Sojusz
ekstremów i wielowektorowa polityka
Strategia
i taktyka budowania i montowania przez Kreml agentury wpływu w
siłach radykalnych i antyestablishmentowych oparta jest o koncepcje
polityczne Aleksandra Dugina, z których najważniejsze to: koncepcja
tzw. „sojuszu ekstremów”, będąca częścią ideologii
neoeurazjatyzmu. Koncepcja ta przewiduje zjednoczenie wszystkich
ruchów antysystemowych o skrajnie różnych ideologiach wokół
kilku pryncypialnych postulatów politycznych: zwalczania systemu
demoliberalnego, antyokcydentalizmu i antyamerykanizmu oraz
utworzenia Bloku Eurazjatyckiego. Pod sztandarem eurazjatyzmu i
realizacji neosowieckich celów strategicznych jednoczą się ruchy
nacjonalistyczne, konserwatywne (różnych odcieni), lewicowe,
lewackie, neonazistowskie, faszystowskie, czy nawet anarchistyczne.
Wspomniane w pierwszej części niniejszego cyklu partie i ruchy
polityczne różnej proweniencji jednoczy wsparcie organizacyjne,
logistyczne, finansowe i ideologiczne udzielane przez kremlowskie
ośrodki dyspozycyjne: ośrodki akademickie, instytucje finansowe czy
wreszcie systemowe partie polityczne. Przeciwne sobie ruchy prawicowe
i nacjonalistyczne z jednej, i lewicowe oraz komunistyczne z drugiej,
łączy też postulat utworzenia sojuszu eurazjatyckiego, który
kraje europejskie połączyć ma z tandemem Moskwa-Pekin.
Oprócz
oddziaływania stricte politycznego, sowiecka agentura oddelegowana
na odcinek „prawicowy” oddziałuje na zasadzie gramszystowskiego
„marszu przez instytucje”, którą z powodzeniem stosowała i
stosuje lewica. Agentura i użyteczni idioci dążą do tego, by jak
najszersze i jak najbardziej różnorodne grupy polityczne i
społeczne, z reguły nie znające mechanizmów polityki i
nieświadome istnienia sowieckiej wielkiej strategii, realizowały
jej cele. Czyni to poprzez infiltrację ośrodków akademickich i
intelektualnych, mediów, kościołów i organizacji religijnych (w
tym Kościół Rzymskokatolicki – i to zarówno modernistów na
czele z papieżem Franciszkiem, jak i „tradsów”) czy też
artystów, a także
oddziaływanie
na masy, na tzw. opinię publiczną poprzez kampanie dezinformacyjne
prowadzone poprzez media tradycyjne (bardzo ważna rola Russia Today
i Sputnika), w blogosferze i na portalach społecznościowych. To
głównie poprzez liczne blogi, twitter, facebook oraz YouTube
rozpowszechniane są krótkie najczęściej, bardzo obrazowe,
oddziałujące głównie na sferę emocjonalną i nieporuszające
ideologicznych niuansów treści, w których Putin przedstawiany jest
jako krutoj
supergieroj –
wybawca od demoliberalizmu, lewactwa, masonerii, mędrców Syjonu,
imigrantów, Illuminati, banksterów i żydo-banderowskich Reptilian
z planety Zeta Reticuli, których to reprezantantem i nośnikiem
interesów są kraje zachodnie, na czele ze Stanami Zjednoczonymi,
przedstawiane w różnych wariantach jako „NWO”, „USrael”
itp. W części przypadków tego rodzaju propaganda i dezinformacja
jest tzw. „propagandą faktów”, w której sowieciarze
bezlitośnie wykorzystują słabości państw zachodnich. Słabości,
w których powstaniu ZSRS/FR ma swój udział.
Przejdźmy
do szerszego politycznego kontekstu. W obecnej sytuacji, którą
wedle typologii Jurija Bezmienowa określić można albo jako
destabilizację (w najlepszym wypadku), albo już jako kryzys, Rosja
Sowiecka już prowadzi „swobodną grę” pomiędzy kontrolowalnym
i sterowalnym lewicowo-demoliberalnym mainstreamem a siłami
antyestablishmentowymi, równie łatwymi do infiltracji,
zdezinformowania i kontroli. Te opcje będą wzajemnie się napędzać,
ku uciesze Kremla, Łubianki i Jasieniewa. Zagrożenie sterowanym i
koncesjonowanym z Kremla „nacjonalizmem”, „populizmem” i
„faszyzmem” będzie motywować establishment mainstreamowy do
jeszcze większego zacieśniania relacji z Moskwą. Prawica zaś
będzie pchana w objęcia czekistów przez kontynuowanie przez
mainstream dotychczasowej polityki. Do tego dochodzi możliwość
grania przez Moskwę kartą zagrożenia islamskiego, opcjonalnie
–
mitycznego zagrożenia chińskiego.
Trump
i reset-bis
Warto
się zatrzymać nad wynikiem wyborów prezydenckich w USA.
Prezydent-elekt
Trump wysyła sprzeczne sygnały, jeśli chodzi o planowane relacje z
Rosją Sowiecką. Z jednej strony, kilkakrotnie wypowiadał się
przychylnie o Putinie, widząc w nim sojusznika w walce z islamskim
terroryzmem i głosił izolacjonistyczne postulaty. Z drugiej –
stanowczo żądał chociażby zaprzestania przez Moskwę prowokacji
militarnych wobec Zachodu i
mówi o odnowie zaniedbanego potencjału odstraszania nuklearnego.
Powszechnie wiadome jest otaczanie się przez niego osobami
interesami związanymi z sowiecką oligarchią. I to jest kwestia
najważniejsza – kadry nowej, amerykańskiej administracji. Z
jednej strony, Sekretarzem Obrony został gen. James Mattis, oficer
USMC bardzo sceptycznie odnoszący się do Putina i Rosji Sowieckiej,
niemający złudzeń co do natury tego kraju. Z drugiej strony, na
stanowisko Sekretarza Stanu mianowano Rexa Tillersona – szefa
ExxonMobil, znanego z przyjaznych relacji z Putinem i Sieczinem oraz
dealu Exxon-Gazprom, laureata Orderu Przyjaźni Federacji Rosyjskiej.
Doradcą Trumpa ds. Bezpieczeństwa został znany z występów w
Russia Today, były dyrektor DIA, gen. Michael Flynn. Równie
niepokojąca jest najnowsza nominacja – doradcą ds. polityki
zagranicznej ma zostać Henry Kissinger: polityk odpowiadający za
detente z ZSRS, jeden z wyznawców teorii konwergencji pomiędzy
bolszewizmem a demoliberalizmem, przyjaciel i zwolennik Władimira
Putina, uznający pogorszenie relacji USA z Rosją Sowiecką i
komunistycznymi Chinami za jeden z najgorszych błędów
administracji amerykańskiej.
Trudno
jest uznać Trumpa za „kremlowską marionetkę”, jak określił
go Aleksander Ścios, jednak równie trudno za dobrą monetę przyjąć
zachwyty nad geniuszem politycznym Trumpa (gdy jest on dyletantem
politycznym) czy słowa krytyków „zimnowojennej paranoi”, która
rzekomo „wszędzie każe szukać „ruskich spisków”. Znana jest
bowiem historia sowieckiej infiltracji USA: bolszewicy potrafili
uplasować agenturę w najbardziej newralgicznych i strategicznych
dla Stanów Zjednoczonych sferach – czy to w Projekcie Manhattan,
czy to na stanowisku sekretarza stanu, czy to na wysokich
stanowiskach w służbach specjalnych, nie mówiąc o działalności
KP USA czy komunistycznym „marszu przez instytucje” i wpływie na
kontrkulturę; wszyscy wiemy o takich ludziach, jak Alger Hiss,
małżeństwo Rosenbergów, czy też sprawach Aldricha Amesa i
Roberta Hanssena. Aleksander Ścios nie pomylił się jednak co do
tego, że Trump tworzy administrację w oparciu o koterię,
realizującą swoje partykularne interesy (które w pewnych zakresach
są i będą zbieżne z interesami USA).
Wydaje
się, że amerykańskim celem nowego resetu z Moskwą ma być wspólne
pokonanie Państwa Islamskiego i franczyz Al Kaidy oraz wspólna
konkurencja z rosnącymi w siłę Chinami (taka dyplomacja
ping-pongowa a rebours). Tyle tylko, że Sowiety, obojętnie czy jako
ZSRS, czy to jako FR, od lat wspierają islamski terroryzm. W tym
również Al Kaidę i ISIS, w charakterze „lodołamacza”,
„Hitlera Putina”, jak to określił Andriej Nawrozow oraz
możliwego wykonawcę antyzachodnich operacji destabilizujących typu
„false flag”. Z kolei wykorzystanie Moskwy przeciwko Pekinowi
również oparte jest na krótkowzrocznej strategii, naiwności i
nieznajomości długofalowej strategii, i jako takie skazane jest na
klęskę. Reset z ChRL w wykonaniu Nixona skończył się
wzmocnieniem pozycji tego kraju, a następnie „normalizacją”
stosunków z ZSRS i – już w latach 90 – zawiązaniem oficjalnego
sojuszu Moskwa-Pekin. Konflikty między obydwoma krajami mają
charakter taktyczny i w znacznej mierze pozorowany, obliczony na
zdezinformowanie Zachodu. Komunistyczne Chiny i Rosja Sowiecka są
naturalnymi sojusznikami, kraje te są sobie wzajemnie potrzebne –
ich współpraca polityczna, gospodarcza i wojskowa przyczyniają się
do wzmocnienia pozycji międzynarodowej, bezpieczeństwa oraz
realizacji mocarstwowych interesów obydwu. Możliwa próba resetu
zakończy się albo dalszą, ale zakulisową współpracą Moskwy i
Pekinu, albo – mimo stawania na rzęsach amerykańskiej dyplomacji
– otwartym kontynuowaniem współpracy, z jednoczesnym wysyłaniem
komunikatu o treści: znowu
was orżnęliśmy, będziemy cyganić dalej, a wy nic nam nie
zrobicie!
Polski
odcinek nowego sowieckiego planu. Wymiana agentury
Działania
sowieciarzy wobec Polski i Europy Środkowej różnią się od
działań wobec Zachodu właściwie jedną istotną rzeczą – USA i
Europa Zachodnia są przez Moskwę manipulowane, natomiast Polska,
wraz z pozostałymi krajami Europy Środkowej i Wschodniej, są przez
Moskwę kontrolowane (inna sprawa, że przy współudziale i pomocy
graczy zachodnich). Nie zmieniły tego zasadniczo ani rok 1989 z
„pierwszymi wolnymi wyborami”, ani „pierwszy prezydent wolnej
Polski” tow. gen. Wojciech Jaruzelski, ani nawet wyjazd ostatniego
żołnierza Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Zmieniła się po
prostu metoda kontroli – z kontroli bezpośredniej na kontrolę
pośrednią, kontrolę strukturalną. Rządy, które próbowały
realizować suwerenną politykę zostały w bardziej lub mniej
delikatny sposób zneutralizowane dwa razy, aktualnie obserwujemy
trzecią próbę takiej neutralizacji, która
zbiega się czasowo z promowaniem nowego rodzaju kolaborantów i
nowej metody zarządzania.
Kontrola
strukturalna w latach 1989-2015 polegała na sterowaniu polityką
Polski za pomocą układu magdalenkowo-okrągłostołowego –
amalgamatu oligarchii wywodzącej się w prostej linii ze starej
komunistycznej, bezpieki i nomenklatury (z bezpieką wojskową jako
najsilniejszym ogniwem) oraz kooptantów z tzw. opozycji w
charakterze „słupów”. Rządząca oligarchia bezpieczniacka
wspierana i jednocześnie kontrolowana oraz dublowana była – jak
opisuje to płk Piotr Wroński w „Czasie nielegałów” - przez
„środki aktywne” bezpośrednio podległe SWR i FSB.
Obecnie
ten mechanizm kontroli powoli, acz nieubłaganie wypala się i
wyczerpuje. Po pierwsze, ze względów biologicznych – trwanie
mechanizmu, w którym stara bezpieka i starzy komuniści sterują
życiem politycznym zza kulis to kwestia maksymalnie pięciu
najbliższych lat. Nowa generacja „resortowych dzieci” niejako
wyradza się i degeneruje co barwnie, ale bardzo rzeczowo przedstawił
Fox Mulder w artykule „Reset z Rosją? Nowa generacja agentury”:
„Stałym problemem z jakim styka się Rosja w Polsce jest niska jakość prorosyjskich kadr. W czasach PRL musiała sięgać po margines społeczny, przestępców, wojskowych dekowników, sprzedajnych karierowiczów i debili. Przedstawiciele tych grup tworzyli "elity" PRL. I przekazali swoją pozycję społeczną dzieciom i wnukom. Często się zdarzało, że ich potomkowie stanowili bardziej gówniany materiał ludzki od nich. Arystokracja z nadania okupanta też się przecież degeneruje. Doszło do sytuacji w której przyjazne Rosji kadry zachowują się jak idioci noszący tabliczki z napisem "Jestem rosyjskim agentem!". Obok różnych milicjantów i esbeków zaczytujących się od deski do deski w "Faktach i Mitach", obok Januszy biznesu z wypisanym na twarzy "Jestem złodziejem", obok zgrzybiałych giertychowców, zjebów z różnych Falang i Obozów Wielkiej Dupy [te parte to akurat świeża agentura, ale skierowana na bardziej radykalny target, który może nabrać znaczenia np. w przypadku kryzysu gospodarczego – przyp. J.], obok różnych Srajd palących sowieckim okupantom świeczki na grobach, mamy różnych wsioków w stylu płka Dupy, wieszających na ścianie w swoim lipnym Centrum Eksperckim Kontrwywiadu NATO herb FSB (!) i trzymających tajne dokumenty SKW obok butelek po wódce i dvd z bajkami w stylu "Masza i Niedźwiedź". Na miejscu warszawskiego rezydenta SWR powiedziałbym: "To jest, kurwa, dramat!".”
Po
drugie – właściwie nie da się już sterować społeczeństwem za
pomocą demoliberalno-lewackiej inżynierii społecznej, którą w
latach 1989-2015 wdrażały środowiska komunistyczne, tzw. „lewicy
laickiej” (de
facto post-KPP;
obecnie „Agory”, „GazWyb”, ROAD/Unia Wolności/Demokraci
itd.) oraz KLD/PO. Umiera wielka narracja „III RP” i „świetlanej,
demokratycznej, liberalnej, europejskiej przyszłości” i niebawem
będzie docierała już właściwie do wąskiego kręgu swoich
autorów i ich zwolenników, związanych rodzinnie, towarzysko oraz
wspólnymi interesami. Wydaje się, że społeczeństwo żyjące
między Odrą a Bugiem przynajmniej w jakimś zakresie zrozumiało,
że było przez te opcje polityczne ordynarnie rżnięte i robione w
bambuko.
Wyrazem
tego było podwójne zwycięstwo PiS w roku 2015 – w wyborach
prezydenckich i parlamentarnych, a także rosnąca popularność
ruchów i inicjatyw patriotycznych, konserwatywnych, katolickich (i
to najczęściej „radiomaryjnych” czy skupiających się wokół
środowisk tradycji katolickiej, albo konserwatywnych wspólnot
charyzmatycznych) czy wreszie nawiązujących do ruchu narodowego,
zarówno w wersji endeckiej, jak i narodowo-radykalnej.
Jak
na te procesy społeczne rozgrywające się na terenie bliskiej
zagranicy
reagować ma czekistowski syndykat? Konieczność
dziejowa i
mądrość
etapu są
zmienne. Trzeba zatem – znów parafrazując Vadima z powieści
Szczyrby – dostosować się do zmieniających się tendencji, a
najlepiej – nowe tendencje kreować i w odpowiednich punktach
sterować nimi tak, by zmanipulowane społeczeństwo przyjęło
moskiewskie jarzmo z radością. Ewentualnie – z poczuciem
dziejowej i geopolitycznej konieczności. A politycy, intelektualiści
i aparat państwowy – realizowali interesy Rosji Sowieckiej,
zarówno w kraju, jak i na zewnątrz. A skoro operacja „prawicowego
NEP-u” i potiomkinowskiej rewolucji konserwatywnej powodzi się w
krajach zachodnich, to dlaczego nie miałaby odnieść podobnego
sukcesu w Polsce?
Jaki
jest główny mechanizm infiltracji prawicy? Faktyczna agentura,
zadaniowana przez oficerów sowieckich specsłużb zapewne stanowi w
całej operacji mniejszość. Tak jak w schemacie „orkiestry”
Volkoffa, pełnią oni funkcje „dyrygentów”. Resztę roboty
robią pudła rezonansowe – użyteczni idioci, którzy sączą
dezinformacyjny jad dalej – zarówno jako tzw. „liderzy opinii”,
jak i „konsumenci”. Prosowiecka-prorosyjska propaganda i
dezinformacja szerzona jest nie wertykalnie, de
modo Gazeta
Wyborcza i poprzez „autorytety moralno-polityczne” lat
transformacji, ale horyzontalnie, sieciowo – za pomocą masowych
mediów społecznościowych oraz portali lansujących się na
„antysystemowe”, „niezależne”, „patriotyczne”,
„narodowe”, „katolickie/chrześcijańskie”, „zmuszające do
myślenia” itp. Główne tezy dezinformacji skierowanej do
konserwatywnego i narodowego odbiorcy w Polsce są w dużej mierze
kopią tych skierowanych do odbiorców na Zachodzie, a wspomnianych
wyżej, z poprawką na uwarunkowania lokalne – rozpowszechnia się
treści mające skłócić Polaków z pozostałymi narodami
Międzymorza, a Rosję Sowiecką przedstawić jako jedyny ratunek to
przed Niemcami, to przed masonerią, to przed Żydami, krwawymi
multikorporacjami z
USA, które jest naszym faktycznym wrogiem, banderowcami
i szaulisami, itp.
Nawet, jeśli prosowieckość nie jest wyrażona verbatim,
to samo już atakowanie zachodu/USA itp. stawia w dobrym świetle
Rosję Sowiecką. Analiza dyskusji politycznych, które odbywają się
na portalach, blogosferze, portalach społecznościowych nie
pozostawia złudzeń – dezinformacja adresowana do prawicy zatacza
już bardzo szerokie kręgi i zaczyna być wręcz dominująca.
Konkretny,
długofalowy cel tego działania jest dwojaki: po pierwsze – wrogie
przejęcie polskich ruchów patriotycznych, konserwatywnych,
narodowych. Elektoraty partii prawicowych i narodowych, zarówno
mainstreamowych, jak i opozycyjnych mają mieć nastawienie pozytywne
do Rosji Sowieckiej, albo przynajmniej przychylnie neutralne. Celem
są tutaj zarówno PiS i Kukiz’15, jak i ruchy o mniejszej
popularości. Po drugie – celem jest ich jednoczesna dezintegracja
i kompromitacja, połączona z eliminacją elementów niepokornych i
węszących „ruskie spiski”. Niezwykle ważny jest też lokalny
poziom międzynarodowy – skłócanie narodów Międzymorza poprzez
sterowane nacjonalizmy ma przeciwdziałać powstaniu sojuszniczych
relacji na terenie pomostu bałtycko-czarnomorskiego, które są
jedyną szansą dla tutejszych narodów na faktyczną niepodległość
i suwerenność, i jako takie zagrozić mogą mocarstwowym ambicjom
Rosji Sowieckiej.
Znamienny
jest w tym kontekście opublikowany w aktualnym numerze tygodnika „Do
Rzeczy” wywiad z Aleksandrem Duginem, w którym mówi on o tym, że
dla polskich patriotów jedyną opcją jest sojusz z Moskwą –
jedynym słusznym centrum konserwatyzmu (czytaj: podległość).
Dugin snuje też geopolityczną wizję przyszłości Polski:
„(…) Polska powinna być niezależnym państwem, choć pozostającym w przyjaźni nie tylko z Rosją, lecz także z wielką Ameryką Donalda Trumpa, która przecież nie chce kontynuować strategii atlantyckiej. Polska powinna być nie prorosyjska, ale i nie proatlantycka, nie globalistyczna. Neutralna i niepodległa.”
(…) Trzeba znaleźć w Polsce sojuszników w postaci odpowiedzialnych, konserwatywnych sił. Musimy skupić się na tym, co nas łączy, a wtedy unikniemy wzajemnej agresji. Jesteśmy Słowianami, chrześcijanami...”
Na
końcu wywiadu czytamy:
„- Putin niedawno zażartował w telewizji, że Rosja nie ma granic. Rozbawiło to pana?
Tak: to zresztą nie był żart, tylko prawda.- Czyli jednak podbój?Nie, chodzi o Rosję jako nośnik prawdy, konserwatywnej ideologii. Polska będzie rosyjska, jeśli będzie konserwatywna.”
Zanim
przejdziemy do analizowania implikacji tego wywiadu, przypomnijmy, że
jeszcze kilka lat temu ów „szermierz konserwatyzmu” i
„prawosławnego chrześcijaństwa” otwartym tekstem pochwalał
gnozę, okultyzm, a wręcz i jawny satanizm (związki bolszewików z
satanistami nie są zresztą żadną sensacją), nie mówiąc już o
destrukcyjnym dla tradycji i religii aspekcie bolszewizmu. Pisał
też, że Polska i Ukraina, z racji geografii
sakralnej (whatever
it takes…) i geopolityki (położenie między Niemcami a
Rosją/Sowietami) nie ma racji bytu, a katastrofa smoleńska była
wyrazem
sprawiedliwości dziejowej.
Co
zatem oznaczają niedawno wypowiedziane słowa Dugina? A
przypomnijmy, że jest on jednym z ideologicznych, geopolitycznych i
strategicznych mózgów czekistowskich elit; wywiad ten może być
traktowany jako oferta dla nowej generacji kolaborantów, a
jednocześnie wyartykułowanie pewnych średnio- i długofalowych
celów polityki Rosji Sowieckiej oraz pewnyh tendencji w tejże
polityce, o których już pisałem wcześniej (m.in. we wpisie o
„szafie Kiszczaka” i artykułach dla Wydawnictwa Podziemnego).
Najważniejsze
to zmiana sposobu zarządzania „bliską zagranicą” i strefą
sowiecką. Na poziomie wewnętrznym, pieriestrojkowa kontrola
strukturalna, w której moskiewska centrala niejako „ręcznie
sterowała” Polską za pomocą starych,
komunistyczno-bezpieczniackich kadr ma zostać zastąpiona przez
swego rodzaju geopolityczny „outsourcing”, w którym wewnętrzne
i zewnętrzne interesy neosowietów mają być realizowane przy
pomocy sił patriotycznych, narodowych i konserwatywnych. Na poziomie
zewnętrznym jest to przejście z roli „bliskiej zagranicy” i
„strefy specjalnych interesów Moskwy” do współczesnej wersji
finlandyzacji, w której margines zewnętrznej suwerenności stanowić
będzie granica interesów Rosji Sowieckiej, Bloku Eurazjatyckiego
łączącego Europę, Rosję Sowiecką i Chiny, ewentualnie –
w
zależności od efektów
resetu-bis
-
„Nowej Wielkiej Trójki” (albo karaganowskiego „Dyrektoriatu
Świata”): Moskwy, Pekinu i Waszyngtonu.
Źródła:
1.
Jacek Szczyrba, „Punkt Lagrange’a”, Wydawnictwo Podziemne,
Poznań 2016.
2.
Jurij Bezmienow, „Soviet Subversion on the Free Press”,
https://www.youtube.com/watch?v=xHtapxF8cxc
3.
Aleksander Ścios, „Konserwatyści wszystkich krajów, łączcie
się!”,
https://bezdekretu.blogspot.com/2016/12/konserwatysci-wszystkich-krajow-aczcie.html
4.
Fox Mulder, „Geopolityczny zwrot ku Rosji? Nowa generacja
agentury”,
http://foxmulder2.blogspot.com/2016/09/geopolityczny-zwrotu-ku-rosji-nowa.html
5.
Józef Darski, „Zasady naszej polityki na odcinku polskim”,
http://jozefdarski.pl/7309-zasady-naszej-polityki-na-odcinku-polskim
6.
Maciej Pieczyński w rozmowie z Aleksandrem Duginem, „Globalizm i
liberalizm to cywilizacja antychrysta”, „Do Rzeczy” nr 1/203,
s. 68
7.
Jaszczur, „Parę uwag wokół pojednania (i nie tylko)”,
http://jaszczur09.blogspot.com/2012/09/pare-uwag-woko-pojednania-i-nie-tylko.html
8.
/-/ „Sowiecka strategia dzisiaj”,
http://wydawnictwopodziemne.com/2015/07/21/sowiecka-strategia-dzisiaj/
9.
/-/ „Hipoteza robocza”,
http://jaszczur09.blogspot.com/2016/02/hipoteza-robocza.html
10.
Materiały z fanpage „Rosyjska piąta kolumna w Polsce”,
https://www.facebook.com/Rosyjska-V-kolumna-w-Polsce-218251225011751/?fref=ts
O Trumpie można powiedzieć wiele ale raczej nie to, że jest politycznym "wyjadaczem" (chyba, że potraktuje się poważnie jego skoki od lewej do prawej a wreszcie "wykoszenie" wszystkich liczących się i obecnych od lat w polityce republikańskich konkurentów, no ale ma mieć takich doradców np. Kissingera). Niewątpliwie ma doświadczenie z wielkim biznesie (i dobre kontakty o czym świadczy planowany skład jego administracji) ale to nie tylko same sukcesy. No i doświadczenie w telewizyjnych "reality show" które umiejętnie wykorzystał i wykorzystuje.
OdpowiedzUsuńSowietom udało się, dzięki Trumpowi, Obamie i Clinton, a właściwie dzięki stanowi/poziomowi który osiągnęło społeczeństwo amerykańskie w swoim spadku po równi pochyłej, stać pierwszoplanowym uczestnikiem wewnętrznej polityki USA. Niezależnie od specakcji hakerskiej (dla informatyka, przedstawiony "raport" FBI to zwykła amatorszczyzna. Więcej tam schematów bez konkretów i dyrdymałów o firewall-ach niż faktów). Zwróćmy uwagę na to, jak wykorzystali kwestię sankcji. Powinienem napisać niby-sankcji bo są one w istocie symboliczne ale to typowa gra Obamy et al., które to towarzystwo nic nie zrobiło wcześniej dobrze wiedząc co "wyprawiają" sowieccy hakerzy (i chrlowscy też). Nie wydaje mi się możliwe aby Obama i amerykańskie służby w jego administracji byli do tego stopnia głupi (mimo wszystko lewacy rządzący tym państwem nie mogą opierać się wyłącznie na sobie i na lojalnych amatorach w kwestiach technicznych). W pierwszej lepszej w miarę poważnej firmie znajdzie się informatyk, który "od ręki" wykryje zagrożenia systemów, ataki hakerskie i ich pochodzenie. Są wystarczające narzędzia, oprogramowanie, które wymaga tylko umiejętnej konfiguracji i administracji. USA jest pod tym względem na czele zawawansowanych technologii informatycznych. Tak czy siak, efekt jest taki, że dziś sowieci otwarcie i bezpośrednio "mieszają" w USA. Sądzę, że wkrótce nastąpi na tym tle rozgrywka wewnątrz partii republikańskiej, która może skończyć się jej rozbiciem. Już widać zasadnicze podziały.
Myślę Jaszczurze, że "narracja III RP" ("układ okrągłostołowy") wcale nie wymiera. Kaczyński i cała jego ekipa "u władzy" są kontynuatorami tej narracji w sensie zachowania stworzonej na jej potrzeby fikcji tak samo jak pozostałe "ekipy". Nie dążą do podważenia jej fundamentów. Uczestniczą w niej tak jak ich lider od samego początku lub po swoim późniejszym akcesie i stanowi ona dla nich podstawę polityki która prowadzą. Chęć uczynienia jej bardziej strawną (poprzez np. upatriotycznienie "instytucji") nie oznacza wcale chęci odrzucenia prowokacji (wydanie Golicyna w 2007 jest dla mnie w tym kontekście bardzo zastanawiające - co ma oznaczać? demaskację, przestrogę, ślepotę czy coś innego?). A nowe pokolenia peerelu#2? Sądzę (na podstawie rozmów i tego co widzę), że one nie są w stanie sobie wyobrazić innej narracji (w sensie fundamentu na którym możnaby nawet coś innego postawić). Świat w którym żyją jest ich światem a ten świat to prowokacja której nie traktuje się jako prowokacji tylko jako punkt wyjścia - stan naturalny. Także dla wielu z tych, którzy urodzili się w peerelu#1 i jeszcze mogą "porządzić", peerel#2 stanowi kontynuację i punkt odniesienia. Nikt w istocie nie chce jego odrzucenia.
Fakt, że do polskiej "polityki" zapraszany jest Dugin (kto może mieć takie wpływy, aby w jednym ze sztandarowych "przekaziorów" polskiej prawicy, ukazał się wywiad z tą kreaturą?) świadczy, moim zdaniem, o tym, że decyzja o jej "nowych kierunkach" w tym środowisku została już podjęta.
Andrzeju,
UsuńKwestia, jak daleko zajdzie sowiecka możliwość manipulowania polityką wewnętrzną i zewnętrzną USA. Oraz to, czy i kiedy Ameryka się otrząśnie i będzie "great again". W rozłamie w GOP jedyna nadzieja.
Pisząc o wyczerpywaniu się narracji "III RP" miałem na myśli jej "oficjalną", mainstreamową część, tą w wydaniu "gazetowowyborczym", "eseldowskim", "uniowolnościowo-platformianym". Co do "prawej" strony, masz rację. Ale ta, w większości bierze dezinformacyjne konstrukty za stan faktyczny. Macierewicz i ludzie z nim związani, stanowią mniejszość, która wydaje mi się sekowana i oblężana w PiS...
A nowe kierunki nie tylko dezinformacji, ale ogółem działań sowieciarzy/rodzimej kanalii ubeckiej będą dwa: pierwszy to jej opisywane wrogie przejęcie, drugi to stopniowe sparaliżowanie i obalenie obecnego rządu na bazie tego, o czym piszesz.
Jaszczurze,
UsuńCo do USA: czy nie sądzisz, że to bardziej gra w "divide et impera"?
Co do peerelu: czy nie sądzisz, że to "stopniowe sparaliżowanie i obalenie obecnego rządu" to taka sama fikcja jak jego "władza" która jak trafnie piszesz w tekście jest przez sowieciarzy kontrolowana? Nie dostrzegam żadnych pozytywnych zmian w peerelowskiej "świadomości społecznej" a jedynie coraz gorszą (bardziej peerelowską) świadomość naszych rodaków. Uważam, że "PiS wygrał wybory" i "ma ogromną władzę" dlatego, że w odpowiedniej chwili tak zdecydował wspomniany "kontroler" i nastąpiło kolejne już "przestawienie wajchy". Uważam też, że świadomość w peerelu określają od lat peerelowskie przekaziory a nie samodzielne myślenie Polaków.
Andrzeju,
UsuńTak, to w coraz większym stopniu taka właśnie gra. Pytanie, kiedy Amerykanie otrzeźwieją i doczekają się sen. MacCarthy'ego.
Jeśli chodzi o Peerel, to moim zdaniem największym problemem jest i będzie w najbliższej przyszłości taka operacja dezinformacyjna, którą w powyższym cyklu opisałem. Inna sprawa, to że faktycznie, zwłaszcza "prawa" strona społeczenstwa jest na takie działania bardzo podatna, ze względu na pewne polityczne mity, które wyznaje (endekoidyzm, mówienie, że największym zagrożeniem są Niemcy/Żydzi/Ukraina, niedostrzeganie zagrożenia ze strony sowieckiej).
Co do wygranej PiS w wyborach - było to możliwe, moim zdaniem, nie tylko dzięki kolejnemu przestawieniu wajchy, ale też dzięki działaniom Amerykanów i tych grup interesu (globalistów) na zachodzie, które zaczęły postrzegać Rosję Sowiecką, jej agresywne działania oraz tworzenie Bloku Eurazji jako zagrożenie. Pisałem o tym we wpisie pt. "Niebezpieczne pytania - próba odpowiedzi".
Na jakiej podstawie sądzisz Jaszczurze, że politycy/służby amerykańskie czy też globaliści wpłynęli na zmianę w ramach peerelowskiej "władzy"? Czy mógłbyś poprzeć to jakimiś faktami albo wskazać wiarygodne źródło na którym opierasz swoje przekonanie? Załóżmy, że tak jest. Skoro jednak Amerykanie lub ktoś inny może zmieniać scenografię tutejszej sceny to albo sowieciarze wcale nie kontrolują peerelu, jak obaj twierdzimy, albo robią to za wiedzą i zgodą sowieciarzy. Peerelowska "władza" jest w istocie fikcją. Tak została skonstruowana ćwierć wieku temu i do tej pory nic się w tej konstrukcji istotnego nie zmieniło. Więc jak to jest?
UsuńSkoro jednak Amerykanie lub ktoś inny może zmieniać scenografię tutejszej sceny to albo sowieciarze wcale nie kontrolują peerelu, jak obaj twierdzimy, albo robią to za wiedzą i zgodą sowieciarzy.
Usuń...albo, po prostu, obszar Polski jest terenem rywalizacji pomiędzy sowieciarzami (właściwie - duetem Moskwa-Pekin, vide plany NJS, powiązania niejakiego Mateusza P.), Amerykanami, Niemcami i globalistami.
Drogi Jaszczurze,
UsuńTylko, że ja właśnie nie dostrzegam takiego "Punktu Lagrange'a". Dostrzegam to o czym pisałem w recenzji - pasywną politykę amerykańską wobec peerelu na przestrzeni dziesięcioleci. Tym bardziej nie jestem w stanie wyobrazić sobie, aby lewacka administracja Obamy, która "dobiła" amerykańskie służby i "odpuszcza" Bliski Wschód albo żądni zysków kapitaliści, którzy gdy tylko to możliwe "sami sprzedadzą sznur" sowieciarzom mieli tu jakieś interesy geopolityczne. Zresztą największym kapitalistą-globalistą jest dziś CHRL. Zjednoczone z komunizmem Niemcy vs sowieciarze? Nie masz chyba na myśli "sankcji" niuni?
Andrzeju, i tutaj jest różnica między nami. Napiszę cosik na ten temat więcej, bo temat ciekawy, ale z racji dłuższego wyjazdu - najwcześniej pod koniec miesiąca.
UsuńPoczekam cierpliwie Jaszczurze. Chętnie poznam Twoje uzasadnienie takiego punktu widzenia. Tymczasem, życzę Ci udanego wyjazdu!
UsuńPanie Andrzeju,
OdpowiedzUsuńRzadko mi się zdarza nie zgadzać z Panem, ale osobliwie nie mogę zgodzić się z niektórymi punktami Pańskiej oceny Trumpa. To jest absolutne ZERO. Nie jest żadnym "biznesmenem"! Ktoś wyliczył, że gdyby Trump zainwestował pieniądze, które odziedziczył, w przeciętnym funduszu, to byłby kilka razy bogatszy, a po drodze nie zbankrutowałby dwukrotnie. Kontaktów nie ma żadnych, bo otaczał się zawsze potakiewiczami. Mieszkał głównie w Nowym Jorku, ale nowojorska elita, składająca się z ludzi nie mniej bogatych od niego, ani go zna, ani lubi, ani poważa. Powie Pan, tam dominują Demokraci. To prawda, ale po pierwsze jest dość Republikanów wśród bogatych ludzi, a po drugie, Trump zawsze był bliżej Demokratów, np. Clintonów.
Dalej, skład jego gabinetu niczego - niestety! - nie dowodzi. Obok kapitalnego Mattisa (gdybyż tylko on mógł zostać prezydentem!) jest miałki Tillerson. Te nominacje nie są wynikiem jego kontaktów. Kiedy prezydent woła, to się idzie. Tak było w Ameryce zawsze. Kilku z nominatów nie znało wcześniej Trumpa.
Trump jest człowiekiem pozbawionym kośćca. Może powiedzieć cokolwiek i wzruszyć ramionami, kiedy mu się to wytknie. Powie A, a zrobi Z. Powie na czarne, że białe, kiedy mu będzie tak wygodnie. W tej cesze przypomina tylko jednego wcześniejszego prezydenta, FD Roosevelta. Wyniesiony na ołtarze demokracji, Roosevelt był najbliższy Trumpa w obiecywaniu bez najmniejszej intencji dotrzymania.
Ta kompletna wolność - nie czuje się związany żadnymi zasadami - daje mu nieprzewidywalność, co może być zaletą na krótką metę, ale na dłuższą to jest zupełne zaprzeczenie wszelkiej ludzkiej przyzwoitości i uczciwości.
Być może nie należy niczego innego oczekiwać od demokracji. Być może.
Panie Michale,
UsuńNie wiedziałem, że Trump ma aż tak słabą pozycję. I owszem, przypomina F.D. Roosevelta.
Swoją drogą, muszę się z Panem przeprosić - nie doceniłem siły i zasięgu izolacjonizmu jako pewnej tendencji kulturowej, o czym pisał Pan w polemice ze mną, na początku tego roku. Bo Trump wygrał wybory wykorzystując tenże izolacjonizm w swojej kampanii.
Nadzieja, jak napisałem wyżej Andrzejowi, w rozłamie wśród Republikanów, oporze frakcji neokonserwatywnej i "imperialnej" oraz w ludziach takich, jak gen. Mattis. A swoją drogą, podobno był on kandydatem "rezerwowym" w przypadku, gdyby Trump zostałby oceniony jako kandydat o potencjalnie zbyt dużym elektoracie negatywnym.
Panie Michale,
OdpowiedzUsuńZ pokorą przyjmuję krytykę bowiem zgłębiłem karierę Trumpa dość pobieżnie. Skoro doszedł do milionów to sądziłem, że ma ku temu, poza odziedziczoną fortuną, także jakieś talenty (o jego katastrofach finansowych wspomniałem, wszakże bardzo oględnie). W kwestii potakiewiczów być może chodzi Panu o jego bliski krąg bo wydaje mi się jednak mało prawdopodobne, by Wilbur Ross czy finansiści z Goldman Sachs nimi byli. Że są nimi też Gingrich i Giuliani którzy go mocno wspierają. Zdaje mi się, że skład gabinetu Trumpa jest tak mało czytelny bo odzwierciedla też kompromis na który musiał iść z republikanami aby dostać nominację (z jednym z istotnych skrzydeł). Odnośnie stanu demokracji, sądzę podobnie do Pana.
Panie Andrzeju,
OdpowiedzUsuńProszę wybaczyć, źle się wyraziłem. Trump otaczał się zawsze potakiewiczami, co nie znaczy, że każdy jego nominat należy do tej kategorii. Gingrich i Giuliani go popierają, ale to są wolni ludzie, a nie "ludzie Trumpa". Chyba przecenia Pan te kanalie z Goldman Schmucks...
Trump nie jest człowiekiem kompromisu. To nie jest nowe wcielenie Reagana, jak mówią czasem nawet inteligentni ludzie. To jest cyrkowiec. On może zrobić wszystko, aż do ustąpienia z urzędu, bo się znudził - co Panie Boże daj...
Republikanie w ogromnej większości go NIE popierają. Na razie czekają, co będzie dalej, ale Trump nie dysponuje większością w obu izbach.
Drogi Panie Jaszczurze,
OdpowiedzUsuńNiestety nie sądzę, żeby ludzie pokroju Mattisa mogli wygrać wybory a Ameryce. O wiele za bardzo jest on wielką indywidualnością, na nasze karle czasy.
Nie wiem doprawdy, czy pozycja Trumpa jest słaba czy nie. W tym systemie, władza wykonawcza prezydenta jest niezwykle trudna do poskromienia. Jego pozycja na pewno nie jest tak silna, jak mogłoby się wydawać na papierze. Ale najważniejsza rzecz z tym osłem dardanelskim (nie wiem, czy Pan zauważył, że nie mogę nieść tej pokraki), to że on jest absolutnie nieobliczalny. Może ogłosić jutro, że Ziemia jest płaska i że on lubi naleśniki. To jest kolejny Król Ubu.
Panie Michale,
UsuńGeneralnie zgadzam z Pana oceną Trumpa. Jest nieprzewidywalny i niepoważny, w jego wystąpieniach publicznych czy "tweet"-polityce widzę zasadniczo sporo klownady. Czy zadawał Pan sobie pytania jak to się stało, że to właśnie on otrzymał nominację republikanów i dlaczego? Co spowodowało, że pokonał Rubio czy Cruza, wydawało się na początku, że poważnych kandydatów?
Przeprowadzenie i wykorzystanie ataków hakerskich, dzisiejsza rozgrywka nimi z wykorzystaniem chwilowego "bezkrólewia" wydaje mi się dużym sukcesem sowieciarzy. Trafnie Pan to ujął na WP: oni potrafią obrócić nawet antykomunistów tak, aby działali na ich korzyść. Co oczywiście nie oznacza, że potrafią wszystko i zawsze zwyciężają. Wykorzystują słabość przeciwnika/ofiary i tyle im wystarcza.
przepraszam za umieszczenie powyższego komentarza pod innym wątkiem dyskusji
UsuńPanie Michale,
UsuńPodejrzewam, że z gen. Mattisem byłoby podobnie, jak swego czasu z gen. McArthurem, który przegrał z zupełnie niejakim Ike'em.
Widzę, że Pan Trumpa nie może znieść... Owszem, on jest nieobliczalny, co może zadziałać w wiele stron. No i kwestia, jaka będzie "wypadkowa" chęci decyzji Trumpa (pomijając Executive Orders, czyli prezydenckie dekrety z mocą ustawy) oraz zamiarów republikańskiej większości, która go nie popiera, a którą reprezentuje chociażby sen. McCain.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWitam szanownych interlokutorów.
UsuńNiedawno pojawił się w prasie szwajcarskiej ciekawy artykuł odnośnie możliwych przyczyn wygranej Trumpa jak i również przyczyn jego nieobliczalności w wypowiedziach w trakcie kampanii wyborczej. Tłumaczenia tutaj:
https://futrzak.wordpress.com/2016/12/20/w-jaki-sposob-trump-wygral-wybory/
https://pecuniaolet.wordpress.com/2016/12/08/internet-jako-pole-walki/
http://jagiellonski24.pl/2017/01/11/przeklenstwo-demokratycznej-nudy/
Ciekaw jestem zdania szanownych kolegów.
Szanowni Panowie,
OdpowiedzUsuńPrzewidywanie jest sławetnie niepewną operacją logiczną, a w wypadku Trumpa staje się zabawą w ciuciubabkę. Jego nieprzewidywalność, jak mówiłem, może być wielką siłą na krótką metę, ale to jest ostatnia rzecz, jakiej nam dzisiaj trzeba. Republikanie w kongresie będą, jak sądzę, czekać, aż jakieś karty zostaną odkryte, ale na dłuższą metę czasami go poprą, a czasami nie. Z tego z kolei wynika, że wewnętrzna polityka amerykańska może zdominować najbliższe cztery lata.
Proszę dodać do tego wszystkiego, o czym Panowie mówili, kolosalne zadłużenie, powszechną (bo nie tylko federalną) sraczkę budżetową i silnego dolara - i mają Panowie składniki wewnętrznego kryzysu. Trump zaproponował gigantyczne wydatki na infrastrukturę, ale nikt nie pamięta, że dokładnie to samo proponował Obama 8 lat temu (zaledwie o 20% mniejszą sumę) i nic z tego nie wyszło.
A giełda osiąga nowe rekordy.............
ja juz nie wiem kogo w tym wszystkim sluchac.
OdpowiedzUsuńSłuchać własnego rozumu?
OdpowiedzUsuńbirkin bag
OdpowiedzUsuńretro jordans
a bathing ape
moncler coat
kyrie 7
off white nike
lebron shoes
curry 8
kyrie 7 shoes
yeezy