2011-07-13

Wokół debaty w The Inter-American Institute (2)

Kod Dugina, czyli gramota neobolszewizma
 
Każdy niemal, kto styka się z tekstami Aleksandra Dugina ma wrażenie, że oto ma do czynienia z bełkotem człowieka, którego dieta składa się głównie z syberyjskich muchomorów czerwonych popijanych samogonem. I to stwierdzenie byłoby uprawnione, gdyby nie to, że w tym szaleństwie jest metoda – ukryte za zasłoną pseudonaukowego bełkotu przekaz propagandowy i artykulacja zamiarów elit sowieckich. Kiedyś może się okazać, że Dugin jest człowiekiem bardzo niebezpiecznym dla całego praktycznie świata…

Olavo de Carvalho zauważa zagrożenie, jakie niesie ze sobą Blok Eurazjatycki, którego centrum jest oś Moskwa-Pekin a elitą polityczną przetransformowana nomenklatura komunistyczna o globalistycznych ambicjach. Skutecznie demaskuje też cele Dugina i szerzonej przez niego doktryny, której najważniejszym elementem jest „rekrutacja żołnierzy do bitwy przeciwko Zachodowi i ustanowienia ogólnoświatowego Imperium Eurazjatyckiego.” Sam Dugin – w trzeciej części debaty – nie wypiera się tego, wprost grożąc wojną totalną.

Dugin to obecnie jeden z ważniejszych kremlowskich technologów politycznych: współtworzy on zarówno oficjalną, wewnętrzną ideologię i pragmatykę władzy Rosji Sowieckiej, jak i jej doktrynę geopolityczną i geostrategiczną. Przy czym należy stwierdzić, że doktryna „eurazjatyzmu” nie jest wynalazkiem okresu popieriestrojkowego i działalności różnych transfiguracji głośnej swego czasu Partii Narodowo-Bolszewickiej, a dostosowaniem do aktualnej sytuacji światowej teorii geopolitycznych stworzonych jeszcze przed powstaniem Sowietów, a realizowanej praktycznie od ich początku, po dzień dzisiejszy. Ani oficjalny rozpad Związku Sowieckiego, ani rzekomy „upadek komunizmu” nie spowodował zmiany globalistycznych i ekspansjonistycznych zamiarów kagiebowskich władców Kremla i Łubianki oraz towarzyszy z politbiura KC KPCh. Zmieniły się jedynie instrumenty służące osiągnięciu tego celu. 

Instytucjonalna transformacja elit komunistycznych oraz ich częściowa rezygnacja z ideologii marksistowskiej, pewnej części bolszewickiej symboliki a także formalny rozpad Sowietów znacznie uskutecznia politykę ekspansji. Komunizm nie stanowi już zagrożenia, bo jak może być groźne coś, co przestało istnieć. Znacznej modyfikacji uległa zwłaszcza prowadzona przez sowieciarzy tzw. wojna informacyjna. Neobolszewicy każdemu, kogo chcą zdezinformować i pozyskać mówią to, co kto chce usłyszeć: lewakom przedstawiają wizję krwiożerczych i globalistycznych Amerykanów, konserwatystom i nacjonalistom – alternatywę wobec postmodernizmu i demoliberalizmu, Arabom i muzułmanom – pomoc w walce z Izraelem, Żydom – możliwość poskromienia Iranu. Zachodnia plutokracja może ubić niezłe interesy z moskiewskimi czekistami i aparatczykami chińskiej kompartii (a także lokalnymi filiami obu grup).

Dugin jest wręcz ucieleśnieniem popieriestrojkowej, neosowieckiej polityki wojny informacyjnej. Na przykładzie omawianej debaty widzimy, że Dugin próbuje tego dokonać poprzez artykulację interesów i oficjalnych zamiarów establishmentu (głównie) Rosji Sowieckiej i Chin zakamuflowaną chwytami typowymi dla sowieckiej dezinformacji i manipulacji. Dugin stara się apelować do jak najszerszego grona odbiorców, próbuje skorzystać z faktu umasowienia i mediatyzacji współczesnych społeczeństw; często używa starych sowieckich sloganów, takich samych cliche i „pojęć-cepów” jak: „amerykański imperializm”, „amerykański ekspansjonizm”, „amerykańska agresja”, „zbrodnie USA”, „świat wielo-„ i „jednobiegunowy” itd., apeluje także do patriotów, konserwatystów i nacjonalistów posługując się wyjętym z kontekstu i topornie uproszczonym pojęciem „nowego porządku światowego”.

Aby nie męczyć Czytelnika „naz-bolskim” bełkotem upozorowanym na teorię stosunków międzynarodowych i teorię geopolityczną, ograniczę się jedynie do krótkiego opisu duginowskiej wizji współczesnego świata. Stany Zjednoczone to obecnie największe zagrożenie dla świata, które Dugin określa wręcz mianem „zarazy”. Jest ono tożsame z oświeceniowym, liberalnym i libertyńskim globalizmem z całym dobrodziejstwem inwentarza w postaci m.in. władzy korporacji uzurpujących sobie władzę równą państwowej, multikulturalizmu, zachodniej politycznej poprawności, upadku i aktywnym zwalczaniu tradycyjnych systemów wartości i religii, następowaniu na suwerenność narodową w imię utworzenia globalnego superpaństwa z centrami w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Przeciwne temu są kraje takie jak: Wenezuela i Boliwia (wraz z pozostałymi krajami Ameryki Łacińskiej, w których władzę przejęli niedawno neokomuniści), niektóre kraje arabskie (zwłaszcza o ideologii rewolucyjnej), Iran oraz… Rosja i Chiny. Są one nie tylko – w optyce Dugina – przeciwnikami rzekomo amerykańskiego z istoty globalizmu, ale jego… ofiarami! Współczesnym, geopolitycznym odpowiednikiem „proletariatu” czy „bitych Murzynów”.

Realne znaczenie eurazjatyzmu

Olavo de Carvalho w opisuje duginowski eurazjatyzm jako zjawisko różne od komunizmu (przynajmniej potocznie rozumianego jako ideologia), ale słusznie zauważa, że […] polityka nie jest jedynie starciem ideologii. To walka o władzę pomiędzy […] konkretnymi grupami ludzi. Prof. Dugin nie może być na tyle cyniczny, by zaprzeczyć, że grupa obecnie znajdująca się u władzy w Rosji jest tą samą, która rządziła krajem w czasach komunizmu. Zasadniczo, jest to KGB (bądź FSB, której okresowe zmiany nazwy nie zmieniają natury tej instytucji). Co gorsza, KGB zwiększyło swój zakres władzy […] gdy w reżimie komunistycznym przypadał jeden oficer na 400 obywateli, obecnie jest to około jeden na 200, co niewątpliwie oznacza, iż Rosja jest państwem policyjnym; […] podział własności państwowej pomiędzy agentów [autor ma na myśli kadrowych oficerów – przyp. J.] i kolaborantów policji politycznej, którzy w jednej chwili stali się „oligarchami” nie zrywając więzów podporządkowania wobec KGB, daje tej instytucji możliwość działania na Zachodzie pod kilkoma warstwami kamuflażu […].

Duginowski eurazjatyzm/narodowy bolszewizm to amalgamat sprzecznych wzajemnie elementów wziętych z komunizmu, socjalizmu, nazizmu, konserwatyzmu, tradycjonalizmu integralnego Evoli i Guenona (których – jak wskazuje de Carvalho – Dugin nie rozumie, a być może nimi manipuluje), nacjonalizmu wielkorosyjskiego, wyjętych z kontekstu elementów Prawosławia, ale i okultyzmu, masonizmu i satanizmu itd. Pod względem ideologicznym, eurazjatyzm [Eurasianism] jest inny niż komunizm. To – jak określił Jeffrey Nyquist – „prawicowy bolszewizm”. Jednak ideologia – jak definiował to sam Karol Marks – jest jedynie „kostiumem idei” ukrywającym układ władzy politycznej. Układ władzy politycznej w Rosji zmienił kostium ale trwa, utrzymując tych samych ludzi na tych samych pozycjach, pełniących te same funkcje, o tych samych, totalitarnych ambicjach […].

W omawianej „debacie” główny akcent pada na kwestie szeroko pojętych stosunków międzynarodowych, geopolityki i geostrategii globalnej.

Według Dugina, aktualnie ma miejsce „transformacja” [transition] globalnego układu sił z jakim mieliśmy do czynienia od zakończenia zimnej wojny i formalnego rozpadu ZSRS. Proces „globalnej transformacji” zawiera w sobie kilka alternatywnych scenariuszy, z których jednym jest – według Dugina – globalna dominacja Stanów Zjednoczonych. Projekty z kolei „alternatywne” wobec tego jakże strasznego i totalitarnego scenariusza to (wspominany przez prof. de Carvalho) „Globalny Kalifat”, neokomunistyczne (narodowo-komunistyczne i narodowo-lewicowe) ruchy polityczne w Ameryce Łacińskiej oraz socjalistyczne kraje arabskie.

Co kuriozalne, Aleksander Dugin uznaje neokomunizm latynoamerykański, świecki narodowy socjalizm arabski i ekstremizm islamski za… eurazjatyckie, choć miejsce ich pochodzenia nie pokrywa się (w pierwszym przypadku) z geograficznymi granicami Eurazji. Dugin nie zauważa (albo celowo próbuje dezinformować) na przykład tego, iż komunistyczno-lewacki rząd Brazylii powstał przy współudziale nie tylko komunistycznej agentury, ale i… Syndykatu : ktokolwiek śledzi wielkie zmiany polityki ekonomicznej, prawnej i kulturowej w Brazylii w ciągu ostatnich 20 lat wie, że wszystkie […] zostały przygotowane w centralach globalizmu – ONZ, WHO, UNESCO, Klubie Bilderberg, przez Rockefellerów, Fundacji Forda, George’a Sorosa, itd. W polityce ekonomicznej ostatnie rządy brazylijskie nie robiły niczego […] poza wiernym realizowaniem instrukcji Banku Światowego. W zakresie opieki zdrowotnej, wszystkie przyjęte reformy były […] rekomendowane przez Światową Organizację Zdrowia. Zasady politycznej poprawności narzucone przez rząd całemu społeczeństwu brazylijskiemu były […] wymuszone na rządzie przez ONZ i fundacje dysponujące miliardami dolarów. I nie muszę wymieniać […] przyjemności, z jaką administracja Luli [były prezydent Brazylii – Inacio „Lula” da Silva – przyp. J.] oddawał nawet części terytorium brazylijskiego pod zarząd międzynarodowy, wbrew woli lokalnej ludności. Wydaje się zatem, że dla Dugina „eurazjatyckie” jest to, co w jego optyce służy interesom Rosji Sowieckiej.

Wreszcie, trzecim (i najbliższym elitom Rosji Sowieckiej i ChRL) jest suponowany przez Dugina i jego ruch eurazjatycki projekt „proponujący alternatywny model Porządku Światowego bazujący na zasadzie cywilizacji i wielkich przestrzeni. Zakłada on stworzenie różnych, ponadnarodowych [transnational] bytów politycznych […] zjednoczonych wspólnotą cywilizacji i głównych (w niektórych przypadkach religijnymi, w innych – świeckimi i kulturowymi) wartości. Zawierać one [„Wielkie Przestrzenie” – przyp. J.] powinny niepodzielne [integrated] Państwa i reprezentować bieguny świata wielobiegunowego. Przykładem […] może być Unia Europejska. Możliwa jest także Unia Eurazjatycka (projekt prezydenta Kazachstanu, N[ursułtana] Nazarbajewa), Unia Islamska, Unia Południowoamerykańska, Unia Chińska, Unia Indyjska, Unia Pan-pacyficzna i tak dalej. Północnoamerykańska wielka przestrzeń może być uznana za jeden z kilku różnych, mniej lub bardziej równych biegunów i nic więcej. Taki układ gwarantowałby to, iż rola USA w świecie nabrałaby – uwaga – „realistycznych wymiarów” !

Jedna z propozycji podziału świata wg współczesnej doktryny eurazjatyckiej (źródło: evrazia.org)

Aleksander Dugin artykułuje jednocześnie jedno z najważniejszych, wdrażanych od dawna założeń geostrategii bolszewickiej/eurazjatyckiej, mianowicie sojusz strategiczny z komunistycznymi Chinami, uzasadniając to mackinderowskim determinizmem geopolitycznym. Rosja/ZSRS/współczesna Rosja neosowiecka i Chiny „razem tworzą całość Eurazji, strefę Heartlandu, dwie największe przestrzenie kontynentalne. Oś Moskwa-Pekin stanowi rdzeń de facto globalnej sieci sojuszy. […] Dugin nie jest marzycielem, makabrycznym poetą tworzącym w swojej wyobraźni hekatombę w mrocznym lochu zarojonym szczurami. Jest on mentorem rządu Putina i szefów rosyjskiej polityki zagranicznej. Jego idee już dawno nie są uważane za spekulacje. Jedną z ich materialnych inkarnacji jest Szanghajska Organizacja Współpracy, skupiająca Rosję, Chiny, Kirgistan, Uzbekistan, Tadżykistan, [...] mająca stać się centrum zmieniającego się układu sił zbrojnych na świecie. […] Kolejną jest oś Paryż-Berlin-Moskwa, która od lat jest oczkiem w głowie rosyjskiej dyplomacji […]. Rolę „satelitów” Bloku Eurazji pełnią: niektóre kraje arabskie i muzułmańskie (duginowski: „projekt islamistyczny” i „projekt arabsko-socjalistyczny”), latynoamerykańskie kraje neokomunistyczne, Korea Północna.


Szanghajska Organizacja Współpracy (źródło: polska-azja.pl)

We współczesny projekt neokomunistycznej Eurazji wpisuje się także polityka Moskwy wobec krajów przestrzeni sowieckiej. Wynika to po pierwsze z długofalowej strategii transformacji komunizmu, obejmującej metamorfozę struktur komunistycznych w pozornie chaotyczną „sieć”, po drugie zaś z tego, że nigdzie w krajach „byłych” ZSRS i Układu Warszawskiego nie udało się tej sieci w stu procentach zerwać, a co za tym idzie – powiązań z Rosją Sowiecką. Oficjalnymi organizacjami będącymi kontynuacją polityki sowieckiej są: Wspólnota Niepodległych Państw (sic!) i polityczno-wojskowa Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego.

Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego (źródło: wikipedia)

W publicystyce Aleksandra Dugina, mowa o konflikcie „wiecznego Rzymu z wieczną Kartaginą” czy „cywilizacji kontynentu z cywilizacją oceanu”, „spisku atlantystów” ani nie opisuje kontekstu historycznego, ani faktycznego stanu obecnego. To chwyt propagandowy, którego jednym z celów jest… ekspresja globalnych zamiarów grup trzymających władzę w Moskwie i w Pekinie, zwłaszcza zaś w Moskwie.

Czy światu grozi dominacja Eurazji?

Prześledźmy przebieg sowieckiej długofalowej strategii geopolitycznej w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Po oszustwie stulecia w postaci sfingowanego upadku komunizmu i rozpadu Związku Sowieckiego, w „posowieckiej” Rosji miało miejsce przegrupowanie się struktur komunistycznych, po czym – od 1999 roku, od dojścia do władzy Władimira Putina – rozpoczęła się resowietyzacja i przywracanie pełnego totalitaryzmu, korzystającego już z nowocześniejszej techniki i nowych metod dezinformacji.

Z nadejściem „ery Putina” rozpoczęło się też wdrażanie duginowskiej doktryny geostrategicznej: w 2001 roku utworzono Szanghajską Organizację Współpracy. Komuniści zaczęli przejmować władzę w Ameryce Łacińskiej: w Wenezueli, Brazylii (ojczyźnie prof. de Carvalho), Boliwii, Ekwadorze i Nikaragui (władzę ponownie objął sandinista, Daniel Ortega). Reżim komunistyczny w Korei Północnej wzmocnił się i wdrożył program budowy arsenału nuklearnego. Jednocześnie rozpoczęto realizację zachodniego projektu Rosji Sowieckiej – budowy osi Paryż-Berlin-Bruksela-Moskwa, używając do tego zarówno instrumentów politycznych, jak i ekonomicznych (na czele z ekspansją Gazpromu). Z zamachem na World Trade Center uaktywnił się orkiestrowany przez sowietów terroryzm islamski. Po chwilowym osłabieniu w postaci kadencji George’a Busha i „kolorowych rewolucji” przystąpiono do: (a) nasilenia resowietyzacji i reintegracji na terenie strefy wpływów Moskwy oraz (b) nasilenia ofensywy Rosji Sowieckiej na terenie Europy i (c) „resetu” lewicującej administracji prezydenta USA Obamy wobec Rosji Sowieckiej, ChRL i niektórych ich sojuszników.

Opisana powyżej strategia zmierza do realizacji duginowskiej wizji „Nowego Porządku Światowego” – świata podzielonego na „wielkie przestrzenie”, w którym rolę centrum pełnić ma oś Moskwa-Pekin („Unia Eurazjatycka/Rosyjska” i „Unia Chińska”), natomiast pozostałe – rolę przestrzeni satelickich, rządzonych przez elity o genezie agenturalnej czy komunistycznej albo/i: powiązane z Rosją Sowiecką/ChRL wspólnotą interesów, czy przynajmniej wobec Moskwy i Pekinu neutralne, nie wchodzące w drogę ich interesom. Doskonałym przykładem są odpowiednio: (a) elity polityczne krajów „post”-komunistycznych i „boliwariańskich” krajów Iberoameryki; (b) obecna administracja USA oraz krajów Europy zachodniej. Oczywistym jest, że wszystkie te czynniki mogą występować jednocześnie.

Strategia ta ma też na celu „oblężenie” Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii – państw, które (wespół z Izraelem, Arabią Saudyjską, Japonią, Tajwanem, Nową Zelandią i Australią) realnie, technicznie są w stanie stawić opór globalistycznym ambicjom moskiewskiej i pekińskiej sowieciarni. Moskwa i Pekin byłyby wówczas na pozycji pozwalającej na sfinalizowanie swoich globalistycznych zamiarów.

Aleksander Dugin w swojej działalności propagandowo-dezinformacyjnej stara się odwoływać do jak najszerszego gremium odbiorców, w którym jednym z segmentów są konserwatyści i nacjonaliści, mniej bądź bardziej radykalni. Obecny kryzys globalnego systemu gospodarczego, który jest naturalnym środowiskiem „Syndykatu” i na którym żerują Rosja Sowiecka i ChRL może zaowocować jego upadkiem, ten zaś – co najmniej gwałtownymi zamieszkami, rewolucjami i wojnami. Truizmem jest stwierdzenie, że taka sytuacja sprzyja radykalizacji nastrojów; sowieciarze będą mieli okazję , by na szerszą skalę zastosować działania przypominające przeprowadzoną po rewolucji bolszewickiej w Rosji operację „Trust”. Być może taki właśnie chwyt zastosowano ostatnio podczas tzw. „arabskiej wiosny ludów”.
_____________________________________________

11 komentarzy:

  1. Eurazjatyzm, nowe przebranie starego, sowieckiego "internacjonalizmu"

    U nas też towarzystwo coraz bardziej aktywne: http://wielkaeuropa.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  2. Eurazjatyzm, nowe przebranie starego, sowieckiego "internacjonalizmu"

    Dokładnie! Tej "wielkiej Europy" nie czytałem jeszcze, za to od jakiegoś już czasu działa to: http://nazbolpolska.blogspot.com/

    Do pełni obrazu dodajmy jeszcze: ostatnie, a periodyczne wynurzenia gen. Petelickiego, Stowarzyszenie "Pro Milito" i "Nowy Ekran"...

    Co prawda nie znalazłem powiązań bezpośrednio z duginowskimi think-tankami ale widać, że sowiecja szykuje się do kolejnej z rzędu operacji "Trust".

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest już o wiele później niż się wszystkim zdaje!

    Będąc ciągle zacofanymi technologicznie, komuchy wolały nie ryzykować konfrontacji, stawiając na pokojowe współistnienie i krecią dywersję ideologiczną. Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania. Nie dość że nie zostali odparowani atomówką do praojców, gdy była ku temu okazja, to jeszcze się rozpełzli, jak robactwo, po całym świecie.

    Ciekawa jest ta chińska kampania nowego "wielkiego skoku" , co jej przyświeca? Kolejne chruszczowowskie majaki aby "doścignąć i prześcignąć", czy też pracowite budowanie bazy wyjściowej do nuklearnej konfrontacji z przynajmniej jakimiś tam szansami na zwycięstwo?

    Z Moskwą sprawa wydaje się znacznie czytelniejsza .Cel na dziś to Europa, i będą chcieli ją pozyskać za wszelką cenę! Bez jej potencjału nie będą się liczyli w skali globalnej. No a tu pojawia się nieśmiertelne pytanie o Niemcy, gdzie tkwi klucz do drzwi prowadzących na szeroki świat dla czekistowskich graczy.

    Bardzo źle zaś wróży ta naiwno-infantylna amerykańska polityka. Póki co z dwoma niezatapialnymi lotniskowcami u brzegu (Japonia, Tajwan) i przyczółkiem w Korei, Chiny imperium morskim nie staną się nigdy. A bez tego mogą zapomnieć o Ameryce. Ale gdy któreś z tych państw Jankesi sprzedadzą...

    Będzie jeszcze się działo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest już o wiele później, jest o wiele później, niż się wszystkim zdaje i będzie się jeszcze działo! Ale csssiii... ! Nie trzeba głośno mówić, bo się zostanie defetystą, "żywym zombie'm z jedną nogą nad grobem" albo "ruskim agentem"! :D

    Wydaje się, że póki co sowieciarze realizują strategię-minimum podboju świata. Penetracja agenturalna, ideologiczna mająca na celu neutralizację (w sensie - zmianę postrzegania Rosji Sowieckiej i ChRL jako wrogów) państw i innych podmiotów politycznych, mogących sowiecji zagrozić. Pamięta Pan naszą wymianę komentarzy na WP (Wydawnictwie Podziemnym natuerlich)?

    Myślę, że cokolwiek, co robią czy to Rosja Sowiecka, czy ChRL musi być choćby w b. minimalnym stopniu koordynowane; od dobrych trzech lat, powiedzmy, że od inwazji sowieckiej na Gruzję całkiem udanie ponownie stosują taktykę "nożyc", czego skutkiem jest są przykładowo koncesje dla Rosji Sowieckiej w Europie, w obawie przed rzekomym "żółtym zagrożeniem" (a swoją drogą - ilu prawaków i to prawych, zwłaszcza na blogach, wierzy że Chiny są alternatywą dla Rosji Sowieckiej!). Podobnie zresztą rozgrywa się od dłuższego czasu kartą islamską.

    Tym bardziej ewentualne wywołanie wojny totalnej wymagałoby stałej koodynacji pomiędzy Moskwą a Pekinem, nie mówiąc już o tym, że choćby zaplecza frontowego i logistyki po stronie agresora nie da się raczej przygotować w jeden dzień. Są jednak przesłanki przemawiające za tym, że "Blok Eurazjatycki" przygotowuje się właśnie do wojny totalnej - na przykład rokroczne ćwiczenia czy to ZBiR-owskie, czy to ODKB, czy to SzOW mające przećwiczyć np. możliwości mobilnych centrów dowodzenia, czy też przydatność obszarów: Dalekowschodniego Okręgu WOjskowego, Pekińskiego Okręgu Wojskowego plus KRL-D jako zaplecza frontowego. Ponadto, jeżeli obecny kryzys gospodarczy osłabi znacząco Zachód, Moskwa i Pekin mogą się znaleźć w sytuacji "musu".

    Pełna zgoda co do znaczenia Europy (którą chyba tow. Mao nazywał "przylądkiem"), a zwłaszcza Niemiec. Takie działania jak naszpikowanie establishmentu agenturą i idiotami (Schroeder, Merkel czy Westerwelle), gazrura na Bałtyku czy "projekt Prusy Wschodnie" to zabezpieczenie przed ewentualnym zerwaniem się ze smyczy i ew. inwazją Rosji Sowieckiej przez kraj, który jako jedyny ma po temu teoretyczne choćby szanse.

    Chiny czerwone póki co mogą kompensować sobie słabą "Armię Morską" i blokadę w postaci Tajwanu, Japonii, Korei Pd., częściowo Marianów, Guam i Mikronezji - submarinami. A jakiś rok temu na STRATFOR'ze stało, że budują bazy morskie na Wyspach Salomona i Fidżi.

    I jeszcze Afryka, której "niepodległe" kraje są de facto ChRL-owskimi koloniami. Trzeba więc zabezpieczyć Ocean Indyjski: bazy w Pakistanie, na Cejlonie, w Birmie (protektorat ChRL).

    Co do Tajwanu - pewnie więcej miałaby tu do powiedzenia p. Hanna Shen - tam część elit sama wpycha się w łapy czerwonym. Osobiśie miałem kiedyś taką rozmowę z tajwańskimi politologami, sympatyzującymi z Kuomintangiem i "Commander-In-Chief Chiang". Co usłyszałem to - "możemy się zjednoczyć z ChRL, bo komunizmu już tam nie ma, a KPCh realizuje program narodowy" !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bolszewicy Wielkiego Kitaju rozpoczęli kolejny „Wielki Skok”, który tym razem nie zakończy się tylko milionami rozwalonych dymarek, tonami zanieczyszczonego, gównianego żeliwa i 50mln trupów za Wielkim Murem. Ciekaw jestem jaka jest rzeczywista strategia przyświecająca żółtym bolszewikom , jakąż to oni niespodziankę trzymają w zanadrzu?

    Napędzanie wzrostu PKB inwestycjami po przekroczeniu 30% z reguły wszędzie kończyło się widowiskową katastrofą (w Kitaju udział inwestycji w PKB sięga już 40%), na dodatek są to głównie inwestycje rządowe, które nie mają nic wspólnego z wolną konkurencją (a głównie z marnotrawieniem kapitału) a 60% własności przemysłu, to tam własność państwowa (mnóstwo przedsiębiorstw trwale deficytowych jest obligatoryjnie dofinansowywanych przez państwo).

    Druga „lokomotywa” ich wzrostu to eksport, i choć jego udział w PKB zjechał z kosmicznych 40% w 2008 do poniżej 30% , to i tak jest gigantyczny i podtrzymywany ciągle sztucznie niskim kursem yuana , dla zachowania którego Kitaj jak oszalały skupuje walutę (głównie $ , którego ich zasoby szacuje się już na poziomie 3bln(!)). (Oczywiście urealnienie kursu yuana zakończyłoby się gigantyczną klapą wielu kitajskich eksporterów, a ubożuchny rynek wewnętrzny Chin nie jest w stanie wchłonąć tak gigantycznej produkcji. Zresztą sami nie są właścicielami żadnej rozpoznawalnej na świecie marki.)

    Ciekawe jak długo ta zabawa jeszcze potrwa, ale jeszcze ciekawsze jak się zakończy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba tylko korwiniści będą się upierać, że czerwono-żółci robią to, "by żyło się lepiej".

    Czyżby chcieli wypuścić na rynek zakupione dolary (ew. inną walutę), pogłębiając inflację w USA? W zanadrzu trzymając atomice?

    OdpowiedzUsuń
  7. Owszem! Tym razem się zaasekurowali ubierając w tę imprezę pożytecznych korwinoidiotów z Zachodu, no i mają za 3 bln $ zielonego papieru toaletowego.(Ależ się piękna szykuje katastrofa!)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Korwinizm" strictu sensu, na Zachodzie libertarianizm (w różnych odcieniach) to w sumie dość marginalny nurt w ramach liberalizmu. To, jak kiedyś stwierdził Tygrys, "liberalny rewizjonizm".

    Niemniej faktycznie, liberalizm, demoliberalizm czy - że znów Tygrysa przywołam - realny liberalizm to zaraza torująca obecnie drogę bolszewizmowi. I możliwe, że kiedyś jego kapłani, apologeci i rzesze otumanionych wyznawców będą z optymizmem patrzeć na flagi FR, SzOW i ChRL wciągane na maszt koło Białego Domu, na sowieckie tanki operujące na Wielkich Równinach czy chrlowskie specwojska goniące "Militiamen" w Górach Skalistych...

    Jak to było? "Kapitaliści sami sprzedadzą nam sznur, na którym zostaną powieszeni"?

    Swoją drogą, przypomniała mi się zeszłoroczna dyskusja na ten właśnie temat u Kumana.

    I u nas (i to nie tylko w naszym neopeerelowskim pierdolniku!) będzie ciekawie, bowiem Jewrosojuz może się w ciągu dwu- trzech- w każdym razie do końca dekady, sypnąć. Co wcale korzystne być nie musi z uwagi choćby na ambicje Rosji Sowieckiej i Niemiec. Jeszcze żeby się tak 22 VI 1941 powtórzył... Ale z tak zleminżonym społeczeństwem niemieckim, narodowcami zinfiltrowanymi i zorganizowanymi przez STASI i brakiem antykomunizmu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Eee, flagę się zostawi! I hymn, i mundury i całe mnóstwo innych "imponderabiliów"! Oprócz jednego; władzy! A u nas? U nas jest jak miało być (i jak było, zresztą).

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli mówimy teraz konkretnie o USA, to w dobie tow. Baracka Husseina Obamy (Osamy? Osomy? Soetoro? Whatever...) kraj ten w zasadzie odwala za Rosję Sowiecką i ChRL czarną robotę tam, gdzie "mocarstwa Heartlandu" nie mogą.

    Nie mówiąc już o demolce gospodarki czy takie światłe pomysły, jak mordowanie dzieci nienarodzonych w trzecim trymestrze...

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakby kogo interesowało, ostatni komentarz Jeffa Nyquista na temat sytuacji w ChRL: http://www.jrnyquist.com/What_Will_China_Do_.html

    OdpowiedzUsuń