22
sierpnia w dzienniku „Handesblatt” ukazał się artykuł
autorstwa Heiko Maasa zatytułowany „Making
plans for a New World Order”.
Można byłoby przejść nad jego treścią do porządku dziennego,
gdyby nie osoba autora – Heiko Maas jest aktualnym ministrem spraw
zagranicznych Niemiec i znaczącą figurą w rządzącej SPD, to po
pierwsze. Po drugie, artykuł jest symptomem coraz bardziej śmiałego
wyrażania faktycznych celów polityki zagranicznej Niemiec, z
których najważniejszym jest przywrócenie Niemcom statusu
mocarstwa, co
najmniej regionalnego,
pod przykrywką Zjednoczonej Europy, wyparcie z Europy USA, a w
dalszej, aczkolwiek jedynej realnej konsekwencji, stworzenie „Bloku
Kontynentalnego” z głównym udziałem Federacji Rosyjskiej, Chin
oraz pomocnicznym udziałem Iranu i (coraz bardziej islamizującej
się) Turcji.
Heiko
Maas stwierdza między innymi, że interesy i priorytety polityki USA
i państw Europy, w domyśle: Niemiec przede wszystkim, już od dawna
się rozmijają, a kadencja Donalda Trumpa jest tutaj nie tyle
przełomem, co katalizatorem tego rozłamu. Rozbieżności te są też
na tyle długofalowe, że przetrwają epokę Trumpa. Dlatego między
innymi – pisze niemiecki minister spraw zagranicznych – należy
stworzyć nowy „biegun” na geopolitycznej mapie świata:
zjednoczoną, suwerenną, i coraz bardziej emancypującą się od
opieki Waszyngtonu Unię Europejską.
Nowa,
suwerenna Europa ma stać się – jak pisze Maas – „przeciwwagą”
dla USA i „jednym z kamieni węgielnych nowego porządku
światowego”, który to ma oparty być o paradygmat
„wielobiegunowości”. Suwerenność nowej Unii Europejskiej ma
opierać się na dwóch filarach: pierwszym jest tworzenie własnego,
europejskiego systemu obronności i bezpieczeństwa, działającego
jednocześnie w ramach NATO i dublującego struktury Paktu
Północnoatlantyckiego, drugim zaś, europejski system monetarny i
finansowy, którego głównymi elementami miałyby być system
transferu finansowego alternatywny wobec SWIFT oraz Europejski
Fundusz Walutowy, niezależny od Międzynarodowego Funduszu
Walutowego. Postulaty te oznaczają zakwestionowanie światowej
hegemonii USA w sferach polityczno-militarnej, gdyż stworzenie
europejskiego systemu bezpieczeństwa oznaczałoby stworzenie
struktury konkurencyjnej wobec NATO oraz finansowej i gospodarczej.
Dodatkowo, utworzenie i umocnienie wspólnego, europejskiego systemu
bezpieczeństwa dawałoby Unii Europejskiej podstawowego atrybutu
suwerenności – możliwości dezyzji o użyciu siły militarnej,
która może być używana zarówno w misjach pokojowych czy
antyterrorystycznych w strefie Sahelu czy na Bliskim Wschodzie, ale
równie dobrze – w pacyfikacji zbuntowanych prowincji Eurolandu,
albo w dalekiej perspektywie (choć teraz wydaje się to być
political fiction) – we wspólnych manewrach z siłami zbrojnymi
Federacji Rosyjskiej i ChRL.
Warto
zauważyć, iż Heiko Maas w swoim artykule używa właśnie pojęcia
„wielobiegunowego porządku świata”, które doskonale znamy z
wystąpień, przemówień, artykułów i książek... Siergieja
Karaganowa, Aleksandra Dugina, Władimira Putina czy Xi Jinpinga. W
polityce zagranicznej Niemiec, za którą aktualnie odpowiedzialny
jest Maas, od wielu już lat dominuje tendencja do stworzenia
sojuszniczych, przyjaznych relacji z ZSRS/Federacją Rosyjską.
Wystarczy przytoczyć przykłady z ostatnich kilku miesięcy. Jako
pierwszy można wymienić spotkanie Merkel-Putin w Meseburgu, z
którego niewiele wyciekło do mediów, oprócz wspólnych deklaracji
o obronie gazociągu NS-2 przed ingerencją z zewnątrz. Wraz z
Putinem, Niemcy odwiedził wówczas nie kto inny, tylko gen.
Gierasimow, szef
gensztabu sił zbrojnych FR i
autor aktualnej strategii militarnej, ale i politycznej i
dezinformacyjnej Rosji Sowieckiej. Na początku września tego roku
rozpoczęto już budowę Nord Stream 2, a Nord Stream 1 funkcjonuje
od dawna. Tak samo jest z wieloletnią współpracą korporacji
niemieckich z sowieckimi. Ponadto, z samych reguł geopolityki
wynika, że jeśli Niemcy chcą uzyskać pozycję mocarstwową na
arenie międzynarodowej, niezależną od obecnej (faktycznej,
aczkolwiek częściowej) protekcji Waszyngtonu, to muszą zwrócić
się w kierunku Moskwy.
Warto
zwrócić uwagę również na to, iż jednocześnie z planami
utworzenia europejskiego „superpaństwa” pod wodzą Niemiec,
przywódcy Rosji Sowieckiej i ChRL wspólnie, otwarcie lansują
koncepcję „Partnerstwa Wielkiej Eurazji”. Postulat ten został
przywołany w ostatnim czasie najpierw podczas szczytu ASEAN na
początku sierpnia, a kilka dni temu podczas Wschodniego Forum
Gospodarczego we Władywostoku (które zbiegło się w czasie z
sowiecko-chińskimi manewrami Wostok 2018). Projekt „Wielkiej
Eurazji” docelowo zintegrować ma Szanghajską Organizację
Współpracy (opartą na osi Moskwa-Pekin), Eurazjatycką Wspólnotę
Gospodarczą (opartą na dominacji Moskwy), chińską Inicjatywę
Pasa i Szlaku, ASEAN, BRICS, BRICS+ (BRICS plus Turcja i Indonezja)
oraz – jak chciałby Siergiej Ławrow – Unię Europejską.
Koncepcja zjednoczonej, suwerennej Europy w formie, jaką postuluje
Heiko Maas (ale i inni czołowi politycy krajów UE, na przykład
Merkel i Macron czy też eurokraci z Brukseli) jest w pełni
komplementarna wobec projektu „Wielkiej Eurazji” i wręcz
niezbędna do jego pełnej realizacji. W najbliższym czasie należy
się zatem spodziewać stopniowego, powolnego, ale konsekwentnego i
systematycznego zacieśniania i scalania Unii Europejskiej,
współpracy Berlin-Moskwa oraz osi Moskwa-Pekin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz