26 marca 2014 onet przedrukował ciekawy
artykuł z Bloomberg News pod tytułem „Z
powodu kryzysu na Krymie Rosja zwraca się w stonę Chin”[1].
Czytamy w nim między innymi:
„Chiny
(…) zdecydowały o kupnie w najbliższych latach rosyjskiej ropy od rządu
prezydenta Władimira Putina za ponad 350 miliardów dolarów.
Relacje obu krajów najprawdopodobniej się zacieśnią, ponieważ w wyniku inwazji
na Ukrainę Stany Zjednoczone i Europa nałożyły sankcje na Rosję. (…) W ubiegłym
miesiącu [chodzi o luty 2014]
Chiny zaimportowały rekordową ilość rosyjskiej ropy – 2,72 miliony ton
metrycznych (…). W ciągu 10 lat import zwiększył się ponad trzykrotnie i w tej
chwili 12 procent chińskiego importu pochodzi z Rosji, jak wynika z danych
celnych; to jeden z najwyższych poziomów w ciągu ostatnich siedmiu lat. - Wiadomo
było, że przekierunkowanie rosyjskich dostaw w stronę Chin jest długoterminowym
celem; początkowo było traktowane jako mocne oparcie dla Rosji – powiedział
Robert Kahn, pracownik naukowy Rady Stosunków Międzynarodowych (…) w
Waszyngtonie. – Teraz jest traktowane jako reakcja na możliwość utraty rynku
europejskiego.
(…)
Kryzys krymski najprawdopodobniej zmieni kształt polityki naftowej, ponieważ
Rosja przyspiesza starania o wysyłanie większej liczby baryłek ropy do Chin,
pozostawiając Europę skazaną na droższy import i zwiększając zależność Stanów
Zjednoczonych od paliw z Bliskiego Wschodu. Chiński prezydent Xi Jinping
odwiedził Moskwę w swojej pierwszej oficjalnej podróży zagranicznej w marcu
ubiegłego roku i uzyskał udział w cennych rosyjskich licencjach na eksplorację
złóż arktycznych. Rosja obiecała też zwiększyć dwukrotnie sprzedaż ropy,
zbudować gazociąg zapewniający dostawy gazu do Chin i zaciągnąć pożyczkę w kwocie 2
miliardów dolarów od krajowych pożyczkodawców. - Chiny zainwestowały w
rosyjskie firmy naftowe i wypłaciły zaliczkowe pożyczki na budowę
infrastruktury, a to już poważna deklaracja – powiedział Nicholas Redman (…). W
Rosji już zapadły decyzje dotyczące nadmiernych inwestycji w infrastrukturę
europejskich rynków i konieczności dywersyfikacji. W ubiegłym roku China
National Petroleum Corp. zapłacił Rosneftowi pierwsze 20 miliardów dolarów
zaliczki z szacowanych 70 miliardów dolarów przedpłaty. Ta wypłata to część
kwoty 270 miliardów dolarów wynikającej z 25-leniej umowy na dostawy, dzięki
której Chiny mogą stać się największym rosyjskim rynkiem. W październiku
Rosneft podpisał umowę na sumę 85 miliardów dolarów z China Petrochemical Corp.
Zgodnie
z umowami zawartymi w marcu 2013 roku Chiny mogą zwiększyć dwukrotnie import z
Rosneftu do ponad 620 tysięcy baryłek dziennie, pokonując Niemcy jako
największego odbiorcę rosyjskiej ropy. W zamian Rosneft umożliwił CNPC
dołączenie do eksploracji trzech przybrzeżnych złóż arktycznych ropy i jest to
pierwsza taka umowa, jaką Rosja podpisała z azjatyckim koncernem. Północne
wybrzeża Rosji są uważane za jedne z największych na świecie niezbadanych
regionów naftowych. - Wszyscy wiedzą o silnych ekonomicznych powiązaniach Chin
i Rosji – powiedział Raj Kothari, trader z Londynu zajmujący się papierami o
stałym dochodzie w krajach o gospodarkach wschodzących w Sun Global Investment.
– Przez lata będą realizować taką politykę. Chińskie koncerny energetyczne
przeszukiwały świat starając się uzyskać dostęp do zasobów i dostaw, żeby
zaspokoić rosnący popyt w kraju. W ciągu ostatnich pięciu lat poinformowały o
przejęciach na kwotę ponad 130 miliardów dolarów, jak wynika z danych
opracowanych przez Bloomberg. Państwowe banki udzieliły pożyczek w zamian za
dostawy ropy, między innymi Wenezueli i niektórym krajom afrykańskim.”
Autor tekstu, Rakteem Katakey, dochodzi do
konkluzji, że zacieśnianie współpracy surowcowej „na kierunku eurazjatyckim” - czyli
w pierwszej kolejności z Chinami - to „decyzja o znaczeniu cywilizacyjnym” dla
Rosji Sowieckiej. To niezwykle ciekawe i ogólnie słuszne stwierdzenie i tym
bardziej warte zauważenia, że ukazało się ono w tzw. mainstreamie medialnym. Co
konkretnie się za nim kryje? Katakey - jakkolwiek dochodzi do słusznych i
zgodnych ze stanem faktycznych wniosków - nie rozwija swojej końcowej tezy ani
nie stawia kropki nad „i”.
Odpowiedzią może być artykuł
„Cywilizacja sowiecka”[2]
autorstwa Ireny Lasoty (tytuł mojego wpisu jest nawiązaniem do tego artykułu):
„Duża część byłego Związku Sowieckiego
i różne terytoria przezeń zarażone nie należą ani do cywilizacji
zachodniej, ani do prawosławnej czy muzułmańskiej – ale właśnie do pominiętej
przez Huntingtona cywilizacji pogańskiej czy po prostu sowieckiej. Cywilizacji
bez wartości, bez prawdziwej (w sensie niezakłamanej) historii, bez tego,
co szeroko rozumiemy jako kultura. Putinowi (cywilizacja rzekomo prawosławna)
bliżej jest do Kim Dzong Una (rzekomo cywilizacja wschodu), Fidela Castro
(rzekomo cywilizacja łacińsko-amerykańska), Wojciecha Jaruzelskiego (rzekomo
cywilizacja zachodnia) czy Isłama Karimowa (rzekomo cywilizacja muzułmańska)
niż do ojca Gleba Jakunina czy Anny Politkowskiej.” Jaka jest istota i cel
tej cywilizacji? Józef Darski w jednym z komentarzy na salonie24[3]
zdefiniował problem lapidarnie: „Komunizm
to władza, naga, niczym nieograniczona, z definicji dopuszczająca każdą
skuteczną metodę swej obrony i ekspansji. Reszta to tylko forma bez znaczenia,
może się zmieniać i dostosowywać. To władza zła nad dobrem, wszystkiego co w
człowieku najgorsze nad tym co najlepsze, władza kanalii i degeneratów nad
ludźmi szlachetnymi. Oczywiście możemy analizować dekoracje, jak ktoś lubi
tracić czas, jest głupi lub tchórzliwy, tylko po co?” Darski i Lasota nie
odkrywają niczego nowego, gdyż takie są właśnie główne założenia i cele
ideologii komunistycznej (począwszy od Marksa i Engelsa). Po pierwsze -
nieograniczona władza bolszewickich elit, po drugie - próby stworzenia „nowego
człowieka”, po trzecie - utylitaryzm (dobre jest to, co służy interesom bolszewickich
elit, złe jest to, co im nie służy). I wreszcie niezwykła elastyczność w
doborze strategii i taktyki utrzymania władzy.
I
tutaj wracamy do cytowanego artykułu z Bloomberg News i jego końcowych
wniosków. Zarówno Federacja Rosyjska i Chińska Republika Ludowa przynależą do
cywilizacji sowieckiej, ale również stanowią jej centrum. Z przynależności tych
państw do cywilizacji sowieckiej wynikają ich ambicje mocarstwowe,
ekspansjonistyczne i globalistyczne, które mogą zostać zrealizowane jedynie
poprzez strategiczną symbiozę. Jeżeli
Pekin ma zamiar zrealizować swoje mocarstwowe ambicje, musi mieć wsparcie ze
strony Moskwy. Jeżeli zaś Rosja Sowiecka pragnie realizować politykę imperialną
i mocarstwową, musi mieć wsparcie komunistycznych Chin. Rosja Sowiecka (plus
tzw. „bliska zagranica”) to z perspektywy Chin zaplecze gospodarcze,
inwestycyjne i surowcowe - i to zarówno jako źródło surowców naturalnych, jak i
szlak ich importu, a także pomost pomiędzy ChRL i UE oraz najważniejszy nośnik
światowych interesów ChRL. Z kolei dla
Moskwy Chiny są najważniejszym
partnerem handlowym, klientem i rynkiem zbytu, a także zapleczem finansowym oraz
dostarczycielem nowoczesnych technologii. ChRL jest też adwokatem
międzynarodowej pozycji Moskwy oraz gwarantem integralności czekistowskiego
systemu władzy w Rosji Sowieckiej. Współpraca surowcowa to zaledwie część
relacji sojuszniczych. Oprócz tego, Moskwa i Pekin współpracują ze sobą na poziomie
politycznym oraz wojskowym, a sojusz Moskwa-Pekin stanowi centrum układu
geopolitycznego, który de facto jest przetransformowanym i przebudowanym
blokiem komunistycznym, coraz bardziej rosnącym w siłę.
Ale
jest tak również za sprawą procesów, które dzieją się również w obrębie tzw.
cywilizacji zachodniej i prowadzą do jej upadku. Na chwilę wróćmy do artykułu
Ireny Lasoty, w którym autorka przypomina swoją polemikę z tezami Samuela
Huntingtona. Z tezami, które stały się tyleż popularne, co niesłuszne.
Huntington, równie popularny swego czasu Fukuyama, a wraz nimi całe multum tak
zwanych intelektualistów ogłosiło o „końcu komunizmu”, z kolei tacy ludzie, jak
Edward Lucas, Jeff Nyquist, Olavo de Carvalho, Alain Besancon, Christopher
Story czy choćby Richard Pipes stanowią wśród elit intelektualnych wyjątki, a
ich ostrzeżenia nie są, ani też nigdy nie cieszyły się zbytnią popularnością. Tymczasem
komunizm przetransformował się, dezinformując świat, co pozwala mu na dalszy
rozwój i ekspansję. Rację mają zatem ci, którzy twierdzą, że żyjemy w epoce
starcia cywilizacji z tym, że - nie wgłębiając się póki co w różnice między
koncepcjami Spenglera, Toynbee’ego, Konecznego czy Huntingtona - stronami w
starciu są właśnie cywilizacja sowiecka i cywilizacje pozostałe, bądź ich
pozostałości. To współczesne starcie cywilizacji polega nie tylko na
wzmacnianiu „centrum” neo-komunistycznego świata, ale i na stopniowym „zarażaniu”
cywilizacją sowiecką tak zwanego cywilizowanego, demokratycznego świata Zachodu.
[1] Rakteem Katakey, Bloomberg
News/Onet.pl, „Z powodu kryzysu na Krymie Rosja zwraca się w stonę Chin”: http://biznes.onet.pl/z-powodu-kryzysu-na-krymie-rosja-zwraca-sie-w-stro,18491,5610986,1,news-detal
[2]
Irena Lasota, „Cywilizacja sowiecka”, Rzeczpospolita, 12.04.2014: http://www.rp.pl/artykul/1101459.html