2017-05-08

Wokół „Uległości” Houllebecq’a

Początek VI Republiki

Francja, rok 2022. Kraj ten jest areną procesu, który trwa już od czterech dekad, a mianowicie stopniowemu zwiększaniu się udziału w populacji kraju ludności wyznającej Allaha, a co za tym idzie, stopniowej islamizacji. Zamieszki, nierzadko krwawe, w dzielnicach zamieszkiwanych przez muzułmanów są w powieściowej Francji właściwie codziennością, a ugrupowania islamskich ekstremistów przeprowadzają już nie tyle zamachy terrorystyczne, takie jak na redakcję Charlie Hebdo (zamach przeprowadzono parę godzin po premierze powieści), a rodzaje walki bardziej przypominające partyzantkę miejską. Francuscy muzułmanie posiadają już własną reprezentację polityczną, partycypującą w partyjnym życiu kraju – Bractwo Muzułmańskie, będącą w zasadzie frankofońskim odłamem tejże światowej organizacji. O stanowisko prezydenta Republiki rywalizuje dwójka kandydatów – nacjonalistka z FN, Marine Le Pen oraz kandydat Bractwa, Mohamed Ben Abbes. Oficjalnie, Bractwo Muzułmańskie i Ben Abbes deklarują poszanowanie dla reguł specyficznej, francuskiej wersji demoliberalizmu, nieoficjalnie natomiast ich faktycznym celem jest zaprowadzenie islamskiego ładu – najpierw we Francji, a w dalszej perspektywie w całej Europie...

W odpowiedzi na proces islamizacji, dynamizuje się ruch nacjonalistyczny: z jednej strony w postaci „mainstreamowego” Frontu Narodowego klanu Le Penów, z drugiej – ruchu identytarystycznego: bardziej radykalnego, na poły zakonspirowanego, nie odżegnującego się od przemocy czy zamiaru puczu, skupiającego całą paletę różnych środowisk, od katolickich konserwatystów, poprzez nacjonalistów, aż po radykalnych neopogan. Tradycyjna francuska prawica przejmuje coraz więcej elementów z programu Frontu Narodowego i identytarystów. Stare elity polityczne, hołdujące ideałom republikańskim, zrodzonym z rewolucji francuskiej, ulegają niejako starczemu uwiądowi i udają, że problemu nie ma. W mediach mainstreamu panuje politycznie poprawna autocenzura, a strzępów informacji na temat faktycznego stanu rzeczy udziela portal o wiele mówiącym aliasie „rutube”, bynajmniej nie francuskim. W powieści Houllebecq’a, Moskwa aktywnie „miesza” we francuskim (i europejskim) kotle, wspierając ruchy nacjonalistyczne i konserwatywne, w tym Front Narodowy i ruch tożsamościowy.

Wybory prezydenckie zostają przerwane na skutek krwawej, ogólnofrancuskiej operacji paramilitarnej przeprowadzonej przez islamistów. Wygrywa je kandydat Bractwa, który wcześniej, w telewizyjnej debacie spunktował madame Le Pen wykazując, że światopoglądowa i polityczna oferta ruchu muzułmańskiego jest w istocie tym samym, co program narodowych konserwatystów. Od razu przystępuje do realizacji długofalowego programu politycznego Braci Muzułmanów, który w powieści Houllebecq’a nader daleki jest od przemówień Abu Bakra Al-Baghdadiego, Abu Muhammada Al-Adnaniego czy treści sążnistych artykułów publikowanych w „Dabiq”. Islamizacja odbywa się w pełnej zgodzie z regułami demoliberalizmu i wolnego rynku. Bractwo zawiera koalicję z socjalistami i demoliberałami, której jednym z warunków jest przejęcie przez partię muzułmanów kluczowego dla nich resortu edukacji. Szkolnictwo francuskie, dotąd obłędnie laickie, staje się kuźnią nowych islamskich elit intelektualnych i nowego islamskiego społeczeństwa Francji. Sorbona zostaje kupiona przez saudyjskich szejków, którzy zresztą szybko stają się we Francji równie częstymi i rozpoznawalnymi „turystami”, co sowieccy i chińscy prominenci na Lazurowym Wybrzeżu.

Koncepcja państwa laickiego, zrodzona podczas rewolucji francuskiej zostaje zastąpiona przez konserwatywny projekt muzułmański, który nakłania kobiety nie do „samorealizacji” na drodze kariery zawodowej, a do zajmowania się domowym ogniskiem. Francuska koncepcja państwa opiekuńczego nabiera kształtu takiego, jaki określony jest w filarach muzułmańskiej wiary. Obyczajowy konserwatyzm stopniowo zyskuje poparcie części prawicy, nawet Kościoła Katolickiego, tak samo jak działania skutkujące zmniejszeniem przestępczości na ulicach, natomiast zakat – pełen poklask francuskich socjalistów. Ben Abbes zamierza również zrealizować bardzo ambitny plan geostrategiczny – dołączyć do europejskich struktur polityczny obszar muzułmańskiego Maghrebu i szerzej, Bliskiego Wschodu. Rozpoczyna działania, mające doprowadzić do przystąpienia do Unii Europejskiej m.in. Maroka, Algierii, Egiptu oraz Libanu. Powołuje się przy tym na dziedzictwo Imperium Rzymskiego, którego Unia Europejska, poszerzona o stare (Bliski Wschód) i nowe kraje islamskie (Bractwo przejmuje w powieści władzę także w Beneluksie i Skandynawii) ma być nowym wcieleniem.

Upadek Zachodu

Uległość” to powieść będąca rewelacyjnym studium zmierzchu Zachodu – upadku kultury/cywilizacji, której fundamentem było chrześcijaństwo, a także przyswojone przezeń dziedzictwo Europy pogańskiej. Tym bardziej, że sam Houllebecq daleki jest od jakichkolwiek apologii konserwatyzmu, a wręcz określany jest jako mizantrop i „frankofob”, krytyczny wobec dziedzictwa kulturowo-cywilizacyjnego starej Europy i starej Francji, najstarszej córy Kościoła.

Świetnie ilustrują to profile głównych bohaterów powieści. Francois jest wykładowcą literatury na paryskiej Sorbonie. Prowadzi życie dosyć typowe dla przedstawicieli francuskiej elity intelektualnej, korzystającej z dobrodziejstw demoliberalnego państwa opiekuńczego. Ma ponad 40 lat, żyje samotnie, od czasu do czasu romansując ze swoimi studentkami, młodszymi od niego o dwie dekady. Pod względem światopoglądowym jest on exemplum typowego dla współczesnych czasów indyferentyzmu religijnego i filozoficznego. Należy do drugiego, albo i trzeciego pokolenia wychowanego i ukształtowanego w postmodernistycznej, laickiej i antytradycyjnej cywilizacji, która niszczy nie tylko monumentalne dziedzictwo dawnej kultury Zachodu, ale i najbardziej podstawowe więzi międzyludzkie – rodzinne, przyjacielskie, sąsiedzkie, redukując je to do kontaktów służbowych i zawodowych, to do przelotnych romansów. Francois tęskni jednak do wartości tradycyjnej cywilizacji, poświęcając się nawet swego czasu trudom zakonnego życia, jednak nie jest to zmiana trwała i konsekwentna. Koniec końców, pod wpływem swojego przełożonego, profesora Redigera (o którym będzie za parę wersów), dokonuje konwersji na islam. Wiara w Allaha, w jednych sprawach nader konserwatywna, nietolerancyjna i pruderyjna, w innych zaś nader „liberalna” i permisywistyczna – staje się dla Francoise’a z jednej strony wypełnieniem typowej dla ponowoczesnego człowieka pustki aksjologicznej i duchowej, a z drugiej – nadprzyrodzoną sankcją dla pewnych dotychczasowych nawyków, zwłaszcza w relacjach damsko-męskich. Wreszcie – konwersja na islam jest dla Francois’a jedyną szansą na zachowanie dotychczasowej, wysokiej pozycji społecznej...

Na przeciwległym niejako biegunie znajduje się profesor Robert Rediger – dziekan wydziału literatury na Sorbonie, inspirujący się twórczością Rene Guenona – jednego z teoretyków tradycjonalizmu integralnego, który widząc upadek tradycyjnej cywilizacji europejskiej przeszedł na islam (w wydaniu sufickim). Przez długi czas sympatyzował on z ruchem identytarystycznym, jednak widząc zwycięstwo islamu, sam dokonuje konwersji. Co więcej, będąc przedstawicielem kującej umysły ludzi elity intelektualnej, aktywnie włącza się w proces islamizacji Francji, pisząc propagitki i artykuły namawiające do konwersji, by w końcu otrzymać stanowisko podsekretarza ds. szkolnictwa wyższego w nowej, islamskiej Republice.

W książce Hollebecq’a pokazany jest obraz upadku cywilizacji zachodniej wg Redigera, i inspirowana myślą Guenona interpretacja tegoż procesu będąca dla Redigera jedną z przesłanek do konwersji:

To tragiczne, grzmiał Rediger, że bezrozumna wrogość wobec islamu nie pozwla tradycjonalistom i identytarystom na przyjęcie oczywistej prawdy: w sprawach zasadniczych niczym się nie różnią od muzułmanów. Odrzucenie ateizmu i humanitaryzmu, podporządkowanie kobiety mężczyźnie, powrót do patriarchatu – w każdym aspekcie prowadzą jedną i tą samą walkę. Walka ta, niezbędna do wdrożenia nowego, organicznego etapu rozwoju cywilizacji, nie może już być prowadzona w imię chrześcijaństwa: dzisiaj to islam, religia siostrzana, ale młodsza, prostsza i prawdziwsza (dlaczego na przykład Guenon przeszedł na islam? Guenon był przede wszystkim umysłem ścisłym i właśnie dlatego wybrał islam, ze względu na oszczędność pojęciową, a także po to, by uniknąć pewnych marginalnych i irracjonalnych wierzeń, takich jak wiara w rzeczywistą obecność Boga w Eucharystii), tak więc to właśnie islam przejął dzisiaj pałeczkę. Przymilając się i zawstydzająco wdzięcząc do postępowców, Kościół katolicki utracił zdolność do przeciwstawienia się upadkowi obyczajów. Utracił zdolność do jednoznacznego i energicznego odrzucenia małżeństw homoseksualnych, prawa do aborcji i pracy kobiet. Spójrzmy prawdzie w oczy: Europa Zachodnia doszła to tak odrażającego stanu rozkładu, ze sama siebie nie jest w stanie uratować, nie bardziej niż starożytny Rzym w piątym wieku naszej ery. Masowy napływ imigrantów, których tradycyjna kultura jest nadal naznaczona naturalną hierarchią, podporządkowaniem kobiety i szacunkiem dla starszych, stanowi historyczną szansę na moralne i rodzinne odrodzenie Europy, otwierając perspektywę nowego złotego wieku dla Starego Kontynentu. (...)”


Ale oprócz – jakkolwiek strasznych i pesymistycznych, ale jednak szlachetnych pobudek, konwersja Redigera ma swoją ciemniejszą stronę. Tak samo, jak i islam, wyposażony w doktrynę „qitman” i „taqqiyah”, czyli, w prostych słowach, dezinformacji i manipulacji. Islam dopuszcza wielożeństwo i gromadzenie niemożebnych bogactw materialnych w tym życiu, motywując to podudkami, które określić można jako socjaldarwinistyczne, co jest otwartym tekstem wyłożone w redigerowskich „Dziesięciu pytaniach na temat islamu”. W artykułach publikowanych w bardziej niszowych wydawnictwach Rediger kwestionuje prawo do istnienia państwa izraelskiego i usiłuje dowodzić, że islam jest religią predestynowaną do władzy nad całym światem. Rediger, zajmując wysokie stanowiska we francusko-muzułmańskiej hierarchii, w pełni korzysta z religijnego uzasadnienia chociażby dla poligamii. Jego starsza, około czterdziestoletnia żona służy mu do gotowania obiadów, a młodsza, ledwo piętnastoletnia, do innych czynności.

To właśnie ze strony Redigera poszła w kierunku Francoise’a oferta „nie do odrzucenia”. Francois studiując publicystykę Redigera i zastanawiając się nad konwersją, dochodzi do konstatacji, że francuscy intelektualiści są kastą niezwykle uległą wobec tyranów i totalitaryzmów. I nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności. Onegdaj zachwycali się Stalinem, Mao i Pol Potem, współcześnie zaś islamem, także jego nurtami radykalnymi. I czynią to nie tyle, a raczej niekoniecznie z poczucia typowej dla swojej klasy misji społecznej, ale z pobudek czysto egoistycznych – chcą trwać przy władzy jako współczesny substytut stanu kapłańskiego.

Scenariusz realny

Houllebecq w sposób bardzo szczegółowy przedstawia scenariusz, będący ekstrapolacją tendencji intelektualnych i politycznych mających miejsce obecnie, nie tylko we Francji, ale i w całym świecie Zachodu, chociaż w ojczyźnie autora „Uległości” są one szczególnie intensywne. Czyni to bez żadnych sympatii dla jakiejkolwiek opcji, bez żadnego ideologicznego „backroundu” i ideologicznych wtrętów. Houllebecq po prostu pisze, jak może być.

Islamizacja Francji oraz innych krajów Europy Zachodniej wcale nie musi przebiegać wg powszechnych na prawicy wizji, w których hordy muzułmańskich terrorystów topią we krwi Francję, Niemcy czy Wielką Brytanię i w ten sposób zmuszają je do przyjęcia islamu. Hollebecq przedstawia w „Uległości” wizję islamizacji, którą można obrazowo określić jako „wojnę hybrydową”, jako „marsz przez instytucje”, podobny do komunistycznej strategii nakreślonej przez Antonio Gramsciego, w której terroryzm jedynie uzupełnia działania islamistów na poziomie politycznym.

Hollebecq zauważa również, że Francja i Europa nie znajdują się w próżni strategicznej, a oprócz cienia Miecza Proroka, pada na nią również cień czerwonej gwiazdy. Islamizacja uległej Europy nie jest – jak to lubi przedstawiać prawica i nacjonaliści – zagrożeniem finalnym. Proces ten może wepchnąć całą Europę w pole grawitacyjne neobolszewickiego Kremla, co zresztą już ma miejsce. Europa przyszłości, po przemianach na miarę oświecenia i rewolucji francuskiej, może stać się komponentem Wielkiej Eurazji, łączącej neobolszewicką Federację Rosyjską, ChRL i kraje islamskie, i to obojętnie, czy skutkiem tych zmian będzie islamizacja Europy, czy zwycięstwo sprzeciwiających się jej ruchów nacjonalistycznych i konserwatywnych. Kreml będzie – co zresztą już czyni – prowadzić grę, w której z jednej strony będzie rozgrywał terroryzmem islamskim oraz falami migrantów, a z drugiej – dużą częścią ruchów konserwatywnych i nacjonalistycznych, którym skutecznie stręczy się czekistów w roli obrońców cywilizacji.

Z kolei establishment polityczny i intelektualny Europy Zachodniej rozdarty jest i będzie dylematem, czy upaść na kolana przed islamem, czy może przed następcami Lenina, Stalina i Mao. Będzie to czynić zarówno z pobudek ideowych, słusznie zauważając upadek Zachodu, jak i z chęci zachowania dotychczasowej pozycji w „starym” porządku politycznym, albo walcząc o awans społeczny.


Michel Houllebecq, „Uległość”, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2015

3 komentarze:

  1. Jest to z pewnością jedna z możliwości, ja jednak myślę - biorąc pod uwagę, kto tych muzułmanów sprowadza - że są oni tylko narzędziem mającym zachód zdestabilizować. We Francji od dawna obowiązuje stan wyjątkowy. W miarę postępów rozkładu zaostrza się kontrola nad populacją pod pretekstem „walki z terroryzmem”. Jeśli ten trend się utrzyma, to możemy obudzić się w wymarzonym przez różnych Spinellich państwie komunistycznym. A z islamem zrobi się wtedy porządek, jak uczył Biezmienow. Środkami policyjnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wykluczam i takiego scenariusza. Do tego NA PEWNO dojdzie "bratnia pomoc" od towarzyszy czekistów.

      Pisałem zresztą o takiej możliwości z rok temu: http://jaszczur09.blogspot.com/2016/02/trzeci-poziom-spisku.html

      Usuń
    2. To dobry tekst. Ja bym dodał, że biorąc pod uwagę zapijaczenie, demograficzną zapaść i wynikający z niej coraz większy udział muzułmanów wśród poborowych w Rosji oraz rozbudowę jedwabnego szlaku, bratniej pomocy udzielą raczej Chińczycy.

      Pytanie też, co z amerykańskimi wojskami w Europie.

      Usuń