2022-07-17

Sprzeczne sygnały ze strony NATO mogą rozjuszyć Moskwę. Wokół Szczytu NATO

 Dr Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych napisał dla The Hill artykul „The wrong NATO signals to Russia could mean more war for Europe”. Główna teza jest taka, jak w tytule: niezdecydowanie elit państw zachodnich jest dla czekistowskiego reżimu na Kremlu sygnałem do prowadzenia coraz to bardziej agresywnej, ekspansywnej polityki, łącznie z wywoływaniem nowych wojen.

Po rozwiązaniu ZSRS (geneza którego to już temat na inne dyskusje, wielokrotnie tutaj poruszane) Niemcy pod wodzą Helmuta Kohla sprzeciwiały się uznaniu niepodległości, Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy, a później ich aspiracjom do członkostwa w NATO. Kolejny niemiecki kanclerz, Gerhard Schroeder wdrożył politykę energetycznej i surowcowej współpracy z Federacją Rosyjską, która de facto doprowadziła do uzależnienia się Niemiec i większości Europy od sowieckiego gazu. Zaś po zakończeniu urzędowania na stanowisku kanclerza RFN, stal się jednym z czołowych adwokatów interesów Moskwy i lobbystów Gazpromu. Politykę współpracy z Kremlem kontynuują kolejni kanclerze: Merkel i Scholz. Za kadencji Merkel, zablokowano w roku 2008 zamiary przystąpienia do NATO Ukrainy i Gruzji. Z kolei prezydent Barack Obama nie był w stanie zająć zdecydowanego stanowiska wobec aneksji Krymu, a później, zaboru Donbasu. Dodać do analizy dra Dębskiego trzeba to, że wcześniej, pod koniec 2009 roku, administracja Obamy wyhamowała budowę systemu obrony antyrakietowej w Polsce. Politykę wysyłania sprzecznych wewnętrznie sygnałów kontynuował Joe Biden. Pospieszne wycofanie wojsk amerykańskich z Afganistanu – zdaniem dra Dębskiego – zostało przez Rosję Sowiecką uznane za słabość, za „zielone światło dla ponownego rozpoczęcia wojny przeciwko Ukrainie celem zniszczenia jej jako państwa.”

Rosja nie była w stanie stanąć na drodze wstąpienia byłych środkowoeuropejskich satelitów do NATO, ale zażądała, aby ich status członkowski miał ograniczony [feeble] charakter.” Sojusz Atlantycki wyraził na to zgodę w 1997 roku, ustanawiając Akt Stanowiący NATO-Rosja. „W zasadzie Rosja pisze dr Dębski – otrzymała polityczne zobowiązanie od sojuszu, że nie umieści znaczących sił wojskowych w nowych państwach członkowskich. Moskwa uznała to za zwycięstwo wierząc, że ograniczony status członkostwa w NATO może zostać kiedyś zmieniony, albo dyplomatycznie, albo siłowo.” Federacja Rosyjska wykorzystała ten stan, by stworzyć w zachodnim systemie bezpieczeństwa „szare strefy”, aby podminować i wykorzystywać europejski system bezpieczeństwa wtedy, gdy jest to możliwe. I Moskwa czyni to począwszy od aneksji Krymu i Donbasu w 2014 roku. I już wtedy – pisze dr Dębski – Akt Stanowiący Rosja-NATO – powinien „trafić do śmietnika”. Również na Szczycie NATO w 2016 roku w Warszawie nie zrobiono niczego, co kwestionowałoby Akt Stanowiący (w istocie będący owocem koncepcji „konwergencji” demoliberalnego Zachodu z neosowiecką Rosją).


Sformułowano wówczas – poziomie konceptualnym i realnym – jak najbardziej słuszną doktrynę obrony „Wschodniej Flanki” Sojuszu i jej wzmacniania. Ale nawet ta doktryna ta nie podważa – zdaniem dra Dębskiego – ustalenia Aktu Stanowiącego Rosja-NATO dotyczącego umieszczania znaczących ilości wojsk sojuszniczych w Europie Środkowej i Wschodniej. Moskwa otrzymała kolejny sygnał zachęcający do agresywnych działań. W grudniu 2021 roku Putin wystosował ultimatum wobec NATO, w którym zażądał m.in. zakończenia rozszerzania sojuszu, wycofania wojsk sojuszniczych z Flanki Wschodniej. Gdy ultimatum to nie zostało spełnione, Federacja Rosyjska zaatakowała Ukrainę 24 lutego 2022. Co prawda inwazja na Ukrainę skonsolidowała NATO i niejako wywołała alarm w Pakcie i innych państwach wolnego świata, ale dalej nie na tyle, by przestać być zakładnikiem polityki opisywanej przez doktora. Powinno być jasne, że Rosja wykorzystuje niezdecydowanie i niewłaściwe sygnalizowanie, powodowane politycznym myśleniem życzeniowym, dla swoich agresywnych i imperialistycznych celów” – konkluduje dr Dębski.

Podczas odbywającego się 28-30 czerwca 2022 roku Szczytu NATO w Madrycie postanowiono między innymi o przyjęciu do Sojuszu Finlandii i Szwecji (co w praktyce oznacza uczynienie z Bałtyku NATO-wskiego „Mare nostrum” i co za tym idzie poważne zablokowanie Federacji Rosyjskiej dostępu do niezamarzających mórz), zwiększeniu sił Szybkiego Reagowania NATO na Wschodniej Flance do 300 tysięcy żołnierzy, umieszczeniu w Polsce Sztabu V Korpusu Armii Stanów Zjednoczonych. Uznano także Federację Rosyjską za bezpośrednie zagrożenie. Z jednej strony, ustalenia minionego niedawno Szczytu NATO należy uznać za rewolucyjne w stosunku do atrofii, jaka toczyła sojusz praktycznie do 2016 roku, z drugiej strony – jak wskazuje dr Dębski – nadal nie wyrzucono do śmietnika Aktu Stanowiącego Rosja-NATO, obecność wojsk USA na Wschodniej Flance ma nadal charakter rotacyjny, nie zaś stały. „Jest to kolejny – zdaniem dra Dębskiego – zły sygnał wysłany Rosji”. Taka sprzeczna wewnętrznie polityka USA, NATO i wolnego świata ogółem doprowadzi nieuchronnie – wg dra Dębskiego – do „politycznej katastrofy”.

Jakie rozwiązania powinny być powzięte, by „skorygować błędy”? Według dra Dębskiego, przede wszystkim USA i prezydent Joe Biden powinny unieważnić Akt Stanowiący NATO-Rosja (podobnie, jak uczynił prezydent Donald Trump z układem INF). Ale to nie słowa, a czyny świadczyłyby o determinacji USA i NATO. Obecność wojskowa USA w Polsce i Rumunii powinna zmienić charakter z rotacyjnej na stałą. Na terenie Polski powinna zostać dyslokowana „ciężka brygada” wojsk USA (dr Dębski nie precyzuje, czy chodzi tutaj o brygadę pancerną czy zmechanizowaną). Byłby to „jednoznaczny sygnał, ze Wschodnia Flanka nie jest na sprzedaż. Sygnalizacja strategiczna musi być wspierana odpowiednim wymiarem militarnym, nie pozostawiającym pola do kwestionowania wiarygodności odstraszania. Wzmocniłoby to spójność NATO ograniczając ryzyko tego, że pod presją Rosji poszczególni członkowie nie wdrożą decyzji dotyczących obrony i odstraszania”. Wmocnionoby tym samym również morale Ukrainy, która mogłaby liczyć na niezachwiane poparcie ze strony Zachodu. Takie decyzje – zdaniem dra Dębskiego – mogłyby odstraszyć Moskwę od zamiaru przedłużania wojny na Ukrainie z zamiarem osłabienia morale samej Ukrainy i Zachodu.

***

Kolejnym ważnym i przełomowym punktem czerwcowego Szczytu NATO (tu wychodzimy już poza ramy omawianego artykułu) jest fakt, iż zauważono zagrożenie, jakim jest coraz bardziej zacieśniający się sojusz Pekin-Moskwa, czego wyrazem był udział w Szczycie Japonii, Korei Południowej, Australii i Nowej Zelandii. Chociaż po raz pierwszy ChRL oraz ich wsparcie udzielane Moskwie zostały wymienione w oficjalnym dokumencie strategicznym NATO, to już pod koniec października 2021 roku sekretarz generalny Paktu Jens Stoltenberg stwierdził, że Federacja Rosyjska i komunistyczne Chiny to „jedno zagrożenie”. Z jednej strony zatem, elity USA, NATO i wolnego świata mają zgodną z faktami i słuszną świadomość tego, że sojusz Pekin-Moskwa była, jest i będzie stałym elementem geopolitycznej mapy świata oraz (zapewne) tego, że sojusz ten kieruje się długofalową strategią obliczoną na ustanowienie własnego, nowego, wspaniałego porządku świata. I jako taki – stanowi zagrożenie. Z drugiej jednak strony uznano, że przewidywana jest opcja negocjowania różnego rodzaju kwestii bezpieczeństwa z KPCh, i tu wracamy do przedstawionej wyżej sprzecznej wewnętrznie polityki USA i NATO wobec państw, które są dla USA, NATO i wolnego świata śmiertelnym wręcz niebezpieczeństwem.

Ponadto, nie zdecydowano się na „opcję atomową”, ale w formie umieszczenia w Polsce i krajach bałtyckich broni nuklearnej – to kolejna kwestia, o której nie pisze dr Dębski, ale która jest kluczowa, jeśli chodzi o omówioną tutaj tematykę. Takie kraje, jak Polska i/lub Rumunia powinny zostać włączone do programu NATO Nuclear Sharing, a także powinny rozwijać własny program nuklearny, na wzór Wielkiej Brytanii, Francji za gen. de Gaulle’a czy Izraela.

Jaki mógłby być wyobrażalny scenariusz politycznej katastrofy, spowodowanej sprzeczną polityką krajów wolnego świata wobec agresywnej polityki Moskwy i Pekinu? Na przykład scenariusz podobny do tych, o których mówi omawiany w poprzednim wpisie Wang z „Lude Media”. Federacja Rosyjska i Chiny mogłyby na przykład przeprowadzić skoordynowane wzajemnie eskalacje, odpowiednio, na Ukrainie i na obszarze Pacyfiku Zachodniego, które miałyby zastraszyć USA, Zachód i inne państwa wolnego świata i zmusić, być może nawet stopniowo, do udzielania Moskwie i Pekinowi kolejnych to koncesji, przy czym cała ta operacja mogłaby być rozpisana na kilka, a nawet kilkanaście lat, a eskalacje wcale nie musiałyby oznaczać otwartej konfrontacji FR czy ChRL ze Stanami Zjednoczonymi. Można także wyobrazić sobie – w ramach powyższego – sytuację, w której Rosja Sowiecka pokonuje Ukrainę po prostu niszcząc ją atakami na cele cywilne oraz na infrastrukturę i w końcu doprowadzając ją do statusu państwa upadłego, co mogłoby stanowić dla Kremla podstawę, na bazie której domagałby się od Zachodu – również osłabionego wojną – dalszych ustępstw.


***

22 czerwca w Pekinie odbył się szczyt BRICS. Nie jest to co prawda sojusz obronny, ale mówimy cały czas o kontekście, jakim jest „nieograniczona wojna” toczona przez Pekin i Moskwę przeciwko wolnemu światu, w której to wojnie stosowane są zarówno środki militarne, jak i pozamilitarne. Można zatem powiedzieć, iż nie jest przypadkiem organizacja tego szczytu w przededniu szczytu NATO oraz grupy G7. Zdaniem zmarłego niedawno profesora Olavo de Carvalho, ze względu na potencjały strategiczne poszczególnych członków, akronim nazwy tego klubu można równie dobrze skrócić do „RC”. BRICS to jedna z organizacji, która pozwala komunistycznym Chinom i Federacji Rosyjskiej na wspólną realizacje ich strategicznych celów, w szczególności zaś koncepcji tzw. „świata wielobiegunowego” i „nowego porządku instytucjonalnego”, którego BRICS jest segmentem w znacznej ekonomicznym i proba stworzenia geoekonomicznej przeciwwagi dla Zachodu.

Nie inaczej jest w przypadku ustaleń minionego szczytu tego klubu. Na szczyt, oprócz głów państw członkowskich, zaproszono tez liderów Indonezji, Argentyny (w której ma powstać chińsko-rosyjska baza wojskowa), Egiptu, Algierii, Uzbekistanu, Iranu, Senegalu i Kambodży. Spośród wyżej wymienionych państw, kandydatami do „pełnoprawnego” członkostwa mają być Iran i Argentyna. Rzeczą wartą odnotowania są propozycje Putina. Pierwsza dotyczy rozwijanego wspólnie z Chinami, alternatywnego wobec SWIFT systemu płatności, który miałby być rozszerzony o pozostałe kraje grupy, a w perspektywie o inne kraje obszaru określanego mianem „globalnego południa” (Pekin, jak widać, nie wyzbył się paradygmatów geopolitycznych z czasów Mao). Druga – to utworzenie wspólnej waluty, opartej o koszyk walut państw grupy.

Innym ważnym punktem szczytu jest narracja Putina o tym, że aktualny globalny kryzys ekonomiczny, w tym tzw. „putinflacja” i wywołany przez agresję na Ukrainę kryzys żywnościowy w istocie... nie jest wywołany przez agresję czekistowskiego reżimu, tylko przez Zachód na czele z USA, poprzez proinflacyjną politykę Waszyngtonu podjętą jakoby celem zwalczania skutków epidemii covid-19. Dla Federacji Rosyjskiej, uczestnictwo w BRICS i relacje ekonomiczne z państwami tej grupy ma być sposobem na „amortyzację” zachodnich sankcji. Jednym z ważniejszych, bieżących celów agendy tegorocznego szczytu jest – jak pisze Marek Budzisz – zarówno przełamanie sankcji Zachodu wobec Moskwy, jak również częściowe przejecie rynku żywnościowego przez Moskwę, przy wsparciu Pekinu i części krajów trzeciego świata.

2022-07-06

Wojenne plany Pekinu/Przyszłość Zachodu pod znakiem zapytania

Na początku czerwca 2022 ukazał się wywiad przeprowadzony przez Jeffreya Nyquista z dziennikarzem śledczym chińskiego, antykomunistycznego portalu Lude Media, posługującym się pseudonimem „Mr D. Wang”.

Według Lude Media, KPCh zamierza użyć wobec USA i ich sojuszników starożytnej strategii oblężenia wysuniętego posterunku, czyli Tajwanu i zaatakowania sił USA przychodzących celem przerwania oblężenia. Blokada morska Tajwanu byłaby utrzymana, jeśli USA wycofałyby się, albo zostały przez ChRL pokonane. Siły zbrojne ChRL nie angażowałyby się bezpośrednio w operacje lądową przeciw Tajwanowi, tylko poprzez blokadę, odcięłyby wyspę od dostaw z zewnątrz, grając tym samym na zwycięstwo stronnictwa pro-ChRL-owskiego, czyli aktualnie, Kuomintangu. Inny scenariusz wojny na Pacyfiku to wojna z Japonia. ChRL może rozpocząć konflikt z tym krajem, jako pretekst przedstawiając „japoński militaryzm” i rzekomo motywowane nim prowokacje wokół Wysp Senkaku. Tutaj Wang i Nyquist zauważają podobieństwa pomiędzy ewentualną wojną na Pacyfiku Zachodnim rozpętaną przez Pekin do aktualnie trwającej agresji Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie.

Wang prezentuje jednak zupełnie inne zdanie na temat wojny na Ukrainie, aniżeli większość analityków. Agresja Rosji Sowieckiej przeciwko Ukrainie jest – według dziennikarza Lude Media – w pełni koordynowane przez Xi i Putina. Jest to jednak wojna mająca cele nie tylko militarne, co dezinformacyjne – odwrócenie uwagi USA od tego, co ma niebawem wydarzyć się na Pacyfiku, czyli inwazji ChRL na Tajwan. Na Ukrainie – twierdzi Wang – nie użyto najlepszych wojsk, jakie ma do dyspozycji Moskwa, a główne siły zostały zgromadzone na Dalekim Wschodzie Federacji Rosyjskiej, prawdopodobnie celem stworzenia swego rodzaju „odwodu” na wypadek wojny na Pacyfiku Zachodnim. Wg Wanga, siły rosyjskie zgromadzone tam, miałyby dokonać… ofensywy na Alaskę. W potencjalnym konflikcie może zostać użyta także Flota Północna oraz flota ChALW, operujące odpowiednio na Oceanie Arktycznym i Oceanie Spokojnym. Potencjalna wojna, gdziekolwiek będzie prowadzona, będzie skoordynowana z użyciem V kolumny i agentury wpływu w USA oraz działaniami psychologicznymi w ramach wielodomenowej, chińskiej doktryny „nieograniczonej wojny”.

ChRL zamierza – wg Lude Media – rozpętać wojnę całkiem niedługo. To, czy wybuchnie wojna, zależne jest od tego, jak skutecznie chińska strategia będzie realizowana metodami pozamilitarnymi. Jeśli negocjacje, naciski i szantaże zrealizują cel, jakim jest rozgraniczenie stref wpływów na Pacyfiku, być może nigdy nie dojdzie do wojny. Jeśli zaś Stany Zjednoczone nie wycofają się z Tajwanu (i zapewne reszty obszaru Pacyfiku Zachodniego), wówczas komunistyczne Chiny i Federacja Rosyjska wywołają wojnę w ciągu 2-3 miesięcy. Bedzie ona jednak wojną, w której będzie realizowana taktyka „talk-talk, fight-fight”, czyli działania wojenne będą przeplatane negocjacjami. Chiny i Rosja Sowiecka użyją „[…] wszystkich różnych rodzajów wojny, we wszystkich obszarach, by osiągnąć swoje strategiczne cele. Jednocześnie będą rozmawiać.” Chiński (i sowiecki) arsenał nuklearny jest przede wszystkim mocną kartą do prowadzenia właśnie do szantażowania USA oraz ich sojuszników. Rozmówca Nyquista twierdzi również, że ChRL mogą zaatakować cel o mniejszym znaczeniu strategicznym za pomocą ładunku nuklearnego o stosunkowo niskiej mocy właśnie w celu szantażu.

Według Wanga, niedawne lockdowny w Chinach, w trakcie których zamykano całe miasta i ciągi komunikacyjne w kraju, były operacją dezinformacyjną służącą przykryciu ogromnych transportów sprzętu wojskowego przez terytorium ChRL, m.in. systemów rakiet międzykontynentalnych. Wg Wanga, używano wówczas łączności cywilnej, w której transporty te nazywano kryptonimami typowymi dla cywilnej logistyki, gdyż NSA rzekomo nie byłaby w stanie nasłuchiwać całości łączności cywilnej.

Celem ChRL na Pacyfiku jest przejecie, pokojowo albo militarnie, Tajwanu, Korei, Japonii, Filipin, a także części państw wyspiarskich Pacyfiku i Australii. Tajwan, Republika Korei oraz Japonia mają krytyczne znaczenie dla światowej gospodarki, tam ma bowiem miejsce produkcja m.in. półprzewodników, elektroniki, motoryzacji czy technologii wojskowych. Spełnienie planów Chin byłoby katastrofalne w skutkach dla całego świata. Jednym z takich skutków byłoby „cofniecie w czasie USA o 100 lat”. Jeśli ta część strategii Pekinu doszłaby do skutku, następnym krokiem byłoby, wg Lude Media, atak sił zbrojnych ChRL i Federacji Rosyjskiej na terytorium USA. W wywiadzie rozważane są dwa zasadnicze warianty pokonania USA przez ChRL i Federację Rosyjską: jeden jest opcją bazującą na informacjach pozyskanych przez płk. GRU Stanisława Łuniewa, który twierdził, że plan wspólnego ataku ChRL i FR zakłada podział USA między oba kraje. FR miałaby zająć Alaskę i część Kanady, Chiny – pozostałe 48 kontynentalnych stanów USA. Wariantem drugim jest doprowadzenie do rozpadu USA, który przebiegać miałby podobnie, jak rozpad ZSRS.

Kolejnym elementem omówionym przez Nyquista i Wanga, elementem pokrywającym się i powiązanym z wojennymi planami komunistycznych Chin, jest sojusz strategiczny pomiędzy ChRL a Federacją Rosyjską. Sojusz ten daje obydwu państwom – jak twierdzi Wang – głębię strategiczną o wiele większą, aniżeli posiadał w czasie II wojny światowej Związek Sowiecki, ma ona wręcz „skalę globalną”. Taką samą, globalną skalę ma wspólna, długofalowa strategia Pekinu i Moskwy. Wg słów Wanga, po rozpadzie ZSRS w 1991 roku to Chiny przejęły – na poziomie globalnym – kierownictwo nad światowym ruchem komunistycznym. Z ogólnego kontekstu omówionego tutaj wywiadu wynika, że chodzi także o poziom geopolityczny: to komunistyczne Chiny pełnią rolę przewodnią, zaś Federacja Rosyjska jest ich pomocnikiem, mającym pomóc ChRL (i KPCh) w zdobyciu i utrzymaniu światowej dominacji. Przez całą rozmowę Nyquista z Wangiem przewija się motyw używania przez Pekin i Moskwę doktryny „nieograniczonej wojny”. Jest to doktryna autorstwa dwóch pułkowników ChALW, Quiao Lianga oraz Wanga Xiangsui, która do wojny włącza także, a wręcz przede wszystkim, środki pozamilitarne: działalność służb specjalnych, działania dyplomatyczne, polityczne i ekonomiczne.

ChRL wspiera również – jak utrzymuje Wang – agresję Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, w sposób bezpośredni, lecz zakulisowy. Mimo zapewnień o neutralności, neutralność ta jest pozorowana. Bez chińskiego wsparcia, inwazja Putina na Ukrainę nie byłaby w ogóle możliwa. Chiny finansują „wojnę Z”, zaś 4 lutego 2022 roku Xi i Putin podpisali w Pekinie tajny dokument ustanawiający sojusz wojskowy pomiędzy Federacja Rosyjska a Chinami. Na terenie chińskiego rejonu Mongolia Wewnętrzna znajdować mają się nawet chińskie zakłady zbrojeniowe należące do firmy Norinco, produkujące sprzęt wojskowy i broń dla Federacji Rosyjskiej, m.in. czołgi używane aktualnie na Ukrainie lub/i przeznaczone do użycia właśnie tam. Zdaniem Wanga, Zachód nie przykłada uwagi do tego, w jaki sposób komunikują się i koordynują swe działania militarne i polityczne Chiny i FR, tylko do tego, jaka jest ich treść porozumień (zwykle pełna ogólnikowych deklaracji o „strategicznym partnerstwie”, „przyjaźni i współpracy”, „demokracji i pokoju” itp.). Przykładem jest… masakra ludności ukraińskiej dokonana przez sowieciarzy w podkijowskiej Buczy. Jednostka, która dokonała zbrodni to 64. Samodzielna Brygada Strzelców Zmotoryzowanych (Wang błędnie identyfikuje ją jako Dywizję Pancerną), której miejsce stałej dyslokacji znajduje się na rosyjskim Dalekim Wschodzie, w Obwodzie Chabarowskim, około 100 km od granicy z Chinami. Wang twierdzi, ze w bazie, w której stacjonuje ten związek taktyczny, „Chińscy i rosyjscy wojskowi służą razem, a wszyscy żołnierze tej jednostki znają język chiński. W 2021 roku jednostka ta uczestniczyła we wspólnych ćwiczeniach z Chinami i jest „dobrze znana chińskiej armii”.

Tylko twarda i nieustępliwa wobec szantaży, nacisków i gróźb postawa USA może powstrzymać Pekin i Moskwę, twierdzi Wang. „Jeśli przehandlujemy terytoria za pokój, to będzie katastrofa”, konkluduje Wang.


 

***

 W aktualnej sytuacji, Zachód i cały wolny świat nie może cofnąć się na żadnym z frontów. Ani w sprawie Tajwanu i Pacyfiku Zachodniego, ani na Ukrainie i Międzymorzu. I tu dochodzimy do błędu w kalkulacji Wanga. Inwazja Rosji Sowieckiej na Ukrainę nie jest konfliktem, w którym Moskwa „czyści magazyny” broni pozostałej po ZSRS, na który wysyła mięso armatnie przeznaczone na stracenie, i który ma za zadanie głównie odwrócić uwagę od przyszłej chińskiej kampanii przeciw Tajwanowi i USA. Jest to jedna z najważniejszych kampanii chrlowskiej „nieograniczonej wojny”. Epidemia Covid-19 (oraz chińsko-moskiewska akcja dezinformacyjna wybielająca ChRL z odpowiedzialności za jej wybuch czy propaganda antyszczepionkowa mająca zwiększyć liczbę zachorowań i komplikacji), spowodowany przezeń kryzys ekonomiczny, operacje takie, jak „Sluza”, a aktualnie wojna na Ukrainie i jej konsekwencje w postaci kryzysu surowcowego, żywnościowego i nieuchronnego nowego kryzysu migracyjnego oraz planowana inwazja ChRL (być może z udziałem Moskwy) na Tajwan, próby dedolaryzacji gospodarki światowej oraz planowana jeszcze większa konsolidacja ekonomiczna ChRL, Federacji Rosyjskiej i pozostałych państw BRICS – to wszystko, to wzajemnie powiązane elementy „wszechogarniajacej wojny” prowadzonej przez oś Pekin-Moskwa przeciwko wolnemu światu.

Jeszcze do całkiem niedawna, glosy takie, jak Jeffa Nyquista czy rozmaitych jego źródeł, takich jak na przykład Lude Media (czy inni chińscy czy rosyjscy dysydenci) byłyby wkładane dosłownie pomiędzy bajki i spiskowe teorie o Reptilianach, spiskach żydowskich czy o szkodliwości współczesnej medycyny (swoją drogą, w większości „made in Russia Today”). Tymczasem część – i to coraz bardziej znacząca – elit wolnego świata mówi o zagrożeniu, jakim jest dla całego świata sojusz Pekin-Moskwa. W artykule pod znamiennym tytułem „The future of the West is in question” na portalu politico, premier Mateusz Morawiecki stara się uświadomić elitom Zachodu, że Ukraina jest ofiarą Federacji Rosyjskiej, która jest państwem de facto totalitarnym. Celem Moskwy nie jest opanowanie całej Ukrainy, to jest wręcz – twierdzi Morawiecki – strategicznie i operacyjnie niemożliwe. Jak pisze Morawiecki, „głównym celem Rosji jest nie tylko sparaliżowanie Ukrainy, ale dalsza destabilizacja Zachodu. Pomimo sukcesów żołnierzy ukraińskich, Rosja idzie naprzód, osiągając swój główny cel, niszcząc na swojej drodze przemysł, drogi i szkoły.” Aktualnie okupowany obszar Ukrainy można by porównać do hipotetycznej sytuacji, w której wróg atakujący USA odebrałby Teksas, Kalifornie, Montanę, New Jersey, Arizonę i Oklahomę. „Rosja jest jak pyton, który chwyta swoją ofiarę i czeka, aż stanie się ona wystarczająco słaba, by mógł ją połknąć w całości.”


 

Wojna na Ukrainie nie jest już – twierdzi Morawiecki – konfliktem lokalnym. „Na świecie, deficyty na rynku żywnościowym, zwłaszcza te, które mogą się wydarzyć w Afryce i na Bliskim Wschodzie, są katalizatorami kolejnego kryzysu migracyjnego. To jest dokładnie to, czego chce Putin. Działania Rosji już mają konsekwencje globalne w postaci putinflacji. […]Ewentualny - a zdaniem Morawieckiego możliwy - sukces Moskwy na Ukrainie byłby równoznaczny z klęską całego Zachodu. Moskwa może wygrać nie tyle za pomocą własnych, zacofanych technologicznie (i pod prawie każdym innym względem) sił i środków, ale przez „geopolityczną bierność” i „brak zdecydowania” części krajów wolnego świata. Morawiecki twierdzi, że jeśli upadnie Ukraina, Stany Zjednoczone i Europa może być zastąpiona przez „nowego hegemona”, czyli przez sojusz komunistycznych Chin i totalitarnej, neo-sowieckiej Federacji Rosyjskiej.

Jeśli Zachód nie powstrzyma Moskwy na Ukrainie, ośmieli to ChRL w kwestii ewentualnej inwazji na Tajwan, a także pogłębi się światowy kryzys ekonomiczny, surowcowy, żywnościowy, a co za tym idzie, humanitarny. Konsekwencje całkiem realnego zdobycia światowej hegemonii przez tandem ChRL i Federacji Rosyjskiej będą dla całego świata tragiczne: „znajdziemy się w całkowicie nowym rozdziale w historii ludzkości, mogącym być zapisanym ekstremalnie krwawymi wersami”. […] „Wojna na Ukrainie – pisze Morawiecki – stawia przed nami kluczowe pytanie: czy transatlantycki wolny świat zamierza dalej zajmować pozycję lidera? Czy dalej wierzymy w uniwersalizm wartości, takich jak wolność i prawo narodów do samostanowienia? Czy jesteśmy zdeterminowani do ich obrony? Jeśli nie, to już straciliśmy naszą przyszłość.”