Podczas, gdy na tapecie nadal znajduje
się krwawa wojna domowa w Syrii (plus niedoszła interwencja i sukces
„pokojowych” inicjatyw Putina), a ostatnio krwawe masakry dokonywane przez
islamistów w Kenii i Nigerii, mało osób zwraca uwagę na to, że konflikty te są
zaledwie częścią globalnej rozgrywki pomiędzy USA i nielicznymi sojusznikami z
jednej strony, a „Blokiem Eurazjatyckim” pod wodzą sojuszu Moskwa-Pekin z
drugiej strony. Uwagę niewielu przyciągają wydarzenia, które mogą być o wiele
istotniejsze dla losów świata, niż konflikt w Syrii (który na poziomie
politycznym wygrali towarzysz pułkownik Putin, towarzysz Xi, towarzysz Assad i
Rowhani), a mianowicie mająca miejsce coraz większe zacieśnianie
polityczno-wojskowej współpracy pomiędzy Federacją Rosyjską i komunistycznymi
Chinami.
Nie jest to jednakże nic nowego, a
jedynie efekt polityki prowadzonej przez obydwa państwa już od ponad dwóch
dekad, od czasów pieriestrojki i sfingowanego upadku ZSRS.
Moskwa-Pekin.
Intensyfikacja współpracy wojskowej i politycznej
W dniach 5-12 lipca 2013 floty wojenne
ChRL i Federacji Rosyjskiej odbyły drugie, wspólne manewry morskie z cyklu
„Morskie Współdziałanie”. Ćwiczenia odbyły się w Zatoce Piotra Wielkiego na
Morzu Japońskim. Ze strony sowieckiej i chińskiej brało w nich udział około 20
okrętów (niszczycieli, krążowników rakietowych, okrętów zaopatrzeniowych) oraz
10 myśliwców i śmigłowców lotnictwa morskiego. Z kolei w dniach 01-15 sierpnia
2013 na poligonie w Czebarkule odbyły się cykliczne manewry Szanghajskiej Organizacji
Współpracy „Misja Pokojowa 2013”. W ćwiczeniach uczestniczyły wojska
zmechanizowane i pancerne, artyleria oraz lotnictwo obydwu krajów.
13 września miał miejsce Szczyt
Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Biszkeku, na którym padły propozycje utworzenia
wspólnego Funduszu na Rzecz Rozwoju, wspólnego systemu bankowego (Bank Rozwoju)
Szanghajskiej Organizacji Współpracy oraz Klubu Energetycznego. Zdecydowano
także o wzmocnieniu współpracy w dziedzinie transportu i usług oraz rozwoju
projektu Sieciowego Uniwersytetu SCO. Dyskutowano także o sytuacji w Syrii, z
kolei Moskwa zobowiązała się do przekazania Iranowi systemów antyrakietowych
S-300.
Miesiąc wcześniej, 16 sierpnia w Soczi
doszło do spotkania Putina z Jiangiem Yiechi (członkiem Rady Państwa ChRL),
gdzie podsumowano wspólne ćwiczenia wojskowe, zobowiązano się do dalszej
współpracy politycznej, militarnej i gospodarczej. Zobowiązano się też do
współpracy Moskwy i Pekinu „w kwestiach
zapewnienia bezpieczeństwa i pokoju na całym świecie”.
Ponadto, wszystko to zbiega się z
niezwykłą, nienotowaną od lat 80. nadaktywnością sił zbrojnych Federacji
Rosyjskiej: zarówno jej reformowaniem pod dowództwem nowego ministra obrony
Siergieja Szojgu w kierunku przekształcenia ich w siły zbrojne bardziej niż dotychczas
mobilne, jak i całego cyklu manewrów oraz prowokacji wobec państw zachodnich,
chociażby naruszeń przestrzeni powietrznej przez samoloty bojowe.
Z kolei na początku października,
parlament sowieckiej Białorusi uregulował status wojsk chińskich tymczasowo
stacjonujących i ćwiczących na terenie Białorusi. Nie jest to – jak chcą osoby
myślące życzeniowo – okrążanie Rosji Sowieckiej przez ChRL, bowiem polityka
Białorusi jest funkcją polityki Moskwy, zwłaszcza w kwestiach bezpieczeństwa.
Również tego miesiąca, w dniach 7-8
października odbył się w Indonezji szczyt APEC, w ramach którego odbyło się
spotkanie Putina i Xi. Przywódcy Federacji Rosyjskiej i ChRL zadeklarowali
zwiększenie współpracy w celu zapewnienia „bezpieczeństwa” i „stabilności” w rejonie
Azji i Pacyfiku oraz na całym świecie, a jako przykłady podawano wsparcie Syrii
oraz „pokojową” współpracę w kwestii północnokoreańskich zbrojeń jądrowych.
Putin i Xi zobowiązali się również do zwiększenia współpracy w dziedzinie
gospodarczej i infrastrukturalnej, między innymi energetyki i transportu.
Później, na Szczycie Wschodnioazjatyckim (EAS) w Brunei zaaprobowano plan
utworzenia wschodnioazjatyckiej struktury bezpieczeństwa opartą o sojusz
Moskwa-Pekin. Pierwsza runda rozmów w tej kwestii ma odbyć się w Brunei w
listopadzie tego roku, przyszłoroczna - w Rosji Sowieckiej.
Chińskie
aspiracje mocarstwowe. Wewnętrzna dynamika osi Pekin-Moskwa i jej aspekty geopolityczne
Wyżej wymienione wydarzenia należy
widzieć w następujących kontekstach, które zresztą poruszane już były na tym
blogu. Najważniejszymi z nich są mocarstwowe zamiary komunistycznych Chin oraz
wspólna strategia tandemu Moskwa-Pekin.
Jeżeli ChRL chce zostać w przyszłości
światowym mocarstwem, musi spełnić dwa podstawowe warunki. Pierwszym z nich
jest opanowanie sąsiadującej z nią części tak zwanego Rimlandu, czyli Azji Południowo-Wschodniej, strefy Pacyfiku
Zachodniego oraz basenu Oceanu Indyjskiego. Opanowanie sieci wysp, półwyspów i
cieśnin rozciągających się od Japonii i Korei, poprzez Wyspy Ryukyu, Tajwan,
Mariany, Mikronezję, Palau i Filipiny, skończywszy na Indonezji, Cieśninie
Malakka i Oceanie Indyjskim zapewniłoby ChRL bezpieczne szlaki handlowe,
bezpieczne połączenie z zamorskim imperium kolonialnym w Afryce oraz neutralizację
USA i ich sojuszników (remilitaryzująca się Japonia, Korea Południowa, Tajwan,
dawne terytoria powiernicze, Filipiny) w Azji, a tym samym – kolejny sukces w realizacji
strategii oblężeniu USA i Zachodu. W strategii militarnej ChRL obszar ten
określony jest jako „łańcuchy obronne”, a jego znaczenie porównywane jest – ze
strategicznego punktu widzenia jak najbardziej słuszne – do niegdysiejszego
znaczenia Wielkiego Muru Chińskiego.
Drugim warunkiem niezbędnym dla
realizacji mocarstwowych aspiracji ChRL jest sojusz polityczny, wojskowy i
gospodarczy z neosowiecką Federacją Rosyjską. Rosja Sowiecka (plus „bliska
zagranica”) pełni w tym układzie rolę głębokiego zaplecza strategicznego
komunistycznych Chin: sojusznika polityczno-wojskowego i gospodarczego, zaplecza
surowcowego i inwestycyjnego (zarówno dostarczyciela, jak i szlaku
tranzytowego), dostarczyciela technologii, a także gigantycznej strefy
pomostowo-buforowej pomiędzy ChRL a Europą Zachodnią. W dalszej perspektywie
Rosja Sowiecka może również pełnić funkcję ChRLowskiego „żandarma” i
„wielkorządcy” na Europę. Kremlowscy czekiści w pełni korzystają z takiego układu,
który jest gwarantem pozycji Moskwy (zarówno jej integralności wewnętrznej, jak
i pozycji międzynarodowej).
W zasadzie powinno się już mówić o osi
Moskwa-Pekin jako jednym układzie politycznym, który funkcjonuje zgodnie z
dwoma paradygmatami nowożytnej geopolityki: mackinderowskiego Heartlandu i spykmanowskiego Rimlandu, głoszących odpowiednio:
opanowanie centrum i obrzeży kontynentu Eurazji jako warunek światowej
mocarstwowości. Celem i fundamentem sojuszu Moskwa-Pekin jest właśnie wspólne zapewnienie
i utrzymanie hegemonii komunistycznych Chin oraz Rosji Sowieckiej na
megakontynencie eurazjatyckim, zarówno w jego centrum, jak i na peryferiach, co
umożliwić ma w dalszej perspektywie czasowej zdobycie oraz utrzymanie statusu globalnych
mocarstw. Moskwa i Pekin są zatem skazane na sojusz i strategiczną symbiozę.
Wracając do bieżącego kontekstu, w
przypadku choćby konfliktu z Japonią, próby „odzyskania” Tajwanu, konfliktu z
Filipinami czy nawet bezpośrednio z USA, Rosja Sowiecka musi być co najmniej
przychylnie neutralna, a najbardziej optymalnym rozwiązaniem dla Pekinu w tym
wypadku byłaby jawna bądź utajona pomoc udzielana przez Moskwę. Podobnie sprawy
miałyby się w przypadku konfliktu na terenie postsowieckich republik Azji
Środkowej oraz Azji Południowej (Afganistan, Pakistan, Iran). W interesie
Moskwy i Pekinu jest trzymanie w ryzach krajów islamskich, najlepiej tak, by
móc rozgrywać świat kartą wojującego islamu. Wydaje się, że obaj sojusznicy –
między innymi poprzez cykliczne manewry wojskowe – testują różne scenariusze i
taktyki działania. A zatem również na poziomie politycznym Moskwa i Pekin
również muszą współpracować po to właśnie, by wspólnie dokonywać ekspansji.
Eurazjatycki
analog NATO. Rola Szanghajskiej Organizacji Współpracy
Ani Federacja Rosyjska, ani
komunistyczne Chiny nie są w stanie realizować swoich mocarstwowych zamiarów z
osobna, zarówno na poziomie regionu, jak i na poziomie globalnym. Strukturami
międzynarodowymi, które pozwalają na wspólną realizację mocarstwowych i
globalistycznych ambicji Pekinu i Moskwy są Szanghajska Organizacja Współpracy,
Grupa BRICS, G-20 oraz Rada Bezpieczeństwa ONZ. Dwie pierwsze z nich są
inicjatywami, których centrum jest sojusz Moskwa-Pekin, natomiast dwie
pozostałe uczyniono de facto instrumentami realizacji polityki międzynarodowej
Rosji Sowieckiej i ChRL. Najważniejszą z tych organizacji wydaje
się być jednak Szanghajska Organizacja Współpracy – pakt o charakterze stricte
polityczno-wojskowym.
Członkami SCO są: Federacja Rosyjska,
ChRL, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan, obserwatorami: Mongolia,
Indie, Iran, Pakistan i Afganistan, a partnerami dialogowymi Białoruś, Sri
Lanka i Turcja, jednak rdzeniem tego układu jest oś Moskwa-Pekin. Mimo
zapewnień o pokojowym charakterze organizacji, jej najważniejszymi i
faktycznymi celami są: zmiana strategicznego układu sił na świecie poprzez
stworzenie kontrapunktu dla NATO i organizacji międzynarodowych pod wodzą USA,
a jednocześnie zdobycie oraz utrzymanie dominacji Moskwy i Pekinu na
kontynencie eurazjatyckim właśnie w myśl wspomnianego wyżej paradygmatu
Mackindera: kto panuje nad Heartlandem, panuje nad Światową Wyspą. Kto
panuje nad Światową Wyspą, panuje nad światem.
Sino-sowieckie manewry morskie oraz
manewry SCO, jakie miały miejsce tego lata wpisują się są częścią cyklicznych
manewrów SCO, jakie odbywają się już od ośmiu lat.
Od roku 2005 odbywają się manewry
wojskowe „Misja Pokojowa”, w których uczestniczą Siły Zbrojne Federacji
Rosyjskiej i Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza, a oprócz tego armie pozostałych
krajów członkowskich: Kazachstanu, Tadżykistanu, Kirgistanu i Uzbekistanu.
Oficjalne cele manewrów to doskonalenie
współdziałania, wypracowanie wspólnych procedur dowodzenia i koordynacja
wspólnych wysiłków w zwalczaniu międzynarodowego terroryzmu, ekstremizmu i
separatyzmu oraz nowych wyzwań i zagrożeń. Wszak czerwona armia zawsze
„broni pokoju”, a kagiebowska Rosja Sowiecka i ChRL dążą do zapewnienia
„światowego pokoju”, „światowej stabilności” oraz „wielobiegunowości świata”.
Jak na ćwiczenia „antyterrorystyczne”,
kolejne „misje pokojowe” angażują dużą ilość wojsk: od specjednostek policji,
poprzez wojska specjalne i powietrzno-desantowe, wojska pancerne i
zmechanizowane, aż po lotnictwo, w tym sowieckie lotnictwo strategiczne, zdolne
do przenoszenia broni nuklearnej. Taki był program manewrów „Peace Mission
2007”, które odbyły się na terenie sowieckiego Okręgu Wojskowego Wołga-Ural w
obwodzie Czelabińskim oraz w Turkiestanie Wschodnim. Wg Jeffreya Nyquista,
udział w tych ćwiczeniach bombowców zdolnych do przenoszenia broni nuklearnej
jest oznaką gotowości Rosji Sowieckiej (a być może także ChRL) do jej użycia w
faktycznym konflikcie zbrojnym (i raczej mało prawdopodobne, że przy tłumieniu
rebelii na Kaukazie Północnym czy w Turkiestanie Wschodnim), gdzie ofensywę
lotniczo-jądrową (bądź rakietowo-jądrową) wsparłyby wojska lądowe, do manewrów
tych włączono też siły bezpieczeństwa wewnętrznego. Manewry zakończyły się
podpisaniem „Deklaracji z Biszkeku”, przewidującej integrację struktur
Szanghajskiej Organizacji Współpracy i Organizacji Układu Bezpieczeństwa
Zbiorowego – organizacji wojskowej skupionej wokół Moskwy.
Pod koniec kwietnia 2012 roku, na Morzu
Żółtym odbyły się manewry „Morskie współdziałanie 2012” – pierwsze wspólne
manewry marynarek wojennych Rosji Sowieckiej i ChRL, które również odbyły się
pod hasłami „utrzymania pokoju i stabilności w regionie”, a które w
rzeczywistości są sygnałem, że główne kierunki polityki neobolszewickiej „osi
zła” są stałe; wobec Zachodu i państw regionu są demonstracją siły i kolejną
próbą wysondowania ich reakcji. Nieprzypadkowo odbyły się one po tym, gdy
towarzysze w Pekinie zaczęli wysuwać roszczenia terytorialne wobec Tajwanu,
Japonii, Filipin i Indonezji i gdy w kręgach Departamentu Obrony USA zaczęto
snuć scenariusze wojny amerykańsko-chińskiej wojny powietrzno-morskiej w
basenie Pacyfiku Zachodniego.
Z kolei zamiary zacieśnienia współpracy
i integracji współpracy na poziomie politycznym, ekonomicznym oraz
dyplomatycznym – między innymi plan „pokojowy” Putina dla Syrii oraz pomoc
Iranowi w programie nuklearnym i pomoc wojskowa państwu Ajatollahów i
islamskiej bezpieki – są krokami niezbędnymi w kierunku przekształcenia SCO w
swego rodzaju eurazjatyckie superpaństwo, na wzór UE, co z kolei jest niezbędne
dla osiągnięcia strategicznych celów Organizacji Szanghajskiej. Nawiasem, w tym
przypadku osiągnięcie tego celu jest całkiem możliwe, gdyż wszystkie państwa
założycielskie opierają swój byt na bolszewickich strukturach władzy: aparacie
bezpieczeństwa i specsłużb (Rosja Sowiecka plus środkowoazjatyckie republiki
postsowieckie) i kompartii (Chiny).
Nowa
zimna wojna czy coś gorszego?
W roku 2007 portal Wydawnictwa
Podziemnego opublikował odpowiedź
na ankietę autorstwa brazylijskiego analityka, prof. Olavo de Carvalho,
dotyczącą sytuacji międzynarodowej po sfingowanym „upadku komunizmu”. Napisał w
niej m.in.: Komunizm jako ruch ma się
lepiej niż kiedykolwiek w przeszłości. Jak […] zauważył Anatolij Golicyn, był
taki moment w historii, kiedy międzynarodowe interesy ZSRS znalazły się w
konflikcie z potrzebą dalszego rozwoju ruchu rewolucyjnego. Konflikt ten
doszedł do punktu przesilenia, kiedy okazało się koniecznym podjęcie decyzji na
rzecz dalszego rozwoju a przeciw istniejącej strukturze. Nie jest zbiegiem
okoliczności, że natychmiast po rozpadzie Związku Sowieckiego, ruch
komunistyczny począł wzrastać ze zwiększoną prędkością, aż do punktu, w którym
Stany Zjednoczone znalazły się pod wszechświatowym oblężeniem – leninowskie
marzenie, którego do tego momentu nie byli w stanie wprowadzić w życie. Wydaje
mi się oczywistym, że praca KGB, a zwłaszcza kampania „aktywnych środków” […],
została zintensyfikowana na początku lat 90., by wykorzystać złudzenie, że
koniec ZSRS oznaczać będzie także koniec komunistycznej działalności
wywrotowej. Lenin przygotował dla ruchu komunistycznego plan ekspansji, który
momentami musiał wydawać się nieosiągalny. Wyobrażał sobie, że począwszy od
Moskwy, komunistyczna ekspansja powinna najpierw objąć Europę Wschodnią,
następnie zawrócić w stronę Azji, podbić Afrykę i dopiero stamtąd ruszyć na
podbój Ameryki Łacińskiej, w ten sposób osiągając okrążenie Stanów
Zjednoczonych i ich sprzymierzeńców w Zachodniej Europie. Nie może już dziś być
żadnych wątpliwości, że oblężenie się rozpoczęło. Ostatni rozdział
leninowskiego planu doczekał się wykonania podczas pierwszej dekady po „upadku
ZSRS”.
Obserwując sytuację światową dziś, po
sześciu latach od ukazania się cytowanej wyżej analizy prof. de Carvalho,
nietrudno już zauważyć, że oblężenie trwa w najlepsze, a okres tzw. „Pax
Americana” właściwie dobiegł końca, czego ilustracją niech będzie kompletna
porażka administracji Obamy w sprawie Syrii czy wcześniejsze wycofanie się USA
z Europy. W roku 2014 wojska NATO mają wycofać się z Afganistanu, który wpadnie
w orbitę Moskwy i Pekinu i może stać się obszarem, dzięki któremu oba państwa
będą rozgrywać Zachodem. Z jednej strony mamy zatem oblężone, izolowane i
osłabiane USA i Zachód, z drugiej zaś – sieć sojuszy, których centralą jest oś
Moskwa-Pekin, a której częścią jest de facto sfinlandyzowana przez Moskwę Europa
i NATO, które z kolei przekształciło się w rodzaj klubu dyskusyjnego. Większość
państw Ameryki Łacińskiej rządzona jest przez promoskiewskich i propekińskich
komunistów. Afryka jest de facto terytorium zamorskim ChRL, które przy
współpracy Moskwy opanowują Azję Południowo-Wschodnią i basen Pacyfiku
Zachodniego. Ewentualne zdobycie przez ChRL wpływów w tym regionie byłoby finalizacją
strategii oblężenia. Groźną i niestety całkiem realną perspektywą jest – by
użyć innego określenia de Carvalho – „nowy,
wspaniały porządek światowy”, w którym centrum świata i głównym rozgrywającym będzie sojusz Moskwa-Pekin (być
może z ChRL jako światowym hegemonem i Rosją Sowiecką w charakterze pekińskiego
„kapo”), a peryferiami będą transnarodowe „strefy” czy też „wielkie
przestrzenie”, w mniejszym lub większym stopniu uzależnione od Moskwy i/lub
Pekinu bądź też z nimi powiązane, złożone z innych miłujących pokój i
bezpieczeństwo państw, takich jak Korea Północna czy Iran.
Komunistyczne Chiny i Rosja Sowiecka
prowadzą ukrytą wojnę z Zachodem i państwami tzw. „wolnego świata” za pomocą
szeroko pojętych środków politycznych, póki co nie uciekając się do wywoływania
konfliktów o wysokiej intensywności. Jest to i klasyczna dyplomacja, i
ekspansja ekonomiczna plus cała gama stosowanych przez specsłużby „środków
aktywnych”: od klasycznego szpiegostwa poprzez wojnę informacyjną i
ideologiczną oraz wpływanie na sytuację polityczną atakowanego kraju.
Deklarowanie odnowienia wyścigu zbrojeń, doktryny obronne (czyli doktryny
ataku), w których to państwa zachodnie są głównym wrogiem, wspólne i osobne
manewry, różnego rodzaju prowokacje czy też cyberwojna oraz wspieranie terroryzmu
i państw ten terroryzm wspierających, a także lokalne stosowanie terroru, są
ważnym dopełnieniem i przedłużeniem polityki Moskwy i Pekinu. Jest to
skierowane zarówno do ich otoczenia regionalnego, jak i do Zachodu oraz Stanów
Zjednoczonych. W ten sposób władcy Kremla/Łubianki i Nowego Zakazanego Miasta
grają przede wszystkim na pacyfistycznej, kramarskiej i geszefciarskiej
mentalności demoliberalnych elit i społeczeństw tzw. świata Zachodu. Takie
wrażenie można odnieść do tej pory. Pojawia się kolejna kwestia: czy możliwe
jest, a jeśli tak, to w jakiej skali, spełnienie wojennych gróźb Moskwy i
Pekinu?