Ilustracja muzyczna:
Von Thronstahl,
Trzecia ankieta Wydawnictwa
Podziemnego
Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od
Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był
nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego
faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z
najeźdźcą. – Tak w
roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.
Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej
ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim
prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat
później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską –
w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale
także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami).
Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart
historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze
jeden, mocno odmieniony okres.
Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko
bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do
najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji
rzeczywiście miały i mają miejsce:
1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się
sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości
nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików.
Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze
okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?
Błąd ten ma swoje źródło przede
wszystkim w powszechnym niezrozumieniu istoty bolszewizmu/komunizmu pośród
historyków, politologów, sowietologów, rosjoznawców i sinologów, zarówno tych o
orientacji lewicowej (najczęściej prokomunistycznej), jak i prawicowej,
konserwatywnej. Tyleż powszechnie, co błędnie sprowadza się istotę komunizmu do
ideologii, rzekomo zakładającej cele „pozytywne” – najkrócej mówiąc,
sprowadzające się do polepszenia losów danej grupy społecznej („proletariatu”,
„klasy robotniczej” itp., itd.) albo mniej czy bardziej abstrakcyjnej
„ludzkości”. Co za tym idzie, większość badaczy zjawiska bolszewizmu/komunizmu,
nie pojąwszy samej jego istoty, błędnie postrzega także poszczególne etapy jego
ewolucji, która z definicji jest dostosowywaniem systemu do zmieniających się
warunków i wcale nie musi oznaczać jego upadku.
Badacze o orientacji prawicowej i
konserwatywnej wskazują często na sekciarskie: gnostyckie, masońskie,
okultystyczne czy wręcz satanistyczne korzenie bolszewizmu. Takie
przedstawienie problemu nie jest fałszywe – związki bolszewików z okultystami,
wolnomularzami czy satanistami są faktem. Ponadto, jak nauczał Carl Schmitt,
„pojęcia polityczne są zeświecczonymi pojęciami teologicznymi” (ale jeśli iść
tym właściwym tropem, to bez problemu zrozumiemy, że istotą okultyzmu i
satanizmu jest niczym nieograniczona, totalna władza). Ale ten opis zdaje się
wyczerpywać jedynie część aspektów zjawiska bolszewizmu/komunizmu, nie
poruszając jego istoty, albo robiąc to z reguły dość powierzchownie.
Komunizm (bolszewizm) to metoda
zdobycia, sprawowania, utrzymania i sukcesji władzy. Celem i istotą komunizmu
jest totalitarna władza i sowietyzacja, czyli inżynieria społeczna mająca za
cel wyhodowanie „nowego człowieka”. Najważniejszymi cechami bolszewizmu jako
metody sprawowania władzy są: skrajny totalitaryzm – podporządkowanie
wszystkiego interesom bolszewickich elit oraz skrajny relatywizm – „dobre” jest
to, co im służy, „złe” jest to, co im nie służy i szkodzi, dopuszczalne jest
każde działanie służące długofalowym
i bieżącym interesom komunizmu. Ideologia komunistyczna, na czele z marksizmem,
to przede wszystkim teoria i ideologia władzy. Służy ona określeniu celu
komunizmu, którym faktycznie, jeśli dokładnie się przyjrzeć, jest właśnie władza
oraz legitymizacji, propagandzie, trzymaniu w ryzach bolszewickich kadr i sowietyzacji.
Wystarczy sięgnąć do klasyków – nie tylko Lenina i Stalina, ale przede
wszystkim do „dzieł” Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, na czele z „Manifestem
komunistycznym”. Wyraźnie jest tam napisane, że faktycznym celem komunizmu jest
władza komunistów (nie zaś „społeczeństwo bezklasowe”, „wolność”, „równość”
itp.) i że w tym celu dozwolone jest użycie wszystkich koniecznych i
skutecznych środków, które mogą być dowolnie zmieniane ze względu na dynamikę
sytuacji. Jak stwierdził zresztą sam Marks, „ideologia jest kostiumem władzy”.
To, co określane jest w niniejszej
ankiecie jako „etap upadły” bolszewizmu, a szerzej w dyskursie politologicznym
jako „postkomunizm”, to w istocie neobolszewizm, neokomunizm. Albo „komunizm
ukryty”, jeśli przywołać śp. Christophera Story. Komunistyczne struktury władzy
zamieniły władzę bezpośrednią na władzę pośrednią i kontrolę totalną na kontrolę
strukturalną. Hierarchiczne i scentralizowane struktury partii komunistycznych
i bezpieki zamieniono na policentryczne struktury sieciowe, po części ukryte i
nieformalne. Kontrola totalna, czyli kontrola nad każdym aspektem życia
politycznego, społecznego i jednostkowego została zastąpiona pośrednią i po
części zakulisową kontrolą strukturalną, czyli kontrolowaniem jedynie
najważniejszych, strategicznych dla funkcjonowania systemu odcinków życia politycznego,
społecznego i gospodarczego oraz najważniejszych procesów.
Proces transformacji ustrojowej
komunizmu w neokomunizm, proces pieriestrojki,
czyli przebudowy komunizmu przebiegał i przebiega inaczej w byłym ZSRS (oraz na
terenie wewnętrznego i zewnętrznego imperium sowieckiego), a inaczej w ChRL. Federacja
Rosyjska, czyli współczesna inkarnacja i kontynuacja ZSRS reprezentuje typ
„komunizmu ukrytego”, gdzie centrum władzy jest struktura sieciowa składająca
się z przeobrażonych sowieckich specsłużb, komsomolskiej oligarchii i
zdominowanej przez bezpiekę mafii. Ten sam model powiela się w krajach „byłego”
sowieckiego imperium wewnętrznego i zewnętrznego, nadal zresztą uzależnionych
od moskiewskiej centrali. Natomiast ChRL prowadzi, i to już od śmierci Mao i początków
kadencji Denga, politykę bardzo przypominającą leninowski NEP. W
komunistycznych krajach peryferyjnych, przedstawianych jako „skanseny”
komunizmu (Kuba, Wietnam, Laos, Demokratyczna Republika Kongo, Kongo
Brazzavile, Benin, Zimbabwe itd.) dopiero od 2000 roku wprowadza się albo model
„pieriestrojki”, albo mniej lub bardziej zmodyfikowany model ChRL-owski.
2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany
wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i
politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu
czynniki?
Zgodna ze stanem faktycznym jest
każda z prób odpowiedzi zawartych w pytaniu. Czy trzeba brać pod uwagę jeszcze
inne czynniki? Na pewno dynamikę zmieniających się wydarzeń, która na szczęście
znajduje się poza kontrolą czynników decyzyjnych na Kremlu, na Łubiance czy w
„Nowym Zakazanym Mieście”. Nie powinno to być jednak powodem do optymizmu:
istotą zarówno strategii, jak i taktyki jest ich zmienność i dostosowywanie do
zmieniających się warunków.
Wróćmy jeszcze do powiązanego z
powyższym pytaniem poprzedniego wątku. Modelowym przykładem splotu długofalowej
strategii, bieżącej taktyki bolszewii oraz dynamiki wydarzeń był właśnie proces
tzw. transformacji ustrojowej. Anatolij Golicyn czy np. autorzy podziemnej
bibuły z czasów pierwszej komuny mylili się w pewnych kwestiach (np. nie
utworzono „federacji sowieckiej”, w Polsce nie stacjonuje Armia Czerwona,
nawrót totalitaryzmu ma miejsce dopiero teraz itp.), ale były to jedynie
szczegóły techniczne. Związek Sowiecki formalnie się rozpadł, komunizm jako
ideologia państwowa oficjalnie upadł, ale komuniści zachowali władzę i
kontrolę. Zatem to, czy elita bolszewicka nosi nazwę WKP(b), KPZS, KPChL, KGB,
FSB czy WSI, czy centrale komunizmu noszą nazwę ZSRS, ChRL czy może Federacja
Rosyjska, czy dopuszczany jest (skądinąd ograniczony) pluralizm partyjny i
medialny, to kwestie czysto techniczne. W świetle teorii i dotychczasowej
praktyki komunizmu/bolszewizmu jest to dostosowanie do danej „mądrości etapu”,
do zmieniającej się sytuacji na zewnątrz i wewnątrz. Bolszewickim elitom z
różnych przyczyn po prostu przestały być potrzebne, albo „zgrały się”,
zewnętrzne formy systemu władzy (w tym także ideologia), treść jednak pozostała
taka sama. Jak pokazały ostatnie dwie dekady, przyjęcie przez komunizm
demoliberalnych form i procedur, zamiana władzy bezpośredniej na pośrednią i
kontroli totalnej na odcinkową czy też wolnego rynku w miejsce etatyzmu,
okazało się być o wiele skuteczniejszym i wydajniejszym instrumentem rządzenia
i ekspansji.
3. Trzy etapy i co dalej? Czy etap trzeci spełnia wszystkie ideowe cele
bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów daleki? Czy
należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może
spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?
Najważniejszym ideowym celem
bolszewizmu jest władza. Władza zarówno nad wszystkimi aspektami życia w danym
państwie, jak i władza nad światem. Cel ten nie został jeszcze spełniony, ale
bolszewicy są z każdym rokiem coraz bliżej jego realizacji. Od z górą trzydziestu lat spełniają się chyba wszystkie
geopolityczne prognozy Anatolija Golicyna zawarte w dwóch ostatnich rozdziałach
„Nowych kłamstw w miejsce starych”, jak i te dotyczące bolszewickiej
agresji ideologicznej i sowietyzacji niejako od wewnątrz, przedstawione przez
Jurija Bezmienowa.
Być może (mniej więcej od lat 2008-10)
mamy do czynienia właśnie z przejściem z „etapu trzeciego” do „etapu czwartego”.
Etap trzeci był etapem „komunizmu ukrytego”, cechującego się względnie małą
represyjnością (pomijając zbrodnie Rosji Sowieckiej w Czeczenii i czerwonych
Chin w Tybecie, Turkiestanie Wschodnim i na własnych, narodzonych i
nienarodzonych poddanych) i chaosem w strukturach komunistycznych, jak się
okazało z perspektywy czasu, chaosem pozornym. Od kilku lat, przetransformowany
komunizm przechodzi do coraz ostrzejszej ofensywy, zarówno na terenach przez
siebie opanowanych, jak i na zewnątrz.
Aktualną sytuację należy analizować
na dwóch poziomach: pierwszy to poziom geopolityczny, a drugi to stopień, w
jakim dane państwa, dane cywilizacje atakowane są rozkładane wewnętrznie przez
bolszewizm i torujący mu drogę demoliberalizm (liberalizm realny).
Współczesną kontynuacją bloku
komunistycznego jest projekt geopolityczny, który w pewnym uproszczeniu można
określić jako „blok eurazjatycki”. Jest to sieć sojuszy oplatająca już bez mała
cały świat, którego centrum jest oś Moskwa-Pekin, a peryferiami sojusznicy i
wasale Rosji Sowieckiej i ChRL. Organizacyjne formy bloku to
polityczno-wojskowa Szanghajska Organizacja Współpracy, gospodarczy sojusz
BRIC, Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego oraz tworząca się Unia
Eurazjatycka mające zreintegrować przestrzeń byłego ZSRS wokół Rosji
Sowieckiej. Moskwa i Pekin wykorzystują także do swoich celów grupę G-20 i
forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Kolejnymi instrumentami światowej polityki Moskwy
i Pekinu są organizacje skupiające neokomunistyczne kraje i ruchy Ameryki
Południowej oraz orkiestrowanie grupy państw sponsorujących terroryzm (Iran,
Syria, Korea Płn., Birma, Sudan), którą neokonserwatyści określają jako „oś
zła”. Celem, a jednocześnie fundamentem projektu eurazjatyckiego jest realizacja
mocarstwowych i globalistycznych ambicji Moskwy i Pekinu, a tym samym
bolszewizacja świata.
Od lat ’90 decydenci z Moskwy i
Pekinu otwarcie deklarują zamiar stworzenia „Nowego Porządku Świata” w oparciu
o paradygmat „wielobiegunowości” i… „demokratyzacji stosunków
międzynarodowych”. Powinno być oczywiste dla każdego zdrowego na umyśle, że za takimi
deklaracjami w rzeczywistości kryje się właśnie zamiar zdominowania świata
przez ChRL i Rosję Sowiecką. Kolejnymi przykładami są koncepcje Siergieja
Karaganowa i Aleksandra Dugina – czołowych architektów sowieckiej/neosowieckiej
geostrategii i polityki zagranicznej. Doktryna Karaganowa przewiduje
zjednoczenie Federacji Rosyjskiej, przestrzeni sowieckiej oraz UE w twór o
nazwie „Związek Europejski”, a następnie utworzenie „Dyrektoriatu” – światowego
„rządu”, składającego się ze Związku Europejskiego, ChRL i USA. Aleksandr Dugin
postuluje podział świata na „wielkie przestrzenie” („rosyjsko-eurazjatycką”, „chińską”,
„arabo-islamską”, „europejską”, „latynoamerykańską”, „północnoamerykańską”),
zredukowanie amerykańskiej aktywności w świecie do roli jednej z „wielkich
przestrzeni”, a finalnie – globalną dominację „Uniwersalnego Imperium
Eurazjatyckiego”, czyli sojuszu Moskwa-Pekin.
Strategia Rosji Sowieckiej przewiduje
reintegrację dawnego imperium sowieckiego (w zasadzie powinno się mówić o
utrzymaniu panowania lokalnych komunistyczno-bezpieczniackich elit, mających
związki z moskiewską centralą), zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego (które
ma pełnić rolę „strefy buforowej” i „pasa transmisyjnego” na Zachód). To krok
do celu, jakim jest finlandyzacja Europy Zachodniej, co oznacza uzyskanie przez
Moskwę dostępu do Atlantyku. Celem Rosji Sowieckiej jest neutralizacja NATO i rozbicie
jedności euroatlantyckiej, by kraje Zachodu były nastawione wobec Rosji
Sowieckiej przyjaźnie, a przynajmniej neutralnie, będąc jednocześnie mniej lub
bardziej antagonistyczne wobec USA. Utworzenie „neutralnej, socjalistycznej Europy” (pod przewodnictwem Niemiec),
ma też umożliwić Rosji Sowieckiej transfer zachodnich technologii (w tym
technologii wojskowych i takich, które mogą być używane przez bezpiekę),
know-how i pieniędzy. Sowieciarze z Kremla realizują swoją strategię za pomocą
całej gamy typowych dla KGB tzw. „środków aktywnych”: ekspansji gospodarczej,
wojny ideologicznej, wojny psychologicznej, agentury wpływu, wykorzystywania
podmiotów gospodarczych oraz polityków o wspólnych interesach i last but not least „klasycznego”
szpiegostwa.
Głównym natomiast celem ekspansji
czerwonych Chin jest Azja Południowo-Wschodnia, baseny Pacyfiku Zachodniego i
Oceanu Indyjskiego oraz Afryka. Pekin także stosuje „środki aktywne”, jednak w
odróżnieniu od sojusznika zza Amuru kładzie nacisk na wojnę ekonomiczną, gdzie
głównymi instrumentami są merkantylizm, aspirowanie do roli światowego
bankiera, stosowanie niewolniczej siły roboczej, czego konsekwencją jest postępująca
dezindustrializacja krajów Zachodu poprzez drenaż kapitału i przenoszenie
produkcji na teren ChRL. Ekspansja chrlowskiego biznesu na kraje Zachodu to
oczywiście także doskonała metoda eksportu agentury: praktycznie cały chrlowski
biznes jest prowadzony przez funkcjonariuszy KPCh, Guoanbu lub III i IV
Departamentu ChALW.
Jeżeli zatem na mapie konturowej
świata zaznaczymy na czerwono Rosję Sowiecką, ChRL oraz ich sojuszników i
wasali, to zobaczymy, że wolny świat (w zasadzie jego resztki), na czele z USA,
znajduje się w stanie oblężenia (o którego początkach pisał w poprzedniej
ankiecie WP profesor de Carvalho). Zachód jest także podminowany przez struktury
faktycznie działające wbrew jego interesom, a służące współczesnemu
bolszewizmowi z centralą w Moskwie i Pekinie. Składają się one po pierwsze z
regularnych komunistów, lewaków i agentury wpływu, a po drugie z podmiotów,
które czerpią finansowy i ekonomiczny interes z paktowania z Sowietami i ChRL a
także z demoliberalnych, użytecznych idiotów. Profesor Olavo de Carvalho
wskazuje, iż jest to grupa mająca długofalową strategię władzy i współpracy z
bolszewikami. Nie tylko na poziomie polityki zagranicznej, ale także realizując
politykę konwergencji ze światem komunistycznym.
Jak pisałem wyżej, apogeum ekspansji
neobolszewizmu i wycofywania się Zachodu ze swoich dominiów ma miejsce od roku
2008. Wcześniej, od zamachów z 11.09.2001 Moskwa (w pewnym stopniu też Pekin) rozgrywała
Zachód kartą sterowanego terroryzmu islamskiego. Wiązanie sił amerykańskich i
alianckich w wojnie w Iraku i Afganistanie umożliwiło Moskwie finlandyzację
Europy za pomocą Gazpromu, reintegrację obszaru dawnego ZSRS i stawianie się w
roli sojusznika Zachodu w walce z islamskim ekstremizmem. ChRL mogła z kolei
położyć rękę na irackich złożach ropy naftowej. Kluczowe jednak są dwie
kadencje Barracka Obamy, politycznie i genealogicznie związanego z
amerykańskimi komunistami, kiedy to Stany Zjednoczone systematycznie wycofują
się z własnego imperium zewnętrznego (Europa), oddając pole Moskwie i Pekinowi,
a także rozbrajają się. NATO stała się w zasadzie klubem dyskusyjnym (do
którego dostęp ma od jakiegoś czasu Moskwa), a według politologa George’a
Friedmana, de facto już nie istnieje. Udowodniły to trzy operacje, w których
bolszewicy przetestowali gotowość Zachodu na agresję: operacja smoleńska,
operacja norweska, a ostatnio zamach w Bostonie (niezbyt spektakularny na tle
poprzednich autorstwa islamskich ekstremistów), kolejny szantaż KRL-D i sprawa
Edwarda Snowdena. Od 2008 roku, ChRL prowadzi coraz bardziej agresywną politykę
w rejonie Oceanu Indyjskiego, Azji Południowej i Wschodniej oraz Pacyfiku.
Obserwujemy także „koincydencję”
czasową takiej polityki światowej z wdrażaniem demoliberalnych, a wręcz demobolszewickich
rozwiązań w polityce wewnętrznej USA i krajów Europy Zachodniej. „Normą” jest
nie tylko dopuszczalność, ale i traktowanie jako „praw człowieka” zboczeń
seksualnych (mówi się o legalizacji pedofilii czy zoofilii), mordowania dzieci
nienarodzonych czy dobijania chorych i słabych (dopuszczalna jest już „aborcja
poporodowa”). A także wtrącania się nie tylko organów państwa, ale i pomiotów
pozapaństwowych (np. korporacji – niektóre z nich to de facto „prywatne”
państwa bolszewickie) w coraz więcej aspektów życia społecznego i prywatnego
ludzi. Ale praprzyczyną „upadku zachodu” i „czerwonego świtu” zdaje się być
oświecenie wraz ze swym dziedzictwem, demoliberalizmem. Alexis Carrell
stwierdził nie bez racji, że „liberalny burżuj jest starszym bratem bolszewika”.
Istotą liberalizmu jest bowiem kompromis, poddawanie wszystkiego regułom
demokracji i rynku, kontraktualizm, wieczne rozdyskutowanie i niechęć do
podejmowania decyzji, pacyfizm, roszczeniowa koncepcja indywidualizmu i „praw
do wszystkiego”. Gdy z drugiej strony, bolszewizm jest prostym jak konstrukcja
karabinka AK i równie skutecznym systemem, którego istotą jest władza, z
bezwzględnymi i zdeterminowanymi kadrami. Jak powiedział kiedyś Ernst Jünger,
„po wegetarianach przychodzą kanibale”…
Wróćmy jednak do koncepcji Karaganowa
i Dugina, których w żadnym wypadku nie można traktować jako czekistowskich
dowcipów po spożyciu napojów wysokoenergetycznych: na chwilę obecną mamy do
czynienia ze spełnianiem się tych właśnie koncepcji geostrategicznych. Obserwujemy
kształtowanie się „nowego porządku świata” z podziałem na strefy:
„rosyjsko-eurazjatycką” i „chińską” (złączone polityczno-wojskowo-gospodarczym
sojuszem Moskwa-Pekin), „europejską” (sfinlandyzowaną przez Moskwę),
„latynoamerykańską” (we władzy promoskiewskich i propekińskich komunistów),
„afrykańską” (de facto kolonia ChRL) i „amerykańską”, ograniczoną terytorialnie
do kontynentu północnoamerykańskiego. Koncepcja ta jest podzielana przez globalistyczne
(lewackie, liberalne i bolszewickie) elity z Zachodu, np. koncepcje Henry’ego
Kissingera czy Zbigniewa Brzezińskiego.
Jakie są perspektywy na przyszłość?
Być może bolszewicki, sino-sowiecki „Nowy Porządek Światowy” z osią
Moskwa-Pekin jako hegemonem i satelickimi „wielkimi przestrzeniami” (w tym –
amerykańską i europejską, w różnym zakresie opanowanymi przez liberałów i
bolszewików) to tendencja trwała. Być może bolszewicy z Kremla/Łubianki i
Zhongnanhai będą utrzymywać ją tak, jak to czyniły dotychczas za pomocą
kombinacji wojny ideologicznej, ekonomicznej, „Proxy Wars” i terroru na
ograniczoną skalę.
Nie wolno jednak wykluczać
scenariusza wojennego. Czekistowscy decydenci z Moskwy i
partyjno-wojskowo-bezpieczniaccy aparatczycy z Pekinu mogą mieć zamiar
„dobicia” upadającego i dogorywającego Zachodu. Można sobie wyobrazić
scenariusz, w którym np. terroryści islamscy czy „prawicowi” dokonują zamachów
w USA za pomocą broni masowego rażenia, na skutek których następuje chaos i
bezhołowie. Następnie, Rada Bezpieczeństwa i Zgromadzenie Ogólne ONZ, zdominowane
przez ChRL i Rosję Sowiecką, decydują o wprowadzeniu do pogrążonej w chaosie
Ameryki wojsk ONZ. Można też sobie wyobrazić sytuację, w której konflikt
lokalny (np. na Bliskim Wschodzie) przekształca się w konflikt o zasięgu
światowym. Teatrem przyszłej wojny może okazać się Europa, podminowana przez
coraz bardziej radykalną diasporę islamską, z zapleczem strategicznym na
Bliskim Wschodzie. W sytuacji gwałtownych zamieszek, albo konfliktu zbrojnego,
władze krajów europejskich (albo establishment unijny) raczej nie zwróci się o
pomoc do odizolowanej i oblężonej Ameryki, tylko do Rosji Sowieckiej
(wspomaganej przez ChRL).
Ani powyższa próba analizy, ani
scenariusze nie napawają optymizmem. Ale jak pisał Oswald Spengler, […] tylko marzyciele wierzą, że istnieje
wyjście. Optymizm jest tchórzostwem.
***