2017-02-18

Pekin, Moskwa, Zachód, dezinformacja. Komentarz do tekstu Ściosa

22 stycznia Aleksander Ścios opublikował wpis zatytułowany „Chińska małpa i głupi tygrys”, w którym wykazał bezsens teorii o chińsko-sowieckim rozłamie i polityki rozgrywania Rosji Sowieckiej przeciw ChRL, które wyznawać ma nowa administracja USA, a szerzej – większość elit intelektualnych i politycznych państw zachodnich:
Jednym z dogmatów wyhodowanych na gruncie nowej mitologii, jest przeświadczenie, że z Chinami należy prowadzić współpracę gospodarczą, inwestować w tamtejszy rynek i korzystać z taniej siły roboczej. Motorem tych obłędnych dążeń jest wyłącznie chęć zysku, przewyższająca swoim znaczeniem nawet instynkt samozachowawczy. Drugi z mitów mówi, że pomiędzy Chinami a Rosją (wcześniej Związkiem Sowieckim) istnieje stan wrogości i rywalizacji, którą można wykorzystać do zneutralizowania chińskiego zagrożenia. Przyjęcie tej mitologii doprowadziło już do wytworzenia potężnej dezinformacji geopolitycznej i zmiany koncentracji sił strategicznych Zachodu. Zamiast traktować Chiny i Rosję, jako państwa prowadzące wspólną i spójną politykę antycywilizacyjną, dążące wespół do zniszczenia porządku światowego, przyjęto irracjonalne założenie o odmienności celów oraz możliwości wykorzystania rzekomych antynomii.
(…) Ponieważ Rosja prezentuje typ „komunizmu utajnionego”, podczas gdy Chiny kontynuują model „jawnego komunizmu”, tego rodzaju układ, przy wspólnocie celów obu państw, stwarza wręcz doskonałe warunki do prowadzenia globalnych gier politycznych, symulowania konfliktów, rozgrywania potencjalnych sojuszników i neutralizacji wrogów. Efekt ten jest dodatkowo wzmacniany poprzez ukazywanie rzekomego kontrastu - agresywnych i „nieprzewidywalnych” działań Rosji wobec zachowawczych, niekonfrontacyjnych zachowań Chin. Jeśli nawet w relacjach chińsko - rosyjskich, Moskwa jest kłopotliwym petentem i bywa traktowana przez Pekin jak młodszy i niezbyt rozgarnięty brat, w niczym nie zmienia to wspólnoty celów. W tym tandemie, Chińczycy dawno przejęli inicjatywę i od ponad dekady narzucają własne, niespieszne tempo.

Koniec pozorów i finał gry nastąpi wówczas, gdy Państwo Środka zarzuci dostatecznie szeroką sieć ekonomiczno-agenturalnych uzależnień i za pieniądze Zachodu zbuduje przewagę militarną nad głównym wrogiem - Stanami Zjednoczonymi. Chińczycy doskonale pamiętają, że mądry generał zdobywa żywność od wroga.”

Słowem – ewentualność konfliktu chińsko-sowieckiego można włożyć między bajki, najlepiej pomiędzy „Maszę i Miszę” a „Krokodiła Gienę”.

Temat ten był omawiany na tym blogu wielokrotnie, ale ze względu na jego aktualność z jednej strony, a także wirusowe wręcz szerzenie się dezinformacji, wymaga niestety (albo „-stety”) powtarzania.

Genetyczna wspólnota” interesów

Słuszne argumenty i spostrzeżenia Ściosa wypada uzupełnić o następujące, bardziej ogólne, uwarunkowania sojuszu Pekin-Moskwa, które można rozpatrywać na poziomach: ideologiczno-politycznym oraz geopolitycznym. W istocie jednak sprowadzają się one do długofalowych, wewnętrznych, lokalnych i światowych interesów obu państw.

Genetyczna wspólnota” ChRL i Federacji Rosyjskiej wynika wprost z bolszewicko-imperialnego charakteru obydwu państw i stanowi jeden z ważniejszych fundamentów ich wspólnoty interesów. Teorie i koncepcje mówiące to o możliwości współpracy i konwergencji z Moskwą i/lub Pekinem, to o możliwości polityki „różniczkowania” i rozgrywania Rosji Sowieckiej przeciwko Chinom lub vice versa mają dwie przyczyny: część elit zachodnich nie rozumie tego, że w latach 1989 – 91 doszło do transformacji komunizmu w neokomunizm, a część widzi po prostu wymierny interes w paktach z przetransformowanymi bolszewikami.



ChRL i Rosja Sowiecka wspólnie dążą nie tylko i nie tyle – jak skądinąd słusznie pisze Ścios – do obalenia aktualnego porządku świata, ale znacznie dalej - do ustanowienia, własnego, nowego porządku świata, w którym sojusz Pekin-Moskwa panować ma na kontynencie eurazjatyckim i manipulować resztą świata.

Patrząc z Pekinu, jeżeli Chiny chcą zostać światowym mocarstwem, muszą mieć dostęp do Pacyfiku Zachodniego, północno-wschodniej części Oceanu Indyjskiego, opanować Azję Pd-Wsch, a także zapewnić sobie dostęp do surowców bezpieczną drogą lądową i jednocześnie posiadać strefę buforowo-łącznikową, prowadzącą na Zachód. Rosja Sowiecka, wraz z terytorium Azji Środkowej, pełni dla Chin właśnie te funkcje: zaplecza strategicznego, zaplecza surowcowego, zaplecza inwestycyjnego, a także potężnej strefy tranzytowej na Zachód. Stąd właśnie wywodzi się chińska koncepcja utworzenia „Nowego Jedwabnego Szlaku”, ale również dalekosiężny plan połączenia tego przedsięwzięcia z moskiewskimi inicjatywami strategicznymi w ramach projektu "Wielkiej Eurazji", który połączyć ma Europę, Federację Rosyjską i Chiny w jeden, neobolszewicki blok, co trafnie opisał Antoni Macierewicz. Ponadto, do realizacji własnych interesów światowych i mocarstwowych, niezbędne jest Pekinowi posiadanie sojuszników, którzy byliby nośnikami interesów. Rosja Sowiecka, ze względu na swój potencjał strategiczny i charakter państwa, jest tutaj dla ChRL najważniejszym sojusznikiem, pełniącym w tym układzie funkcje chińskiego zaplecza surowcowo-ekonomicznego oraz chińskiego żandarma - „złego policjanta”. Dla Pekinu, taki właśnie układ jest o wiele bardziej opłacalny, niż konflikt o Daleki Wschód i Syberię, który to jest tyleż mityczny, co zupełnie dla Chin pozbawiony sensu.

Podobnie rzeczy mają się, jeśli spojrzymy z perspektywy Kremla. Jeśli Federacja Rosyjska chce zyskać status mocarstwa światowego, musi sprawować hegemonię na terenie strefy sowieckiej (zwłaszcza jej europejskiej części) a następnie uzyskać dostęp do Europy Zachodniej, Oceanu Atlantyckiego i Bliskiego Wschodu (ten ostatni kierunek jest w ostatnich latach coraz intensywniej i niestety coraz skuteczniej realizowany). Aby te cele osiągnąć, niezbędny jest jej potężny sojusznik w postaci komunistycznych Chin. Pekin jest dla Rosji Sowieckiej swego rodzaju adwokatem jej pozycji na arenie międzynarodowej, a także dostarczycielem inwestycji, niektórych nowoczesnych technologii oraz rynkiem zbytu, zwłaszcza jeśli chodzi o surowce naturalne, broń i systemy uzbrojenia, ale również m.in. produkty rolne. Faktem jest to, że w układzie Moskwa-Pekin to Rosja Sowiecka staje się stopniowo „mniejszym bratem” Chin ze względu na dysproporcje demograficzne i gospodarcze (na przykład korzystniejsze dla Chin dwustronne umowy gospodarcze, surowcowe, przejmowanie sektora bankowego i finansowego przez chińskie instytucje finansowe, przejmowanie krajów Azji Środkowej, należących kiedyś do ZSRS itd.), ale Kreml w pełni świadomie pozwala na taki obrót rzeczy. Jakkolwiek wydaje się to paradoksalne (i zupełnie niezrozumiałe dla wolnego świata), kagiebowski reżym zyskuje i czerpie wymierne korzyści z takiego właśnie układu. Pozycja mniejszego sojusznika w układzie z Chinami to dla Moskwy cena konieczna za możliwość realizacji swoich wewnętrznych i zagranicznych interesów.

Wiele mówi się o tym, że sojusz Pekin-Moskwa jest sojuszem taktycznym, który będzie trwał do czasu wyparcia USA z Eurazji, po czym sojusz rozpadnie się z większym lub mniejszym hukiem. Teza ta ma jednak dwie zasadnicze słabości: po pierwsze - jest to rozważanie czysto futurologiczne i akademickie, po drugie - tu wracamy do wyżej wymienionych uwarunkowań – jeśli Moskwie i Pekinowi udałby się zamiar znaczącego osłabienia, czy wręcz obalenia globalnej pozycji Waszyngtonu, to nowy, „postamerykański” porządek świata będzie jednak dalej wymagał dalszej wzajemnej współpracy ChRL i Rosji Sowieckiej. Jakikolwiek konflikt sprawiłby, że mocarstwowe ambicje Pekinu i Moskwy ległyby w gruzach, gdyż państwa te musiałyby się, mówiąc oględnie, zająć sobą.

Podsumując, Pekin i Moskwa są sobie nawzajem potrzebne, a wręcz skazane na sojusz. Wielopłaszczyznowa współpraca wzmacnia obydwa państwa i jest bardzo skutecznym (i właściwie jedynym, najbardziej optymalnym) instrumentem pozwalającym realizować ich mocarstwowe interesy.

Dr Jerzy Targalski o sojuszu Moskwa-Pekin:

Antoni Macierewicz m.in. o Nowym Jedwabnym Szlaku:


Incepcja i autodezinformacja

Ścios słusznie przywołuje opisaną przez Anatolija Golicyna strategię „nożyczek”, polegającą na wywoływaniu sfingowanych konfliktów i sporów w celu zdezinformowania Zachodu, albo dezinformacyjnym wyolbrzymianiu faktycznych, a powierzchownych konfliktów w tym właśnie celu. Jednakże bardziej prawdopodobna jest niejaka autodezinformacja elit zachodnich, w której "politolodzy", "analitycy", "sinolodzy" i "rosjoznawcy" będą sami dorabiać sobie fałszywe obrazy i projekcje, natomiast rosyjscy i chińscy bolszewicy będą prowadzić otwartą współpracę, dając jednocześnie komunikat: „oszukaliśmy was, wy idioci, oszukujemy i dalej będziemy oszukiwać”.

Przykładem jest niedawna sprawa rozmieszczenia chińskich wielogłowicowych rakiet międzykontynentalnych Dong Feng 41 (prawdopodobnie zdolnych do przenoszenia 10 do 12 głowic nuklearnych) na terenach graniczących z Federacją Rosyjską. Informacja ta została podana przez media w Hong-Kongu i na Tajwanie, po czym „niezależna prasa rosyjska” oraz media i komentatorzy na Zachodzie uznali to posunięcie za skierowane przeciwko Moskwie i zwiastujące możliwość rozłamu pomiędzy Pekinem a Moskwą. Oficjalne czynniki w obydwu krajach od razu jednak ucięły tego rodzaju spekulacje. Chiński rządowy dziennik „Global Times” oznajmił, że DF-41 rozmieszczono po to, by „zapewnić Chinom więcej szacunku” na arenie międzynarodowej, a głównym adresatem tegoż kroku są oczywiście „imperialistyczne i ekspansjonistyczne” Stany Zjednoczone, z faszyzującym prezydentem Trumpem na czele. Według „Global Times” - co również warte jest odnotowania – informacje podane przez tajwańską i hongkońską prasę mają być kontrolowanym przeciekiem. Serwis internetowy Russia Behind The Headlines, będący de facto powielarnią tub propagandowych w rodzaju TASS i Sputnika, opublikował z kolei artykuł „Who is China aiming its nuclear missiles at?” autorstwa Aleksieja Timofiejczewa, w którym przytoczono sowieckich ekspertów do spraw wojskowości twierdzących wprost, że dyslokacja DF-41 do prowincji Heilongjiang nie może być traktowana jako krok przeciwko Moskwie ze względu na strategiczny sojusz łączący oba państwa, jak również to, że skierowana jest właśnie przeciwko USA (tak samo jak wcześniejsze rozmieszczenie ich w Turkiestanie Wschodnim oraz wschodnim wybrzeżu Chin).

W kontekście tej kombinacji dezinformacyjnej, warto również zauważyć, że w tym samym czasie, kiedy rozmieszczenie DF-41 interpretowano jako zapowiedź konfliktu, a co najmniej rysy w sojuszu Pekin-Moskwa, obydwa kraje współpracowały ze sobą, i to właśnie na płaszczyźnie wojskowej i bezpieczeństwa. Moskwa i Pekin wspólnie sprzeciwiały się rozmieszczeniu amerykańskiego systemu antyrakietowego THAAD w Korei Południowej, zapowiadając bliżej jeszcze nieokreślone retorsje wobec USA i Korei Południowej, broniąc tym samym zbrodniczego reżimu najmłodszego „grubego Kima”, a Rosja Sowiecka realizuje dostawy myśliwców Su-35 na potrzeby sił zbrojnych komunistycznych Chin.

Opisana wyżej kombinacja operacyjna zawiera w sobie trzy bardzo ważne elementy. Pierwszym z nich jest połączenie incepcji i autodezinformacji, które polega na tym, że obiekt „działań aktywnych” nie tylko przyjmuje treści wyprodukowane przez autorów dezinformacji, ale dezinformuje się sam, tworząc interpretacje i wizje nie mające żadnego pokrycia w faktach. Drugim, pozornie sprzecznym jest to, iż siewcy dezinformacji – Pekin i Moskwa – otwarcie przyznają się do dezinformowania elit Zachodu. Trzecim elementem jest próba wywołania strachu przed wojną, która miałaby być konsekwencją zastosowania przez Zachód bardziej asertywnej polityki wobec Rosji Sowieckiej i ChRL oraz tworzonego przez nie sojuszu.


Aleksander Ścios, „Chińska małpa i głupi tygrys”: https://bezdekretu.blogspot.com/2017/01/chinska-mapa-i-gupi-tygrys.html

Aleksey Timofeychev, „Who is China aiming its nuclear missiles at?”: http://rbth.com/international/2017/01/26/who-is-china-aiming-its-nuclear-missiles-at_689098

Global Times, „Dongfeng-41 will bring China more respect”: http://www.globaltimes.cn/content/1030353.shtml