby z palcem w dupie? Dlaczego Jelcyn i Putin ustawicznie mordują kraj, który (razem z Inguszetią) jest wielkości Kaszub? Podobnych pytań można by mnożyć w nieskończoność. A z nieco innej strony - dlaczego słyszymy np. o przestępstwach na tle rabunkowych albo gwałtach, których ofiary zostają w końcu zamordowane? Co się tyczy Nyquista - jego przepowiednie, czy raczej prognozy formułowane od dwóch dekad są nietrafne (póki co...), ale nie wychodzi on z błędnych czy fałszywych założeń. Po prostu nie można wykluczać takiej możliwości. Inna sprawa, że któraś z tzw. "proxy wars" może przejść w wojnę światową.

    Teraz już zupełnym nawiasem - czytałem kiedyś monografię Al-Kaidy, autorstwa bodajże Yussufa Bodansky'ego, w której autor pisał m.in. o związkach OBL i Al Zawahiry'ego z KGB i o udaremnionych przez Amerykanów planach detonacji brudnych bomb w ważniejszych miastach USA. Może 9/11 był preludium do III wś poprzez "szary atak"?

    3. Dochodzimy do kwestii tzw. "rewolucji gazowej". Nie pisałem o tym, jako o żarcie, ale też wiem, że raczej nie zmieni ona niczego zasadniczego. Oprócz tego, że Rosja Sowiecka po prostu zastosuje (być może - wyprzedzająco) inne środki służące opanowywaniu zachodu i trzymania w ryzach "swojej" "bliskiej zagranicy". A już na pewno nie upadnie przez to, że Exxon czy BP zaczną wydobycie gazu łupkowego i ropy z miejsc, w których ni e było to dotąd opłacalne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Drogi Jaszczurze,

    W kwestii Pol Pota (dotyczy to wszystkich bolszewików), uważam że komuniści nie robią rzeczy niepotrzebnych i że każde ich posunięcie ma swoje uzasadnienie konkretnym celem politycznym. Celem politycznym Pol Pota i jego partii komunistycznej było stworzenie "nowego narodu" i dlatego eksterminowali miliony Kambodżan. Nie było to dla nich niepotrzebnym działaniem a przeciwnie, niezbędnym.

    OdpowiedzUsuń
  8. Drogi Andrzeju,

    Uważam podobnie, z tym, że ta sama cecha charakteryzuje np. morderców psychopatów czy gwałcicieli psychopatów. I w przypadku komunistów, i w przypadku kryminalistów takie działania nie są przypadkowe, ani nie są bezcelowym "szałem". To przemyślana taktyka i strategia...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kambodżańskie Pola Śmierci, to doskonały przykład jest na to w jakim miejscu się właśnie znajdujemy, z tym naszym "współczesnym światem"! Kilkadziesiąt lat po głośnum utopieniu Rosji we krwi przez zdemoralizowanych bolszewików, ileś tam po zagłodzeniu przez chińskich komunistów kilkudziesięciu milionów swoich pobratymców, jak też po ukazaniu całemu Światu, ze szczególami, technologii wymordowania przez Niemców iluś tam milionów Żydów; w małym, biednym, słabym, nieliczącym się zupełnie kraiku dochodzą do władzy miejscowi komuniści i bez jakiegoś specjalnego się maskowania czy ceregieli, ochoczo przez pięć lat, motyką, młotkiem, łopatą pracowicie rozwalają głowy 1/3 populacji, nad którą właśnie objęli władzę...

    No! Spać spokojnie to sobie raczej nie możemy...

    OdpowiedzUsuń
  10. Non dormit qui custodit Panie Amalryku.
    Kiedy okazało się że miliony ofiar nie dają (poza nimi samymi) większego efektu i nie wywołują większego wrażenia na kapitalistach/burżujach czy jak tam bolszewicy nazywali b. "wolny świat", postanowili po prostu się do nich przyłączyć i ten świat przejąć...



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miliony pomordowanych nie miały służyć wywołaniu jakiegokolwiek tam propagandowego efektu, tym bardziej, że komunizm zasadniczo zawsze bardzo skrzętnie ukrywa swoje ofiary. Myślę, iż skala mordów określa tylko skalę odrębności danej Cywilizacji od Zachodniej, w której to komunizm jawi się jako jej końcowe stadium terminalne - w przejrzałych państach Zachodu najwyraźniej zostanie zainstalowany bez jednego wystrzału...

      Usuń
    2. skala mordów określa tylko skalę odrębności danej Cywilizacji od Zachodniej, w której to komunizm jawi się jako jej końcowe stadium terminalne - w przejrzałych państach Zachodu najwyraźniej zostanie zainstalowany bez jednego wystrzału...

      Hmmm... Do jakiej cywilizacji (wg Spenglera np. - bo przereklamowany Koneczny leciał "po łebkach", nie biorąc pod uwagę szczegółów) należeli Pol Pot i Ieng Sary, wykształceni na europejskich uniwersytetach, gdzie karmili się trupim jadem rozkładającej się Europy w postaci zawartości "Le Monde Diplomatique" i filozofii Sartre'a?

      Usuń
    3. Pol Pot, Ieng Sary jak iUljanow z kamarylą duszą i ciałem przynależeli do Zachodu - kraje w których wcielali w życie (jakkolwiek absurdalnie brzmi w tym wypadku ów kolokwializm) przyswojne idee bez wątpienia nie.

      Usuń
  11. Nie tylko Kambodża, ale i Półwysep Koreański, którego północna połowa opanowana jest przez bolszewików, a południe żyje w błogim przeświadczeniu o braku zagrożenia. I dążeniu do "zjednoczenia kraju", zdaje się, że za każdą cenę. Gdyby dziś powtórzyła się sytuacja z zestrzeleniem przez bolszewię kolejnego samolotu KAL, to nieliczni palący flagi gułagu Kimowiczów czy Sowrosji zostaliby aresztowani zapewne jako "faszyści" i "nacjonaliści".

    Ostatnio zresztą, przy okazji chrlowskich roszczeń wobec Japonii i Tajwanu rozległa się (sterowana) histeria o strasznym "japońskim militaryzmie", "kuomintangowskim faszyzmie".

    Ale wróćmy do pozornie "cywilizowanego", demoliberalnego Zachodu, Mackiewicz twierdził, że to jest właśnie studium fenomenu komunizmu/bolszewizmu. Obojętność wobec komunistycznego ludobójstwa na Hmongach, wobec tego, co dzieje się w tzw. "Zimbabwe" czy RPA. Nie mówiąc już o tolerancji (freudowsko-jungowskie skojarzenia jak najbardziej wskazane) wobec zbrodni Rosji Sowieckiej na Kaukazie czy czerwonych Chin w Tybecie i Ujgurystanie. Moda na "czegiewarę" - twórcę teorii "roku zerowego" - nuklearnego ataku Sowietów na Zachód, zniszczenia go i budowy komunistycznego społeczeństwa "od zera".

    O "naszym peerelu" z litości nie wspomnę, bo to wprost kongenialne połączenie dwóch współczesnych odmian komunizmu - moskiewskiego kagiebizmu-putinizmu i "zachodniego" progresizmu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłbyś nam oszczędzić złotych myśli i wiekopomnych teori tego argentyńskiego komucha, degenerata i mordercy, który gdy przyszła nareszcie jego godzina zapłaty za zbrodnie wył jak zarzynana świnia - bo w tym nie ma nic poza bełkotem. Atak nulearny na Zachód - dobre sobie! (O ile dobrze pamietam to jedyny atak nuklearny jaki sowieci przeprowadzili to na swoich kresnoarmiejców, w celu określenia ewentualnych efektów tego nowego urządzenia zagłady.)

      Usuń
    2. Amalryku,

      Ale "Che" tak właśnie uważał! Oczywiście, że mógłbym oszczędzić, ale do diabła, równie dobrze mógłbym sobie odpuścić całe niniejsze blogaskowanie! :)

      Nie tylko krasnoarmiejcy padli ofiarą sowieckich bomb A. Ludność cywilna (jeśli tak można określić niewolników sowieckiej czy chińskiej bolszewii) zamieszkująca RPBJądr. - naturalnie, niestety, także.

      Usuń
    3. Dałem się ponieść emocjom. Ale nie cierpię gnoja jak mało kogo.

      Usuń
  12. Świetny tekst, Jaszczurze!

    Wydaje mi się, że Putin nie jest już wyłącznie emanacją tajnego "politbiura".
    Od 2000 r. wybija się mozolnie na niepodległość, (że sprofanuję myśl Kościuszki).
    Aktualnie, zdaniem wielu (także moim) - osiągnął pozycję autokraty.
    Może właśnie dlatego zaczyna "niedomagać"?

    Ewentualnie - Twoja pierwsza opcja - silny car sprawdza lojalność bojarów.

    I oby była błędna, bo obalenie człowieka, trzymającego w szachu polityków Zachodu (głównie z Niemiec) i politruków UE (Joszki, Szulce, Ashtony itp.) - byłoby, moim zdaniem, dla nas korzystne. Ktokolwiek przyjdzie po nim, nie będzie tak groźny; zabraknie charyzmy i pokłonu poddanych, a to one czynią carami pułkowników KGB. Następca będzie musiał wykuwać karierę od początku, z niewiadomym skutkiem.

    Co do wojny, o której pisze Nyquist (Friedmana nie cenię) - niewątpliwie można oczekiwać zdecydowanie agresywniejszej polityki wobec Zachodu. Zwłaszcza, gdy się ma w odwodzie kierunek Eurazja:

    Transnieft, państwowy koncern zarządzający wszystkimi rurociągami naftowymi w Rosji, oddał do użytku drugą nitkę ropociągu Syberia Wschodnia-Ocean Spokojny (WSTO), którym rosyjski surowiec płynie do krajów Azji, regionu Pacyfiku i USA.
    Budowa tego rurociągu, to największy projekt infrastrukturalny w Federacji Rosyjskiej od rozpadu ZSRR. Pochłonęła co najmniej 25 mld dolarów.


    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. Dzięki Urszulo,

    Nie sądzę, żeby Putin "uniezależnił się" teraz, czy kiedykolwiek. Myślę, że Putin od początku do końca odgrywa rolę (jak to określił wyżej P. Michał Bąkowski) frontmana - genseka politbiura. Być może już ją odegrał i po prostu w takiej atmosferze jaka jest, schodzi ze sceny. Jak praktycznie każdy jego poprzednik na stanowisku.

    Nie zgadzam się z jednym Twoim punktem, jakkolwiek jest dość popularny wśród "oszołomów" (więc tym bardziej się nie zgadzam):

    Ktokolwiek przyjdzie po nim, nie będzie tak groźny; zabraknie charyzmy i pokłonu poddanych, a to one czynią carami pułkowników KGB.

    Ja myślę, że pomiędzy bolszewikami-czekistami nie ma żadnych istotnych jakościowych różnic. Putin, Miedwiediew, Szojgu, Iwanow, Wołodin, Surkow - jeden !@$% ! Owszem, może być w niektórych aspektach "łagodniejszy", ale to oznaczać będzie, że taką dostał rolę od politbiura, że taka jest aktualna mądrość etapu i linia polityki dezinformacji - stara sowiecka gra w "gołębie" vs. "jastrzębie", "dobrego" i złego czekistę. CO więcej, chyba nieświadomie sami wchodzimy w rolę (pardon my French) pudeł rezonansowych, próbując "wyprognozować" łagodniejszego genseka.

    W tej akurat materii jest tak, że "im lepiej, tym gorzej". Odwołajmy się do sytuacji w naszym ukochanym peerelu - będzie "konserwatywny prezydent Komorowski"(z wąsem oczywiście i z kumplami z patriotycznego LWP i WSI). Tak samo - w Sowrosji ędzie być może i "bardziej ludzki" i "mniej opresywny" Szoigu/Iwanow/Wołodin...

    Friedman - ja akurat go cenię, ale jego analizy zawierają pewne słabości. Ma jakąś dziwną skłonność do wtrącania typowych dla Amerykanów/Anglosasów zabobonów politologicznych do dobrych analiz (przez co całość można porównać do potrawy z borowika, w której przypadkiem znalazł się tzw. "szatan").

    Co do zaostrzenia polityki wobec Zachodu przez Moskwę (i tandem Moskwa-Pekin) - to już fakt dokonany. Ale na Zachodzie będzie predominować polityka udawania, że deszcz pada. I łudzenia się "sino-soviet split" ("entym" już, tak jak koniec świata!).

    Pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń