Pułkownik
Ryszard Kukliński – oprócz ujawnienia sowieckiej strategii nuklearnego
uderzenia na Zachód, a tym samym jej „spalenia” – jest autorem rewelacyjnego
researchu osoby Wojciecha Jaruzelskiego. Wchodzi on zresztą w skład zespołu
dokumentów, który Centralna Agencja Wywiadowcza ujawniła w roku 2008.
Zatytułowany jest „Jaruzelski’s attitude,
behavior and style”. Po ujawnieniu ten akurat dokument nie doczekał się w
prasie polskiej szerszego opracowania, oprócz genialnego felietonu ś.p. Macieja
Rybińskiego; niniejszy tekst dla „Polis – Miasta Pana Cogito” będzie próbą
streszczenia zawartości tego dokumentu choć autor zaznacza, że nie ustrzegł się
pewnych niedociągnięć i błędów warsztatowych. Przede wszystkim – pominięcia
wielu istotnych szczegółów opisanych w dokumencie i odpowiedniej,
źródłoznawczej części tekstu.
Omawiane
tutaj studium to ankieta, w której pułkownik Kukliński odpowiada na bardzo
szczegółowe pytania dotyczące przywódcy PRL: przebiegu jego kariery,
umiejscowienia w komunistycznym systemie władzy – zarówno w na poziomie PRL
(strukturach kompartii, GZP i „ludowego” wojska) jak i całego Bloku
Sowieckiego. Padają również pytania o osobiste, ideologiczne i psychologiczne
motywacje działań Jaruzelskiego. Największym chyba atutem analizy sporządzonej
przez pułkownika Kuklińskiego jest to, iż nosi ona charakter bardzo
szczegółowego, swoistego studium przypadku – zarówno za sprawą pytań
formułowanych przez oficerów CIA prowadzących sprawę, jak i niezwykłych
umiejętności analitycznych i syntetycznych Kuklińskiego.
Analiza
postaci Jaruzelskiego jest jednocześnie doskonałą analizą mechanizmów
funkcjonowania całości komunistycznego aparatu władzy tak peerelowskiego, jak
na poziomie wyżej, którego to Jaruzelski był częścią praktycznie od początku
swojego dorosłego życia. Dodatkowo, cechą analizy jest obiektywizm: pomimo
antykomunizmu, słusznej nienawiści do systemu komunistycznego i jego władców,
Kukliński potrafił na chłodno i na chłodno analizować rzeczywistość, w której
przez bardzo długi czas przyszło mu funkcjonować.
Pierwsze kontakty
Profil
postaci Jaruzelskiego i opinie o nim oparte są na podstawie obserwacji, jakie
Kukliński czynił przez długi czas kariery komunistycznego aparatczyka – od lat
50. do ucieczki w 1981. Po raz pierwszy Kukliński usłyszał o istnieniu
Jaruzelskiego we wczesnych latach pięćdziesiątych. Był to jego zdaniem […] moment, który można rozważać w pewnym
sensie jako swego rodzaju dramatyczny początek późniejszej spektakularnej
kariery [Jaruzelskiego – przyp. J.]. Podczas
zdawania egzaminu wstępnego Kukliński usłyszał historię związaną właśnie z
przyspieszonym awansem Jaruzelskiego, który
w przeciągu kilku dni został promowany z podpułkownika na pułkownika. Kukliński
przytacza historię tego przyspieszonego awansu: major Jaruzelski, który ukończył roczny kurs dla dowódców pułków wraz z
rówieśnikami kształcącymi się w WSP, został zwyczajnie promowany na
podpułkownika [Lieutanant Colonel]. W
uroczystej ceremonii ukończenia [WSP – przyp. J.] brał udział ówczesny Dowódca Wojsk Lądowych, wiceminister obrony
narodowej gen. [w oryginale – Lt. General] S[tanisław] Popławski (sowiecki
generał w polskim mundurze) [miał on wówczas stopień pułkownika generała w
Armii Czerwonej – przyp. J.]. Podczas
bankietu generał zapytał o wyróżniających się absolwentów. Kiedy komendant
Szkoły (także sowiecki generał w polskim mundurze), gen. bryg. Steca [prawdopodobnie
chodzi o gen. bryg. Ostapa Steca] przedstawił
mu [Popławskiemu] Jaruzelskiego,
wówczas już podpułkownika [Lt. Col.] i
najlepszego absolwenta. Popławski, prawdopodobnie mocno pijany [supposedly
somewhat high from drinking] złożył
gratulacje Jaruzelskiemu i zapewnił go, że zostanie promowany na pułkownika.
Kilka dni później, otrzymano rozkaz ówczesnego Ministra Obrony Narodowej, Marszałka
Polski i ZSRS, [Konstantego]
Rokossowskiego, o awansowaniu Jaruzelskiego na pułkownika.
Kukliński
zastanawia się, czy przyspieszona
promocja była przypadkowa, jak się wówczas mówiło, czy była raczej rezultatem
specyficznych preferencji które wówczas przysługiwały Jaruzelskiemu ze strony
sowieckiego kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej. Kukliński nie wiedział (i najprawdopodobniej
wiedzieć nie mógł) o agenturalnej pracy Jaruzelskiego dla Informacji Wojskowej,
również nadzorowanej bezpośrednio przez sowieciarzy. Wskazuje jednak na inne
przyczyny kariery polityczno-wojskowej i później, wysokiej jego pozycji, o
których dalej.
Osobiste
kontakty Kuklińskiego z Jaruzelskim zaczęły się kilka lat później, na jesieni
1957 roku, kiedy Jaruzelski został dowódcą 12 Dywizji Zmechanizowanej w
Szczecinie. Krótko potem, w 1958 roku ich drogi rozeszły się; po 1960 roku, gdy
Jaruzelski został szefem Głównego Zarządu politycznego kontakty Kuklińskiego z
Jaruzelskim były sporadyczne. Pracę w bezpośrednim otoczeniu Jaruzelskiego
Kukliński rozpoczął w 1965 roku, kiedy Jaruzelski został szefem Sztabu
Generalnego LWP. Kukliński tworzył wówczas plany ćwiczeń wojskowych w warunkach
frontowych dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Od roku 1977, Kukliński
został szefem Oddziału Strategicznego Planowania Obronnego SG. Wówczas już
uczestniczył w tworzeniu polityki wojennej całego bloku komunistycznego, w tym:
strategiami wojennymi, współpracą sił zbrojnych państw Układu Warszawskiego, co
obejmowało m.in. negocjacje na szczeblu Paktu z władzami ZSRS i styczność z b.
ważnymi materiałami dotyczącymi całości polityki międzynarodowego komunizmu.
Latem 1980 roku, Kukliński brał udział w przygotowaniu ogólnej strategii
wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, wraz z I sekretarzem PZPR, członkami
politbiura KC PZPR i ścisłym kierownictwem MON-u. Wiosną 1981 roku, kiedy plan
stanu wojennego nabrał kształtu, Ryszard Kukliński opuścił PRL.
Kukliński
dużo miejsca poświęca pewnym cechom psychologicznym Jaruzelskiego, które były
podglebiem jego kariery w strukturach komunistycznych. Już podczas pierwszych
kontaktów Kukliński zauważa, że Jaruzelski wyróżniał
się od beznadziejnie prymitywnego otoczenia silną osobowością. Był bardzo
konsekwentny w działaniu, obdarzony był zmysłem obserwacji, analizy i syntezy
faktów. W przeciwieństwie do tępawych, zideologizowanych trepów z ówczesnego
otoczenia, charakteryzowała go oryginalność
myśli [originality of thought] oraz wysoki
poziom kultury języka, zarówno pisanego, jak i mówionego. Jaruzelski bardzo
dużo wymagał tak od równych sobie szarżą, jak od podwładnych. Miał z drugiej
strony słaby charakter graniczący z
tchórzliwością oraz pompatyczny,
sztuczny sposób bycia.
Cechy
te były stałe, towarzyszyły Jaruzelskiemu na przestrzeni całej jego kariery. I
– z perspektywy nam współczesnej – można powiedzieć, że towarzyszą mu nadal.
Władza dla samej władzy
Jaruzelskiego
charakteryzował także wrodzony instynkt
dyscypliny i posłuszeństwa połączony z wpojoną czcią wobec władzy; w przypisach
do analizy Kukliński pisze nawet (w przypisie 1) o tym, że Jaruzelski miał niemalże religijne relacje [almost
religious relationship] z politbiurem [KC
PZPR]. W początkach kariery jednak nie dążył do zdobywania wysokich stanowisk,
często odmawiał przyjęcia angaży na wyższe stanowiska. Początkowo, nie pchał się na wyższe stanowiska, ani nie
rozgrywał walczących frakcji komuny dla własnych korzyści.
Stopniowo
jednak, władza stała się pasją i miłością
Jaruzelskiego. Doszedłszy do znaczącego stanowiska w systemie władzy
komunistycznej, nie był skłonny dzielić swojej władzy z nikim. Jaruzelski
osiągnął mistrzostwo w posługiwaniu się instrumentem sprawowania i utrzymania władzy,
jakim była ideologia komunistyczna. Wiedział, jak skutecznie wykorzystywać terminów
takich jak demokratyczny socjalizm,
kolektywizm, czy różnego rodzaju konsultacje.
Zdaniem Kuklińskiego, umożliwiało to Jaruzelskiemu między innymi dezinformację
otoczenia, ukrycie swoich faktycznych poglądów i zamiarów. Dziś możemy
stwierdzić, że było to pochodną jego wykształcenia jako ideologa. Jaruzelski był
bardzo systematyczny, posiadał talent bardzo dobrej samoorganizacji. Będąc na
kierowniczych stanowiskach, starał się kontrolować każdą podległą mu sferę,
mieć wpływ na wszystko. Każdemu podwładnemu wyznaczał określone zadania,
których wykonania bezwzględnie wymagał i
z konsekwencją egzekwował. Był też bardzo dobrym strategiem, który zawsze
przewidywał kilka alternatywnych wersji rozwoju danej sytuacji. Strategie
swoich działań tworzył co do szczegółu, dopuszczając jednocześnie pewne
odstępstwa od planu oraz margines „błędu”. Potrafił modyfikować swoje działania
odpowiednio do zmieniającej się sytuacji; wówczas przyjmował uwagi ludzi ze
swojego otoczenia, nawet jeśli stali niżej w hierarchii, dopuszczał u otoczenia
pewien margines własnych poglądów. Jaruzelski lubił partyjną, wojskową i
MON-owską biurokrację, sam tworzył dokumenty, a na te, które mu dostarczano
nanosił bardzo dużą ilość własnych poprawek. Komunistyczno-wojskowe metody
zarządzania organizacją zaszczepił swoim
podwładnym: w wojsku, GZP i resorcie obrony, a później – będąc premierem i
gensekiem PZPR – rozszerzył je na cały proces rządzenia PRL-em.
Od
ukończenia WSP w Rembertowie dokonywał czystek w wojsku: usuwał ze stanowisk
dowódców, którzy karierę rozpoczęli przed wojną oraz dowódców niepewnych [ideologicznie], a na ich
miejsce mianował dogmatycznych marksistów, dających stuprocentową gwarancję
posłuszeństwa systemowi komunistycznemu. Ludzi inteligentnych, potrafiących
samodzielnie i nieschematycznie myśleć, mianował na swoich zakulisowych
„doradców”, natomiast wykonywanie decyzji powierzył ślepo posłusznym, okrutnym
i topornym [ax-men]. Od roku 1980
polegał na swoich zaufanych „cywilnych” doradcach, wśród których byli m.in.
M.F. Rakowski (w sprawach polityki partii, wewnętrznej i zagranicznej) oraz
prof. Manfred [w dokumencie - Alfred] Gorewoda (w sprawach ekonomicznych) W
czasie stanu wojennego przeniósł metody rządzenia obowiązujące w komunistycznym
wojsku na sferę cywilną (trwało to w zasadzie do końca pierwszego peerelu).
Oficerowie niższych szarży, dowódcy okręgów wojskowych uważali rozkazy
Jaruzelskiego za nierealne do wdrożenia i wybiegające
w XXI wiek [sic!], przyjmowali je jednak z pełną pokorą i subordynacją.
Decyzje Jaruzelski „negocjował” z członkami Rady Ministrów, jednak ostatecznie
decydował – po długim namyśle – sam. Jaruzelski myślał i decydował skrajnie
racjonalnie i „na chłodno”; nigdy nie podejmował decyzji pod wpływem impulsu
czy emocji. Zdenerwowany reagował ostro, jednak nie wybuchał. Wyjątkiem miał
być listopad 1980 roku, kiedy miał popaść w krótkotrwałą depresję, obawiając
się Sowietów, którzy według niego mogli wymienić go (na stanowisku) na kogoś
innego (Kanię albo Milewskiego). Sukces natomiast jego polityki (bądź tej,
będącej jego udziałem), czynił go
zrelaksowanym i odprężonym.
Głównym
motywem działania Jaruzelskiego była władza dla samej władzy. Według relacji
Kuklińskiego, nie był on zainteresowany w płynących z władzy luksusach. Typ
komunistycznego „ascety” (dość podobny do orwellowskiego O’Briena).
W strukturach partii
Jaruzelski
praktycznie od początku swojej kariery ściśle związany był z kompartią: PZPR, a
przedtem z PPR, do której wstąpił w 1947 roku. Był – wbrew obiegowym opiniom –
silnie związany ideologicznie z kompartią. Dzięki postawie kameleona, a później czynnym uczestnictwie oraz dowództwie GZP
unikał skutków wewnątrzkomunistycznych kryzysów i dintojr frakcyjnych w PZPR.
Działalność partyjna i sowietyzacyjna Jaruzelskiego była skierowana głównie na
wojsko, zresztą – co zaznacza Kukliński – stanowisko szefa GZP było stanowiskiem nie wojskowym, a partyjnym
(szef GZP odpowiadał przed KC i jako szef departamentu w KC, kierował
działaniami partyjnymi w wojsku); sama instytucja Głównego Zarządu Politycznego
WP służyła kontroli partii nad wojskiem. Pełna kontrola komunistów nad wojskiem
była, z oczywistych względów strategicznych, priorytetem, z którego ci zdawali
sobie sprawę praktycznie od początku swojej władzy. Ideologii marksistowskiej
używał Jaruzelski jako instrumentu socjotechniki i trzymania w ryzach kadr, w
czym bardzo szybko stał się specjalistą. Według
omawianego studium – „talent” w tej właśnie dziedzinie zadecydował o zawrotnej
karierze polityczno-wojskowej Jaruzelskiego.
Będąc
szefem GZP rozumiał apodyktyczny charakter Władysława Gomułki i – poza jednym
incydentem – nie oponował, sowietyzując wojsko i poszerzając w nim wpływy PZPR.
Z kolei będąc szefem SG, a później – ministrem obrony, był w większym stopniu
aparatczykiem partyjnym oddelegowanym na odcinek dowodzenia wojskiem, aniżeli
dowódcą wojskowym (w klasycznym rozumieniu tej roli). Był aktywnym członkiem
Komitetu Centralnego PZPR, zarówno na polu ideologicznym, wojskowym, ale też i
polityki zagranicznej. Wierny sługa kolejnych przywódców PRL: Władysława Gomułki
i Edwarda Gierka. Od 1971 roku wprowadzał
w wojsku kult jednostki Gierka. Akceptował
jego program tzw. „otwarcia na zachód”, postulował też w drugiej połowie lat
70. utworzenie instytucji prezydenta PRL.
Podczas panowania Gierka na stanowisku I sekretarza PZPR, jego pozycja
umacniała się.
Osobne
pytanie dotyczy nastawienia Jaruzelskiego do religii i Kościoła
Rzymskokatolickiego. Kwestia ta była (i jest nadal) przedmiotem wielu
niezgodnych ze stanem faktycznym mitów, wprzężonych w komunistyczną strategię
prowokacji i dezinformacji, które Kukliński w swojej analizie obala. W latach
1980 – 81 rozpowszechnił się w Polsce mit Jaruzelskiego jako „komunistycznego
Wallenroda”, który – będąc absolwentem szkoły zakonnej (Gimnazjum o.o. Marianów)
i rzekomym katolikiem – jedynie czeka na
dogodny moment do wyzwolenia Polski z komunizmu. Jedynym zgodnym z prawdą
elementem jest fakt ukończenia katolickiego gimnazjum. Jaruzelski jedynie
wykorzystał i umacniał tę manipulację, jako element ówczesnej strategii i
bieżącej taktyki komunistycznej, dawał też pewne koncesje hierarchii
kościelnej: transmisje Mszy Św. w radiu, pozwolenia na budowy kościołów itp. W
otoczeniu kierownictwa partii i wojska podkreślał znaczenie tych posunięć jako
defensywy taktycznej, zmierzającej do umniejszenia roli Kościoła w
społeczeństwie i ograniczenie jego funkcji do czysto religijnych. Jaruzelski nigdy nie zmienił swojego skrajnie
negatywnego nastawienia do religii. Jego polityka była pochodną tego, iż był
bardzo skutecznym strategiem i taktykiem politycznym. Wiedział, jak wykorzystać
pewne tendencje i nastroje społeczne (tu: rola społeczna Kościoła Rzymskiego)
do realizacji interesów komunizmu.
Kukliński charakteryzuje Jaruzelskiego wręcz jako wiernego ucznia Lenina, stosującego się do jego zaleceń o „taktycznej
defensywie” w razie konieczności.
Polityka
ta niespecjalnie miała podobać się sowieckim nadzorcom. Sowiecki minister
obrony, marsz. Kulikow był wściekły,
oglądając transmisję z wizyty Papieża w telewizji, jednak ostatecznie
rozumiał konieczność taktycznej defensywy Jaruzelskiego. Jaruzelski zdawał
sobie sprawę z tego, iż „klasycznymi” komunistycznymi metodami można trzymać w
ryzach, ateizować i sowietyzować jedynie struktury kompartii, komunistycznego
wojska i bezpieki. Jednak w skali bardziej ogólnej, należy dać pewne koncesje
Kościołowi (i „Solidarności”), jednocześnie uważając, by ten nie połasił się na
więcej. Warto także przytoczyć słowa pułkownika o pewnej cesze stałej Polaków,
która umożliwiła istnienie mitów służącej komunistycznej dezinformacji. W
dalszej kolejności także przeprowadzenie „operacji pieriestrojka”. Polacy są narodem romantyków i marzycieli
ceniących swoich bohaterów nie za to, kim byli naprawdę, ale raczej za to, co
chcieliby w nich widzieć.
Człowiek Sowietów
Jaruzelski
był zwolennikiem (nie mógł zresztą nawet myśleć inaczej) ścisłego związku PRL z
ZSRS. Uważał i głosił, że Związek Sowiecki jest gwarantem suwerenności i niepodległości PRL, a także socjalizmu i zmian społecznych, jakie wprowadził system komunistyczny. W PRL i
za jej granicami szerzył także propagandę o pokojowych
intencjach ZSRS. Charakterystyczną cechą komunizmu jest to, że nadaje
zupełnie inne znaczenie słowom kluczowym dla nie-bolszewików. „Niepodległość” i
„suwerenność” bolszewickiej Polski czy oznaczały ni mniej ni więcej, tylko
okupację Polski przez komunistyczną międzynarodową mafię z centralą w ZSRS, a
używane były jako chwyt socjotechniczny na użytek wewnętrzny i zewnętrzny.
„Pokojowe intencje Sowietów” – dążenie do opanowania świata. Wojciech
Jaruzelski aktywnie uczestniczył w tworzeniu i wdrażaniu polityki całości bloku
komunistycznego. Był zwolennikiem eksportu
rewolucji na kraje niekomunistyczne. Kukliński zeznaje także, że był
zwolennikiem „kolektywnego kierownictwa” światowego ruchu komunistycznego: w
miarę jego zewnętrznej ekspansji i wewnętrznego umacniania się bolszewizmu,
komunistyczny centralizm miał zostać stopniowo zastępowany przez komunistyczny
policentryzm, w którym Sowiety miały nie być już hegemonem, a jedynie liderem, a satelickie państwa
komunistyczne miały mieć więcej autonomii. Jaruzelski optował za dużą rolą
peerelowskich komunistów w międzynarodowej polityce komunistycznej.
Pomimo
bycia członkiem kierownictwa światowego ruchu komunistycznego, pomimo bycia
wiernym człowiekiem sowietów, Jaruzelskiego drażniło traktowanie przez drugi eszelon sowieckich przywódców PRL-u jako
kolejnej republiki sowieckiej. Mimo to, nie sprzeciwiał się temu, znając
pozycję swoją i sowieckich nadzorców. Jedynie bawił się w dyplomację, w której kanałem był jego wierny człowiek –
gen. Florian Siwicki. Jeżeli ktoś z jego otoczenia bądź podwładnych krytykując
politykę sowiecką przekroczył „nieprzekraczalną rubież”, był degradowany. Tak
jak płk. Bauer, który za krytykę obecności Sowietów w Portugalii po rewolucji
czerwonych goździków został usunięty ze Sztabu Generalnego do jednej z
jednostek liniowych. Jaruzelski dopuszczał jedynie wewnętrzną, niepubliczną krytykę polityki Związku
Sowieckiego, niewychodzącą poza „zasady przewodnie” międzynarodowego systemu
komunistycznego; otwarta krytyka przede wszystkim naruszałaby „morale” szeregów
kompartii i wojska.
Jaruzelski
przyjaźnił się z kolejnymi sowieckimi ministrami obrony i marszałkami ZSRS:
odchodzącym Greczką i z jego następcą – Ustinowem. Wystraszył się jednak –
prawdopodobnie w 1980 bądź 1981 roku – wymiany na stanowisku na Stanisława
Kanię. Gdy sowieci taką właśnie ewentualność mu zasugerowali, Jaruzelski stał
się bardziej zdecydowany w przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego.
Kukliński uważał jakąkolwiek ewentualność wolty ze strony Jaruzelskiego za
wykluczoną.
Tu
dochodzimy do kolejnego mitu, z którym rozprawia się Kukliński, mianowicie z
rzekomym „patriotyzmem” i „nacjonalizmem” Jaruzelskiego. Patriotyczna i
narodowa [nationalist] retoryka nastawiona była na dezinformację i prowokację. Kukliński
pisze, że posługując się tym instrumentem, komunistom (wśród których był
Jaruzelski) skutecznie udało się zdezinformować uczestników wydarzeń i ich
obserwatorów. Zarówno w Polsce, jak i w USA. Cała polityka Jaruzelskiego (w tym
– wprowadzenie stanu wojennego) była działaniem wyłącznie w interesie systemu
komunistycznego, zaprojektowanym przez sowietów. Jaruzelski nie był żadnym peerelowskim Wallenrodem, żadnym polskim generałem, żadnym polskim patriotą. Emancypacja nie była w
ogóle możliwa, poprzez reguły organizacji struktur, w których funkcjonował i
sowiecki nadzór. Kukliński pisze jednak, że Jaruzelski mógł proklamować…
fikcyjną niepodległość PRL celem dezinformacji. Jaruzelski obawiał się jednak,
że „niezależność” komunistycznej Rumunii pod wodzą Ceausescu może stać się
zaczynem ewentualnej kontrrewolucji.
Niesłusznie, bowiem „rumuńska niezależność” była jedną z długofalowych operacji
dezinformacyjnych. Jaruzelski był lojalnym człowiekiem sowietów, wykonującym
wszystko, co wskazali sowieci. Na forum Układu Warszawskiego podpisywał
wszystkie umowy, nawet gdy inne kraje paktu były przeciw. Zawsze stawiał
interes światowego komunizmu ponad (w dużej mierze wyimaginowane)
partykularyzmy.
Moralista nowego typu
Kukliński
określa Jaruzelskiego jako moralistę
szczególnego rodzaju [moralist of a sort]. Stosował różne standardy wobec
różnych podległych sobie ludzi; „swoich” i „nie-swoich” i wobec różnych sfer,
które mu podlegały. Z jego inicjatywy opracowano „Zasady etyki i zachowań personelu LWP”, które składały się z
ogólnych norm typu: miłość i oddanie
ojczyźnie, interes społeczny ponad interesem indywidualnym, honor, godność
osobista, uczciwość, prawdomówność, skromność, koleżeńskość, szacunek dla
starszych [stopniem – J.] i podwładnych,
szacunek dla munduru i tym podobne. Jakie było prawdziwe znaczenie tych
słów, jest pytaniem retorycznym.
Jaruzelski
nie tolerował picia alkoholu i alkoholizmu w wojsku, ale tę zasadę stosował
wybiórczo. Generała Bolesława Chochę, przyłapanego na gorącym uczynku, zwolnił
właśnie za picie alkoholu, tak jak płk. Michalskiego, który pod wpływem
alkoholu bił czwartą już żonę. W latach 60. zorganizował kampanię
antyalkoholową w wojsku, w skład której wchodziły dyrektywy zabraniające
sprzedaży alkoholu w obiektach wojskowych, także w kantynach. Koniec końców
jednak, gdy dowódca 12 DZ w Szczecinie okazał się nadgorliwy i kazał wznosić
toasty… rozwodnionym sokiem, Jaruzelski zwolnił go!
Sam
Jaruzelski nie lubił bankietów; wyjątkiem były bankiety służbowe i te określone
protokołem dyplomatycznym. Był też przeciwnikiem palenia papierosów, sam jednak
prosił o poczęstowania w sytuacjach dla niego stresowych.
W
komunistycznym wojsku obecna była korupcja, zdaniem Kuklińskiego jednak,
niezbyt duża. Powszechna była przy unikaniu obowiązkowej dla każdego mężczyzny,
zasadniczej służby wojskowej. Jaruzelski reagował na praktyki korupcyjne ostro,
ale nie było – w przeciwieństwie do kampanii antyalkoholowych – większych
kampanii antykorupcyjnych. Stosował podwójny standard: tolerował praktyki
korupcyjne na małą skalę, dokonywaną przez oficerów wysokich szarżą. Surowo
karał jednak korupcję na niższych szczeblach. Kukliński podaje też przykład
kradzieży sprzętu wojskowego i wykorzystania go do osobistych celów, które
Jaruzelski karał długoletnim więzieniem.
Kara za korupcję była jednak ostatecznym
argumentem.
Jedną
z ciekawszych historii przytoczonych przez Kuklińskiego jest sprawa płk.
Androsiuka, członka Sztabu Generalnego. Jaruzelski wiedział o tym, że ma
pułkownik swoje wzloty i upadki, jeśli
chodzi o alkohol, w związku z czym
był przenoszony na coraz to niższe pozycje. Zanim awansowano go do SG,
powierzono mu misję sekretarza na spotkaniu Rady Wojskowej [Kukliński nie
precyzuje, czy chodzi o Komitet Ministrów Obrony, czy o Zjednoczone Dowództwo]
Układu Warszawskiego w Budapeszcie. Płk. Androsiuk zniknął zaraz po wylądowaniu
na budapesztańskim lotnisku, wraz z dokumentami. Obawiano się, że został
porwany i w jego poszukiwanie zaangażowano duże siły AVH i Straży Granicznej WRL,
a także bezpiek innych krajów Układu. Znaleziono go… totalnie pijanego,
śpiącego w budapesztańskim parku z tajnymi dokumentami pod głową. Jaruzelski
wystawił mu… „chorobowe”, a komisja lekarska usilnie szukała powodów niedyspozycji pułkownika. Ostatecznie został przez
Jaruzelskiego zwolniony, jednak po roku stwierdził, że […] gdyby został na służbie dłużej, otrzymałby Krzyż Kawalerski Orderu
Polonia Restituta [!!!], a jego emeryturę podniesiono by z 85%, do 100%
pensji. Co uczynił Jaruzelski? Odznaczył Androsiuka wspomnianym orderem!
Jaruzelski
wiódł bardzo surowy styl życia w porównaniu z innymi przywódcami partyjnymi.
Kukliński pisze wręcz, że nie prowadził żadnego życia rodzinnego ani
towarzyskiego. Na co dzień zajmował się głównie… rządzeniem: pracą partyjną,
rządową, dowodzeniem wojskiem. Plan jego dnia, w skrócie wyglądał następująco:
śniadanie, dwie godziny siatkówki albo pływania na basenie oraz praca nieraz do
godziny 3:00 w nocy. W ramach rozrywki, oglądał czasami… zachodnie filmy, które nie powinny być pokazywane publicznie w kinach
w sali projekcyjnej MON.
W
stosunku do otoczenia był kulturalny, nie nadużywał (oprócz rodzinnego domu,
który miał zmienić w coś na kształt komórki wojskowej) władzy. Z drugiej jednak
strony, nie pozwalał nawet równym sobie w hierarchii traktować się po
koleżeńsku. Był hieratyczny, kostyczny i wyniosły; bardzo wysokie wymagania
wobec otoczenia były przyczyną strachu u podwładnych.
Kukliński
pisze także o życiu rodzinnym Jaruzelskiego. Z żoną Barbarą (z d. Jaskólska),
tancerką zespołu „Mazowsze” nie ożenił się z miłości, pomiędzy nimi istniała
bardzo duża różnica charakterologiczna. W połowie lat 70. małżeństwo
Jaruzelskich przeszło kryzys, który nieomal doprowadził do rozpadu. W roku 1967
żona Jaruzelskiego miała mieć kochanka – lekarza, który zajmował się córką,
Moniką Jaruzelską. Z kolei z „trzeciej ręki”, Kuliński podaje informacje, że i
sam tow. Jaruzelski jakoby miał kochankę ze Skolimowa, z którą snuć miał nawet
plany małżeńskie. Ostatecznie jednak – nie rozwiedli się. Wojciech Jaruzelski
bardziej niż z żoną zżyty był z córką – Moniką.
Komunistyczny nadzorca
wojska
Kukliński
pisze, że nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach Jaruzelski został
szefem Głównego Zarządu Politycznego WP. Pisze także o plotkach, jakoby
Jaruzelski dostał to stanowisku w wyniku konfliktu pomiędzy komunistami chowu
sowieckiego a „krajowcami”. Dla
sowietów, Jaruzelski miał być kompromisowym kandydatem, pomiędzy gen. Grzegorzem
Korczyńskim a gen. Józefem Urbanowiczem. Urbanowicz był – wedle relacji
Kuklińskiego – za głupi nawet jak na
komunistyczne standardy. Według Kuklińskiego, Jaruzelski nie miał też
formalnego wykształcenia oficera politycznego.
Będąc
na stanowisku szefa GZP, Jaruzelski ściśle realizował program PZPR na odcinku wojska.
Treści propagandy bazować miał na „naukowych” podstawach marksizmu-leninizmu.
Jaruzelski
miał wówczas bardzo dobre relacje z Gomułką i ówczesnym ministrem obrony,
Marianem Spychalskim. Pierwszemu imponował posłuszeństwem i karnością wobec
zwierzchników, Spychalski zaś awansował go i kierował jego karierą
wojskowo-polityczną do czasu objęcia stanowiska ministra obrony. Jednak relacje
pomiędzy Gomułką a Jaruzelskim były naznaczone pewną rysą: latem 1968 (albo
1969) Jaruzelski (już jako minister obrony) zarzucił towarzyszowi Wiesławowi,
że w porównaniu z żołnierzami armii krajów NATO, żołnierze LWP mają bardzo
słabe uposażenia, na co ten ostro zareagował. W końcu, Jaruzelski musiał – na
forum Komitetu Obrony Kraju – przeprosić Gomułkę, uznać krytykę i trzymać język
za zębami. Resentyment miał jednak
pozostać.
Rola Jaruzelskiego w
masakrze na Wybrzeżu, w Radomiu i Ursusie
Zarówno
w Polsce, jak i zagranicą, o masakrze w grudniu 1970 roku krążyły plotki,
jakoby wobec Jaruzelskiego ówczesne kierownictwo PRL-u (Gomułka, Moczar)
zastosowało areszt domowy. Plotki te były niezgodne ze stanem faktycznym. Co
więcej – Kukliński twierdzi, że w kierownictwie peerelowskiej kompartii nie
było żadnego kryzysu; stanowiło zgrany zespół, w którym każdemu przydzielono
określone zadanie (jeśli zaś chodzi o późniejszy los Gomułki – temu koniec
końców włos z głowy nie spadł i skończył na emeryturze w kierownictwie
ZBOWiD-u). Gomułka odpowiadał wówczas za decyzje strategiczne i to on wydał
rozkaz użycia broni. Cyrankiewicz pełnił rolę obserwatora i analityka,
Jaruzelski zaś wykonywał decyzje, które z kolei wdrażał gen. Chocha (szef
Sztabu Generalnego). Jaruzelski, będąc ministrem obrony decydował o tym, jaki
rodzaj broni, gdzie i kiedy zostanie użyty. Oprócz Trójmiasta, wojsko blokowało
wówczas także Warszawę, Kraków, Poznań, Wrocław, Olsztyn i Bydgoszcz, z
zadaniem ochrony obiektów należących do partii, na wypadek rozszerzenia się
zamieszek na cały kraj. Zmobilizowano wszystkie rodzaje broni: 1700 czołgów,
1750 ciężarówek, 8700 samochodów a także lotnictwo i marynarkę. W odwodzie
stały rezerwy, gotowe do użycia w przypadku skrajnie niekorzystnego rozwoju
sytuacji. Operacja tłumienia rewolty była w dużym stopniu „rozśrodkowana”:
lokalnych dowódców wojskowych podporządkowano decyzjom sekretarzy wojewódzkich
PZPR, bezpośrednią decyzję o stłumieniu podjął Gomułka.
Również
rola Jaruzelskiego w wydarzeniach w Radomiu i Ursusie spowita była mgłą
dezinformacji (a być może auto-dezinformacji). Nie było prawdą, jakoby
Jaruzelski ostrzegał przed użyciem broni [przez
wojsko] i odmówić miał strzelania do
„polskich robotników”. Zarówno w Radomiu, jak i Ursusie użycie wojska nie
było konieczne. Wystarczało użycie MO i SB, które zobowiązane były do współpracy z wojskiem. Doświadczenia nabyte
podczas masakry w Gdyni, Gdańsku, Szczecinie i Elblągu oraz podczas wydarzeń
czerwca 1976 roku zostały przez Jaruzelskiego wykorzystane w trakcie wprowadzenia
i realizacji stanu wojennego, który nie był doraźną decyzją; przygotowania
rozpoczęto bowiem – jak zeznaje Kukliński – latem 1980 roku.
PRL-bis, czyli system
Jaruzelskiego
Przejdźmy
do podsumowania, a w zasadzie dopowiedzenia pewnych spraw, również z
uwzględnieniem tego, co działo się w latach 1989 – obecnie.
Z
perspektywy wiedzy, jaką posiadamy obecnie wiemy o dwóch punktach zwrotnych, które
miały zadecydować o całości kariery Jaruzelskiego, a były nimi: bycie agentem sowieckiej
Informacji Wojskowej i uratowanie dalszej kariery przez Kiszczaka, kiedy była
zagrożona przez tępawego trepa stojącego na czele GZP, Kazimierza
Witaszewskiego (materiałem dowodowym była wówczas praca dla IW). Jednak było to
pochodną szczególnych cech charakterologicznych i psychologicznych
Jaruzelskiego, o których pisze Kukliński. Instynktu
posłuszeństwa i dyscypliny oraz nabożnej czci wobec komunistycznej władzy, zarówno przełożonych w wojsku,
członków KC i politbiura, jak i sowieciarzy.
Stan
wojenny stanowił fazę wstępną przygotowań do przeprowadzenia peerelowskiego
odcinka pieriestrojki. Jednym z celów
była eliminacja opozycji antykomunistycznej i niepodległościowej przy
jednoczesnej ekspozycji dysydentury, o tyle koncesjonowanej, o ile poruszającej
się w schematach wyznaczonych przez komunistów a także wprowadzenie
społeczeństwa w sytuację, w której gotowe jest przyjąć każdą oferowaną przez
komunistyczną władzę propozycję. Stan wojenny był także umieszczony w
dezinformacyjnym aspekcie polityki komunistycznej, mianowicie miał rozpocząć sekwencję dramatycznych
wydarzeń, która – u obserwatorów zachodnich, ale i ciemiężonego przez
komunistów społeczeństwa polskiego – miała wywołać wrażenie, mylne wrażenie upadku komunizmu.
Tymczasem
„operacja pieriestrojka” zakończyła się dla komunistów powodzeniem, jeśli
chodzi o realizację głównych założeń. Tzw. „jesień ludów” nie przyniosła końca
komunizmu, a transformację komunizmu w neokomunizm. Struktury komunistyczne
przeszły transformację instytucjonalną i zmianę sposobu sprawowania władzy:
scentralizowana organizacja kompartii (i bezpieki) przekształciła się w
oligarchiczno-mafijno-państwową „czerwoną pajęczynę”, a władza bezpośrednia
została zastąpiona władzą pośrednią. Utrzymano też powiązania łączące „nową
Polskę” z „posowiecką Rosją”, będącą w istocie kontynuacją ZSRS. Jaruzelskiego
(ale i Kiszczaka) można tu uznać za tyleż symboliczną, co realną „klamrę”
spinającą PRL z tym, co jest jego kolejnym stadium rozwojowym.
Post-pieriestrojkowy
neokomunizm i PRL-bis mają cały szereg mitów (a w zasadzie – kłamstw)
założycielskich, całościową, swoistą „mitozofię”. Jednym z czołowych kłamstw
założycielskich jest – oprócz „wolności” i „suwerenności” neopeerelu –
relatywizacja komunizmu, relatywizacja polityki komunistów lat 1944 – 1989. Obejmuje to także Jaruzelskiego, który jako
bardzo sprawny dezinformator, wręcz technik polityczny, sam tworzy i
podtrzymuje neokomunistyczną dezinformację. W narracji tej jest Jaruzelski –
wraz z Kiszczakiem, Michnikiem, Mazowieckim i Wałęsą – mistrzem pierwszego
planu. Jako rzekomo bohaterski „polski żołnierz”, który przebył cały szlak
bojowy od Lenino, prawie do Berlina. Jako ten, który wprowadzając stan wojenny
„uratował kraj przed sowiecką interwencją”; tak, jakby sowieckich sołdatów
wcześniej na terenach polskich w ogóle nie było. W końcu, jako jeden z autorów
– wraz ze swoim komilitonem Kiszczakiem, Wałęsą i Michnikiem – „okrągłego
stołu” i wreszcie rzekomego „końca komunizmu”. Opisywana tu teza dezinformacji
jest niejako rozpisana i „pozycjonowana” pomiędzy różne grupy docelowe –
Jaruzelski każdemu ze swoich rozmówców mówi to co chce usłyszeć, a raczej to co
chcą usłyszeć odbiorcy danego mediów. I tak, w wywiadach przeprowadzanych przez
Michnika, Lisa, Żakowskiego czy Olejnik, prezentuje się jako „generał-patriota”
i wyważony reformator komunizmu, ba – jako „ojciec-założyciel” polskiej
demokracji, wzorcowy demoliberalny centrysta. Z kolei w głośnych swego czasu
wywiadach z Adamem Wielomskim i Janem Engelgardem – jako współczesny
przedstawiciel polskiej „Realpolitik”, wręcz jako spadkobierca polskiej
XIX-wiecznej myśli konserwatywnej i narodowej. Oczywiście, wszystkie te
narracje są kłamliwe, a cała akcja medialnego wybielania Jaruzelskiego –
rozpisany na role spektakl dezinformacyjny. Ponadto – cenzuruje się filmy o
Jaruzelskim czy o wydarzeniach, w których grał on główną rolę, a biografie są
praktycznie przemilczane.
To
natomiast, że Kuklińskiego przedstawiano latami jako „zdrajcę Polski, który
złamał przysięgę wojskową” jest drugą stroną powyższego neokomunistycznego
kłamstwa.
Wpisuje
się w to bezkarność Jaruzelskiego i jego towarzyszy za popełnione zbrodnie: od
morderstw Informacji Wojskowej, poprzez udział w najeździe na Czechosłowację i
masakrę w 1970, po zbrodnie popełnione w czasie stanu wojennego. Ale – czy się
nam to podoba, czy nie – system prawny, szeroko pojęty, jest emanacją realnie
istniejącego układu sił politycznych i tego, kto realnie sprawuję władzę. Tym
bardziej, że obecnie tzw. „prawo”, „zasady moralne” itp. to w zasadzie puste
formy, w których można umieścić dosłownie wszystko.
Na
powyższym jednak, współczesna rola Jaruzelskiego się nie kończy i jest na to
kilka ważnych poszlak (temat ten zresztą poruszałem w jednym z wpisów: http://jaszczur09.blogspot.com/2011/05/peny-kontekst-uniewinnienia.html).
Z
perspektywy 22 lat od wydarzeń roku 1989 widzimy, że neokomunizm nie jest
stanem doraźnym, a zorganizowanym systemem politycznym, istniejącym „w celu”.
Celem tym jest władza przetransformowanych struktur komunistycznych i jej
dalsza reprodukcja przez dziedziczenie i kooptację. Taki system nie może
istnieć bez grupy (bądź grup) ludzi, która pełni funkcję kierowniczą. Wiadomo,
że najsilniejszą pozycję w „UBekistanie” miały Wojskowe Służby Informacyjne,
które od pozorowanego „upadku komunizmu” pozostały praktycznie nietknięte.
Zresztą jest to prosta kontynuacja stanu sprzed roku 1989, gdzie komunistyczna
egzekutywa o kluczowej roli została umieszczona w siłach zbrojnych –
strukturze, wręcz stanie o najbardziej strategicznym dla każdego systemu
politycznego charakterze. Zupełnie naiwne byłoby w powyższym kontekście
stwierdzenie, że wysoka pozycja Jaruzelskiego w strukturach władzy skończyła
się wraz z utratą nominalnie najwyższych stanowisk. Trzeba wiedzieć, że
człowiek ten znajdował się praktycznie w samym centrum struktur komunistycznych
o charakterze strategicznym: w wojskowej bezpiece, kompartii, jej ekspozyturze
w wojsku i wreszcie, w nim samym. Gdyby jego rola się skończyła to bardzo
możliwe, że podzieliłby los Piotra Jaroszewicza (też komunistycznego generała).
W filmie dokumentalnym „Towarzysz generał” wypowiadają się dr Sławomir
Cenckiewicz i Lech Kowalski, biograf Jaruzelskiego. Pierwszy mówi, że
Jaruzelski przez cały okres lat 90 XX w. i możliwe, że przez lata pierwsze
wieku XXI „przyklepywał” najważniejsze nominacje generalskie. Drugi zaś – powołując
się na anonimowe źródło – o tym, że Jaruzelski kontroluje podległe sobie sfery
za pomocą własnego archiwum dokumentów (zapewne państwowych, partyjnych i
bezpieczniackich). Nie jest także żadną tajemnicą, że Jaruzelski „namaścił”
trzech prezydentów tzw. „III RP”: Wałęsę, Kwaśniewskiego i obecnie rezydującego
Komorowskiego. W zeszłym roku byliśmy naocznymi tego świadkami. Z kolei udział
Jaruzelskiego w RBN jest już dowodem
wprost, że osobą faktycznie pełniącą funkcję „szefa” jest właśnie on. Rzecz jasna,
jako członek „kolektywu kierowniczego”. To jednak, jakie konkretnie są tematy
rozmów pomiędzy Jaruzelskim, Komorowskim, Kwaśniewskim, Millerem, Nałęczem
etc., jest zagadnieniem dla historyków przyszłych pokoleń, podobnie jak
ustalenia zeszłorocznej, listopadowej RBN.