„Sojusz o charakterze ideologicznym”. Fundamenty i rozwój sojuszu
Doktor Stephen Blank reprezentuje stanowisko niezgodne z większością amerykańskich, i ogółem zachodnich, politologów. Mianowicie twierdzi on, że sojusz pomiędzy Federacją Rosyjską i komunistycznymi Chinami ma w dużej mierze podłoże ideologiczne, wynikające z charakteru i istoty obydwu państw. Sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone (i niektóre pozostałe państwa zachodnie) na Rosję Sowiecką czy wojna handlowa pomiędzy USA a ChRL nie są głównym czynnikiem tego sojuszu (jak utrzymuje większość badaczy) a jedynie katalizatorem:
Od początku chińsko-rosyjskiego zbliżenia w latach '90 do teraz, znaczącą, jeśli nie najważniejszą siłą napędową stałej poprawy relacji jest ideologiczna zbieżność obydwu państw, to znaczy ich sposób samoreprezentacji, strach przed liberalną demokracją oraz amerykańskimi wartościami w sprawach światowych. Nie jest to tylko sojusz z rozsądku [axis of convenience] i zawsze były to relacje napędzane normatywnie, tak więc ich podłoże wywodzi się z natury państw rosyjskiego i chińskiego jako takich, nie zaś z polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych.
Z powyższego, można rzec, wynika reszta – Blank twierdzi, że zbieżność ideologiczna i zbieżność strategicznych interesów idą ze sobą w parze.
Moskwa popiera Pekin we wszystkich sprawach dotyczących geopolitycznej architektury w Azji: w stosunkach z Japonią, w sprawie sytuacji na Półwyspie czy też w sprawie chińskich roszczeń na morzach Południowo- i Wschodniochińskim i wynikających z nich sporów z Filipinami, Indonezją, Malezją, Tajwanem oraz Brunei Darussalam. Przykładowo, w relacjach z Tokio, Moskwa nie jest skłonna do kompromisów, na przykład oddania okupowanej części Archipelagu Kurylskiego właśnie ze względu na chęć utrzymania sojuszniczych relacji z Chinami. Co więcej, Rosja Sowiecka stale rozbudowuje na Kurylach swoją infrastrukturę wojskową. Moskwa popiera też stanowisko Pekinu ws. Tajwanu, uznając to państwo za „zbuntowaną prowincję” ChRL. Rosja Sowiecka akceptuje również chińską ekspansję w Azji Środkowej, na terenach „swoich” byłych republik, i nie neguje tam chińskiego prymatu.
Kręgi decyzyjne w siłach zbrojnych (i bezpiece) Federacji Rosyjskiej dążą do utrzymania i wzmacniania sojuszu, zarówno w relacjach bilateralnych, jak i w ramach organizacji międzynarodowych, na czele z Szanghajską Organizacją Współpracy. Ma to odzwierciedlenie zarówno w oficjalnej narracji obydwu stron, jak i w praktyce ich polityki zagranicznej i obronnej. Znamienne są tutaj następujące stwierdzenia przedstawicieli strony sowieckiej, począwszy od wypowiedzi Władimira Putina, w której określił Rosję Sowiecką i ChRL jako „naturalnych sojuszników”. Siergiej Szojgu zaś określił „dobrosąsiedzkie relacje” pomiędzy Moskwą a Pekinem jako kluczowy czynnik w „utrzymaniu pokoju na kontynencie eurazjatyckim i poza nim” [sic!]. Kolejne przykłady to wypowiedzi chińskich oficjeli, na przykład ambasadora ChRL w Moskwie Li Hui mówiący o tym, że „Rosja i Chiny są jak wargi i zęby”. Establishment w Rosji Sowieckiej i w ChRL wielokrotnie podkreśla również cele operacyjne: sojusz pomiędzy tym państwami służy zwalczaniu zagrożeń międzynarodowych, takich jak ekstremizm polityczny, terroryzm islamski czy sponsorowane przez Zachód (czytaj: USA, według oficjalnej propagandy Pekinu i Moskwy) „kolorowe rewolucje”.
Sino-sowiecki sojusz polityczno-wojskowy, choć nieformalny i niedoceniany przez wielu zachodnich obserwatorów i polityków, daje obydwu stronom wymierne korzyści. Chiny biorą z niego – jak stwierdza Blank - „wszystko, czego chcą”. Z drugiej strony, podobnej wagi korzyści dla siebie widzą elity rządzące Federacją Rosyjską, od najwyższych władz państwowych na czele z Putinem, Ławrowem i Szojgu, poprzez funkcjonariuszy ministerstwa obrony i dowódców wojsk, na zbrojeniówce kończąc. Jednym z przykładów oficjalnych wypowiedzi obrazujących wagę sojuszu dla obydwu stron jest wypowiedź Szojgu między innymi o przygotowaniu i szkoleniu rosyjskich specjalistów wojskowych dla Chin, szkoleniu chińskich podchorążych na sowieckich uczelniach wojskowych, a także manewrach z cyklu "Misja Pokojowa" i "Morskie Współdziałanie".
Rosja Sowiecka – dążąc do realizacji własnych mocarstwowych interesów – akceptuje prymat komunistycznych Chin w sojuszu. Stephen Blank jako przykład podaje w tym kontekście wypowiedź Putina podczas jednego ze wspólnych wystąpień z wierchuszką ChRL o tym, że „główna walka toczy się teraz o globalne przywództwo i nie zamierzamy tu konkurować z Chinami”. Kolejnym przykładem jest wypowiedź wysokiej rangi urzędnika rosyjskiego odpowiadającego za eksport broni: „jeśli pracujemy na rzecz interesów Chin, oznacza to, że działamy także w naszym interesie”.
Obydwa państwa wolą też rozszerzać współpracę na nowe pola i zacieśniać ją na już istniejących. Jest to u ou stron spowodowane poczuciem wspólnoty interesów, zarówno wspólnoty ideologicznej, jak i strategicznej. I dzieje się to pomimo taktycznych różnic interesów:
Chociaż Rosja i Chiny zauważają trudności we współpracy, ich poświęcenie w podkreślanie pozytywnych stron relacji przeważa we wzajemnych dysputach nad pracą na rzecz przezwyciężania trudności. Podejście to zostało wypracowane poprzez stałą instytucjonalizację dwustronnych powiązań. Obejmuje ona spotkania na szczycie pomiędzy głowami państw, regularne spotkania premierów i ministrów spraw zagranicznych, konsultacje dotyczące stabilności strategicznej (na szczeblu wiceministrów spraw zagranicznych), współpracę wojskową (na szczeblu ministrów obrony) oraz szersze zagadnienia bezpieczeństwa (pomiędzy krajowymi doradcami do spraw bezpieczeństwa).
Stephen Blank zatem jasno wykazuje, że mówienie o braku sojuszu pomiędzy Rosją Sowiecką a komunistycznymi Chinami, braku wspólnoty interesów, rzekomym sojuszu taktycznym, czy wręcz mówienie o potencjalnym, zbliżającym się konflikcie zbrojnym albo politycznym, jest błędne i pozbawione podstaw, co wynika z przedstawionego w artykule materiału dowodowego. Tak samo błędne jest – zdaniem Blanka – traktowanie przez elity amerykańskie (choć sprawa tyczy się praktycznie całego świata) Federacji Rosyjskiej i ChRL jako dwóch osobnych zagrożeń. Jest dokładnie odwrotnie – sojusz, choć nieformalny, jest faktem, a ponadto wypracowuje coraz to nowsze metody ekspansji (na czele z celową polityką dezinformacji), coraz bardziej pogłębia się w ostatnich latach i jest to trend trwały:
Wzmocniona współpraca wojskowa jest widoczna we wspólnych ćwiczeniach od roku 2014 z punktem kulminacyjnym na manewrach "Wostok 2018", wzajemnym handlu bronią i podpisywaniu nowych kontraktów przez Rosję na sprzedaż broni Chinom. Takie rozwiązanie świadczy o niechęci Chin do przystępowania do formalnych sojuszy i powtarzających sissę wezwaniach wobec Rosji do budowania coraz bliższych więzi i współpracy w zakresie bezpieczeństwa azjatyckiego i międzynarodowego, wspierania żywotnych interesów państwowych Chin, a nawet budowy nowego porządku światowego opartego o "globalną strategiczną stabilność". [...] Rozwiązanie to pozwala również Putinowi (i Xi Jinpingowi) do utrzymywania, że nie ma sojuszu. [...] Tymczasem, "Rosja i Chiny zajmują stanowiska bardzo sobie bliskie, albo prawie takie same w sprawach międzynarodowych", jak powiedział Putin w 2016 roku.
Walka o panowanie na morzach
Zarówno Chiny, jak i Federacja Rosyjska dążą do panowania nad okalającymi je morzami, co gwarantowałoby im dostęp do oceanów, tym samym możliwość uzyskania statusu mocarstw morskich i w dalszej perspektywie – kolejne punkty do stania się mocarstwami światowymi. Obydwa państwa łamią, albo wykorzystują dla własnych celów traktaty międzynarodowe dotyczące mórz i oceanów, czy (tak jak Chiny w 2016 roku) ustalenia Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego w Hadze.
Rosja Sowiecka dąży do kontroli nad całością Morza Ochockiego, przyznanej jej na mocy Konwencji Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza (UNCLOS) oraz do dominacji nad Północnym Przejściem Morskim oraz całością wód Oceanu Arktycznego, wykorzystując casus Morza Ochockiego właśnie. Moskwa zamierza też – jak pisze Blank – uczynić Morze Azowskie morzem wewnętrznym. Równie ważnym akwenem jest także Morze Bałtyckie (o którym Blank w omawianym tekście już nie pisze), o czym później. Chiny z kolei próbują od jakiegoś czasu, i to z pozytywnym dla siebie skutkiem uczynić morze wewnętrzne z Morza Południowochińskiego. I Rosja Sowiecka, i Chiny dążą do militaryzacji odpowiednio: Morza Ochockiego, Oceanu Arktycznego oraz Morza Południowochińskiego i Wschodniochińskiego.
Chiny od prawie dekady [...] kontynuują budowę sztucznych wysp i wzmacniają swoje możliwości wojskowe na Morzy Południowochińskim, oczywiście bezkarnie. [...] Faktycznie, według amerykańskich dowódców, Chiny obecnie opanowują te wody na wypadek zbliżającej się wojny (prawdopodobnie ze Stanami Zjednoczonymi). [...] Chinskie starania na tych wodach przypominają rosyjskie działania na Morzu Azowskim, Morzu Ochockim i w Arktyce. Jeżeli Chiny będą zwycieżąć bez znaczącego sprzeciwu w swojej kampanii unieważnienia prawa międzynarodowego, Rosja podobnie rozzuchwali się, by zrealizować swoje żądania w Arktyce i w Ukrainie [...] poprzez zdecydowaną politykę i operacje, tak jak już najwyraźniej to czyni. W rzeczywistości, natychmiast po incydencie na Morzu Azowskim, Moskwa ogłosiła, że żaden zagraniczny okręt wojenny nie może wpłynąć na Ocean Arktyczny w czasie pokoju bez eskorty okrętów rosyjskich.
Z chińskiego precedensu odnośnie Morza Południowochińskiego, uznawanego przez Pekin za akwen należący do ChRL bierze przykład Moskwa, próbująca regulować ruch zagranicznych statków handlowych na wodach Oceanu Arktycznego, w szczególności Przejścia Północnego.
Im bardziej pogłębia się współpraca pomiędzy komunistycznymi Chinami a Rosją Sowiecką, tym bardziej staje się istotna opisana tutaj zależność:
Jako aktywny i zaangażowany partner używający argumentów historycznych w międzynarodowym prawie morskim, Chiny dają oczywistą okazję Rosji. A co najważniejsze, korzyści odniosą obie strony. Chiny także będą potrzebowały wiarygodnego partnera, by wesprzeć swoją pozycję prawną państwa morskiego regulującego transport na własnych obszarach historycznych. Możliwości prowadzenia polityki łączącej wiele zagadnień będą dla Chin i Rosji oczywiste [...].
Wnioski. Realizm zamiast „myślenia życzeniowego”
Artykuł doktora Blanka, jak już wspomniano wcześniej, jest bardzo ważny, gdyż apeluje (czy wręcz alarmuje) do elit amerykańskich (i choć jest przeznaczony konkretnie pod amerykański „target”, nie tylko!) o bazowanie na „realizmie” i o niekierowanie się „myśleniem życzeniowym” oraz archaicznymi „kliszami” w ocenie relacji dwustronnych Federacji Rosyjskiej i ChRL, a także o niepostrzeganie tych dwóch państw jako dwóch osobnych zagrożeń. Stephen Blank podaje mnóstwo bogato udokumentowanego materiału dowodowego w postaci wypowiedzi przywódców Rosji Sowieckiej i ChRL, a także ich działań udowadniających to, co nie wszystkim wydaje się oczywiste.
Jedynego małego niedopowiedzenia możemy się doszukać w podrozdziale dotyczącym ideologicznych fundamentów sojuszu Pekin-Moskwa. Otóż sprzeciw wobec demoliberalizmu zachodniego, a w szczególności „wartości amerykańskich” to nie tyle sama istota Federacji Rosyjskiej i ChRL jako takich, a jej pochodna. Chociaż w zasadzie można się tego doczytać niejako między wierszami, istotą państwowości zarówno Federacji Rosyjskiej, jak i ChRL jest totalitaryzm, a konkretnie – nieumarły komunizm. Istniejący odpowiednio pod postacią kryptokomunizmu oraz komunizmu jawnego, który właśnie wychodzi z fazy lokalnej wersji „NEP”, na powrót wchodząc w fazę coraz bardziej totalitarną wewnątrz i ofensywną na zewnątrz.
I to właśnie komunizm, rozumiany jako teoria i praktyka władzy, jest metapolitycznym i ideologicznym zwornikiem sojuszu Moskwa-Pekin, ściśle powiązanym z ich strategicznymi interesami, regionalnymi i światowymi. Oba państwa dążą do obalenia pozycji USA, a poprzez to, do dominacji regionalnej i światowej. Wyżej wymienione interesy są dla obydwu państw wspólne i mogą być zrealizowane tylko w ramach sojuszu: jeśli Federacja Rosyjska (kontynuacja, a wręcz inkarnacja ZSRS) zamierza zrealizować i utrzymać status mocarstwa światowego, musi współpracować z komunistycznymi Chinami. I vice versa, jeśli te same zamiary chce zrealizować ChRL, to musi mieć sojusznika w postaci Federacji Rosyjskiej. Moskwa i Pekin, są wręcz wskazane na wszechstronną współpracę polityczno-wojskową i ekonomiczną.
Komunistyczne Chiny mają w przewagę w sojuszu z Rosją Sowiecką, ale gdyby przyjrzeć się bliżej, to tylko w niektórych aspektach, a poza tym obie strony wzajemnie się uzupełniają. Chiny mają nad Rosją Sowiecką ogromną przewagę w zakresie nowoczesnych technologii, w zakresie gospodarki czy demografii. Natomiast Rosja Sowiecka w dalszym ciągu góruje na przykład pod względem techniki wojskowej. I wreszcie, to Federacja Rosyjska wypracowała przez lata obecnie realizowaną megastrategię geopolityczną, pod którą od ponad dwóch dekad ChRL niejako podpina się.
Chociaż artykuł adresowany jest do elit amerykańskich oraz ich zaplecza eksperckiego celem przypomnienia, że sojusz Moskwa-Pekin jest faktem i stanowi poważne wyzwanie dla pozycji USA, to jego przesłanie powinno być takim samym ostrzeżeniem dla całego świata. Arenami wspólnej ekspansji Federacji Rosyjskiej i ChRL są bowiem nie tylko Pacyfik Zachodni, Azja Wschodnia czy Ocean Arktyczny, ale i Bliski Wschód, dawne sowieckie imperium (wewnętrzne i zewnętrzne), Afryka i Ameryka Łacińska. Nie jest przypadkiem, że Moskwa i Pekin wspierają ambicje Iranu, ani też „bratnia pomoc” udzielona komunistycznemu reżimowi Maduro w Wenezueli przez sowiecką korporację najemniczą „Wagner” i jednocześnie przez regularne chińskie wojsko (oficjalnie – personel szkolący wenezuelskie załogi śmigłowców wojskowych). Współpraca wojskowa Rosji Sowieckiej i Chin jest instrumentem, który pozwala obydwu państwom wspólnie realizować swoje interesy na wszystkich wyżej wymienionych obszarach.
Co ważne dla Polski, wpływy Rosji Sowieckiej są uzupełniane i wspierane przez wpływy komunistycznych Chin. Jako przykłady można podać ćwiczenia „Morskie Współdziałanie 2017”, podczas których marynarki wojenne Federacji Rosyjskiej i ChRL wspólnie ćwiczyły na Morzu Bałtyckim, na wodach Zatoki Gdańskiej w pobliżu obwodu królewieckiego. Ćwiczenia te były wyrazem poparcia ChRL dla zamiarów Rosji Sowieckiej uzyskania przewagi na Morzu Bałtyckim, jako elementu utrzymania stanu posiadania w całej Europie Środkowej i Wschodniej. Na początku tego roku, Chiny udzieliły werbalnego poparcia dla sowieckiego projektu Nord Stream 2 oraz jego zachodnioeuropejskich, w szczególności niemieckich, udziałowców.
Na podstawie: Military Aspects of the Russo-Chinese Alliance: A View from the United States, http://www.theasanforum.org/military-aspects-of-the-russo-chinese-alliance-a-view-from-the-united-states/
Chińczycy mają generalnie złe zdanie o Rosjanach, ale są do bólu pragmatyczni ...
OdpowiedzUsuńJeśli uda im się wyeliminować USA zabiorą się za Rosję.
Tylko nawet po eliminacji USA, będą potrzebowali czegoś w rodzaju Kapo/Żandarma oraz zaplecza inwestycyjnego. A poza tym, Chiny już dawno zabrały się za Rosję Sowiecką, a czekistów mają w kieszeni.
UsuńSwoją drogą - wraz z Trumpem, ale i Boltonem, Bannonem et consortes, wizja pokonania USA przez ChRL/FR coraz bardziej się oddala...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń(Po przeczytaniu paru zdań.) Nie tyle "strach", w mojej skromnej opinii, przed liberalną "demokracją", co raczej obrzydzenie do niej. W znacznej, jak sądzę, mierze uzasadnione. (Teraz idę czytać dalej.)
OdpowiedzUsuńPzdrwm
Tak. I nie tylko obrzydzenie, ale coś w rodzaju reakcji drapieżnika na słabość potencjalnej ofiary. Tak sobie od jakiegoś czasu, socjobiologicznie rozkminiam politykę, tu zresztą dzięki Ci za inspirację (w tym i za inspirację Ardreyowską)!
UsuńChociaż może być też tak, że bolszewia kacapska i kitajska przewiduje scenariusz jakiegoś powstania narodowego/ludowego przeciwko sobie, ubierając to w propagandowy slogan "walki z narzucaniem demokracji".