Na przestrzeni mijającego miesiąca padło szereg wypowiedzi, które
dokładnie opisują mechanizmy strategicznego sojuszu pomiędzy
komunistycznymi Chinami a Federacją Rosyjską, a także ujawniają
zamiary obydwu mocarstw. Wypowiedzi te padły zarówno ze strony
przedstawicieli establishmentu komunistycznego, jak i wysokich
oficjeli USA i NATO.
2
lipca, podczas dialogu strategicznego ChRL – Unia Europejska,
minister spraw zagranicznych ChRL Wang Yi stwierdził,
że Chiny nie mogą pozwolić sobie na przegraną Federacji
Rosyjskiej w wojnie, którą ta już od ponad trzech lat prowadzi
przeciwko Ukrainie. Wang powiedział jednocześnie, że gdyby Chiny
otwarcie poparły Moskwę na Ukrainie, to Federacja Rosyjska już
dawno odnosłaby znaczące zwycięstwo nad Ukrainą. Wang tłumaczył
też to stanowisko tym, że w przypadku przegranej Moskwy, Stany
Zjednoczone miałyby wolną rękę na Pacyfiku Zachodnim i Azji
Wschodniej i tym samym mogłyby powstrzymać pochód komunistycznych
Chin.
Ale
ta wypowiedź wpisuje się w
szerszą chińską koncepcję strategiczną,
Jak pisze fińska analityk, Sari
Arho Havrén,
Chiny i Federacja Rosyjska:
-
[…] mogą
rozszerzać swoje globalne wpływy, skuteczniej niż osobno.
-
Zachodnie
demokracje nie rozumieją natury tych stosunków i przede wszystkim
patrzą przez pryzmat ekonomiczny, podczas gdy cele materialne są tu
drugorzędne.
-
[…] Podzielają one [Chiny i Federacja Rosyjska – przyp. Autora]
dwa zasadnicze cele: wyeliminować USA i wymienić globalny porządek
na taki, który utrzymuje bezpieczeństwo obydwu reżimów.
-
Chińska pomoc Rosji w jej wojnie przeciw Ukrainie jest bardzo ważna,
a Chiny faktycznie czerpie korzyści z tej wojny na wiele sposobów.
-
Chiny i Rosja pokazują
cechy charakterystyczne tradycyjnego sojuszu wojskowego, bez Artykułu
5 [NATO
– autor]. To
„modelowe partnerstwo dla Nowej Ery” pozwala im na konfrontację
z NATO, bazując na „wyższych formach partnerstwa”.
Ta
koncepcja
już kilka lat temu została wyłożona przez Wanga: ChRL potrzebuje
silnej i mocarstwowej Federacji Rosyjskiej, która byłaby głównym
wykonawcą globalistycznej agendy KPCh i
filarem komunistycznego Pax Sinica: strategicznym, ekonomicznym i
surowcowym, wysuniętym zapleczem ChRL oraz chrlowskim „policjantem”.
W
oczywisty sposób korzyści z tak przedstawionego sojuszu czerpie
Federacja Rosyjska, która dzięki sojuszowi z komunistycznymi Chinami
może prowadzić coraz bardziej brutalną i niszczącą wojnę na
wyczerpanie przeciwko Ukrainie. A także rozmaite operacje hybrydowe
(na przykład Operację „Śluza”, rękami Białorusi, która od
roku jest pełnoprawnym członkiem Szanghajskiej Organizacji
Współpracy), operacje dywersyjne na terenie państw NATO (w tym
Polski) czy też operacje wpływu. I
najważniejsze – część inwestytury na terenach dawnego
sowieckiego imperium (zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego)
czy w krajach tzw. „Afryki Rosyjskiej”, które są areną
ekspansji ekonomicznej, politycznej i militarnej (w tym – obecności
pozostałości po Grupie Wagnera).
Ilustracja muzyczna:
Siekiera, „Idzie wojna”
Kolejna
znamienna wypowiedź, o której mowa była na początku to wystąpienie
nowego dowódcy Sił Amerykańskich na Europę, generała Alexusa
Grynkewicha podczas spotkania zachodnich (i ukraińskich) dowódców
wojskowych i przedstawicieli przemysłu zbrojeniowego w Wiesbaden w
Niemczech. Generał
Grynkewich stwierdził, że możliwa jest podwójna, skoordynowana
eskalacja ze strony komunistycznych Chin i Federacji Rosyjskiej,
odpowiednio przeciwko Tajwanowi i przeciwko krajom członkowskim
NATO. Zarówno
USA, jak i NATO jako pakt i jako kraje członkowskie z osobna, muszą
na taką opcję być przygotowane. 6
lipca podobne słowa wypowiedział
Sekretarz Generalny NATO, Mark Rutte.
Jeśli
prezydent Chin Xi Jinping zaatakuje Tajwan, prawdopodobnie będzie
koordynował ten tak z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. […]
Oba mogą mieć miejsce jednocześnie” – stwierdził
gen. Grynkewicz. Kluczowy,
zdaniem generała, ma być rok 2027, w którym prawdopodobieństwo
takiej podwójnej eskalacji ma być największe. Miałaby
ona rozpocząć się agresją Federacji Rosyjskiej na któryś z
krajów NATO i wciągniecie w wojnę pozostałych państw
członkowskich, co „odciążyłoby” ChRL i dałoby swobodę
działań przeciwko Tajwanowi.
Hipotetyczna,
skoordynowana podwójna agresja Federacji Rosyjskiej i
ChRL wpisuje się w komunistyczną, chińsko-moskalską strategią
sekwencyjnej wojny światowej, która polega na wywołaniu w różnych
częściach świata wielu skoordynowanych (między Pekinem, Moskwą,
ich lokalnymi sojusznikami i agentami) wojen i konfliktów, które
będą nie tylko osłabiać państwa wolnego świata, ale rozpraszać
uwagę, siły i środki Stanów Zjednoczonych, NATO i ich
sojuszników. Do
tej pory, do tych konfliktów i wojen można zaliczać:
- pandemię Covid-19, która
poważnie osłabiła łańcuchy dostaw, gospodarki państw
zachodnich, i która była próbą wprowadzenia globalnego
zarządzania biopolitycznego w wykonaniu ONZ i WHO, gdzie Chiny i
Federacja Rosyjska, z udziałem „zachodnich” bolszewizujących
globalistów mają coraz większe znaczenie; nie mówiąc o
długofalowych skutkach zdrowotnych dla człowieka, które są trudne
do oszacowania,
-
pełnoskalową
wojnę na Ukrainie, która ma być wstępem do pochodu Federacji
Rosyjskiej na Zachód oraz wywalczenia dla Moskwy korzystnych
koncesji ze strony NATO i Zachodu (spełnienie Ultimatum
Putina-Ławrowa), zwłaszcza krajów zachodniej Europy, nie mówiąc
o przywróceniu pełnej kontroli Moskwy w strefie sowieckiej i
„bliskiej zagranicy”. Warto
w tym kontekście wspomnieć o coraz większym udziale w tej wojnie
żołnierzy, najemników, a nawet całych związków taktycznych i
operacyjnych wojsk krajów komunistycznych, walczących po stronie
Moskali (Korea Północna, ChRL, Laos), a także o pomocy
wojskowo-technicznej i gospodarczej udzielanej Federacji Rosyjskiej
przez ChRL,
- orkiestrowaną przez Iran
(sojusznik Pekinu i Moskwy) agresję Hamasu i jemeńskiego Ansar
Allah (tzw. Houthi) na Bliskim Wschodzie przeciwko Izraelowi i
arabskim sojusznikom Zachodu,
- współudział Federacji
Rosyjskiej w zalewie Europy przez migrantów, w tym sowiecka
(rosyjsko-białoruska) Operacja „Śluza” na wschodniej granicy
Polski.
- jako preludium sekwencyjnej
wojny światowej można by uznać wojnę radykalnego islamu przeciw
Zachodowi, a także agresję Federacji Rosyjskiej na Gruzję i zamach
smoleński.
Jednoczesna,
skoordynowana między Pekinem a Moskwą, agresja Federacji Rosyjskiej
przeciwko krajom NATO oraz agresja ChRL przeciwko Tajwanowi mogłaby
być „konfliktem finalnym”, którego konsekwencją byłoby, w
wersji maksimum, obalenie mocarstwowej pozycji USA i ustalenie nowego
porządku światowego, w którym dominowałby sojusz Pekin-Moskwa.
Zaś w wersji minimum – znaczące poszerzenie Bloku pod
przywództwem osi Pekin-Moskwa. Wszystko
to pokrywa się z prognozami Anatolija Golicyna. Można
sobie wyobrazić także jednoczesny, skoordynowany atak: Federacji
Rosyjskiej na NATO, ChRL na Tajwan i Korei Północnej na Koreę
Południową i/lub Japonię.
Game
changerem w tej wojnie może się okazać amerykańskie (i szerzej –
zachodnie) odrodzenie – druga administracja prezydenta Trumpa,
zmiana modelu amerykańskiego imperium i nowa doktryna
powstrzymywania neokomunistycznych mocarstw i ich totalitarnych
sojuszników.
Wpis
ten został opublikowany niemal dekadę temu. Na początku
neosowieckiej inwazji na Ukrainę, zaś przed rozgromieniem Państwa
Islamskiego przez USA i Kurdów, przed rozpoczęciem procesów
uzyskiwania przez Turcję i Arabię Saudyjską statusu regionalnych
supermocarstw, przed rozpoczęciem przez Federację Rosyjską i
Republikę Białoruś Operacji „Śluza”, przed przyłączeniem
się Niemiec do tej sowieckiej operacji hybrydowej. Ile prognoz do
tej pory się spełnia, ile już się spełniło, ile zaś okazało
się nietrafne?
Publikuję
go ponownie (z
niewielkimi poprawkami stylistycznymi i interpunkcyjnymi)
w kontekście hybrydowych operacji prowadzonych z jednej strony przez
sowieckie struktury rządzące Rosją i Białorusią, a z drugiej
strony podobnych działań prowadzonych przez Niemcy (kwestia, czy i
na ile koordynowanych z Moskwą).
***
Nie
ulega właściwie żadnej wątpliwości, że tzw. „kryzys
migracyjny” nie jest w istocie kryzysem, a konsekwencją kryzysu –
trwającego od ponad czterech dekad procesu islamizacji Europy.
Nie
jest jednak moim zamiarem wykazywanie po raz kolejny, jak wielkim
zagrożeniem dla cywilizacji europejskim (a właściwie dla żywego
trupa tejże) jest islam i islamizm, a zastanowienie się, kto
odniesie z tego procesu największe korzyści.
Profesor
Olavo de Carvalho (zmarły
na początku 2022 roku),
przywoływany wielokrotnie na łamach tego bloga, w komentarzu pod
tytułem „The owners of the World”i
charakteryzuje trzy główne projekty globalistyczne oraz grupy
interesu, które za nimi stoją. Pierwszy z nich to projekt
„rosyjsko-chiński” (lub „eurazjatycki”), który realizowany
jest przez elity polityczne Rosji Sowieckiej i ChRL – kremlowskich
czekistów i chińską kompartię. Drugim jest projekt globalistów
zachodnich (przy czym de Carvalho wyraźnie zaznacza, że projektu
tego nie powinno się określać mianem „anglo-amerykańskiego”),
którzy rekrutują się między innymi ze środowisk finansjery,
demoliberalnych polityków i „intelektualistów”, w ramach
struktur takich, jak Rada ds. Stosunków Międzynarodowych, Klub
Bilderberg, Komisja Trójstronna, ale również elity rządzące
strukturami Unii Europejskiej. Wreszcie, ostatnim projektem
globalistycznym jest globalizm muzułmański, realizowany przez
Bractwo Muzułmańskie (wg prezydenta Czech, głównego organizatora
najazdu „uchodźców” na Europę), rządy niektórych państw
muzułmańskich i cześć przywódców religijnych islamu.
Proces
islamizacji Europy, ze szczególnym wskazaniem na tzw. „kryzys
migracyjny” to splot interesów wszystkich wyżej wymienionych grup
realizujących swoje globalistyczne projekty. Grupy te w aktywny
sposób sterują tym procesem.
Interesy
globalistów islamskich
Dla
globalistów islamskich sprawa jest oczywista. Celem ich jest
stworzenie „Światowej Ummy” muzułmańskiej i „Światowego
Kalifatu Islamskiego”. Europa to w optyce wielu liderów islamskich
„Dar Al Harb”, w dosłownym tłumaczeniu – „dom wojny”,
„dom niewiernych”, który musi zostać wszelkimi dostępnymi
metodami zislamizowany i dołączony do „Dar al Islam”/”Dar as
Salaam”. W pierwszej kolejności czekają tereny, które w
średniowieczu i późniejszych wiekach znajdowały się pod
panowaniem czy to wczesnych kalifatów arabskich, czy to Imperium
Ottomańskiego. Zarówno napływ ludności islamskiej (najpierw
gastarbeiterów, a obecnie imigrantów z krajów islamskich),
pokojowa działalność misyjna finansowana w pierwszej kolejności
przez Królestwo Arabii Saudyjskiej, ale także przez szyicki Iran, a
nawet bardziej świeckie reżymy islamskie, a także terroryzm to
elementy tej długofalowej strategii. Świat islamu, w tym
muzułmańskie struktury polityczne o globalistycznych aspiracjach
nie są jednak skonsolidowane, brakuje im koordynacji polityki, nie
mówiąc już o krwawych konfliktach na różnym tle.
Sytuację
zmienić może pojawienie się Państwa Islamskiego. Daesh
jest de facto organizacją bandycką, organizacją terrorystyczną,
która posiada państwo w klasycznym rozumieniu tego słowa:
terytorium i ludność, nad którymi sprawuje suwerenną kontrolę.
Poza tym – co jest bardzo ważne, jeśli chodzi o wewnętrzne
oddziaływanie IS na świat islamu – Kalif Państwa Islamskiego,
Abu Bakr Al Baghdadi wywodzi się z tego samego rodu, z którego
pochodził prorok Muhammad i pierwsi kalifowie.
Ale
mimo to, globaliści islamscy wciąż nie mają i nie będą mieli
możliwości organizacyjnych i logistycznych, by sfinalizować swoją
strategię wobec Europy i świata. Stąd też globalizm islamski
pełni i będzie pełnił rolę instrumentu w rękach globalistów
zachodnich i globalistów sino-sowieckich. Nawet pomimo tego, że
Bractwo Muzułmańskie, Al Kaida, irańska bezpieka, a całkiem
możliwe, że i Państwo Islamskie posiadają rozbudowaną agenturę
wpływu i komórki terrorystyczne w USA.
Interesy
globalistów zachodnich
Dlaczego
większość demoliberalnych elit Europy nie widzi zagrożenia w
napływie islamu? Dlaczego ludzie tacy, jak George Soros pomagają
ulokowanym na greckich wyspach imigrantom poprzez rozdawanie ulotek,
których treść ma pomóc „uchodźcom” (w „poborowym” wieku
i takowej kondycji fizycznej) w osiedleniu się w krajach
europejskich? Dlaczego europejskie lewactwo z entuzjazmem patrzy na
„wielokulturowość”, w tym na islamizację? Dlaczego szwedzka
lewica zakazuje sodomitom demonstrować na ulicach (a z pomocą gejom
przychodzą… nacjonaliści z Nordisk Ungdom)? Dlaczego peerelowskie
feministki, takie jak Kazimiera Szczuka, widzą w muzułmańskich
mężczyznach alternatywę dla „wąsatych
i spasionych Januszy”?
Dlaczego lewicowe władze Kolonii ukrywały pochodzenie sylwestrowych
gwałcicieli, a Bundespolizei tłumiła pokojowe demonstracje PEGIDY,
a nie wybryki kolorowego lumpenproletariatu?
Na
pierwszy rzut oka zachowanie globalistów, demoliberałów i
marksistów kulturowych wydaje się bezdenną, prowadzącą do
samobójstwa głupotą: przecież islam ma się do zachodniego
oświecenia jak przysłowiowa pięść do nosa. O ile chrześcijanie
czy żydzi mogą – w optyce doktryny islamu – liczyć na status
dhimmi,
o tyle demoliberalizm zasługuje na całkowite zgładzenie ze strony
wierzących,
gdyż
w islamie (tak samo, jak w przedpoborowym rzymskim katolicyzmie)
władza pochodzić może tylko od Boga, a nie od „ludu”.
Pozwolenie na zabijanie nienarodzonych dzieci, uśmiercanie kalek i
starców, przywileje dla „mniejszości seksualnych” itp.
(urastające do rangi „praw człowieka”) – karane są w islamie
bardzo surowymi i okrutnymi karami. Indyferentyzm religijny to shirk
– pogaństwo i bluźnierstwo wobec Boga, a tolerancja religijna
obowiązuje teoretycznie tylko wobec chrześcijan i żydów – pod
warunkiem, że mają oni status obywateli drugiej kategorii; wyznawcy
innych religii to „politeiści” i niewierni, mający dwie
alternatywy – konwersję na islam albo śmierć.
Jednakże
jeśli przyjrzymy się bliżej prawdziwym, a ukrytym pod
ideologicznym bełkotem celom politycznym demoliberalnych i
neomarksistowskich elit, sprawa staje się jasna. Celem marksizmu,
komunizmu – ze wszystkimi swoimi mutacjami – nie jest wcale żadna
„wolność, równość, braterstwo”, żadne „równouprawnienie
kobiet”, „mniejszości” czy gejów. Szeroko pojęta „polityczna
poprawność”, „multikulturalizm”, „tolerancja”, ideologie
LGBT, „gender”, feminizm, aborcjonizm i eutanazizm, ekologizm
itd. – wszystko to jedynie środki wiodące do prawdziwego celu:
inżynierii społecznej – stworzenia nowego, zdomestykowanego
człowieka i wreszcie – władzy. Owszem, niemało jest idiotów
spaczonych laicką wspakulturą i wierzących w te brednie, ale
faktyczne znaczenie mają tu zawodowi rewolucjoniści kulturalni,
zawodowi „dziennikarze zaangażowani”,
zawodowi działacze różnego typu, zawodowe feministki, urzędnicy
oraz plutokratyczne klany.
Napływ
ludności zupełnie obcej kulturowo Europie, islamizacja Europy
doskonale wpisuje się w plany i strategię współczesnych
zachodnich elit. Marzeniem demoliberałów i neomarksistów jest
sytuacja, kiedy w obronie przed islamskimi terrorystami i
gwałcicielami z jednej strony, a nacjonalistami, „neonazistami”
i „skrajną prawicą” z drugiej, trzeba będzie wziąć
społeczeństwa krajów europejskich krótko za mordę – przykładem
jest chociażby próba uchwalenia tzw. „dyrektywy Bieńkowskiej”,
de
facto zabraniającej
obywatelom dostępu do broni palnej. Niewykluczone, że przy pomocy z
zewnątrz. Dla oligarchii finansowej masowa imigracja to okazja, by
jeszcze bardziej dokręcić śrubę pracownikom – sterowny
odgórnie napływ
imigrantów do okazja, by zmniejszać zmniejszać
im płace
i
pogarszać ogólne warunki pracy.
Ta
sytuacja jest też korzystna dla gracza lokalnego, jakim są Niemcy.ii
Elity niemieckie (z których cześć ma korzenie post-nazistowskie,
enerdowskie albo RAF-owskie) – odpowiednio sterując napływem
imigrantów i systemem kwotowym – będą dążyły w ten sposób do
ograniczenia suwerenności pozostałych krajów Unii Europejskiej,
docelowo przekształcając UE w twór realizujący niemieckie
interesy neoimperialne. Balony próbne zostały już puszczone – po
zamachach w Paryżu zaczęto mówić o częściowym demontażu Unii
Europejskiej, który zakłada nie tylko przywrócenie kontroli na
wewnętrznych granicach, czy też ograniczenie stosowania traktatu z
Schengen w dwóch wariantach: w jednym do krajów germanosfery, w
drugim wariancie do krajów germanosfery oraz „Mitteleuropy”.
Posunięcie to byłoby de
facto
rozmontowaniem UE, niejako na wzór kontrolowanego rozpadu ZSRS czy
komunistycznej Jugosławii na „centrum” i „peryferie” UE.
„Brexit” i „Grexit” jedynie przyspieszyłyby ten proces. Kto
stałby się najbliższym sojusznikiem „nowej, wspaniałej Europy”?
Odpowiedź jest prosta – Federacja
Rosyjska.
Ponadto,
Niemcy mają długie tradycje wspierania muzułmanów, w tym rzezi
prowadzonych przez wyznawców tej religii, począwszy od ludobójstwa
na Ormianach i Asyryjczykach. Podczs
istnienia narodowo-socjalistycznej Rzeszy Wielkoniemieckiej, Adolf
Hitler, Heinrich Himmler
i pozostała
cześć
kierownictwa Trzeciej Rzeszy posunęła się nawet do zamiaru…
islamizacji Niemiec. Zaś
po II wojnie światowej, schronieniem dla niemieckich zbrodniarzy
stały się – oprócz krajów Ameryki Południowej – kraje
muzułmańskie, gdzie niemieccy oficjele, po konwersji na islam,
współtworzyli aparaty bezpieczeństwa arabskich reżimów,
W tym szaleństwie jest metoda.
Interesy
globalistów eurazjatyckich
Największym
beneficjentem kryzysu imigracyjnego i islamizacji Europy jest jednak
„Blok Eurazjatycki”, oparty na sojuszu Rosja Sowiecka-ChRL, przy
czym
bardziej
aktywną rolę grają kremlowscy czekiści, natomiast ChRL stoi na
uboczu, jedynie kibicując sowieckiemu sojusznikowi niejako z
tylniego siedzenia.
Federacja
Rosyjska
już od dawna rozgrywa Europę i Zachód kartą ekstremizmu
muzułmańskiego. W kontekście bieżącym (a także w krótko- i w
długoterminowej perspektywie czasowej) rozgrywa ona konflikt
pomiędzy: aktualnie rządzącymi elitami zachodnimi (zwłaszcza w
Europie Zachodniej), globalistami, lewicą; tzw. „skrajną
prawicą”, nacjonalistami i tradycjonalistami oraz muzułmanami.
Dla
politycznego mainstreamu Zachodu oraz globalistów, wśród których
od zawsze predominował zamiar ułożenia sobie dobrych stosunków z
sowietami oraz „robienia z nimi interesów”, Moskwa jawi się
jako gwarant utrzymania status
quo
oraz ważny sojusznik w walce
z terroryzmem, fanatyzmem religijnym i
ekstremizmem.
Wobec
prawicy i nacjonalistów, biełyj
Car’ Putin,
pułkownik I Zarządu Głównego KGB i były d-ca FSB, pozycjonuje
się jako katechon
– obrońca chrześcijan bliskowschodnich oraz obrońca resztek
cywilizacji Zachodu zarówno przed muzułmańską nawałą, jak i
przed lewactwem i „marksistami kulturowymi” rządzącymi tymże
Zachodem i prowadzącymi do jego zguby. Reżym czekistów już zbiera
obfite żniwo tej „operacji aktywnej” – coraz więcej
zachodnich (europejskich, ale i amerykańskich) konserwatystów,
nacjonalistów i tradycjonalistów jest skłonna widzieć nie tylko
sojusznika, ale i obrońcę wartości tradycyjnych w pułkowniku KGB
i FSB, który przewodzi reżimowi o jawnie bolszewickiej, sowieckiej
istocie. Na uwagę zasługują tutaj szczególnie ostatnie akcje
dezinformacyjne: pierwsza, polegająca na puszczeniu w obieg
sfabrykowanej informacji o nastoletniej Rosjance zgwałconej przez
muzułmańskich „uchodźców”, którą rzekomo pomściło
czterystu Rosjan. Druga – to „informacja” o Rosjanach
przeciwstawiających się powtórce z rozrywki w Kolonii na terenie
Rosji Sowieckiej, przez którą „uchodźcy” przedostają się do
Finlandii i Norwegii (zapewne bez niczyjej pomocy płyną
rozpadającymi się krypami w górę Wołgi…). Tego rodzaju
publikacje mają za cel przedstawienie Rosjan/Sowietów jako
bohaterów broniących siebie i Europy, w kontrze do „spedalonych”
i „ciotowatych” Niemców, Francuzów czy pozostałych
„zapadników”.
Wobec
islamu czekiści grają nie tylko obrońców „normalnego” islamu
przed Al Kaidą czy IS, ale także przed zgniłym
Zachodem, i
tą rolę co rusz odgrywa ważny człowiek Putina – Ramzan Kadyrow.
Sowiecka
interwencja w Syrii to operacja tyleż militarna, mająca cele
strategiczne i operacyjne w klasycznym tych słów znaczeniu, co
operacja dezinformacyjna, mająca za cel zbudowanie pozytywnego
obrazu Rosji Sowieckiej, właśnie jako sojusznika w wojnie z
apokaliptycznym Państwem Islamskim, zarówno aktualne elity Zachodu,
jak i prawicowych czy lewicowych dysydentów. Narracja towarzysząca
brzmi: zgniły
zachód nie potrafi poradzić sobie z ISIS, USA wywołały na Bliskim
Wschodzie chaos i również nie mają rozwiązań w walce z islamskim
terroryzmem. Rosja ma zaś proste, radykalne, ale i skuteczne
rozwiązanie problemu ISIS.
Drugim
celem interwencji jest polaryzacja sceny strategicznej w Syrii tak,
by pozostali na niej tylko rzeźnik Assad, walczący o niepodległość
Kurdowie, niejako zmuszeni do kooperacji z Assadem i sowietami i
rzeźnicy z Państwa Islamskiego. Trzecim zaś jest ponowne
opanowanie Bliskiego Wschodu i położenie łapy na tamtejszych
zasobach ropy naftowej.
Bardzo
ważne są tutaj enuncjacje medialne o tym, że do sowieckiej
interwencji w Syrii włączyła się Chińska Armia
Ludowo-Wyzwoleńcza. Informacje te okazały się fałszywe (chociaż
prawdopodobne jest, że ramię w ramię z funkcjonariuszami FSB są w
Syrii również chrlowscy „doradcy”), ale być może były one
propagandą szeptaną, mającą wykazać, że Pekin w pełni popiera
działania Moskwy, pomimo nieudzielania wsparcia militarnego. ChRL
nadal oficjalnie popiera działania wojenne Rosji Sowieckiej, gdyż
interwencja jest we wspólnym, globalnym interesie zarówno Moskwy,
jak i Pekinu.
Poza
tym, należy pamiętać w kontekście omawianej tutaj kwestii o tym,
że zarówno globaliści zachodni, zachodnia lewica i neomarksiści,
a także elity niemieckie od wielu lat zinfiltrowani są przez
komunistów i sowiecką agenturę wpływu. Tak samo, jak islamiści.
ZSRS wspierał świeckich terrorystów arabskich, natomiast Federacja
Rosyjska, kontynuacja sowietów – wspierała i nadal wspiera nie
tylko Assada, ale i islamskich ekstremistów religijnych, na czele z
Al Kaidą i afgańskimi Talibami. Państwo Islamskie wprost nasycone
jest funkcjonariuszami irackiej, saddamowskiej bezpieki, szkolonymi w
ZSRS i NRD. Ideologia samozwańczego Kalifatu jest zaś w równym
stopniu muzułmańska, co bolszewicka.iii
Sterowany
przez muzułmańskich przywódców i wspierany przez cześć elit
zachodnich proces napływu muzułmanów prędzej czy później
przekształci się w powstanie muzułmańskie i wojnę domową w
krajach Europy Zachodniej. Elity europejskie, zwłaszcza niemieckie,
niezależnie od barw politycznych, zwrócą się o pomoc na Kreml i
Łubiankę. Rosja Sowiecka przyjmie rolę wyzwoliciela Europy i
Zachodu przed islamskim zagrożeniem, tak samo, jak ZSRS podczas
drugiej wojny światowej. Elity europejskie przyjmą – ochoczo bądź
z przymusu – dyktat czekistów. Komunistyczne Chiny będą zapewne
grały drugoplanową rolę rozjemcy, obrońcy pokoju i wesprą Rosję
Sowiecką. Będzie to kolejny, być może ostateczny krok w budowie
eurazjatyckiej osi Europa-Rosja Sowiecka-ChRL. Jak w zmienionej
sytuacji geostrategicznej zachowa się USA? Ostateczne utworzenie
„Bloku Kontynentu” oznaczałaby – jak stwierdził jakiś czas
temu Józef Darski – „koniec USA”.iv