2020-01-26

2020

W 131 i 132 odcinku programu „Geopolityczny Tygiel” dr Jerzy Targalski omówił mechanizmy sojuszu między Rosją Sowiecką a ChRL:



 Nie mam zamiaru dokonywać streszczenia tego, co powiedział politolog, gdyż pisałem o tym między innymi tutaj: 

http://jaszczur09.blogspot.com/2019/08/incydent-nad-morzem-japonskim.html http://jaszczur09.blogspot.com/2019/11/pekin-i-moskwa-zaciesniaja-wspoprace-w.html 

 Warto jednak rozwinąć jednak ciekawą i słuszną tezę doktora Targalskiego, mianowicie o tym, że niemożliwy jest ani konflikt pomiędzy dwoma komunistycznymi mocarstwami, ani rozerwanie ich sojuszu. Sojusz Pekin-Moskwa jest niejako naturalnym stanem rzeczy i wynika nie tylko z interesów bieżących, ale przede wszystkim długofalowych interesów strategicznych, warunkowanych imperialno-bolszewicką naturą obydwu państw. Antyamerykanizm (i antyokcydentalizm) nieformalnego sojuszu Pekin-Moskwa, o którym mówi dr Targalski, jest po prostu pochodną tego, iż oba te państwa dążą do zdobycia i utrzymania statusu światowych mocarstw i do światowej hegemonii. Komunistyczne Chiny i Federacja Rosyjska są z powodów geopolitycznych i geostrategicznych skazane na obustronną współpracę: mogą swoje cele realizować wyłącznie w ramach relacji będących nieformalnym, ale faktycznym sojuszem polityczno-militarno-gospodarczym. 

Dla ChRL (a ściślej rzecz ujmując dla Komunistycznej Partii Chin, jak świetnie tłumaczy generał brygady Robert Spalding w książce „Niewidzialna Wojna”) sojusz z Moskwą jest najważniejszym elementem „nowego porządku światowego” Made in China, czyli globalnego systemu organizacji, instytucji, wpływów oraz mniej lub bardziej formalnych sojuszy, który ma zapewnić KPCh globalną dominację. Obszar Rosji jest też dla Chin ważnym zapleczem strategicznym: strefą łącznikową z obszarem euroatlantyckim i arktycznym oraz dostarczycielem surowców. Chiny nie stanowią zagrożenia dla Federacji Rosyjskiej, jak błędnie stwierdził premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla „Die Welt”: dla czekistowskiego syndykatu sojusz z KPCh jest wręcz gwarantem utrzymania i poszerzania wpływów (u siebie, w „bliskiej zagranicy” i na świecie) a „groźba” stania się „młodszą siostrą Chin” (jak to określa dr Targalski) i ich zapleczem strategicznym jest kosztem koniecznym. 

Brak formalizacji i instytucjonalizacji sojuszu (nie licząc Szanghajskiej Organizacji Współpracy, BRICS czy wymienionego w programie Traktatu o Dobrosąsiedztwie i Przyjaznej Współpracy z 2001 roku) to bardzo dobry kamuflaż, zakłócający postrzeganie tego sojuszu wśród zachodnich ekspertów i decydentów. Dzięki takiemu „strategicznemu partnerstwu” obydwa państwa mogą z osobna realizować nieraz skrajnie różne strategie, będące jednocześnie częściami jednej neokomunistycznej mega-strategii. Ogromnym zagrożeniem dla wolnego świata jest rozwijająca się współpraca w zakresie wprowadzenia przez Federację Rosyjską systemu kontroli społeczeństwa i systemu tzw. „kredytu społecznego”. W listopadzie ubiegłego roku, Nowaja Gazieta ujawniła zamiary wprowadzenia, na razie „jedynie” przez merostwo Moskwy, projektu „Inteligentnego Miasta” („Umnyj Gorod”), będącego de facto kopią rozwiązań zastosowanych w Pekinie, Szanghaju, Shenzhen czy okupowanym Turkiestanie Wschodnim. Cyfrowa inwigilacja oparta o sztuczną inteligencję umożliwiającą funkcjonowanie sieci bardzo precyzyjnych kamer i zarządzanie ogromną ilością danych ma zostać wdrożona do 2030 roku (zapewne po wprowadzeniu jej na pełną skalę w ChRL). Sowieckie korporacje, Rostec i Ntech Lab ściśle w tym zakresie współpracują z władzami ChRL. Można wręcz powiedzieć, że sowieciarze rosyjscy będą podwykonawcami korporacji podporządkowanych KPCh. 

*** 

Sojusz strategiczny pomiędzy Rosją Sowiecką i komunistycznymi Chinami jest jednym z najważniejszych czynników, które zadecydują o kształcie polityki światowej nie tylko w najbliższym czasie, ale w ciągu najbliższych dekad. Trwa ukryta wojna prowadzona przez blok kierowany przez oś Pekin-Moskwa przeciwko Stanom Zjednoczonym, ich sojusznikom, ale i państwom neutralnym. Doktor Targalski mówi o możliwości rozszerzenia się tandemu ChRL-Federacja Rosyjska na Iran, co jest zresztą od dawna faktem; pod koniec grudnia 2019 roku Chiny, Rosja Sowiecka i Iran przeprowadziły wspólne ćwiczenia marynarek wojennych w rejonie Zatoki Perskiej i Morza Arabskiego. Nie tylko zresztą o Iran, bowiem mają miejsce coraz śmielsze przymiarki do włączenia w orbitę wpływów osi Pekin-Moskwa również Niemiec i Francji, a wraz z nimi całej Unii Europejskiej. 

Wróćmy jednak do Iranu. Islamski ekstremizm od lat stanowi narzędzie w rękach sowieciarzy, bez względu na zmiany nazw i skrótowców. „Proxy” Kremla (ale i w sposób bardziej zakulisowy – Pekinu) stanowił afgański Taliban, Al-Qaida i Państwo Islamskie, sojusznikiem ZSRS/FR i ChRL jest też Islamska Republika Iranu, która swoje powstanie zawdzięcza między innymi ZSRS. Amerykanom i tzw. Koalicji Antyterrorystycznej udało się na tyle zdezintegrować Al-Kaidę, że dzisiaj nie stanowi ona już takiego zagrożenia, jak w latach pierwszych XXI wieku. Islamizm odrodził się jednak w straszliwej inkarnacji Państwa Islamskiego, którego plan stworzenia i utrzymania Kalifatu legł w gruzach pod amerykańskimi bombami lotniczymi i rakietami oraz pod ostrzałem kurdyjskich kałasznikowów. Amerykańscy "specjalsi" zabili kalifa Ibrahima, ale nie zabito idei Kalifatu. Nie ma on już jednak niezwykle ważnego atrybutu w postaci państwa o regularnej strukturze politycznej i militarnej, jakim dysponował on jeszcze niespełna dwa lata temu. 

Tandem Moskwa-Pekin musi mieć agresywnego „sojusznika”, którego zadaniem będzie po pierwsze – destabilizowanie Zachodu, po drugie – wiązanie sił wojskowych państw zachodnich na Bliskim Wschodzie, co ułatwić ma działanie Rosji Sowieckiej i komunistycznych Chin. To między innymi dzięki (koniecznej) „wojnie z terroryzmem” i operacje wojskowe w Afganistanie i w Iraku, Rosja Sowiecka mogła rozbudować system penetracji Europy Zachodniej, ChRL rozbudowywać potencjał technologiczny, ekonomiczny i militarny, a obydwa państwa mogły – w cieniu islamskiego zagrożenia i wyniszczającej wojny z nim – nie zwracając uwagi świata, zbudować i umocnić sojusz. Poza tym, agresywny islamizm musi się odrodzić, gdyż wynika to z samej natury islamu, zdominowanego przez aszarytyzm. 

Można spekulować, że miejsce Al-Qaidy i Daesh w geopolitycznym ekosystemie miała zająć właśnie Islamska Republika Iranu (równolegle z coraz bardziej islamizującą się i coraz bardziej agresywną Turcją), która posiada wszystkie niezbędne do tego siły i środki, na czele z Islamskim Korpusem Gwardii Rewolucyjnej, który śmiało można określić jako „małe KGB”. Gwardia Rewolucyjna patronuje nie tylko Hezbollahowi, Hamasowi, rządowi Assada czy też partyzantce Huthi w Jemenie, ale ma wpływy nawet w Ameryce Południowej, współpracując z kolumbijskim FARC czy bezpieką wenezuelską. 

Egzekucja dokonana przez USA na dowódcy tej służby, generale Soleimanim i kilku innych członkach jej wierchuszki to taktyczny i strategiczny majstersztyk. Na poziomie taktycznym, zlikwidowano główny cel, bez ofiar w postaci niewinnych cywilów. Na poziomie strategicznym, dokonano ataku w sam „środek ciężkości” struktury polityczno-wojskowej nieprzyjaciela, używając pojęć Clausewitzowskich, i o to właśnie chodziło, wbrew histerii nowej, „prawicowej” generacji agentury i użytecznych idiotów, jojczących o tym, że zabicie generała ma świadczyć o przynależności USA do „cywilizacji turańskiej”. Dokonano dekapitacji irańskiego aparatu wpływów zagranicznych i represji wewnętrznych, a tym samym znacząco osłabiono potencjał Islamskiej Republiki Iranu, być może unikając w ten sposób dalszych, kosztownych i wyniszczających regularnych działań wojennych. 

Być może, choć to tylko moja teza robocza, decyzja o likwidacji generała Soleimaniego zapadła nieprzypadkowo po wspomnianych wcześniej morskich manewrach Iranu, Rosji Sowieckiej i Chin. Niemal na pewno było to ostrzeżenie wobec nich, oprócz wspomnianego osłabienia ich sojusznika i oczyszczenia przedpola. Ponadto, gdy w tak znaczący sposób osłabi się takie państwa, jak Iran, czy też islamskie organizacje terrorystyczne, Stany Zjednoczone będą mogły bardziej skupić się na pozostałych, ważniejszych strefach starć z blokiem kontynentalnym: Europie (zwłaszcza Europie Środkowo-Wschodniej – wschodnim froncie NATO) oraz obszarze Indopacyfiku. 

 *** 

 Od końca roku 2019 Rosja Sowiecka prowadzi kolejną kampanię dezinformacyjną przeciwko Polsce i Polakom, polegającą na dyskredytowaniu przedwojennego niepodległego państwa polskiego jako cichych sojuszników III Rzeszy oraz współsprawców Holocaustu Żydów. Moskwa w ten sposób poparła żydowskie organizacje roszczeniowe, zbijające kapitał na prowadzeniu „przemysłu Holocaust”, a także państwo Izrael, a ściślej, wpływowe – zarówno lewicowe, jak i prawicowe – kręgi polityczne w Izraelu, o nastawieniu z gruntu antypolskim. Operacja ta ma trzy zasadnicze grupy docelowe: zachodni mainstream, celem pogłębienia orientacji przychylnej Moskwie, wspomniane już środowiska żydowskie oraz Państwo Izrael, a także polską (a raczej peerelowską) lewicę, w celu wzmocnienia „lewej nogi” przychylnej sobie orientacji politycznej, agentury wpływu oraz użytecznych idiotów. Ta operacja – wraz z całym, wewnątrzpolskim kontekstem – wymaga jednak osobnego, bardziej szczegółowego omówienia.