Niedawno
z ponad rocznym opóźnieniem TVP wyemitowała dokument Ewy Stankiewicz pod
tytułem „Stan zagrożenia” w którym przedstawiono dowody oraz poszlaki, bazujące
na naukach ścisłych przemawiające za tym, iż katastrofa smoleńska nie była w
istocie katastrofą lotniczą, a zamachem, którego inspiratorami były
czekistowskie władze Federacji Rosyjskiej, a współsprawcami rząd Tuska i
Platformy Obywatelskiej. Film spotkał się – ilekroć miał zostać wyświetlony w
publicznej telewizji – ze wstrzymaniem emisji, i to ze strony tej części elit,
której najbardziej powinno zależeć na wyjaśnieniu tej sprawy.
Swego czasu
próbowałem zająć się przedstawieniem katastrofy/zamachu w Smoleńsku na tle
zarówno długofalowej strategii politycznej elit sowieckich, jak i na jej równie
długofalowych skutków: umacnianiu się sojuszu Moskwa-Berlin/Unia Europejska oraz
odzyskiwaniu i wzmacnianiu politycznych wpływów Moskwy w strefie sowieckiej, po
„strategicznej pauzie” i swoistej odwilży transformacji ustrojowej i
sfingowanego „końca komunizmu”. Warto też poświęcić szczególną uwagę poszlakom
i dowodom proceduralnym i biurokratycznym, przedstawionym przez „insidera” i
praktyka, pułkownika AW Piotra Wrońskiego, który wskazuje na to, iż zamach mógł
być przeprowadzony poprzez umyślnie stworzone zaniedbania i bałagan związany z
organizacją lotu, a w szczególności z rozdzieleniem wizyt Tuska i Kaczyńskiego
w Katyniu oraz obniżeniem rangi wizyty prezydenta do poziomu de facto prywatnej
wycieczki. Czy putinowski reżim czekistów miał interes w dokonaniu zamachu na
prezydenta Kaczyńskiego i prominentów politycznych, wojskowych i last but not
least, działaczy nadal jeszcze wówczas czynnej opozycji antykomunistycznej (w
osobie np. Anny Walentynowicz)? Miał. Czy Putin mógł przeprowadzić zamach
upozorowany na katastrofę lotniczą? Mógł. Czy na obszarze byłego Związku
Sowieckiego istniał kontekst polityczny sprzyjający takiemu zamachowi? Istniał.
Czy władze Federacji Rosyjskiej posiadały na terenie Polski czynniki mogące
sprzyjać takiemu zamachowi i mające interes w wyeliminowaniu Kaczyńskiego? Jak
najbardziej, posiadały, i to niezależnie od afiliacji partyjnych. Kolejna
sprawa to pytanie, dlaczego premier Donald Tusk od razu oddał sowieciarzom
śledztwo nad wyjaśnieniem przyczyn katastrofy, wraz z najważniejszym materiałem
dowodowym? I dlaczego zabronił ministrowi Klichowi zwrócenia się w tej sprawie
o pomoc do NATO?
Wróćmy
jednak do prób cenzury „Stanu zagrożenia”. Zdaniem Ewy Stankiewicz, polskie
elity – i to niezależnie od barw partyjnych, włącznie z obozem określanym jako
patriotyczny – nie chcą wyjaśnienia tragedii smoleńskiej, a poszukiwanie prawdy
zatrzymuje się na efekcie prac podkomisji smoleńskiej, którym jest odtworzenie
przebiegu katastrofy na poziomie technicznym, które skądinąd jednoznacznie
przemawia za zamachem. Ewa Stankiewicz twierdzi, że zdarzenie to zredukowano z
jednej strony do typowego dla Polaków nurzania się w martyrologii, pomników
oraz wspominek, a z drugiej do obrzydliwych podśmiechujek o „kaczce po
smoleńsku” popijanej „zimnym Lechem”. Zarówno „przemysł pogardy”, podwieszony
pod komunistyczne układy aparat dezinformacji oraz – świadomie bądź nie –
instytucje i media „dobrej zmiany” skutecznie próby wyjaśnienia zniweczyły
poprzez takie właśnie „unieważnienie” dochodzenia do prawdy. Rząd PiS sprawę,
która jest kluczowa dla zabezpieczenia przetrwania bytu Polski zepchnął niejako
na margines polityki.
Dlaczego
jedna strona wojny sowiecko-polskiej celowo dezinformuje w tej kwestii, a druga
wydaje się bardzo nie chcieć jej wyjaśnienia, mimo tego, że leży to w interesie
jej samej, jak i całościowej polskiej racji stanu? Otóż dlatego, że –
parafrazując Kiszczaka – Okrągły Stół i Smoleńsk to dwa końce tej samej
polityki. Jak pisze w swoim artykule
z 2012 roku sama Ewa Stankiewicz, [...] cała historia utraty suwerenności zaczyna się jeszcze przed
jej odzyskaniem. Od momentu, kiedy nie został skazany ani na karę śmierci, ani
na karę dożywotniego więzienia generał Edmund Buła, następca Kiszczaka, który w
89 roku niszczył masowo akta bezpieki wojskowej ale przed zniszczeniem całość
zmikrofilmował i bezceremonialnie przekazał do Moskwy, co potwierdza raport o
likwidacji WSI…cała historia utraty suwerenności zaczyna się jeszcze przed jej
odzyskaniem. Od momentu, kiedy nie został skazany ani na karę śmierci, ani na
karę dożywotniego więzienia generał Edmund Buła, następca Kiszczaka, który w 89
roku niszczył masowo akta bezpieki wojskowej ale przed zniszczeniem całość
zmikrofilmował i bezceremonialnie przekazał do Moskwy, co potwierdza raport o
likwidacji WSI… To
dlatego właśnie nikt (również, a w szczególności rząd PiS) nie ujawnił zbioru
zastrzeżonego Instytutu Pamięci Narodowej. Dlatego właśnie cały czas obowiązuje
zmowa milczenia wokół mordu na ks. Popiełuszce, a także innych zbrodni
założycielskich „III RP” – stanu wojennego i Grudnia’70. Z tego powodu nie
opublikowano Aneksu do Raportu z weryfikacji WSI. Dlatego również obecny rząd coraz
bardziej zacieśnia współpracę, i to na wielu poziomach, z ChRL (czego realnym
skutkiem będzie wpuszczenie tylnimi drzwiami agentury sowieckiej). Dlatego rząd
„dobrej zmiany” czyni umizgi wobec coraz bardziej komunizującej się Unii
Europejskiej, a zwłaszcza coraz bardziej „zenerdyzowanych” Niemiec, jednakowoż
będąc niejako zakładnikiem polityki państw zachodnich, w której predominuje
dążenie do ułożenia sobie w miarę przyjaznych relacji z Rosją Sowiecką.
Ponadto,
Prawo i Sprawiedliwość wyrasta z ruchu „Solidarności” i jako takie cierpi na
opisany w latach ’80 przez Józefa Mackiewicza syndrom, polegający na zamiarze
jednoczesnego obalania i naprawiania komuny, co i pod koniec lat ’80, i w
połowie lat dziesiątych XXI wieku, i obecnie przejawia się w formule „samoograniczającej
się rewolucji bez rewolucji”. Przez cały praktycznie czas swojego istnienia
predominuje w nim tendencja do swego rodzaju "dealu", będącego
rewizją, nie zaś obaleniem, ładu okrągłostołowego. W aktualnym rozdaniu, w
zamian za nienaruszanie interesów politycznych środowisk komunistycznego
„głębokiego państwa” (związanego z Moskwą), owo głębokie państwo ma podzielić
się z PiS-em pewnymi zewnętrznymi obszarami władzy, przede wszystkim w zakresie
polityki społecznej czy pewnych celów ideologicznych (np. skądinąd słuszne:
obrona życia dzieci poczętych i sprzeciw wobec ideologii LGBT).
Kapitulacja
PiS wynika z kalkulacji układu sił, zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego.
Aparat partyjny i urzędniczy nie chce zbytnio narażać się ani elitom sowieckim,
ani powiązanymi z nimi lokalnymi elitami sowieckimi, międzynarodówkami
globalistycznymi oraz lewackimi gdyż obawia się, że mają wszystkie praktycznie
środki mogące w sensie technicznym sparaliżować niesuwerenne i teoretyczne
państwo polskie: od instrumentów finansowych i międzynarodowych sankcji, po
„seryjnego samobójcę”, po twarde środki dywersyjno-sabotażowe, łącznie z
powtórką ze Smoleńska. Katastrofa smoleńska była zresztą – tu wracamy do punktu
wyjścia – operacją „bratniej pomocy” mającą charakter pacyfikacyjny i
(jakkolwiek zabrzmi to okrutnie, ale tak było) wychowawczy wobec elit. Smoleńsk
to okrutne ostrzeżenie od elit sowieckich o treści: „są granice, których
przekroczyć nie wolno”.
PiS stał
się zwłaszcza po 2018 roku de facto partią władzy, której aparatowi zależy
głównie na trwaniu przy lukratywnych stanowiskach, czemu jakiekolwiek odważne
posunięcia mogłyby zaszkodzić. Kolejnym czynnikiem jest tutaj miałkość
elektoratu Prawa i Sprawiedliwości, którego większości zależy na korzyściach o
charakterze ekonomicznym, a nie na suwerennym, niepodległym i bezpiecznym
państwie polskim, i która w ogóle nie rozumie mechanizmów realnej polityki.
Zapewne nie bez znaczenia jest agentura wpływu uplasowana w aktualnych
władzach, ale tu dysponujemy zbyt małą ilością informacji, żeby ten wątek
rozwijać.
Geopolityczne,
międzynarodowe tło i przyczyny kapitulacji PiS to coraz bardziej zaostrzająca
się nowa odsłona "zimnej wojny" pomiędzy blokiem Chrlowskim a blokiem
amerykańskim, objęcie władzy w USA przez elity wspierane (i po części opanowane)
przez tamtejszych bolszewików oraz korporacyjne, finansowe, technologiczne i
służbowe „deep state”, zmierzające do powtórki resetu z Rosją Sowiecką oraz
korekty antychińskiego i antysowieckiego kursu Donalda Trumpa, czego
konsekwencją będzie wycofanie się Amerykanów z Europy. I wreszcie to, co jest
najważniejsze z perspektywy Polski – coraz bardziej agresywna i przekraczająca
kolejne szczeble drabiny eskalacji i prowokacji polityka Rosji Sowieckiej, a
także tworzenie się nowego bloku eurazjatyckiego łączącego Europę, Rosję
Sowiecką i ChRL.
Sprawę
uprowadzenia samolotu Ryanair z Romanem Protasiewiczem przez podległą Moskwie
Białoruś, zatrzymania samolotu LOT-u z Andriejem Piwowarowem w Petersburgu już
przez FSB, pożaru w elektrowni w Bełchatowie, a obecnie cyberataku na konta
e-mailowe ministra Dworczyka i innych polskich oficjeli należy widzieć między
innymi w kontekście zniesienia przez USA sankcji na Nord Stream 2, prób
utrącenia budowy Baltic Pipe oraz szczytu Biden-Putin, w trakcie którego
prezydent USA – jak pisze Hanna Shen –
zademonstrował słabość swoją i Ameryki wobec Rosji Sowieckiej (i tandemu
Pekin-Moskwa). Nie jest przypadkiem zapewne również to, że mniej więcej w tym
samym czasie dokonano ataków hakerskich na infrastrukturę naftową USA.
Wszystkie te ataki mają zapewne na celu wywołanie bądź pogłebienie chaosu i
destabilizacji zarówno w Polsce, jak i w USA.
Realnymi,
dalekosiężnymi skutkami wyżej opisanych procesów będzie konserwacja wpływów
nadwiślańskiego komunistycznego głębokiego państwa. Należy spodziewać się, że
między innymi na skutek rozlicznych zaniechań (opisanych wyżej), Prawo i
Sprawiedliwość oraz cały rządzący obóz Zjednoczonej Prawicy ulegnie
dekompozycji (do tego dojdzie walka o schedę po Jarosławie Kaczyńskim), a scena
polityczna może pogrążyć się albo w chaosie (coraz brutalniejszym), albo
doświadczymy powtórki z czasów świetności SLD lub Platformy Obywatelskiej – tyle
tylko, że już pod innymi szyldami. Na poziomie międzynarodowym przywrócone
zostaną te wpływy Rosji Sowieckiej, które zostały utracone. I będą one po
części realizowane per procura – to Niemcy i Unia Europejska, a także rozmaite
pozarządowe i ponadrządowe agendy będą realizować interesy kremlowskich
czekistów, wzrośnie też znaczenie prorosyjskiej „prawicy” spod znaku „prawicowego
NEP-u”. Polskę może też czekać los już nie „państwa frontowego” Zachodu czy
choćby nawet „strefy zgniotu”, tylko „stacji przeładunkowej” na osi
Pekin-Moskwa-Berlin. Zbigniew Szczęsny prognozuje, że
wycofanie się z Europy USA, zniszczonych przez bolszewicką rewolucję Bidena,
nastąpi w ciągu dekady. Wówczas, Niemcy i Francja ostatecznie zwrócą się w
stronę Eurazji (czyli osi Pekin-Moskwa), a Rosja Sowiecka stanie się (dzięki
udziałowi Niemiec, Francji i unijnej biurokracji) w Europie hegemonem.
***
Profesor Marek Jan Chodakiewicz w swoich
licznych analizach twierdzi, że Polska musi posiadać broń nuklearną (i co za
tym idzie, środki do jej przenoszenia, przynajmniej średniego zasięgu), aby
przetrwać w takim otoczeniu międzynarodowym i strategicznym, jakie ma. Doktor
Jacek Bartosiak postuluje stworzenie Armii Nowego Wzoru, dostosowanej do wyzwań
nowoczesnego pola walki i zdolnej do takiej projekcji siły, która skutecznie
odstraszyłaby zakusy Rosji Sowieckiej w regionie Europy Wschodniej. Przywołana
już tutaj Ewa Stankiewicz postulowała surowe ukaranie zarówno architektów
PRL-bis, jak i polskich współsprawców „katastrofy” smoleńskiej, włącznie z
karami dożywocia i karą śmierci. Wszyscy oni mają rację, jednak postulatów tych
nie da się przeprowadzić w warunkach systemu demoliberalnego, stanowiącego
zaledwie fasadę dla kolejnych stadiów rozwojowych komunizmu.
Jest zatem jednak tylko jedna droga,
która pozwoliłaby Polsce na wyrwanie się z okowów PRL-bis, „państwa teoretycznego”,
wiecznej peryferyjności i permanentnego statusu „Białych Murzynów”. Drogą tą
jest polska wola mocy, polskie Ordnung
und Macht. Polska musi się prze-ORIENT-ować. Odrzucić całkowicie demoliberalne,
solidarnościowe, polrealistyczne oraz modernistyczno-chrześcijańskie (w który
to nurt niestety wpisuje się autorytet prawicy Jan Paweł II) zabobony
(meta)polityczne i zwrócić się w stronę
eurazjatyzmu i autorytaryzmu, jak to od ponad roku ustawicznie
postuluje w swoich genialnych analizach twórca nowoczesnej, polskiej myśli
autorytarnej i sanacyjnej, bloger Stańczyk1(CheHelmut), najlepiej autorytaryzmu
aideologicznego, patriotycznego i wolnościowego. Przy czym, ktokolwiek posiada
więcej niż minimalną wiedzę na temat historii i mechanizmów polityki wie, że eurazjatyzmu
nie należy utożsamiać z systemami panujacymi na Białorusi, w Rosji Sowieckiej
czy w Chinach, zaś autorytaryzmu z również tam panującym totalitaryzmem.