2011-07-25

Zamach w Norwegii w cieniu Kremla


Najprawdopodobniej sprawcą niezwykle tragicznego w skutkach piątkowego ataku terrorystycznego w Norwegii jest Rosja Sowiecka. Poniżej zajmiemy się poszlakami na to wskazującymi (choć jedynie na nich można bazować, są one bardzo silne) oraz celami, dla których zamach przeprowadzono oraz możliwymi skutkami.
I
Norwegia to największy w Europie wydobywca i eksporter gazu ziemnego i ropy naftowej, co stawia ten kraj na pozycji konkurenta wobec Gazpromu, który jest współcześnie jednym z najważniejszych narzędzi ekspansji neosowietów. Nie mówiąc już o braku uzależnienia energetycznego od Rosji Sowieckiej. Kraj ten jest też bardzo aktywnym członkiem NATO, raczej trzymającym się proamerykańskiego kursu, a co więcej – stanowi północno-wschodnią flankę Sojuszu, obejmującą dużą część Oceanu Arktycznego (wyjście na Ocean Arktyczny) i graniczącą z Rosją Sowiecką na lądzie.

Piątkowy zamach, a w zasadzie „operacja norweska” jest skierowana na co najmniej kilka różnych poziomów. Celem pierwszorzędnym jest destabilizacja Norwegii. W razie powodzenia operacji, Rosja Sowiecka zyskuje praktycznie całkowity monopol w Europie kontynentalnej na wydobycie i dystrybucję surowców energetycznych. Oznaczałoby to też finalizację sowieckiego projektu zakładającego stworzenie kombinatu Europy (zarówno ważniejszych krajów europejskich, jak i UE jako całości) z Rosją Sowiecką, którego instrumentem – oprócz uzależnienia energetycznego – byłaby jakaś forma formalnej organizacji politycznej, na przykład proponowanego przez neosowieckiego geostratega, Siergieja Karaganowa „Związku Europejskiego”, obejmującego zasięgiem UE (z dominującą rolą Niemiec i Francji), Rosję Sowiecką i opcjonalnie, środkowoazjatyckie republiki sowieckie.

Przejmując Norwegię poprzez destabilizację, Rosja Sowiecka uzyskałaby, w nieco dalszej perspektywie, kontrolę nad korytarzem morskim, prowadzącym z Oceanu Arktycznego (zwłaszcza jego południowych akwenów, gdzie operuje Flota Północna) na Atlantyk. Stworzyłoby to Moskwie możliwość swobodnego operowania na Oceanie Atlantyckim, zwiększając poważnie zagrożenie dla Wielkiej Brytanii, a dalej, dla Stanów Zjednoczonych i Kanady. Ponadto, atak typu „false flag” na kraj należący do NATO jest ze strony sowieciarzy (jeśli po ich stronie leży sprawstwo kierownicze, co bardzo możliwe) komunikatem o treści: „możemy zrobić z wami wszystko, a wy i tak nas nie złapiecie”. Nieprzypadkowe byłoby zapewne także to, iż ataku dokonano krótko po enuncjacjach neutralnej i nienależącej do NATO Szwecji, która zadeklarowała gotowość obrony krajów należących do NATO i UE przed sowiecką agresją.

II

Oskarżony o bezpośrednie sprawstwo zamachów w Norwegii Anders Breivik nie mógł działać sam. Aby przeprowadzić operację terrorystyczną na taką skalę, niezbędny był udział co najmniej dwóch, co najmniej paruosobowych komórek terrorystycznych, spośród których jedna umieściła i zdetonowała ładunek wybuchowy w dzielnicy rządowej w Oslo, druga natomiast (do której należał Breivik) dokonała masakry na wyspie Utoya.

Wszelkie teorie przedstawiające zamach jako „inside job” norweskiego establishmentu i specsłużb są o tyle uzasadnione, że takiej operacji po prostu nie dałoby się przeprowadzić bez krycia przez agenturę (zarówno szpiegów, kretów jak i wpływu), i to umieszczoną na bardzo wysokich szczeblach. Jedną z poszlak byłaby tu niesprawność i horrendalne opóźnienie akcji antyterrorystycznej (przecież Utoya to nie Palau na Pacyfiku, a policja norweska nie jeździ polonezami…). Po tragedii, ani premier Norwegii, ani ktokolwiek z norweskich władz nie wymienił sowieciarzy jako możliwych jej sprawców czy inspiratorów. Z jednej strony nie powinno ujawniać się – choćby celem zapobieżenia panice – własnej wiedzy o zdolnościach operacyjnych wroga, z drugiej jednak – obserwator ma wrażenie, jakoby elity norweskie powodowane były strachem przed podejrzeniem sowieciarzy o zamach. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to może to doprowadzić do innej fatalnej konsekwencji – mianowicie do niepodjęcia tropu sowieckiego przez norweskie specsłużby (i organy bezpieczeństwa NATO).

Masakra na Utoy’i świadczy także o tym, że współczesne społeczeństwa masowe tzw. „wolnego świata” i Zachodu są bardzo podatne na totalny glajchszaltung ze strony relatywnie nielicznej, ale odpowiednio wyszkolonej, zmotywowanej i zdeterminowanej grupki ludzi. Jeżeli inspiratorem faktycznie jest Moskwa, to wszelkie teorie umieszczające ją pomiędzy Zimbabwe a Burkiną Faso, mówiące o słabości i zacofaniu technicznym neosowieckiego aparatu władzy, represji i ewentualnej agresji zewnętrznej należy czym prędzej włożyć między szkodliwe mity.

III

Jeśli inspiratorem ataku jest neosowiecja, to uderzyła w Norwegię wykorzystując pewien słaby punkt norweskiego systemu politycznego i społecznego. Norwegia jest dotknięta jedną z największych zaraz mentalnych współczesnej, ginącej cywilizacji zachodniej – oświeceniem, demoliberalizmem i polityczną poprawnością, z całym dobrodziejstwem inwentarza w postaci pacyfizmu czy ideologii „ciepłej wody w kranie”, „multi-kulti” itp. które stały się de facto świecką religią całego praktycznie zachodu. Dodatkowo, ideologią państwową i metodą rządzenia w krajach skandynawskich jest nordycko-socjalistyczna wersja demobolszewizmu: władza reguluje szczegółowo praktycznie każdy aspekt życia obywateli, którzy przejawiają wręcz cielęcy respekt wobec władzy. Między innymi dlatego taką zbrodnię mógł popełnić zamachowiec w policyjnym mundurze. A także dlatego, że wszelka przemoc, nawet defensywna, uważana jest nieomal za aberrację psychiczną.

Ernst Jünger stwierdził kiedyś, że (cytuję z pamięci) „po wegetarianach przychodzą kanibale”, czego właśnie jesteśmy świadkami. Przykładem niech będzie chociażby to, że podejrzanemu o masakrę na wyspie Utoya grozi… maksymalnie 21 lat więzienia!!! Podczas, gdy powinien dostać po prostu czapę; zginąć w komorze gazowej, na krześle elektrycznym bądź pod ostrzem miecza, bez żadnego prawa łaski. Inna sprawa – partie i ruchy polityczne, które prowadzą do rozkładu społeczeństw europejskich nie powinny mieć prawa uczestnictwa w polityce, a demoliberalizm powinien zostać zastąpiony republikańskim, konserwatywnym i militarystycznym autorytaryzmem; w przypadku Norwegii byłaby to monarchia absolutna. Odrzucenie politycznej poprawności, odrzucenie oświecenia i demoliberalizmu to jeden z warunków sine qua non, by cywilizacja Zachodu nie wpadła w ręce sowieciarzy, a w sprzyjających warunkach mogła im zrobić z czterech liter Ragnarök.

Elementem szerszego, politycznego tła operacji norweskiej jest więc splot dwóch procesów: działalności bezpośrednio zadaniowanej z Moskwy agentury oraz establishmentu kierującego się ideologią politycznej poprawności. I pod nią skrawana jest oficjalna narracja medialna dotycząca zamachu. Bardzo szybko sporządzono i podano do oficjalnej wiadomości profil i motywacje domniemanego sprawcy (po zarzuceniu tropu muzułmańskiego): Breivik jest „skrajnym prawicowcem”, „chrześcijańskim fundamentalistą”, „neonazistą”, „antyislamskim ksenofobem”, „faszystą” itp. Wszystkie te pojęcia są niczym innym, jak konstruktami propagandowo-dezinformacyjnymi od dawna używanymi przez socjalistów i komunistów, a nie mającymi żadnego praktycznie pokrycia w rzeczywistości.

IV

Jeśli pogrzebać głębiej, także w oficjalnych komunikatach medialnych na temat Breivika to okazuje się że: jest on członkiem loży wolnomularskiej, jeździł na Białoruś i utrzymywał kontakty z osobami mogącymi być agentami sowieckimi. Z jego obszernego „Manifestu” a także – co najważniejsze w demoliberalnej mediokracji – wynika, że jest on przeciwnikiem marksizmu kulturowego, komunizmu i islamizacji Europy, co jednocześnie nie przeszkadza mu chwalić Obamy a także… Putina i jego czekistowskiej wersji neobolszewizmu. Tropu moskiewskiego nie wyklucza przynależność do masonerii; faktem jest to, iż sowieciarze i wolnomularze bardzo często wzajemnie się wspierają i uzupełniają. Oprócz jednak wyżej wymienionych sprzeczności, w „Europejskiej Deklaracji Niepodległości” zawarty jest program dość reprezentatywny dla europejskich ruchów prawicowych i narodowych, którego elementem jest m.in. słuszna krytyka kondycji cywilizacyjnej współczesnego człowieka, demoliberalizmu czy politycznie poprawnej lewicowości. Zagrożenie dla Norwegii i pozostałych krajów Zachodu płynie z tego takie, że wielu autentycznych prawicowców może część treści zawartych w manifeście podchwycić, realizować i – nie będąc przez sowieckie agentury zadarniowanymi – stawać się ich instrumentem.

Zamach, którego sprawcę (jednego z nich) wykreowano na „skrajnego prawicowca” i paneuropejskiego nacjonalistę zostanie wykorzystany co najmniej na poziomie propagandowym i dezinformacyjnym przez Rosję Sowiecką i jej europejskich sojuszników przeciwko resztkom autentycznej prawicy w Europie. Od tej pory, każdemu kto deklaruje poglądy konserwatywne, antykomunizm, niechęć wobec Rosji Sowieckiej, sceptycyzm wobec imigracji (głównie muzułmańskiej), multikulturalizmu i politycznej poprawności itp. może zostać przylepiona łatka potencjalnego zbrodniarza i terrorysty, stanowiącego zagrożenie dla „społeczeństwa otwartego”, „wolnego rynku”, „demokracji” i „dobrych stosunków z Rosją”. Można się też spodziewać, że resztki europejskiej prawicy – aby uniknąć posądzenia o zbrodnicze tendencje – będą sukcesywnie przesuwać się do centrum i na lewo.

Od teraz, prócz sukcesywnego uzależnienia energetycznego i ekonomicznego oraz podłączenia Europy do Eurazji możemy się spodziewać, że władcy Kremla zaczną grać kartą „zagrożenia prawicowego”, po rozgrywanym od jakiegoś czasu islamie i rządzących już lewicy i liberałach. Wszystkie będą w mniejszym lub większym stopniu inspirowane przez sowietów i rozgrywane przez nich przeciwko sobie.

Teraz czas na tzw. „polski wątek”, co jakiś czas nagłaśniany. Nie trzeba chyba mówić, że za każdym zamachem terrorystycznym w roli telewizyjnych ekspertów od terroryzmu, a czasem nawet „obrońców cywilizacji zachodniej” występują władcy Ubekistanu – tu mieliśmy okazję oglądać w TVN 24 m.in. Dukaczewskiego i Dziewulskiego. To jednak jest „drobiazg”; opisywana tutaj tragedia może być zwekslowana także na terytorium Polski. Czy przypadkowa jest koincydencja czasowa ukazania się na You Tube filmiku przedstawiającego… chomiki, a noszącego tytuł bodajże „Oslo explosion” (może za pośrednictwem tego filmu przekazano rozkaz do ataku?)? Czy „przypadkiem” w ostatnich dniach po Krakowie szalał mafijny „bombiarz”, a w kilku miastach zarządzono alarmy bombowe?

V

Omówiony w p-kcie I „Związek Europejski” jest częścią długofalowej strategii sowieckiej, precyzyjnie sformułowanej jeszcze w latach 80., opisanej i (niestety) trafnie przewidzianej przez Anatolija Golicyna, w ostatnim rozdziale książki „Nowe kłamstwa w miejsce starych”, a także przez Władimira Bukowskiego. Artykułowana była m.in. przez Michaiła Gorbaczowa, a obecnie – m.in. przez Siergieja Karaganowa i Aleksandra Dugina, z przyklaśnięciem wielu członków establishmentów państw zachodnich. Ma ona za cel pierwszorzędny integrację całego kontynentu Eurazji przez „Blok Kontynentalny” (opartego o oś Moskwa-Pekin, przy czym strefą wpływów ZSRS/Rosji Sowieckiej jest w tym planie właśnie Europa). Koncepcja „Europejskiego Wspólnego Domu”, jest częścią globalistycznych ambicji elit Rosji Sowieckiej i ChRL, z czym te zresztą się nie kryją i wielokrotnie oznajmiają, ustami swoich przedstawicieli takich, jak wspomniani Karaganow i Dugin.

Koncepcja Dugina zakłada „nowy porządek światowy” oparty o podział na „wielkie przestrzenie”, gdzie jedną z dopuszczalnych opcji jest „eurazjatycka wielka przestrzeń” rozciągająca się od Atlantyku po Pacyfik. Inspiratorem tego „nowego porządku światowego” mają być oczywiście Moskwa i Pekin, zarządzające „międzynarodową walkę z globalizmem”, którego centralą są – w optyce sowieckiego geostrategia – Stany Zjednoczone. Z kolei Karaganow, oprócz stworzenia „Zjednoczonej Europy” również ma swój projekt mający być realizacją globalistycznych zamiarów neosowietów: mianowicie postuluje on utworzenie światowego „Dyrektoriatu” składającego się ze Zjednoczonej Europy (UE + Rosja Sowiecka), ChRL i USA.

2 komentarze:

  1. Ciekawe, co o swoich związkach z aparatem władzy pisze w manifeście sam zamachowiec. Ojczym - oficer norweskiej armii, bliska rodzina w dyplomacji (ambasada Norwegii w Londynie). Nie jest to człowiek znikąd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli, jeśli faktycznie za zamachem stoi sowieciarnia, nieźle zainwestowali w wykonawcę. Obojętnie, czy jest on agentem, czy dał się sprowokować.

    Tak czy siak, może on być czubkiem góry lodowej.

    OdpowiedzUsuń