Aspekt
militarny
W
dniach 24-27 lipca 2017 r. na wodach Morza Bałtyckiego, w
bezpośredniej bliskości eksklawy kaliningradzkiej odbył się
pierwszy etap ćwiczeń marynarek Federacji Rosyjskiej i ChRL pod
kryptonimem „Morskie Współdziałanie 2017”. Etap drugi ma odbyć
się we wrześniu na wodach Morza Ochockiego i Morza Japońskiego.
Manewry „Morskie Współdziałanie” odbywają się cyklicznie od
roku 2012. Pierwsze ćwiczenia z tego cyklu odbyły się na chińskich
wodach w pobliżu Qingdao, drugie, w roku 2013 na wodach Zatoki
Piotra Wielkiego na Dalekim Wschodzie Rosji, trzecie w roku 2014 w
pobliżu Szanghaju, czwarte w roku 2015 we wschodniej części Morza
Śródziemnego oraz na wodach Morza Ochockiego i Japońskiego.
Zeszłoroczna iteracja odyła się na wodach Morza
Południowochińskiego. Aktualne ćwiczenia „Morskie
Współdziałanie” to pierwsze ćwiczenia oddalone o tak duży
dystans od obszaru komunistycznych Chin i jednocześnie odbywające
się tak blisko granic NATO.
W
bałtyckiej części manewrów wzięły udział trzy okręty chińskie
i dwa okręty sowieckie. Ze strony chińskiej były to niszczyciel
rakietowy typu 052D CNS „Hefei”, fregata rakietowa CNS „Yuncheng” typu 054A i okręt zaopatrzeniowy CNS „Luomahu” typu 903A. Strona
sowiecka wysłała na wody w rejonie Bałtijska dwa okręty wojenne:
korwety rakietowe typu
20380: „Stierieguszczij” i „Bojkij”. W ćwiczeniach
uczestniczyło również sowieckie lotnictwo w sile jednego samolotu
myśliwskiego, śmigłowiec szturmowy Ka-52 Aligator oraz pododdziały piechoty
morskiej ChRL (znajdujący się na pokładzie Luomahu) i Rosji
Sowieckiej. Okręty marynarki Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej
wypłynęły z portu na wyspie Hainan już 18 czerwca i po drodze
przeprowadziły strzelanie artyleryjskie na wodach Morza
Śródziemnego.
Oficjalnym
celem chińsko-sowieckich manewrów morskich na Bałtyku była
poprawa skuteczności współdziałania marynarek wojennych FR i
ChRL, zgrywanie załóg okrętów wojennych obydwu krajów oraz
przeciwdziałanie zagrożeniom bezpieczeństwa morskiego, ochrona
interesów ekonomicznych Moskwy i Pekinu na morzach i oceanach i
usprawnienie dowodzenia wspólnymi operacjami morskimi – na czas
ćwiczeń powołano wspólny, chińsko-sowiecki sztab umieszczony w
Bałtijsku, a językiem urzędowym był język rosyjski. Manewry
oficjalnie zakończyły się w Petersburgu, wspólną defiladą
okrętów z okazji święta marynarki wojennej Federacji Rosyjskiej.
Aspekt
polityczny
Oficjalnie
– jak zapewniali sowieccy i chińscy admirałowie i oficjele, na
czele z Putinem – ćwiczenia te „nie były wymierzone w
jakąkolwiek stronę trzecią”, choć zupełnym „przypadkiem”
odbyły się po rozpoczęciu rozmieszczania elementów tarczy
antyrakietowej w Polsce, w trakcie zwiększania amerykańskiej
obecności na wschodniej flance NATO, po manewrach NATO-wskich „Saber
Strike 2017” na Morzu Czarnym, po wizycie prezydenta USA Donalda
Trumpa w Niemczech i Polsce. Zupełnie też „przypadkiem” za
obszar pierwszej fazy ćwiczeń towarzysze z Moskwy i Pekinu obrali
akwen znajdujący się przy wschodniej granicy NATO. Zupełnie
„przypadkiem”, takie niezależne media, jak sowiecki Sputnik czy
chrlowski „Global Times” piszą o ich znaczeniu jako o
demonstracji politycznej.
Tegoroczna
edycja manewrów „Morskie Współdziałanie” ma wymiar nie tylko
operacyjny, ale właśnie polityczny i propagandowy (to
samo tyczy się zresztą innych manewrów z tego cyklu, a także
wspólnych ćwiczeń innych rodzajów wojsk).
Przede wszystkim należy je oceniać z perspektywy
polityczno-militarnego sojuszu Moskwa-Pekin. Rosja Sowiecka i
komunistyczne Chiny od blisko trzydziestu lat oficjalnie realizują
politykę budowy strategicznej współpracy politycznej,
dyplomatycznej, gospodarczej i wreszcie militarnej, realizowanej na
poziomie kontaktów pomiędzy czynnikami kierowniczymi państw i sił
zbrojnych, współpracy i wymiany wojskowo-technologicznej oraz
organizacji wspólnych manewrów wojskowych na coraz to nowych
obszarach. Bałtyckie manewry mają charakter demonstracji wspólnoty
interesów geopolitycznych Moskwy i Pekinu, zarówno na poziomie
regionalnym („bliskiej zagranicy” obydwu państw) jak i globalnym
– chodzi o wspólną detronizację USA z pozycji światowej
superpotęgi i dezintegrację Zachodu, wspólne ustanowienie
eurazjatyckiej przestrzeni strategicznej (składającej się z
Europy, Federacji Rosyjskiej i ChRL) oraz ustanowienie nowego
porządku świata, którego centrum ma być oś Moskwa-Pekin. Wspólne
manewry na „Błękitnych Wodach” mają zamanifestować właśnie
globalny zasięg sojuszu oraz to, że jego strony wzajemnie się
wspierają w realizacji swoich interesów, zarówno tych wspólnych,
jak i partykularnych.
Z
perspektywy Moskwy, wspólne ćwiczenia morskie z marynarką ChRL to
demonstracja poparcia Pekinu dla jej interesów na terenie Europy,
zarówno Europy Środkowej i Wschodniej, nadal traktowanej przez
Kreml jako strefa bezpośrednich wpływów, jak i Zachodniej. Wybór
Bałtyku jako akwenu, na którym odbyły się ćwiczenia również
nie był przypadkowy – jest to bowiem bardzo mocny sygnał
chińskiego wsparcia dla sowieckiej polityki uzyskania szerszego
dostępu do Morza Bałtyckiego, czy wręcz ustanowienia przez Moskwę
swojej wersji Dominium
Maris Baltici (Bałtyk
stanowi bramę do Oceanu Atlantyckiego),
przejawiającej
się z jednej strony budową gazociągu Nord Stream (i próbą budowy
Nord Stream 2, która może zostać pogrzebana przez amerykańskie
sankcje i eksportu amerykańskich paliw kopalnych), a z drugiej –
wojskowymi prowokacjami wobec Polski, Finlandii, Szwecji, krajów
bałtyckich czy wreszcie USA oraz próbą ustanowienia nad Europą
Środkowo-Wschodnią i Bałtykiem strefy wyłącznej, sowieckiej
kontroli dostępu do przestrzeni powietrznej. Manewry są również
demonstracją poparcia komunistycznych Chin dla Moskwy w obliczu
sankcji nałożonych przez Zachód („GlobalTimes” już pisze o możliwości chińskiego „bailoutu” dla
reżimu kagiebistów), zwłaszcza przez USA, coraz bardziej
asertywnej wobec Rosji Sowieckiej (ale i ChRL) polityki zagranicznej
USA pod wodzą administracji Donalda Trumpa, czy też Polski (a
właściwie ośrodka dyspozycji politycznej skupionego wokół
Antoniego Macierewicza) i krajów bałtyckich. Wcześniej, Moskwa w
podobny sposób – za pośrednictwem wspólnych manewrów –
sygnalizowała poparcie dla Pekinu, na przykład w sprawie chińskich
roszczeń na Morzu Południowochińskim. Ponadto, manewry „Morskie
Współdziałanie 2017” wpisują się w ciąg manewrów i ćwiczeń
wojskowych (kolejne ćwiczenia po bałtyckiej fazie „Joint Sea”
to „Zapad 2017”), przy pomocy których Rosja Sowiecka zamierza
zastraszać kraje Pomostu Bałtycko-Czarnomorskiego i/lub trzymać je
w stanie uległości.
Z
punktu widzenia Chin, manewry były próbą projekcji siły i
obecności na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej, oddalonym
znacznie od macierzystego terytorium i wód Basenu Pacyfiku
Zachodniego, do których Pekin rości sobie prawa. Chiny dążą do
uzyskania dominacji nie tylko w obszarze Pacyfiku Zachodniego i
Oceanu Indyjskiego, ale i na pozostałych oceanach i morzach, co
oznacza konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi i mniejszymi krajami.
Państwo to zainaugurowało niedawno polityczno-ekonomiczny projekt
„Nowego Jedwabnego Szlaku” - sieci połączeń pomiędzy Chinami
a obszarem Eurazji (i Afryki Wschodniej) oraz inwestycji
infrastrukturalnych w krajach Eurazji. W skład NJS ma wchodzić
również sieć połączeń morskich, które wymagają – z punktu
widzenia Pekinu – odpowiedniego zabezpieczenia militarnego. Nowy
Jedwabny Szlak w planach decydentów z chińskiej kompartii ma zostać
scalony z innymi inicjatywami integracyjnymi: prowadzonymi przez
Moskwę, na czele z Eurazjatycką Unią Gopodarczą (o czym pisze
właśnie w kontekście omawianych manerwów „Global
Times”)
oraz europejskimi – Unią Europejską i pomniejszymi. Głównym
partnerem ChRL w budowie tego projektu stała się Moskwa. W
długofalowej strategii budowania politycznych wpływów, ekspansji i
uzyskania statusu światowego mocarstwa przez komunistyczne Chiny,
Rosja Sowiecka pełni bardzo ważną rolę – nie tylko głębokiego
zaplecza ekonomicznego i surowcowego, ale też nośnika regionalnych
i światowych interesów Pekinu, swego rodzaju geopolitycznego „pasa
transmisyjnego” i „żandarma”. Kagiebowskie elity polityczne
rządzące Federacją Rosyjską aprobują swoją rolę w chińskiej
megastrategii, widząc w niej zyski dla siebie.
Długofalowa,
wspólna strategia Pekinu i Moskwy trafiła jednak w ostatnim czasie
na poważną przeszkodę, jaką jest powrót amerykańskiego imperium
i odbudowa nadszarpniętej przez rządy Obamy i Clinton –
kryptokomunistów i globalistów – polityczno-militarnej i
ekonomicznej potęgi USA. Niezwykle ważnym czynnikiem jest również
przewaga technologiczna centrum „sojuszu Zachodu” nad wciąż
zacofanymi pod tym względem ChRL i Federacją Rosyjską. Flota
chrlowskich „niszczycieli lotniskowców” - bo tak określa się
typ 052D – nie powinna nadszarpnąć potęgi amerykańskiej
marynarki wojennej, której główną siłą są lotniskowe grupy
bojowe, przynajmniej dotąd, dokąd ChRL nie stworzy równoważnych
im sił, o marynarce wojennej Rosji Sowieckiej nie wspominając.
Wydaje się też, że nawet połączone siły tych dwóch państw
prawdopodobnie nie byłyby w stanie stawić czoła potędze Imperium
Americanum, opierającego swą siłę na panowaniu na morzach i
oceanach, głównie z przyczyn zapóźnienia technologicznego, nad
którego niwelacją skądinąd obie strony (ChRL i FR) pracują. Inna
sprawa to fakt, że działania militarne – zarówno mające
zastraszyć wroga manewry, jak i działania wojenne o niskiej
intensywności – mają w strategii Moskwy i Pekinu zadanie
komplementarne wobec faktycznie groźnych „działań aktywnych”,
prowadzonych głównie przez bezpieki, specsłużby i ośrodki
propagandowe.
Sojusz
Pekin-Moskwa, tzw. „nowa zimna wojna” a sprawa polska
Bałtycka
faza manewrów „Joint Sea 2017” to również czytelny i wyraźny
sygnał ze strony Moskwy i Pekinu wobec Polski. Po pierwsze, jak
napisałem wyżej, wpisują się one w sowiecką taktykę
zastraszania krajów regionu przy pomocy manewrów. Po drugie jest to
sygnał, że w kwestii Polski, ale i całego rejonu Międzymorza
Chiny będą wspierać kagiebowskiego sojusznika, a w każdym razie,
nie będą działać przeciwko Moskwie. Wbrew temu, co chcieliby
widzieć zwolennicy mitów o „Chińczykach na Syberii”,
„nieuchronnym konflikcie chińsko-rosyjskim”, „polsko-chińskiej
granicy na Uralu” i o Nowym Jedwabnym Szlaku, którego projekty
infrastrukturalne rzekomo zmodernizują Polskę. Podłączenie Polski
do tej i innych ostatnio wdrożonych chińskich inicjatyw oznaczałoby
już trwałe zaprzepaszczenie szans na odzyskanie przez Polskę
suwerenności i niepodległości oraz trwałą redukcję kraju i
regionu Międzymorza do roli „trasy W-Z” na zachodnim odcinku osi
Pekin-Moskwa-Berlin i chińskiej montowni (zamiast niemieckiej, jak
do tej pory). ChRL, ze swoimi projektami infrastrukturalnymi i
logistycznymi, pełniłyby w tym układzie – jak określił to dr
Jerzy Targalski – rolę „zastępczej Rosji”, wchodząc w te
sektory gospodarki i polityki (ze wskazaniem na gospodarkę), których
Rosja Sowiecka opanować nie da rady. Przystąpienie do chińskiego
projektu „Pasa i Szlaku” wymagałoby też od Polski podjęcia
„resetu” z Rosją Sowiecką – państwem, które w niejako
naturalny sposób jest jednym z ważniejszych elementów tego
przedsięwzięcia.
Zwraca
też uwagę jeszcze jedna rzecz – manewry „Joint Sea 2017”
zbiegły się w czasie z próbami pełzającego puczu/destabilizacji,
w którym głównym czynnikiem jest z jednej strony sieć organizacji
finansowanych i inspirowanych z zagranicy (przez zachodnich
globalistów z Sorosem na czele, ale również przez sowieciarskich
oligarchów), z drugiej zaś – działania mające zneutralizować
rząd PiS, między innymi poprzez usunięcie/marginalizację
proniepodległościowego i antysowieckiego Antoniego Macierewicza.
Zapowiedzi kolejnych sowieckich manewrów wojskowych zbiegają się
zaś w czasie z zapowiedziami kolejnych „happeningów”
totalitarnej opozycji i różnego rodzaju „obywateli PRL”,
inspirowanych przez „Ubekistan”.